Komentarz do artykułu Must Read - literatura biegowa dostępna w języku polskim
- bieganie.pl
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1739
- Rejestracja: 27 sty 2008, 15:29
Skomentuj artykuł Must Read - literatura biegowa dostępna w języku polskim
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 6
- Rejestracja: 03 sty 2013, 23:30
- Życiówka na 10k: 45
- Życiówka w maratonie: brak
Cale szczescie, ze czesc pozycji juz przeczytalem. Po przeczytaniu recenzji pewnie bym po zadna ksiazke nie siegnal. Czy rzeczywiscie sa one az tak slabe? Szczegolnie rozbawila mnie recenzja ksiazki Murakami. Przykro stwierdzic ale recenzentka chyba rzeczywiscie ksiazki nie zrozumiala, potraktowala ja jednowymiarowo (to nie jest ksiazka o bieganiu a juz na pewno ksiazka motywujaca o bieganiu!). Chyba naprawde czytalismy rozne ksiazki. A wiec do lektury
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
"Ostatni maraton" w wersji elektronicznej (i parę innych biegowych książek) jest do kupienia w promocji tutaj Promo kończy się zdaje się 3 czerwca.
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 631
- Rejestracja: 05 mar 2012, 10:00
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wroclaw
Po takich recenzjach to tytul "must read" jest chyba nie do konca trafiony
Przeczytalem dwie pierwsze pozycje i takze wg mnie sa slabiutkie. Nie ma to jak Daniels.
Przeczytalem dwie pierwsze pozycje i takze wg mnie sa slabiutkie. Nie ma to jak Daniels.
- mungo
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 576
- Rejestracja: 12 lip 2012, 22:21
- Życiówka na 10k: 37:44
- Życiówka w maratonie: 3:23:50
- Lokalizacja: Jastarnia
- Kontakt:
Przeczytałem z tego "Urodzonych Biegaczy" i "Dogonić Kenijczyków". Zdania mam podobne, dlatego przerażają mnie oceny innych pozycji - nie będzie czego czytać
-
- Dyskutant
- Posty: 33
- Rejestracja: 21 gru 2008, 12:43
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
- Kontakt:
Jestem bardzo zaskoczony faktem, że tak słaby artykuł zagościł na łamach bieganie.pl. Nie wiem, czy to chęć promocji autorki bloga, czy po prostu wielka pomyłka. Czytelnictwo w naszym kraju stoi na słabym poziomie, a tego typu głosy i tak marne opisy bardzo fajnych pozycji, na pewno nie zachęci ludzi do czytania.
Z tej listy pochłonąłem trzy pozycje: "Jedz i biegaj" Scotta Jurka, "O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu" Haruki Murakamiego i "Trzy mądre małpy" Łukasza Grassa.
W pierwszej pozycji autorka bloga nie wiadomo dlaczego skupiła sie na kompleksach Scotta. O wiele bardziej ważne jest to, jakim ta pozycja jest motywatorem dla każdego, kto uprawia sporty wytrzymałościowe. Scott opowiada o tym skąd wyszedł, jak ukształotwała się jego droga i jak pokonywał wszelkie przeciwności. Miałem okazję rozmawiać ze Scottem Jurkiem przed maratonem w Poznaniu i to nie jest zakompleksiony człowiek. Jest przede wszystkim bardzo skromny. A tu w blogu tak wielka postać została spłaszczona jak bohaterki "Seksu w wielkim mieście".
Kolejnym autorem zupełnie przez twórczynię tego bloga nie zrozumianym jest Haruki Murakami. Super motywator, choć o lżejszym kalibrze. Opowieść o rozdzielaniu się psychiki i fizyczności podczas stukilometrowego biegu jest majstersztykiem tego autora, który otrał się o Nagrodę Nobla. A w recenzji klops - "wypociny". Jestem ciekaw jak autorka pociła się na swoim egzaminie maturalnym z Polskiego.
I ostatnia pozycja, znanego z telewizyjnych ekranów dziennikarza - Łukasza Grassa. To co w recenzji przeczytaliśmy o książce, te marne cztery zdania o niej samej to juz szczyt prostactwa. Opowieść Łukasza Grassa to dla mnie szczególny motywator. Myślę, że wielu z nas odnajdzie w tej książce siebie. Tak przynajmniej było ze mną. Autor opowiada o tym, jak kształtowała się jego postać od dzieciństwa do teraz. O początkach swojej przygody ze sportem, które owocowały studiami w Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu, poprzez wpadnięcie w wir korporacyjnych mechanizmów aż do walki o siebie, o organizację życia poprzez triatlon i opis swoich zawodów. Można w niej znaleźć kilka innych wątków opowiadających o wzorach do naśladowania, które miały wpływ na autora. Pozycja obowiązkowa na półce każdego biegacza, triatlonisty.
Dla mnie artykuł "Must read.." to totalna porażka. Autorka w ogóle nie powinna zabierać się za pisanie, skoro nie potrafi czytać ze zrozumieniem. Z ciekawości zajrzałem na blog autorki i okazuje się, że jednak można coś więcej napisać o książce. Jest tam artykuł o pozycji "Bez ograniczeń" Crissie Wellington. I tu mamy więcej niż parę zdań, autorka o dziwo zrozumiała co mistrzyni świata w Ironman miała do przekazania.
Po ponownym przeczytaniu recenzji i porównaniu jej z recenzją "Bez ograniczeń" śmiem twierdzić, że głównym grzechem Jurka, Murakamiego i Grassa jest to, że są facetami. Pani Dominika doskonale potrafi spłaszczyć faceta, bądź ich po prostu nie rozumie. Ta recenzja z bieganie.pl są słabe jak szata graficzna i zawartość bloga domwbiegu(kropka)pl.
Z tej listy pochłonąłem trzy pozycje: "Jedz i biegaj" Scotta Jurka, "O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu" Haruki Murakamiego i "Trzy mądre małpy" Łukasza Grassa.
W pierwszej pozycji autorka bloga nie wiadomo dlaczego skupiła sie na kompleksach Scotta. O wiele bardziej ważne jest to, jakim ta pozycja jest motywatorem dla każdego, kto uprawia sporty wytrzymałościowe. Scott opowiada o tym skąd wyszedł, jak ukształotwała się jego droga i jak pokonywał wszelkie przeciwności. Miałem okazję rozmawiać ze Scottem Jurkiem przed maratonem w Poznaniu i to nie jest zakompleksiony człowiek. Jest przede wszystkim bardzo skromny. A tu w blogu tak wielka postać została spłaszczona jak bohaterki "Seksu w wielkim mieście".
Kolejnym autorem zupełnie przez twórczynię tego bloga nie zrozumianym jest Haruki Murakami. Super motywator, choć o lżejszym kalibrze. Opowieść o rozdzielaniu się psychiki i fizyczności podczas stukilometrowego biegu jest majstersztykiem tego autora, który otrał się o Nagrodę Nobla. A w recenzji klops - "wypociny". Jestem ciekaw jak autorka pociła się na swoim egzaminie maturalnym z Polskiego.
I ostatnia pozycja, znanego z telewizyjnych ekranów dziennikarza - Łukasza Grassa. To co w recenzji przeczytaliśmy o książce, te marne cztery zdania o niej samej to juz szczyt prostactwa. Opowieść Łukasza Grassa to dla mnie szczególny motywator. Myślę, że wielu z nas odnajdzie w tej książce siebie. Tak przynajmniej było ze mną. Autor opowiada o tym, jak kształtowała się jego postać od dzieciństwa do teraz. O początkach swojej przygody ze sportem, które owocowały studiami w Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu, poprzez wpadnięcie w wir korporacyjnych mechanizmów aż do walki o siebie, o organizację życia poprzez triatlon i opis swoich zawodów. Można w niej znaleźć kilka innych wątków opowiadających o wzorach do naśladowania, które miały wpływ na autora. Pozycja obowiązkowa na półce każdego biegacza, triatlonisty.
Dla mnie artykuł "Must read.." to totalna porażka. Autorka w ogóle nie powinna zabierać się za pisanie, skoro nie potrafi czytać ze zrozumieniem. Z ciekawości zajrzałem na blog autorki i okazuje się, że jednak można coś więcej napisać o książce. Jest tam artykuł o pozycji "Bez ograniczeń" Crissie Wellington. I tu mamy więcej niż parę zdań, autorka o dziwo zrozumiała co mistrzyni świata w Ironman miała do przekazania.
Po ponownym przeczytaniu recenzji i porównaniu jej z recenzją "Bez ograniczeń" śmiem twierdzić, że głównym grzechem Jurka, Murakamiego i Grassa jest to, że są facetami. Pani Dominika doskonale potrafi spłaszczyć faceta, bądź ich po prostu nie rozumie. Ta recenzja z bieganie.pl są słabe jak szata graficzna i zawartość bloga domwbiegu(kropka)pl.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
rozumiem, że dla kolegi treści motywujące są równoznaczne z dobrą literaturą?
proponuję ponownie rozważyć kwestię.
po pierwsze, od autora pokroju Murakamiego wymaga się jakości. Tu jej po prostu nie ma. Banał, warsztatowo bardzo słabo, na to wszystko koszmarne tłumaczenie. Niestety, dzieło literackie musi być poddawane krytyce i musi się obronić. Murakami pada po pierwszym gongu, bez ciosu, od własnej niemocy.
po drugie, zarzutem wobec książki Grassa jest to, że powstała za wcześnie, być może na fali boomu triatlonowego, wskutek czego jest rzadka, powierzchowna. proponuję wdając się w polemiki odnieść się do rzeczy.
po trzecie, wycieczki osobiste i teksty o maturze są poniżej wszelkiego poziomu. jak można twoje zdanie traktować poważnie skoro pozwalasz sobie na zwykłe chamstwo? proponuję też poszerzyć swoją własną wiedzę, ponieważ interpretacja sztuki, w tym literatury, dość dawno wyszła już poza pytanie "co autor chciał przekazać?". w szczególności polecam sprawdzenie sobie takich pojęć jak intertekstualność.
na koniec - mój znakomity kolega i równie znakomity biegacz, podczas wspólnych treningów zwykł motywować mnie słowami "dajesz, @#$%^!". w jego ustach słowa te mają niesamowity ładunek motywacji, dziełem sztuki jednak komunikatu tego nie śmiałbym nazwać.
proponuję ponownie rozważyć kwestię.
po pierwsze, od autora pokroju Murakamiego wymaga się jakości. Tu jej po prostu nie ma. Banał, warsztatowo bardzo słabo, na to wszystko koszmarne tłumaczenie. Niestety, dzieło literackie musi być poddawane krytyce i musi się obronić. Murakami pada po pierwszym gongu, bez ciosu, od własnej niemocy.
po drugie, zarzutem wobec książki Grassa jest to, że powstała za wcześnie, być może na fali boomu triatlonowego, wskutek czego jest rzadka, powierzchowna. proponuję wdając się w polemiki odnieść się do rzeczy.
po trzecie, wycieczki osobiste i teksty o maturze są poniżej wszelkiego poziomu. jak można twoje zdanie traktować poważnie skoro pozwalasz sobie na zwykłe chamstwo? proponuję też poszerzyć swoją własną wiedzę, ponieważ interpretacja sztuki, w tym literatury, dość dawno wyszła już poza pytanie "co autor chciał przekazać?". w szczególności polecam sprawdzenie sobie takich pojęć jak intertekstualność.
na koniec - mój znakomity kolega i równie znakomity biegacz, podczas wspólnych treningów zwykł motywować mnie słowami "dajesz, @#$%^!". w jego ustach słowa te mają niesamowity ładunek motywacji, dziełem sztuki jednak komunikatu tego nie śmiałbym nazwać.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 349
- Rejestracja: 05 lut 2010, 21:40
- Życiówka na 10k: 44:36
- Życiówka w maratonie: 3:48:21
- Kontakt:
Poniewarz z opinią, szczegulnie z opinią na temat powiedzmy "sztóki" jest jak z d..., to i ja mam swoją własną:
Murakami i Scott - jeśli ktoś załapał wspólną fazę z bohaterami tych opowieści, czuje że ma podobne spojrzenie na życie na tym świecie, jakieś wspólne doświadczenia niekoniecznie związane z bieganiem, podobny charakter to pewnie i książki mu się spodobały. Murakami ma tego pecha, że jest zwykłym, przeciętnym biegaczem, który nie może zaimponować swoimi osiągnięciami a przy tym dzieli się swoimi zwykłymi i przyziemnymi refleksjami o swoim życiu w kontekście swojego biegania i przemijania będąc na dodatek uznanym (przez co poniektórych) pisarzem - znowu pech. Z tego też względu wziąłem się za ta pozycję raz jeszcze by przekonać się jakiż to błąd popełniam lubiąc tą pisaninę.
Scott za to postacią jest medialną, a temat na fali. Do tego książka daje możliwość spojrzenia na światek ultra od środka, oczami bywalca tegoż. Takiego dość realnego, choć oczywiście subiektywnego spojrzenia w przeciwieństwie do pozycji McDougalla, który to ubarwia i ma misję... A... i książka "Scott Jurek" jest, o ile dobrze pamiętam swoje wrażenia, lepiej przetłumaczona niż "Urodzeni biegacze" - tzn. tak bardziej na polski niż pozycja McDougalla.
Murakami i Scott - jeśli ktoś załapał wspólną fazę z bohaterami tych opowieści, czuje że ma podobne spojrzenie na życie na tym świecie, jakieś wspólne doświadczenia niekoniecznie związane z bieganiem, podobny charakter to pewnie i książki mu się spodobały. Murakami ma tego pecha, że jest zwykłym, przeciętnym biegaczem, który nie może zaimponować swoimi osiągnięciami a przy tym dzieli się swoimi zwykłymi i przyziemnymi refleksjami o swoim życiu w kontekście swojego biegania i przemijania będąc na dodatek uznanym (przez co poniektórych) pisarzem - znowu pech. Z tego też względu wziąłem się za ta pozycję raz jeszcze by przekonać się jakiż to błąd popełniam lubiąc tą pisaninę.
Scott za to postacią jest medialną, a temat na fali. Do tego książka daje możliwość spojrzenia na światek ultra od środka, oczami bywalca tegoż. Takiego dość realnego, choć oczywiście subiektywnego spojrzenia w przeciwieństwie do pozycji McDougalla, który to ubarwia i ma misję... A... i książka "Scott Jurek" jest, o ile dobrze pamiętam swoje wrażenia, lepiej przetłumaczona niż "Urodzeni biegacze" - tzn. tak bardziej na polski niż pozycja McDougalla.
- kulawy pies
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1911
- Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
- Życiówka na 10k: słaba
- Życiówka w maratonie: megasłaba
- Lokalizacja: hol fejmu
Ja bardzo przepraszam, że znów się czepiam - ale skoro jesteśmy już przy 'must read' po polsku(?), to czy Samotność długodystansowca Allana Sillitoe nie łapie się już do kategorii "literatura biegowa"?
no i skoro 'must read', to może i Once a Runner Parkera?
zdrówko
no i skoro 'must read', to może i Once a Runner Parkera?
zdrówko
mastering the art of losing. even more.
- pasikonik
- Rozgrzewający Się
- Posty: 14
- Rejestracja: 14 mar 2012, 15:05
- Życiówka na 10k: 00:45:22
- Życiówka w maratonie: 03:25:40
- Lokalizacja: Warszawa
Mnie także zirytowała ta pseudorecenzja i również odniosłem wrażenie, że miała służyc przede wszystkim autopromocji autorki i skierowaniu uwagi na jej bloga.
Nie spodobało mi się prostackie podsumowanie drogi życiowej Scotta Jurka:
z wielu stron widać kompleksy, które autor wyniósł z dzieciństwa. Nieśmiało mogę postawić hipotezę, że to z tych kompleksów wzięła się jego siła i determinacja (coś, jakby syndrom bitego chłopca).
Sądzę, że recenzentka wykazała się tutaj co najmniej nietaktem, dając innym podstawy do zastanawiania się, co ją skłania do zamieszczania w przestrzeni publicznej opisów własnych intymnych doświadczeń (np. opis porodu, czy spraw związanych z karmieniem).
Nie lubię też, gdy autorka takiego zdania: Składnia średnia, treść dość ciężkawa, amerykanizacja przesłania na każdym kroku. robi uwagi stylistyczne. Przesłania co? I komu?
Nie spodobało mi się prostackie podsumowanie drogi życiowej Scotta Jurka:
z wielu stron widać kompleksy, które autor wyniósł z dzieciństwa. Nieśmiało mogę postawić hipotezę, że to z tych kompleksów wzięła się jego siła i determinacja (coś, jakby syndrom bitego chłopca).
Sądzę, że recenzentka wykazała się tutaj co najmniej nietaktem, dając innym podstawy do zastanawiania się, co ją skłania do zamieszczania w przestrzeni publicznej opisów własnych intymnych doświadczeń (np. opis porodu, czy spraw związanych z karmieniem).
Nie lubię też, gdy autorka takiego zdania: Składnia średnia, treść dość ciężkawa, amerykanizacja przesłania na każdym kroku. robi uwagi stylistyczne. Przesłania co? I komu?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4947
- Rejestracja: 18 kwie 2009, 16:57
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Skoro już się wszyscy czepiają, to i ja wygarnę swoje żale.
Bardzo mnie irytuje użyta w jednym z komentarzy kolokacja "czytać ze zrozumieniem". Kiedyś było to używane przez nauczycieli języka polskiego w podstawówce dla określenia nabywanych przez uczniów umiejętności. Kilka lat temu rozlało się to po internecie a ostatnio zaczyna wyłazić w rozmowach.
Określenie stworzone do określania postępów w edukacji młodszych uczniów (już rozpoznaje zdania i litery, ale jeszcze nie potrafi przypisywać im znaczenia) nijak ma się do dorosłych, ukształtowanych ludzi. Tutaj albo ktoś umie czytać, albo nie umie. Jeśli ktoś nie rozumie co czyta, jest de facto analfabetą, nie potrafi czytać. Powiedzenie o dorosłym: czyta ze zrozumieniem to mniej więcej taki sam błąd językowy, jak "kontynuuje dalej" albo "cofa się do tyłu".
Bardzo mnie irytuje użyta w jednym z komentarzy kolokacja "czytać ze zrozumieniem". Kiedyś było to używane przez nauczycieli języka polskiego w podstawówce dla określenia nabywanych przez uczniów umiejętności. Kilka lat temu rozlało się to po internecie a ostatnio zaczyna wyłazić w rozmowach.
Określenie stworzone do określania postępów w edukacji młodszych uczniów (już rozpoznaje zdania i litery, ale jeszcze nie potrafi przypisywać im znaczenia) nijak ma się do dorosłych, ukształtowanych ludzi. Tutaj albo ktoś umie czytać, albo nie umie. Jeśli ktoś nie rozumie co czyta, jest de facto analfabetą, nie potrafi czytać. Powiedzenie o dorosłym: czyta ze zrozumieniem to mniej więcej taki sam błąd językowy, jak "kontynuuje dalej" albo "cofa się do tyłu".
"Odbywający się przez skórę recykling energii poprawia obieg krwi, dostarczając więcej sił w życiu codziennym i sporcie." - Reebok
Buty "inspirowane są samochodowym systemem zawieszenia, który siłę uderzenia zamienia w napęd." - Adidas
Buty "inspirowane są samochodowym systemem zawieszenia, który siłę uderzenia zamienia w napęd." - Adidas
-
- Wyga
- Posty: 114
- Rejestracja: 27 wrz 2012, 20:02
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Obie pozycje trafiły już na moją to-read shelfkulawy pies pisze:Ja bardzo przepraszam, że znów się czepiam - ale skoro jesteśmy już przy 'must read' po polsku(?), to czy Samotność długodystansowca Allana Sillitoe nie łapie się już do kategorii "literatura biegowa"?
no i skoro 'must read', to może i Once a Runner Parkera?
zdrówko
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
Matura na 5, olimpiada z polskiego i kilka wygranych konkursów literackich. Ale "oni" się nie znają zapewne;)
Samotność... będzie miała osobną recenzję.
Murakami osobiście napisał kilka cierpkich słów o tej akurat pozycji. Pewnie nie miał racji...
Czytajcie, czytajcie, czytajcie. Ja czytam za dużo. Stąd zbyt duże wymagania;)
Zdanie każdego doceniam, dlatego opinie subiektywne. na szczęście nasze państwo na to pozwala.
I więcej optymizmu:) życie jest piękne. Pięknie się je spędza nad wartościowymi lekturami:) a że gusta różne. Chyba całe szczęście.
Pozdrawiam.
Samotność... będzie miała osobną recenzję.
Murakami osobiście napisał kilka cierpkich słów o tej akurat pozycji. Pewnie nie miał racji...
Czytajcie, czytajcie, czytajcie. Ja czytam za dużo. Stąd zbyt duże wymagania;)
Zdanie każdego doceniam, dlatego opinie subiektywne. na szczęście nasze państwo na to pozwala.
I więcej optymizmu:) życie jest piękne. Pięknie się je spędza nad wartościowymi lekturami:) a że gusta różne. Chyba całe szczęście.
Pozdrawiam.
-
- Wyga
- Posty: 75
- Rejestracja: 27 maja 2011, 22:34
Na rynku (nie polskim) ukazała się nowa pozycja -> http://krainaksiazek.pl/Run-or-Die,9781937715090.html
Myślę, że miała by wzięcie na polskim rynku, a kto wie, może i u nas się pojawi za jakiś czas?
Myślę, że miała by wzięcie na polskim rynku, a kto wie, może i u nas się pojawi za jakiś czas?
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Z opisów jego fanów na amazonie raczej wnioskuję, że nie jest to jakieś wybitne dzieło. Mimo, że oceniają to fani, to są raczej delikatnie krytyczni, to przykład:
"He has a very nice way with words. He mentions his need to be creative and has tried his hand at writing. He's not bad at it, but he's much better at running stupid distances in jaw droppingly beautiful locations. I thought the book was great at the beginning and the end--the middle was kind of an unstructured soup, and I found myself skimming a little. I do think it's worth a read if you're a fan or an endurance runner. It's quite short--about 145 pages, beginning to end. A good distraction the night before your next race. "
"He has a very nice way with words. He mentions his need to be creative and has tried his hand at writing. He's not bad at it, but he's much better at running stupid distances in jaw droppingly beautiful locations. I thought the book was great at the beginning and the end--the middle was kind of an unstructured soup, and I found myself skimming a little. I do think it's worth a read if you're a fan or an endurance runner. It's quite short--about 145 pages, beginning to end. A good distraction the night before your next race. "