rubin - SOG-U 2019 < 24h
Moderator: infernal
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
niedziela, 19 maja
18 km śr. 5:50 ; trasa: lasem, ciutkę asfaltu i miedzą przez pola z Cz-wy przez wsie: Wierzchowisko, Florków aż do Lubojenki i z powrotem; na trzecim kmie - standardowo - kilka chwil przerwy na rozciąganie, potem już bez postojów, nawet pojenie w truchcie było - taaa nauczyłam się nie udławić pijąc w biegu ; tak po prawdzie zdarzyła się chwila w marszu - między Florkowem a Lubojenką kawał drogi to dość głęboki piach - w tamtą stronę miałam jeszcze dość pary w łydkach, żeby to uźwignąć, ale w drodze powrotnej bezwstydnie, zwyczajnie przespacerowałam ten kawałek /z resztą nikt nie widział - więc się nie wyda /
...
z dodatkowych atrakcji - przeraźliwie ostry smród obornika wyciskał łzy z oczu -normalnie popłakałam się po drodze
...
cieszy, że tętno jakby trochę niższe - zaledwie 174 co, zważywszy na pagórkowaty teren, upał i moje indywidualne predyspozycje, jest bardzo przyzwoitym wynikiem;
http://www.endomondo.com/workouts/
18 km śr. 5:50 ; trasa: lasem, ciutkę asfaltu i miedzą przez pola z Cz-wy przez wsie: Wierzchowisko, Florków aż do Lubojenki i z powrotem; na trzecim kmie - standardowo - kilka chwil przerwy na rozciąganie, potem już bez postojów, nawet pojenie w truchcie było - taaa nauczyłam się nie udławić pijąc w biegu ; tak po prawdzie zdarzyła się chwila w marszu - między Florkowem a Lubojenką kawał drogi to dość głęboki piach - w tamtą stronę miałam jeszcze dość pary w łydkach, żeby to uźwignąć, ale w drodze powrotnej bezwstydnie, zwyczajnie przespacerowałam ten kawałek /z resztą nikt nie widział - więc się nie wyda /
...
z dodatkowych atrakcji - przeraźliwie ostry smród obornika wyciskał łzy z oczu -normalnie popłakałam się po drodze
...
cieszy, że tętno jakby trochę niższe - zaledwie 174 co, zważywszy na pagórkowaty teren, upał i moje indywidualne predyspozycje, jest bardzo przyzwoitym wynikiem;
http://www.endomondo.com/workouts/
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
wtorek, 21 maja
zabiegana czołówka trial, czyli nocą po Sokolich Górach
12,76 km średnio 6:46 ; ale doliczyć by trzeba naście minut na fotki, podziwianie zachodu słońca ... przewyższenia wyszło jakieś 235 m
w sumie miałam nie jechać - bo w niedzielę trudne zawody, wypada odpocząć, tyle, że ja te Sokole Góry uwielbiam ...
trasy znam dokładnie - bo obiegłam je z mapą kilka razy, jednak do tej pory zawsze za dnia .... nocne gibanie po skałkach to coś nowego !
wycieczka zaczęła się od wbiegu na górę Biakło (ta skała z krzyżem); na szczycie spędziliśmy trochę czasu - było tak pięknie !!!
zaczęła się szarówka - czas w drogę; pierwsze parę kilometrów przecioraliśmy się zupełnie na dziko - poza szlakami, przez chaszcze, skały, zwaliska ruchomych kamieni, pokrzywy pod nogami co chwila jakieś złośliwe korzenie, gałęzie, uskoki ... coś pięknego!!!! serio ; chwilami musieliśmy zbiegać zygzakiem, bo na wprost było zbyt stromo;
w połowie drogi trochę wypłaszczenia, ale w zamian za to 3 kilometry piaskownicy, oj łydy się umęczyły ... i znowu pod górę, ale już łagodniej i ścieżkami : kolega Grisza był tak uprzejmy, że biegł calutki czas tuż przede mną - gdyby nie jego buty - chyba bym nie dała rady - po prostu jak w transie, jak zahipnotyzowana wpatrywałam się w odbijające się światła czołówki na jego pepegach - i noga za nogą jakoś się wturlałam
...
nie powiem - nawet jestem z siebie dzisiaj dumna - nie licząc chwili postoju na Biakle - biegłam cały czas, nawet te najtrudniejsze odcinki - bywało, że bardzo bardzo powoli - ale jednak
http://www.endomondo.com/workouts/193005225/7291043
dziś było nas tylko pięcioro
zabiegana czołówka trial, czyli nocą po Sokolich Górach
12,76 km średnio 6:46 ; ale doliczyć by trzeba naście minut na fotki, podziwianie zachodu słońca ... przewyższenia wyszło jakieś 235 m
w sumie miałam nie jechać - bo w niedzielę trudne zawody, wypada odpocząć, tyle, że ja te Sokole Góry uwielbiam ...
trasy znam dokładnie - bo obiegłam je z mapą kilka razy, jednak do tej pory zawsze za dnia .... nocne gibanie po skałkach to coś nowego !
wycieczka zaczęła się od wbiegu na górę Biakło (ta skała z krzyżem); na szczycie spędziliśmy trochę czasu - było tak pięknie !!!
zaczęła się szarówka - czas w drogę; pierwsze parę kilometrów przecioraliśmy się zupełnie na dziko - poza szlakami, przez chaszcze, skały, zwaliska ruchomych kamieni, pokrzywy pod nogami co chwila jakieś złośliwe korzenie, gałęzie, uskoki ... coś pięknego!!!! serio ; chwilami musieliśmy zbiegać zygzakiem, bo na wprost było zbyt stromo;
w połowie drogi trochę wypłaszczenia, ale w zamian za to 3 kilometry piaskownicy, oj łydy się umęczyły ... i znowu pod górę, ale już łagodniej i ścieżkami : kolega Grisza był tak uprzejmy, że biegł calutki czas tuż przede mną - gdyby nie jego buty - chyba bym nie dała rady - po prostu jak w transie, jak zahipnotyzowana wpatrywałam się w odbijające się światła czołówki na jego pepegach - i noga za nogą jakoś się wturlałam
...
nie powiem - nawet jestem z siebie dzisiaj dumna - nie licząc chwili postoju na Biakle - biegłam cały czas, nawet te najtrudniejsze odcinki - bywało, że bardzo bardzo powoli - ale jednak
http://www.endomondo.com/workouts/193005225/7291043
dziś było nas tylko pięcioro
Ostatnio zmieniony 14 kwie 2014, 13:55 przez rubin, łącznie zmieniany 1 raz.
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
czwartek, 23 maja
4 km baaardzo żółwiej rozgrzewki; zb 8x1min/2min i do domu; w sumie wyszło 10 km - całość na spokojnie i leniwie śr. 5:54 ; patrząc po śr. hr (171) - leniwie jak nic!
miałam nawet wytoczyć się na asfalt, żeby łatwiej było; na asfalcie zawsze wychodzi szybciej, tylko głowa woła do domu; ale że w niedzielę zawody crossowe - to w sumie leśne i polne ścieżki nie zawadziły; sto zakrętów i nawrotek, prawie płasko bo tylko 85 m. przewyższenia, przyjemnie chłodno, wieczorem ...
4 km baaardzo żółwiej rozgrzewki; zb 8x1min/2min i do domu; w sumie wyszło 10 km - całość na spokojnie i leniwie śr. 5:54 ; patrząc po śr. hr (171) - leniwie jak nic!
miałam nawet wytoczyć się na asfalt, żeby łatwiej było; na asfalcie zawsze wychodzi szybciej, tylko głowa woła do domu; ale że w niedzielę zawody crossowe - to w sumie leśne i polne ścieżki nie zawadziły; sto zakrętów i nawrotek, prawie płasko bo tylko 85 m. przewyższenia, przyjemnie chłodno, wieczorem ...
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
sobota, 25 maja
4 km śr. 5:18
krótko bo jutro tzw. "zawody" ; taki tylko chodnikowy rozruch - nie zmęczyć się a ciutkę odmulić;
dziwnie się czuję przed tym jutrzejszym biegiem; to będzie chyba najbardziej kameralny bieg w kraju; mam nadzieję, że w biurze zawodów jeszcze ktoś się dopisze - bo okazuje się, że na moim dystansie (12 km, 750 m up) będzie tylko 8 osób, a ja jestem jedyną kobietą, która zdecydowała się 3 x obiec Górę Ossona
zawodników jest więcej - ale zdecydowana większość wybrała 1 pętlę (4 km) lub 2 (8 km)
4 km śr. 5:18
krótko bo jutro tzw. "zawody" ; taki tylko chodnikowy rozruch - nie zmęczyć się a ciutkę odmulić;
dziwnie się czuję przed tym jutrzejszym biegiem; to będzie chyba najbardziej kameralny bieg w kraju; mam nadzieję, że w biurze zawodów jeszcze ktoś się dopisze - bo okazuje się, że na moim dystansie (12 km, 750 m up) będzie tylko 8 osób, a ja jestem jedyną kobietą, która zdecydowała się 3 x obiec Górę Ossona
zawodników jest więcej - ale zdecydowana większość wybrała 1 pętlę (4 km) lub 2 (8 km)
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
niedziela, 26 maja
Zawody o długiej nazwie: Ossona Cup Mountain Country Running; 12,12 km , przewyższeń ok. 750 m (3 pętle po 4 km, każda 250 +/-) z czasem 1:15:51 (netto) 1:16:29 (brutto)
...
niepotrzebnie się martwiłam - sama nie biegałam na tym dystansie na miejscu dopisała się Mariola Sojda z którą przegrałam ale z honorem - wszak to mistrzyni Polski w biegach górskich ; tak więc dyplom wpadł - II mce K (ale żeby nie było - tylko dwie kobitki startowałyśmy na tym dystansie, więc jednocześnie pierwsze od końca ); w open za mną było jeszcze przynajmniej 2 facetów - generalnie na 12 km biegło tylko niewiele osób ... bo kilka zrezygnowało po 2 pętli ...
trasa dość trudna - miejscami prawdziwe chaszczowanie, nierówna i niestabilna nawierzchnia - stawy skokowe bardzo się napracowały ; chwilami podchodziłam (zwłaszcza 2 i 3 pętla) bo nie dawałam rady wbiegać po nachyleniu 23% , co fajne - coraz lepiej daję sobie radę ze zbiegami, nawet po kamieniach ; siłę jednak trzeba jeszcze ćwiczyć!
...
strata do:
pierwszego zawodnika: P. Koń - 28:29
pierwszej kobiety: M. Sojda 18:30
Zawody o długiej nazwie: Ossona Cup Mountain Country Running; 12,12 km , przewyższeń ok. 750 m (3 pętle po 4 km, każda 250 +/-) z czasem 1:15:51 (netto) 1:16:29 (brutto)
...
niepotrzebnie się martwiłam - sama nie biegałam na tym dystansie na miejscu dopisała się Mariola Sojda z którą przegrałam ale z honorem - wszak to mistrzyni Polski w biegach górskich ; tak więc dyplom wpadł - II mce K (ale żeby nie było - tylko dwie kobitki startowałyśmy na tym dystansie, więc jednocześnie pierwsze od końca ); w open za mną było jeszcze przynajmniej 2 facetów - generalnie na 12 km biegło tylko niewiele osób ... bo kilka zrezygnowało po 2 pętli ...
trasa dość trudna - miejscami prawdziwe chaszczowanie, nierówna i niestabilna nawierzchnia - stawy skokowe bardzo się napracowały ; chwilami podchodziłam (zwłaszcza 2 i 3 pętla) bo nie dawałam rady wbiegać po nachyleniu 23% , co fajne - coraz lepiej daję sobie radę ze zbiegami, nawet po kamieniach ; siłę jednak trzeba jeszcze ćwiczyć!
...
strata do:
pierwszego zawodnika: P. Koń - 28:29
pierwszej kobiety: M. Sojda 18:30
Ostatnio zmieniony 28 maja 2013, 11:09 przez rubin, łącznie zmieniany 1 raz.
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
wtorek, 28 maja
ok. 16 km śr. 6:15
nocny, błotnisty trail po lesie z czołówką, w okolicach Kolonii Borek; cały dzień lało, dopiero popołudniu troszkę się przetarło, na wieczór piękna pogoda, chłodno, rześko, czyste niebo;
wczoraj trasę przygotowywała Ania; miało być płasko i podobno w tamtą stronę /8km/ było; za to w bonusie, jak wracaliśmy tą samą drogą mieliśmy 8 km z górki; sprytnie jej to wyszło
Piękne lasy, po drodze zbiorniki wodne; biegaliśmy ścieżkami - tym razem wersja light, albowiem Łukasz dopiero wrócił z kieratu a i ja jeszcze po ossonie nie odpoczęłam całkowicie; niemniej jednak buty wczoraj prałam, były dosłownie czarne, takie błoto miejscami!
tak się wczoraj spieszyłam, ze nie włożyłam do aparatu fot. baterii, więc marne fotki zrobione marnym telefonem, do tego wieczorem ... no to nie będę kaleczyć Waszego poczucia estetyki
ok. 16 km śr. 6:15
nocny, błotnisty trail po lesie z czołówką, w okolicach Kolonii Borek; cały dzień lało, dopiero popołudniu troszkę się przetarło, na wieczór piękna pogoda, chłodno, rześko, czyste niebo;
wczoraj trasę przygotowywała Ania; miało być płasko i podobno w tamtą stronę /8km/ było; za to w bonusie, jak wracaliśmy tą samą drogą mieliśmy 8 km z górki; sprytnie jej to wyszło
Piękne lasy, po drodze zbiorniki wodne; biegaliśmy ścieżkami - tym razem wersja light, albowiem Łukasz dopiero wrócił z kieratu a i ja jeszcze po ossonie nie odpoczęłam całkowicie; niemniej jednak buty wczoraj prałam, były dosłownie czarne, takie błoto miejscami!
tak się wczoraj spieszyłam, ze nie włożyłam do aparatu fot. baterii, więc marne fotki zrobione marnym telefonem, do tego wieczorem ... no to nie będę kaleczyć Waszego poczucia estetyki
Ostatnio zmieniony 20 sie 2015, 14:19 przez rubin, łącznie zmieniany 1 raz.
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
czwartek, 30 maja
8 km BC, śr. 5:29
dla odmiany chodnikami i trochę szutrowym poboczem wzdłuż szosy; pół dnia strasznie lało, dopiero pod wieczór objawiła się okazja do biegania; i dobrze, bo wcześniej powietrze tak gęste było, że siekierkę można by zawiesić, ale za to wieczorem w lesie - wiadomo - ciemno, a z czołówką to tylko we wtorki biegam
prawie płasko, czyli jakieś 2-3% w górę jak i w dół; nawet się nie zmachałam, nogi lekko, oddech lekko, tylko czemu tętno wyżej?
wydaje się, że po chodniku jakby łatwiej, ale twardo pod nogami ... nawet w żelazkach z amortyzacją..., pewnie już się wyrobiły i powoli dziękują za współpracę; następne będą lżejsze, zasadzam się na takie:
http://www.domenasportowa.pl/product-po ... n-212.html
w sam raz na trail, ale jeszcze poczytam, bo trochę mały drop mają ...
8 km BC, śr. 5:29
dla odmiany chodnikami i trochę szutrowym poboczem wzdłuż szosy; pół dnia strasznie lało, dopiero pod wieczór objawiła się okazja do biegania; i dobrze, bo wcześniej powietrze tak gęste było, że siekierkę można by zawiesić, ale za to wieczorem w lesie - wiadomo - ciemno, a z czołówką to tylko we wtorki biegam
prawie płasko, czyli jakieś 2-3% w górę jak i w dół; nawet się nie zmachałam, nogi lekko, oddech lekko, tylko czemu tętno wyżej?
wydaje się, że po chodniku jakby łatwiej, ale twardo pod nogami ... nawet w żelazkach z amortyzacją..., pewnie już się wyrobiły i powoli dziękują za współpracę; następne będą lżejsze, zasadzam się na takie:
http://www.domenasportowa.pl/product-po ... n-212.html
w sam raz na trail, ale jeszcze poczytam, bo trochę mały drop mają ...
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
sobota, 1 czerwca
miał być set na stadionie, ale okazało się, że dziś i jutro zawody, czyli bieżnia niedostępna; a że na drugie mi osioł, zrobiłam sobie stadion na pobliskich chodnikach; trochę ceregieli z odmierzaniem i zaznaczaniem dystansu i poszło ; na plus - na 200-tkach i 400-tkach bez zakrętów i nawrotek, na minus - nie tak całkiem płasko, ale też nie bardzo pod górę (36 up na całości)
...
2,5 km rozgrzewki śr. 5:46; hr 167
set (7,4km śr 5:33); hr 180
4x200/200 trucht 3:49/ 6:23/ 3:56 / 6:08/ 4:06/ 6:12/ 4:06/ 6:35
3x1000/3min trucht 5:02/ 7:37/ 5:01/ 7:39/ 4:54/ 7:50
2x400/400 trucht 4:25/ 6:57/ 4:19/ 6:35
0,92 śr. 5:58 do domu ; hr 167
nie myślałam, że jestem tak słaba; już po 200-setkach marzyłam o tym by skręcić do domu i dać sobie spokój; po kilometrówkach początkowo przechodziłam w marsz, dopiero jak oddech trochę się uspokoił - w trucht; dawno nie biegałam czegoś szybszego - i od razu widać
jutro od rana do pracy : ((( a po południu jakiś BD się szykuje; muszę przygotować trasę na wtorek, bo tym razem to ja mam być podobno gospodarzem "zabieganej czołówki trial"
miał być set na stadionie, ale okazało się, że dziś i jutro zawody, czyli bieżnia niedostępna; a że na drugie mi osioł, zrobiłam sobie stadion na pobliskich chodnikach; trochę ceregieli z odmierzaniem i zaznaczaniem dystansu i poszło ; na plus - na 200-tkach i 400-tkach bez zakrętów i nawrotek, na minus - nie tak całkiem płasko, ale też nie bardzo pod górę (36 up na całości)
...
2,5 km rozgrzewki śr. 5:46; hr 167
set (7,4km śr 5:33); hr 180
4x200/200 trucht 3:49/ 6:23/ 3:56 / 6:08/ 4:06/ 6:12/ 4:06/ 6:35
3x1000/3min trucht 5:02/ 7:37/ 5:01/ 7:39/ 4:54/ 7:50
2x400/400 trucht 4:25/ 6:57/ 4:19/ 6:35
0,92 śr. 5:58 do domu ; hr 167
nie myślałam, że jestem tak słaba; już po 200-setkach marzyłam o tym by skręcić do domu i dać sobie spokój; po kilometrówkach początkowo przechodziłam w marsz, dopiero jak oddech trochę się uspokoił - w trucht; dawno nie biegałam czegoś szybszego - i od razu widać
jutro od rana do pracy : ((( a po południu jakiś BD się szykuje; muszę przygotować trasę na wtorek, bo tym razem to ja mam być podobno gospodarzem "zabieganej czołówki trial"
Ostatnio zmieniony 03 cze 2013, 10:20 przez rubin, łącznie zmieniany 1 raz.
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
niedziela, 2 czerwca
17 km crossu laskiem i polnymi dróżkami - w planie rysowanie trasy na przyszło-wtorkowy nocny trail ; miejscami sucho (tam gdzie piach) miejscami błotniście, ale co najważniejsze - piękne plenery, po horyzont łagodne wzniesienia, pagórki, łąki bez śladu jakichkolwiek domów, kominów ; trochę za ciepło, na szczęście miałam ze sobą wodę do picia
...
uroda trasy to jedno, a uroda mojego dzisiejszego biegu to drugie ...
bardzo się dziś mordowałam, nogi po wczorajszym ciężkie, zmęczone; wlekłam się śr. po 6:10, a zwykle na tej trasie na luzie biegam ok. 20 sek/km szybciej; przynajmniej hr nisko, bo jedyne 166; jak nic wczorajszy trening dał mi się we znaki; nauczka !!
tempo trochę mi siadło z powodu małej przygody, otóż zaliczyłam kąpiel błotną ; lecąc miałam jeszcze moment na zastanowienie w co celować: w wielką polną brunatną kałużę, czy błoto zaraz obok ... wybrałam nie-kałużę i chyba to był błąd; błoto miałam nawet na twarzy, niestety jak wracałam jeszcze było jasno, pal sześć jak biegłam polami, ale na promenadzie, w niedzielę ... po prostu piękny widok
i jeszcze tekst z dzisiaj :
panowie ławeczkowi /o mnie/:
- o kuuuu.wa, tyyy zobbaczzz no, jakk boha chochamm
- noumalnie wizisz jak mu kla-ta spuchła?
17 km crossu laskiem i polnymi dróżkami - w planie rysowanie trasy na przyszło-wtorkowy nocny trail ; miejscami sucho (tam gdzie piach) miejscami błotniście, ale co najważniejsze - piękne plenery, po horyzont łagodne wzniesienia, pagórki, łąki bez śladu jakichkolwiek domów, kominów ; trochę za ciepło, na szczęście miałam ze sobą wodę do picia
...
uroda trasy to jedno, a uroda mojego dzisiejszego biegu to drugie ...
bardzo się dziś mordowałam, nogi po wczorajszym ciężkie, zmęczone; wlekłam się śr. po 6:10, a zwykle na tej trasie na luzie biegam ok. 20 sek/km szybciej; przynajmniej hr nisko, bo jedyne 166; jak nic wczorajszy trening dał mi się we znaki; nauczka !!
tempo trochę mi siadło z powodu małej przygody, otóż zaliczyłam kąpiel błotną ; lecąc miałam jeszcze moment na zastanowienie w co celować: w wielką polną brunatną kałużę, czy błoto zaraz obok ... wybrałam nie-kałużę i chyba to był błąd; błoto miałam nawet na twarzy, niestety jak wracałam jeszcze było jasno, pal sześć jak biegłam polami, ale na promenadzie, w niedzielę ... po prostu piękny widok
i jeszcze tekst z dzisiaj :
panowie ławeczkowi /o mnie/:
- o kuuuu.wa, tyyy zobbaczzz no, jakk boha chochamm
- noumalnie wizisz jak mu kla-ta spuchła?
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
czwartek, 6. czerwca
we wtorek wagary, znaczy się cza było dać odpocząć achillesowi co go w niedzielę podczas błotnego SPA naciągnęłam; achilles odpoczął, za to siniaki na biodrze pięknie się rozwijają; w sumie dobrze, bo dopiero co zeszła mi blizna po zimowym spotkaniu z młodym amstaffem, zadrapania po chaszczowaniu w jeżynach na Ossona CUP też schodzą, no nie mogę tak przecież nieskazitelnie, jak królewna jaka
dziś, wypoczęta i rozleniwiona, szast prast, co trza było zrobić zrobiłam, czyli 8 km BS śr. 5:58 a potem seria zbiegów (zamiast typowych rytmów); zbiegów było 8 albo 9, nie pamiętam bo się pogubiłam w liczeniu, ale co pamiętam to tyle, że miały 60 m. dł. i ok. 7% nachylenia i że z powrotem się podchodziło a nie podbiegało; zbiegi szybkie były ale bez szaleństw, nawet nie lapowałam, bo za krótki odcinek by coś rozsądnie wyszło, podejścia jak to podejścia, więc średnie tempo średnio mi wyszło, w związku z czym skromnie nie podam
fajne nawet takie zbieganie i wydawało by się niemęczące, a nawet zabawne pierwszy raz tętno rosło mi na zbiegu a spadało podczas włażenia;
we wtorek wagary, znaczy się cza było dać odpocząć achillesowi co go w niedzielę podczas błotnego SPA naciągnęłam; achilles odpoczął, za to siniaki na biodrze pięknie się rozwijają; w sumie dobrze, bo dopiero co zeszła mi blizna po zimowym spotkaniu z młodym amstaffem, zadrapania po chaszczowaniu w jeżynach na Ossona CUP też schodzą, no nie mogę tak przecież nieskazitelnie, jak królewna jaka
dziś, wypoczęta i rozleniwiona, szast prast, co trza było zrobić zrobiłam, czyli 8 km BS śr. 5:58 a potem seria zbiegów (zamiast typowych rytmów); zbiegów było 8 albo 9, nie pamiętam bo się pogubiłam w liczeniu, ale co pamiętam to tyle, że miały 60 m. dł. i ok. 7% nachylenia i że z powrotem się podchodziło a nie podbiegało; zbiegi szybkie były ale bez szaleństw, nawet nie lapowałam, bo za krótki odcinek by coś rozsądnie wyszło, podejścia jak to podejścia, więc średnie tempo średnio mi wyszło, w związku z czym skromnie nie podam
fajne nawet takie zbieganie i wydawało by się niemęczące, a nawet zabawne pierwszy raz tętno rosło mi na zbiegu a spadało podczas włażenia;
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
sobota, 8 czerwca
popołudniu; ledwo wyszłam zaczęło kropić, w sumie dobrze, bo gorąco i parno; orzeźwienia starczyło aż do końca, a podczas seta prawdziwy ciepły prysznic i tęcza ; hehe, dobrze, że makijaż zmyłam przed wyjściem ...
nie powiem, nawet jestem zadowolona z dzisiejszego treningu, udało mi się jako tako wstrzelić w zakładane tempa , jedynie 200-tki za mocno, bo miały być jak 400-tki, ale zanim na zegarku ustabilizowało się tempo, trza było przechodzić w trucht; trochę się zmęczyłam, ale też nie za bardzo; mięśniowo dziś czuję, że najsłabsze/najbardziej zmęczone były dwugłowe
4 km rozgrz. śr. 5:58; hr 167
set (9,38km śr 5:37); hr 181
2x400/400 trucht 4:41/4:42
5x800/3' trucht 4:54/4:51/4:58/4:50/4:49
4x200/200 trucht 4:27/4:29/4:31/4:21
1km śr. 6:00 roztruchtania, hr 174
...
a jutro mam trening umysłu, czyli naście km w truchcie pow. 6:00, ajjjjj
ale to dopiero popołudniu, bo do 12stej w pracy
popołudniu; ledwo wyszłam zaczęło kropić, w sumie dobrze, bo gorąco i parno; orzeźwienia starczyło aż do końca, a podczas seta prawdziwy ciepły prysznic i tęcza ; hehe, dobrze, że makijaż zmyłam przed wyjściem ...
nie powiem, nawet jestem zadowolona z dzisiejszego treningu, udało mi się jako tako wstrzelić w zakładane tempa , jedynie 200-tki za mocno, bo miały być jak 400-tki, ale zanim na zegarku ustabilizowało się tempo, trza było przechodzić w trucht; trochę się zmęczyłam, ale też nie za bardzo; mięśniowo dziś czuję, że najsłabsze/najbardziej zmęczone były dwugłowe
4 km rozgrz. śr. 5:58; hr 167
set (9,38km śr 5:37); hr 181
2x400/400 trucht 4:41/4:42
5x800/3' trucht 4:54/4:51/4:58/4:50/4:49
4x200/200 trucht 4:27/4:29/4:31/4:21
1km śr. 6:00 roztruchtania, hr 174
...
a jutro mam trening umysłu, czyli naście km w truchcie pow. 6:00, ajjjjj
ale to dopiero popołudniu, bo do 12stej w pracy
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
niedziela, 9 czerwca
do południa w pracy a ponieważ w tv straszyli, że pod wieczór burz i gradobicia mogę się spodziewać - to zapobiegliwie wstrzelilam się w sam środek skwaru żaru i parówki;
w planie bieg regeneracyjny; moje nowe ja biega teraz grzecznie i jak należy, pilnując temp (ciekawe jak długo wytrzymam) ; chociaż i bez tego pilnowania mocniej bym nie dała rady bolą mnie mięśnie, szczególnie plecy, barki i ramiona; pewnie po trochu od wczorajszych temp a jeszcze bardziej po trochu od tego, że wreszcie zabrałam się za core stability; no chyba, że opcja trzecia jest, czyli mąż w nocy kocówę zrobił ... ale w sumie ostatnio nie zasłużyłam
tak więc pobiegło się 15 km w terenie, czyli leśne ścieżki i polne bezdroża śr. 6:18; trochę w górę (81m), tyle samo w dół, w towarzystwie jaskółek, komarów i much ;
teraz zaś leżakuję na balkonie i leżajsk piję za zdrowie dzisiejszych terenowych zawodników
do południa w pracy a ponieważ w tv straszyli, że pod wieczór burz i gradobicia mogę się spodziewać - to zapobiegliwie wstrzelilam się w sam środek skwaru żaru i parówki;
w planie bieg regeneracyjny; moje nowe ja biega teraz grzecznie i jak należy, pilnując temp (ciekawe jak długo wytrzymam) ; chociaż i bez tego pilnowania mocniej bym nie dała rady bolą mnie mięśnie, szczególnie plecy, barki i ramiona; pewnie po trochu od wczorajszych temp a jeszcze bardziej po trochu od tego, że wreszcie zabrałam się za core stability; no chyba, że opcja trzecia jest, czyli mąż w nocy kocówę zrobił ... ale w sumie ostatnio nie zasłużyłam
tak więc pobiegło się 15 km w terenie, czyli leśne ścieżki i polne bezdroża śr. 6:18; trochę w górę (81m), tyle samo w dół, w towarzystwie jaskółek, komarów i much ;
teraz zaś leżakuję na balkonie i leżajsk piję za zdrowie dzisiejszych terenowych zawodników
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
wtorek, 11 czerwca
12 km nocnego trailu, średnio 7:06 ... było bosko !!! ok. 150 up i tyleż w dół
od rana do późnego popołudnia jak nie mżyło to lało; jak tu żyć? jak tu wyjść? że będzie mokro wiedziałam, ale że aż tak nawet się nam nie marzyło; nie wiem jaki mamy układ z Górą, ale zawsze we wtorki pod wieczór się rozpogadza - tak było i dziś, dzięki czemu mieliśmy okazję podziwiać ze szczytu Ossona przepiękny zachód słońca
prawie cała droga (poza wzniesieniami) to jedna wielka grzązka błotnista kałuża; błoto wszelkiego gatunku: wodniste, gliniaste, ziemiste, śliskie, głębokie, zasysające buty, wlewające się do butów;
w programie dziś serwowano trail po Jurze, a konkretnie Górze Ossona, następnie przez las, podbieg na Zieloną Górę uff, tam zabawiliśmy trochę eksplorując piękną jaskinię;
cudnymi ścieżkami, trochę chaszczami, kilkukilometrowy zbieg prosto do kamieniołomów; ehmm, te "trochę chaszcze" - maczeta by się przydała -ściana w sumie nie wiem czego, widoczność nie więcej niż na pół metra; dobre w tym to, że gęste mokre liście obmyły nas nieco, bo obłoceni byliśmy autentycznie po pas )
było trochę podbiegów, na dłuższych miejscami podchodziłam, ale starałam się żwawiutko w kamieniołomach było tak stromo i tak śliska gliniasta droga, że co chwila zjeżdżaliśmy ; w dół jako tako dawało się zbiegać, ale trzeba było ostrożnie, ze względu na śliskie skały, kamienie i korzenie
nie pamiętam, kiedy ostatnio się tak uśmiałam :uuusmiech: :uuusmiech: :uuusmiech:
12 km nocnego trailu, średnio 7:06 ... było bosko !!! ok. 150 up i tyleż w dół
od rana do późnego popołudnia jak nie mżyło to lało; jak tu żyć? jak tu wyjść? że będzie mokro wiedziałam, ale że aż tak nawet się nam nie marzyło; nie wiem jaki mamy układ z Górą, ale zawsze we wtorki pod wieczór się rozpogadza - tak było i dziś, dzięki czemu mieliśmy okazję podziwiać ze szczytu Ossona przepiękny zachód słońca
prawie cała droga (poza wzniesieniami) to jedna wielka grzązka błotnista kałuża; błoto wszelkiego gatunku: wodniste, gliniaste, ziemiste, śliskie, głębokie, zasysające buty, wlewające się do butów;
w programie dziś serwowano trail po Jurze, a konkretnie Górze Ossona, następnie przez las, podbieg na Zieloną Górę uff, tam zabawiliśmy trochę eksplorując piękną jaskinię;
cudnymi ścieżkami, trochę chaszczami, kilkukilometrowy zbieg prosto do kamieniołomów; ehmm, te "trochę chaszcze" - maczeta by się przydała -ściana w sumie nie wiem czego, widoczność nie więcej niż na pół metra; dobre w tym to, że gęste mokre liście obmyły nas nieco, bo obłoceni byliśmy autentycznie po pas )
było trochę podbiegów, na dłuższych miejscami podchodziłam, ale starałam się żwawiutko w kamieniołomach było tak stromo i tak śliska gliniasta droga, że co chwila zjeżdżaliśmy ; w dół jako tako dawało się zbiegać, ale trzeba było ostrożnie, ze względu na śliskie skały, kamienie i korzenie
nie pamiętam, kiedy ostatnio się tak uśmiałam :uuusmiech: :uuusmiech: :uuusmiech:
Ostatnio zmieniony 14 kwie 2014, 13:52 przez rubin, łącznie zmieniany 1 raz.