No to za mną pierwszy bieg górski - tarnogórski.
Sobota, 15 czerwca.
Zawody
Tarnowskie Góry, II Bieg Tarnogórski.
"Ten"
Dystans: 10 km. Czas oficjalny: 55:05. Tempo: 5:31/km.
Miejsce: 115, w kategorii 37.
Była nawet opcja rezygnacji. Ból w biodrze, do tego doszedł ból w plecach (siakieś kłucie po krzywo przespanej nocy) a jakby tego było mało, to w środę czymś się strułem, w czwartek juz to przeżywałem a piątek... szkoda gadać.
Ale jakoś wziąłem się w garść i pojechałem na zawody.
Na miejscu spotkałem Beti - Boberek_21 i Agę - Provitaminkę. Miło było wreszcie Was poznać. Stary fumfel z ogólniaka tez się zameldował. Zaskoczyło mnie to, że spotkałem kolege ze studiów, który okazało się, że jest zaawansowanym biegaczem (jak powiedział, 10 km to dla niego krótki dystas, woli maratony - dziś był trzeci w kategori i siódmy (?) w generalnej).
Rozgrzewka - biodro boli. Szlag.
Na starcie tak sie ustawiliśmy z Agą niedaleko siebie, na "wspólne" łamanie 55 min. Start - biodro przestało boleć!
Przede mną cztery kółka - nuda. Nie cierpie biegać w kółko. Na początku za szybkie tempo, pierwsze okrążenie poszło takim tempem, że w połowie drugiego zacząłęm bardzo mocno zwalniać. Duszno, dobrze że większość trasy w cieniu. Były punkty z wodą - lądowała na głowie, troche pomagało. Około 6 km Provitamina przypuściła atak, wyprzedziła mnie i od tej pory oglądałem już tylko jej plecy (właściwie gapiłem się już tylko pod nogi bo zmęczenie mnie pokonywało), zresztą coraz bardziej oddalające się. W głowie miałem "dłuższe kroki, dłuższe cholera". Kalkulacje, jakie tempo, jaki czas muszę mieć na 9 km, żeby powalczyć o minimum. Ostatnie okrążenie trochę przyspieszyłem, ale był to dla mnie tego dnia zbyt mocny wysiłek. Ostatni podbieg, ostatnia prosta. Meta.
Czas 55 minut i 5 sekund - zabrakło kilku dłuższych kroków do złamania. Ale nic to, jestem zadowolony, szczęśliwy i maksymalnie zmęczony.
Padłem na asfalt. Podszedł do mnie jeden z Forumowiczów - wybacz, nie pamietam Twego Nicka, troche pogadaliśmy o dziwnym dystansie trasy (endo pokazało 9,5 km). Zresztą, nie pamietam pierwszej półgodziny po biegu. Praktycznie nie mogłem ustać, przed oczyma miałem niebieskie motyle i fioletowe plamy

Czyżby efekt wczorajszych przebojów i braku jedzenia? Beti robiła jakieś wspólne zdjęcie, pewnie wrzuci na swego bloga, będzie można zobaczyć moją bandycką mordę kompletnie wykończoną.
Drętwienie rąk mnie wystraszyło. Zacząłem machać rękami i trochę się poprawiło. Jakoś jakoś odżyłem, zupka regeneracyjna mnie doprowadziła do stanu używalności.
Wniosek - musze zrobić badania: krew i chyba znów kardiolog - ostatnio byłem 5 lat temu.
Mignęło mi jeszcze paru forumowiczów, nie mam pamięci do twarzy wieć nie jestem pewien, wszystkim Wam gratuluję.
Na koniec fotka w koszulce z pakietu i medalu
Aha! Tu mnie widać na trasie:
https://picasaweb.google.com/1060709281 ... 4228906786
Mam nadzieję, że twórca zdjęcia nie ma nic przeciwko wklejce z linkiem
