12'59" (4:51/KM) - 2,6 KM R
17'29" (3:29/KM) - 5 KM
16'11" (4:48/KM) - 3,3 KM W
Cały tydzień to walka z brakiem świeżości w nogach. Generalnie to poza pracą, bieganiem i..no właśnie życia nie mam
Dzisiaj to sobie uświadomiłem, jak po treningu, w drodze do domu, pewien koleś z grupki kobiet i mężczyzn pod kioskiem zapytał, ile biegam, bo mnie codziennie widzi. Bieganie sprawia mi radość, zajmuje trochę czasu. Są tam spotkania, imprezy itd, ale nadal widocznie za mało tej rozrywki, która da trochę zapomnienia od biegania 
Dziś miał być ciągły w tempie 3:25/km. Z racji stanu nóg, po prostu postanowiłem pobiec ile się da. Na Malcie zawody więc dół zamknięty, a góra bardziej pod górkę co spowolniło. Potem już biegło się z górki, ale nie było szans odrobić
Na dzisiejszej dyspozycji to było maksimum możliwości. I jeszcze jedno. Ubrałem się na deszczowo, a słońce przywaliło i 5 stopni w góre termometry przeskalowało. Nieźle się gotowałem 
Przyszły tydzień ma być kopią tego tygodnia, ale liczę, że będzie lepiej wykonany 
Nogi nadal jakoś ciężkie, a jutro praca z rana, 1,5h jazdy do Wolsztyna, potem tysiączki? 
Teraz muszę pamiętać, że historię zerować po ponownym włączeniu zegarka.
Długo musiałem czekać, aż chmury sobie pójdą. Chwilę słońca miałem przez co się gotowałem bo w długim rękawku wybiegłem 
Na katowanie się przyjdzie czas.
Mimik i Pan Ania, fajne deserki i pogaduchy 
Na zegarek nie patrzyłem przez cały trening, tylko lapowałem. Samopoczucie dobre i nie umarłem. Skryłem się przed 35 stopniami w słońcu, w koronach drzew w parku 
