Na prawie każde odległości fajnie mieć coś lżejszego i bardziej naturalnego (wcale niekoniecznie minimalistycznego).
Niedawno chyba Bylon przedstawił dobitne wyliczenie: jeśli dopracujesz się teoretycznie pożądanej kadencji ok. 180 kroków na minutę to znaczy, że każda stopa - a but wraz z nią - w każdej minucie biegu podnosi się 90 razy. Jeśli na nodze masz np. 200 gram buta, to w każdej minucie biegu każdą stopą podnosisz 18 kilo (90x200=18000) a w godzinnym treningu ponad tonę (60x18=1080). Oczywiście może Ci się to podobać jako sposób na trening - to jak fitness z ciężarkami u kostek czy na nadgarstkach, czy ciągnięcie opony od traktora po plaży przez narciarza biegowego

Ale jeśli to co dźwigasz jest dodatkowo sztywne i miękko amortyzowane (mniejsza stabilność i czucie podłoża) i utrudnia swobodny ruch stopy i stosowanie poprawnego stylu biegania, który być może zechcesz wdrożyć... to czy Cię to uraduje?
Oczywiście, że buty powinny być wygodne od pierwszej przymiarki. Niektórych otarć, odgniotków czy czarnych paznokci też unikniesz poprawną techniką.
W sklepach sieciowych (Decathlon, GoSport) warto zajrzeć na półki nieoznaczone napisem Running czy Bieganie. Z jakichś powodów niektóre modele butów biegowych umieszczają tam na półkach z obuwiem ogólno-sportowym czy trekkingowym.