22.06.2013
I PÓŁMARATON NOCNY WE WROCŁAWIU
█ROZGRZEWKA

ciepły wieczór

obfite śniadanie i lekka warzywna zupa o godz 15
Nie udało się. Przebrnęłam przez pakiet lęków, obaw, później ogromnej adrenaliny stojąc na starcie, poprzez znudzenie, zmęczenie , senność i kompletną rezygnację. Temat wczorajszego półmaratonu jest dość głośny, więc pewnie każdy dokładnie wie co się stało. Postaram się przybliżyć jak to wyglądało z mojej perspektywy. Przyjechaliśmy z bratem na miejsce już o 18, czyli 2 h przed planowym rozpoczęciem biegu. Od tamtego czasu nie napiłam się nawet łyka wody... i nawet o tym nie myślałam. Wiedziałam, że w okolicach 5 km będzie punkt odżywczy, więc skupiłam się na tym, żeby wybiec i się czegoś napić po drodze

Czas oczekiwania był dla mnie stresujący, aczkolwiek czułam się pewniej w tak ogromnym tłumie - myślałam sobie - przynajmniej nie jestem sama , zawsze mogę się do kogoś doczepić

Zrobiliśmy z mimikiem rozgrzewkę przed startem. Ja delikatnie wg moich możliwości. I nie wiem kiedy czas minął na gibaniu się, wymachiwaniu rękoma, nogami, podskakiwaniu, truchtaniu .... gdy nagle przyszła pora by stawić się w odpowiednich sektorach czasowych. Ja stałam tuż przy tabliczce 1:56-2:20 . Była godzina 19:45. Słonko świeciło zza drzew dość intensywnie. Było przyjemnie. Na starcie poznałam Pawła z lubuskiego i pozostałą grupkę świetnych ludzi - jak się później okazało zwycięska śmietanka z biegu dookoła Długołęki w kategorii M50

)) więc znajomi!

W trakcie podbiegła do mnie sympatyczna dziewczyna ( Asia

), która dodała mi pozytywne doładowanie przed samym startem . Szczerze nie sądziłam, że mój blog może zainteresować . Ale cieszę się ogromnie , bo dzięki Asi wszystkie moje lęki odeszły na bok i sam fakt podjęcia decyzji o wystartowaniu, stawieniu się na starcie był dla mnie czymś w rodzaju zwycięstwa nad własnymi słabościami. Zrobiłyśmy sobie z Asią zdjęcie, na które też bardzo liczę, bo to chyba jedyna moja fotka z tej imprezy

. Wracając do oczekiwania na start.... . Zagadując się z Pawłem i resztą doszliśmy do wniosku, że już jest 20:15 i co jest grane hmmm... . W tle piski, klaski i inne... - byłam przekonana, że to na start. Jednak nie . Biegacze z przodu ponaglali. W strefie, w której stałam nie miałam możliwości usłyszenia czegokolwiek co się dzieję. Żadnej informacji, spiker milczał. Bodajże odzywał się tylko wtedy gdy informował o przełożeniu godziny startu, aczkolwiek tą informację uzyskiwaliśmy od ludzi z przodu tzw pocztą pantoflową. Ludzie dookoła ( w tym ja) byli zmęczeni, sfrustrowani, senni. Niektórzy żartowali, że zaproponują nam 5 km po bieżni i do domu ( szkoda, że do tego nie doszło ....

). Niestety czarne myśli stały się faktem. Po wykonaniu dodatkowej rozgrzewki na wałach, ostatnie podejście przed startem. Miało to być najwcześniej o 21... Niestety znów oczekiwanie. Po czym głos osoby prowadzącej, ogromny pisk, krzyk .... i ktoś z przodu tylko coś rzucił, że bieg odwołany. Tłumy kierowały się w stronę depozytu klnąc pod nosem i w tym czasie tylko usłyszeliśmy strzał. Po chwili ktoś krzyknął, że pobiegli. Tak tak... grupa ludzi pobiegła. Osoby stojące z tyłu nie wiedziały nic. Gdyby był lepszy zasięg pewnie prawie wszyscy udaliby się na I nielegalny nocny półmaraton po wrocławiu. Od momentu informacji o odwołaniu biegu osoba prowadząca całą imprezę kompletnie milczała, co było cholernie nieładne, nikt nie wiedział co się dzieję . Nie będę już wspominać o braku reakcji organizatora na to, że setki ludzi wybiegło na trasę, więc należałoby ...... . I tu zmilczę.
Zmęczona jestem po wczorajszym wieczorze. Zawiedziona i rozgoryczona. Oprócz budek przed wejściem na stadion i jakiejś kociej muzyki na scenie nie było żadnej atrakcji:/ Nikt nie prowadził imprezy, nikt się nie przejmował. Zawiedzeni biegacze odbierali medale nieprzebytego biegu i pakiety startowe. Nikt tego nie koordynował, nikt nie informował - naprawdę przykro:( Czekałam 2 godziny na mimika aż skończy bieg ( po dłuższym czasie czekania doszłam do wniosku, że jednak poleciał z tłumem , tym bardziej jak dowiedziałam się, że nie wybiegła grupa ludzi tylko SETKI ).
Tak czy siak medal zdobyty, bieg nieodbyty. Niesmak pozostanie na zawsze . To miał być mój debiut, miało być pięknie, miało być moje miasto nocą, miałam biec ulicami moich najlepszych romantycznych randek, zahaczając o inne sentymentalne i poruszające moje serce miejsca.... nie udało się ....
