Grzesiek: 2014 - 10 w 47, HM w 1:50, M w 3:50 i TJ 12,75m

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
siena_driver
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2302
Rejestracja: 25 paź 2012, 12:35
Życiówka na 10k: 49:18
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Obrazek

Poranny rower. 21,5km w 54 minuty, zatem średnia prędkość to ok. 24km/h. Sporo górek różnej maści, podjazdów ze 200m, a wszystko na tętnie średnim 146. Tak, jak gadaliśmy z Krzychem, na rowerze trudno się tak zmęczyć, złapać tak wysokie tętno, jak przy bieganiu, chyba, że naprawdę człowiek by "się ciął", jechał non stop pod górkę i nie siadł na siodełku ani na chwilę :)

Wyjechałem sobie przed 7, miałem nadzieję spotkać gdzieś Krzyśka i Wojtka, którzy mieli longa w okolicy wykonywać, ale słaby był dziś ze mnie detektyw Rutkowski i na chłopaków nie natrafiłem :hej: Za to przejechałem sobie i Drugą i Trzecią Górkę, którymi w zeszłym roku dojeżdżałem do starego mieszkania. Na luzie, raz wstając z siodełka, poprawiłem swoją najlepszą prędkość z końcówki zeszłego roku o 1-1,5km/h na podjazdach dochodzących do 4-5% :) Jednak kondycja biegowa i treningi "górskie" swoje przełożenie na rower też mają :hejhej:

W zasadzie mogłem jechać dalej, machnąć jeszcze drugie tyle, ale musiałem zrobić zakupy i zabrać Jaśka na spacer, więc czas naglił trochę :D

Dzisiejszy profil:
Obrazek
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
siena_driver
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2302
Rejestracja: 25 paź 2012, 12:35
Życiówka na 10k: 49:18
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Obrazek

Jak mi się dziś nie chciało... A teraz najchętniej bym się kimnął, ale Jasiek zaraz wstanie... Masakra, 28 stopni, wiatru niewiele, zero chmur. Ale w Rudawie będzie pewnie tak samo, może cieplej. Longa trzeba było więc zrobić, bo chciałem też przetestować reakcję mojego organizmu na długi bieg w upale, zobaczyć, jak najlepiej nawadniać się w czasie biegu (korzystałem z patentu Moni i Patrycji, żeby jedną butelkę skitrać gdzieś w krzakach na trasie - robiłem może nie klasyczne pętle, a generalnie krążyłem tu i tam), potrenować bieg z butelką, picie z niej. Dodatkowo zaplanowałem naklepać jak najwięcej podbiegów - to też znak firmowy Półmaratonu Jurajskiego.

Wyszło tak: 16,7km w 1h46, średnio 6:20. Podbiegów około 250m. Tętno średnie aż 168 (82%), ale kładę to na karb pogody i trasy, bo planowałem raczej koło 155bpm lecieć, ale zaciął mi się przycisk zmiany z ekranu stopera na pulso i dopiero w domu mogłem sprawdzić, a biegnąc, słysząc z Endo jakie mam tempo, myślałem, że będzie niższe tętno.
Wnioski są takie, że potrzebuję półlitrowej butelki wody co max 6km. Dziś drugą butlę miałem koło 14km, i dwa kilometry do tego "markera" niemal się przeczołgałem - na domiar złego było pod górę, więc podwójnie ciężko. Podejrzewam, że na Jurajskim, z uwagi na warunki, będą stoły co najmniej co 5km plus kurtyna wodna pod koniec - oby to wystarczyło.

tempo/climb
6:31 14
6:26 33
5:55 -32
6:08 -4
6:26 29
5:26 -12
5:49 9
6:14 24
6:10 -21
6:21 21
6:34 -9
5:39 -30
7:04 20
7:17 17
6:56 -11
6:36 -26
6:18 -12

Dzisiejszy profil:
Obrazek
Awatar użytkownika
siena_driver
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2302
Rejestracja: 25 paź 2012, 12:35
Życiówka na 10k: 49:18
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Obrazek

BIEGANIE:
Ilość treningów: 3,5 (trudno zaliczyć 2,5km wolnego truchtania w halówkach piłkarskich jako trening :D)
Dystans: 34,3km
Czas: 3:28:15
Śr. tempo: 6:05min/km
Suma podbiegów: ok. 340m

ROWER: ok. 60km
CHODZENIE: ok. 30km
Awatar użytkownika
siena_driver
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2302
Rejestracja: 25 paź 2012, 12:35
Życiówka na 10k: 49:18
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Obrazek

Wczoraj wyszło w sumie 17km na rowerze, dziś - 15km, wszystko to lekkie, łatwe przejażdżki do/z pracy, czasem mierzę tętno - średnie jest nie większe, niż 135-136. Tak czy siak, to jakieś 10 uderzeń niżej, niż rok temu nieco gorszym tempem wykręcałem, więc to też miły symptom dobrej formy.

A wieczorem było clou programu - Krzychu zapowiedział wcześniej: "Jak chcesz, to zrobimy Twój progowy, 4km po 5:00". Myślę sobie - luzik, w Skawinie tak biegłem 10km, więc dam radę :hahaha: Ale nie było tak łatwo. Spotkaliśmy się w standardowym miejscu, kiedy miałem pół kilometra przebiegnięte od domu i najpierw machnęliśmy rozgrzewkową pętlę 3 kaem. Szło to mniej więcej 5:40-5:50, Krzysiek pilnował tempa z gremlinem, ja na swoim lidlowym sprzęcie patrzyłem na tętno. Na rozgrzewce wyszło średnio chyba 157, kiedy na początku ciągłego zresetowałem licznik (czyli ok. 78%), natomiast w tempie progowym utrzymywałem tętno maksymalne na 187 (92%), a średnie wyszło 179 (88%) - Krzychu mówi, że idealnie tyle każe mieć Jack D. na biegu ciągłym, a ja mu wierzę i mam wreszcie świadomość konkretnego, mocnego i POTRZEBNEGO treningu z akcentem :) Na koniec schłodzenie, rozstanie na skrzyżowaniu i dotrucht do domu, ale tętno spadało dość wolno - jak to w biegu podprogowym :)

Suma - 10,1km w 54:35, średnio 5:25. Pętle niby dość płaskie, ale 35m podbiegu do kupy wyszło :)
Awatar użytkownika
siena_driver
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2302
Rejestracja: 25 paź 2012, 12:35
Życiówka na 10k: 49:18
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Obrazek

Nadszedł ten dzień - pierwsza rocznica mojego "biegu". Bez większego pojęcia, bez śledzenia planów dla początkujących (na bieganie.pl trafiłem dopiero w październiku). Jedynie z motywacją, aby wreszcie "coś zrobić". Dystans: 2,5km, czas - 23:07, tempo 9:15min/km :hahaha: Nie byłem w formie, oj nie byłem ;)

Minął rok. W tym czasie przeszedłem kolejne kamienie milowe typu ciągły bieg przez 30 minut, dycha poniżej godziny, ukończony półmaraton, dziesiątka w 49:xx. Biegałem i w śniegu, i w deszczu (na szczęście tylko dwa razy :hej: ), i na 19-stopniowym mrozie. Stałem się szczęśliwym posiadaczem 5 par butów i - póki co - pozostałem szczęśliwym posiadaczem 10 zdrowych paznokci u nóg :uuusmiech:

Przez ten rok, milowy rok w moim życiu, przebiegłem 1100 kilometrów, na rowerze zrobiłem 950km, do tego 500km żwawych spacerów, plus pomniejsze aktywności, z których najwięcej frajdy dał mi powrót do "pływania" i stwierdzenie, że męczy mnie to moje chlapanie w wodzie dużo mniej, niż "za grubasa". No i najważniejsze - waga. Ze 115 kilo ustabilizowałem się na poziomie 82-84kg. BMI z otyłości II stopnia spadło poniżej 24!

W październiku dotarłem tutaj, na forum, poznałem - wirtualnie i w realu - wiele wspaniałych osób, których historie, postępy i sukcesy były i dla mnie kolejną motywacją. Za wszystko Wam serdecznie dziękuję.

Najważniejsze - z leniwego kanapowca w maju 2012:
Obrazek

zmieniłem się w aktywnego sportowca w maju 2013:
Obrazek

I dziś, w okrągły rok od pierwszego biegu, największą nagrodą będzie, być może, mała Hania. A jeśli nie dziś, to niech się wstrzeli w niedzielę, w Dzień Matki. Wiem jedno - z obecnej formie i z tą kondycją, dam sobie radę i z dwójką maluchów :)
Awatar użytkownika
siena_driver
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2302
Rejestracja: 25 paź 2012, 12:35
Życiówka na 10k: 49:18
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Obrazek

Dzisiejszy rower zasługuje na osobne potraktowanie, gdyż ponieważ albowiem, w drodze do pracy zboczyłem na Kopiec Kościuszki :usmiech: Miałem pulsometr, średnie tętno wycieczki to 148, max tylko 170, mimo naprawdę wymagającego podjazdu - prawie 2km, 90m w górę, średnie nachylenie 5%, w kolarskiej nomenklaturze to już premia górska kat. 4 :hejhej:
Zmęczyć się nie zmęczyłem, a wjechałem 3 minuty szybciej, niż w najlepszej formie z zeszłego lata. Taki mały bonus na rocznicę :hahaha:
W sumie wycieczka niemal 20km, w godzinkę. Ale wiadomo - światła, piesi na ścieżkach, zamknięty odcinek bulwarów i koszmarny przejazd w obie strony ulicą Kościuszki - inaczej byłoby szybciej. Na zjeździe z kopca przeszkadzała mi chmara geodetów, chyba jakieś ćwiczenia, wszędzie te ich biało-czerwone tyczki, stojaki, aparaty, skrzynki. W sumie dobrze, bo i tak raczej zjeżdżałbym na hamulcu - pipa ze mnie i boję się rowerowych downhilli :hahaha:
Awatar użytkownika
siena_driver
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2302
Rejestracja: 25 paź 2012, 12:35
Życiówka na 10k: 49:18
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Obrazek

Dziś, skoro świt wyszedłem biegać. W zasadzie, to już świtało dawno, a ja, bez budzika obudziłem się o... no właśnie nie wiedziałem o której. Wydawało mi się jednak, że jest już późno, więc nie zdążę pobiegać. Nakryłem się kołdrą po uszy (małżonka lubi otwierać okna na noc, a ja marznę :echech: ) i przysnąłem. Ile drzemałem, nie wiem, ale kiedy znów się obudziłem i spojrzałem na zegarek - była 6:40. Oho - myślę sobie - w domu cisza, Jasiek śpi, żona śpi, teściowa śpi, to ja sobie po cichutku wyjdę na krosa :)
I tak jakoś przed siódmą wybiegłem. Założenie na dziś było proste - do 75%HRmax. Czyli BS, a właściwie KS (kros spokojny) :hahaha: . Teoretycznie powinienem w tempie 6:02-6:20, ale z uwagi na górki dopuściłem odstępstwo od tej zasady. I biegłem patrząc nie na tempo (właściwie i tak nie mogę "patrzeć", tylko co kilometr słuchać, co podaje RunKeeper), a na średnie tętno. I tak sobie to średnie tętno stanęło na 145, po paru minutach powoli, o jednostkę się podnosiło, aby na koniec, już na prostej pod blok, lekko z górki, kiedy sobie żwawiej ruszyłem na moment, dojść do avg 149. Czyli 73% mojego maksa. Średnie tempo 6:30min/km, dystans wyszedł 7,8km, czas - 50 minut. Lekko i przyjemnie.
A potem, do roboty, rower. Jak zwykle ok. 7km, jak zwykle średnia ok. 20km/h. Zimno, więc w wiatrówce :)
Awatar użytkownika
siena_driver
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2302
Rejestracja: 25 paź 2012, 12:35
Życiówka na 10k: 49:18
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Obrazek

Obrazek

Wieczorami, kiedy maluchy śpią, a mieszkanie ogarnięte, jest czas na chwilę przemyśleń, również biegowych. Od dziś jestem też posiadaczem powyższej książki i zdążyłem łyknąć kilkadziesiąt stron. W niedzielę Rudawa, do której przystępuję niemal jak do Kopców, bo bez treningu (no ok, jestem na zupełnie innym poziomie i tym razem nie biegałem "zaledwie" 17 dni przed startem :hahaha: ). W przyszłym tygodniu wracam do pracy i paradoksalnie da mi to szansę na trening. 3 razy w tygodniu to będzie na razie max.

Z tego, co u Jacka zdążyłem wyczytać, spodobało mi się zwiększanie obciążenia co 6 tygodni. Tak też zrobię - w tygodniu dwa następujące po sobie akcenty (Daniels pisze o tym w 1. rozdziale) - na mnie taki trening fajnie zawsze działał. A w weekend BS, ile wyjdzie za pierwszym razem, tyle będę klepał przez kolejne 5 tygodni. Potem sprawdzian - 5km parkrun. I zwiększenie obciążenia... To taki ogólny zarys, który na chwilę obecną rysuje się w mojej głowie. Nie mam docelowego startu na jesień, nie planuję łamania konkretnych czasów. Zaliczę BiznesRun, Kopce, Niepodległościową 11 i może Sylwestrowy. Kopce są takim chyba głównym startem, ale jedyne założenie, to pobiec lepiej niż w 2012 roku - a to zrobię, choćbym się starał nie zrobić :hahaha:
I kiedy wejdę na konkretny trening "z planem" - to nic powyżej 10km. Lepiej się czuję do dychy, maratonu jednak biec nie planuję i mi z tym dobrze :hej: Postaram się jedynie w maju zaliczyć Półmaraton Hajnowski, bo to moja "rodzinna" połówka i wypadałoby kiedyś tam pobiec, więc połączymy wypad z maluchami do dziadków i tatusiowe ambicje sportowe :)
Awatar użytkownika
siena_driver
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2302
Rejestracja: 25 paź 2012, 12:35
Życiówka na 10k: 49:18
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Obrazek

IX Półmaraton Jurajski
Brutto: 2:19:27
Netto: 2:18:38
OPEN: 1147
M30: 363

Dzień się zaczął tuż przed siódmą - wstałem, rzuciłem niecenzuralne słowo, bo zaspałem - ok. 7:15 umówiliśmy się z Sosikiem pod moim blokiem. Szybko przygotowałem coś na śniadanie, spakowałem torbę, dopadła mnie nerwówka - a ta u mnie oznacza jedno, biegunkę :hahaha: Ale jakoś na 7:30 wytarabaniłem się z domu, Paweł już czekał, ruszyliśmy do Rudawy. Odbiór pakietu, kibelek, poszukiwania depozytu, a potem rodzinki Mihumorów - Sosik nie znał wcześniej Lidki, a chciał się pod nią podczepić na trasie, a nie mieliśmy pewności, czy Michał pobiegnie, czy nie. Znaleźliśmy się, pogadaliśmy chwilę, pobiegaliśmy leciutko - rozgrzewać się nie było sensu, bo 30C i bezchmurne niebo. Lidka, Michał i Paweł to inna liga - stanęli gdzieś hen przede mną, mniej więcej na 1:45, a ja sobie w pobliżu balonu na 2:00 się przyczaiłem. Założenie było - żadne, bo nie miałem pojęcia, na co mnie stać po przerwie. Zacząłem i tak z głową, bo dość wolno. Do 9km żarło nienajgorzej:
1km - 5:41
2km - 11:20 (5:39)
3km - 16:16 (4:56)
4km - 22:02 (5:46)
5km - 27:39 (5:37)
6km - 33:22 (5:43)
7km - 38:31 (5:09)
8km - 44:14 (5:43)
9km - 50:13 (5:59)
Ale tam już się zaczął konkretny podbieg, który z małymi wypłaszczeniami ciągnął się do ok. 14-15 km. Było gorąco, a ja de facto nie miałem strasznego parcia na 1:59 (choć do tego momentu biegłem z, lub 2 kroki przed, balonikiem na 2 godziny). Zacząłem spacer pod górkę. Od razu się to przełożyło na:
10km - 58:08 (7:55)
Myślę sobie - szedłem na dwie godziny. Kilometr wyszedł w 8 zamiast zakładanych na papierze sześciu w tym miejscu. Jeszcze 4 takie kilosy ostro w górę - to będzie w sumie 5 x 2 = 10 minut straty. 2h10 w tych warunkach i tak będzie fajnie :hahaha:
I to był koniec walki, za to początek przyjemności. Upajałem się jurajską przyrodą, oglądałem widoki po prawej i lewej stronie. Wlokłem się z rozkoszą:
11km - 1:05:50 (7:42)
12km - 1:13:55 (8:05)
13km - 1:20:15 (6:20)
14km - 1:28:41 (8:26)
Potem było w dół. Teoretycznie, bo w praktyce po każdym zbiegu był podbieg. A mnie się spodobała idea biegu w dół i spaceru w górę, więc szło tak:
15km - 1:35:17 (6:36)
16km - 1:42:20 (7:03)
W tym miejscu poznałem nowego kolegę - Michała (nie mylić z mihumorem) :hejhej: "Dopingowaliśmy się nawzajem", tzn:
- 2:10 już nie damy rady
- No nie
- Ale 2:15 z palcem, nawet jak pod górkę podejdziemy jeszcze raz czy dwa.
- No tak
17km - 1:48:37 (6:17)
18km - 1:56:11 (7:34)
Dalszy ciąg "dopingu wzajemnego":
- Na 2:15 nie ma się co spinać
- No jasne, za to 2:20 robimy tyłem
19km - 2:04:01 (7:50)
20km - 2:12:23 (8:22)
- To co, wypada zafiniszować, bo jeszcze 2:20 nie złamiemy, i będzie siara.
- No, to ogień!
I poszedł "długi finisz" - w zasadzie to nie tyle finisz, co po prostu zaczęliśmy biec i od znacznika "20km" minęliśmy z 50 osób. A wpadłem na metę raczej nie zmęczony - oczywiście na ile w taki upał, na tej trasie, na takim dystansie, można było nie być zmęczonym :hahaha:
21,1km - 2:18:38 (6:15 - śr. 5:41)
Na metę wchodzę, a raczej zatrzymuję się na samej linii - mam nadzieję, że tym razem fotoreporterzy mnie uchwycili dobrze :hej: Tym bardziej, że "biegłem dla rodziny" - założyłem zwykły, bawełniany podkoszulek, na którym nabazgrałem w sercu napis: ASIA JAŚ HANIA, i miło byłoby, gdyby go gdzieś uwieczniono :usmiech: Miałem zrobić transparent i napis miał być duży, planowałem z nim przebiec metę, ale wczoraj wieczorem myślę - ma być upał, nie będę dymał połówki ze starą poszewką na poduchę w łapie, bo mi rąk zabraknie do obsługi wody/izotoniku/szamy na trasie :hahaha:
Gwoli kronikarskiego obowiązku, średnie tętno - 174, HRmax - 201.

Potem pyszna grochówa, piwko, dyskusje z Michałem i Pawłem. Graty, panowie - no i Lidka również, a raczej przede wszystkim (kolejne podium!). Zgodziliśmy się co do jednego - nie mam serca do niczego powyżej dychy, bo nie robię longów i porządnego kilometrażu. A nie robię, bo najlepiej czuję się na trenie 5-7km, a mój optymalny long nie przekracza 15km. Więc to znowu każe mi raczej w stronę dyszek, jako docelowego dystansu, spoglądać.
Potem z Sosikiem żyliśmy przez godzinę nadzieją, że któryś z nas wyjedzie Dacią Logan, a potem, jak te głupki (w końcu, czyją matką jest nadzieja?) zebraliśmy się do Krakowa.

Dzięki Paweł, za transport. Michał - dzięki za pożyczkę na czapeczkę (zapomniałem rano i czapki, i okularów - te drugie przeboleć można, ale czapa musiała być) - podeślij mi na pw numer konta, to Ci przeleję kasę.
Awatar użytkownika
siena_driver
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2302
Rejestracja: 25 paź 2012, 12:35
Życiówka na 10k: 49:18
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Poniższe dwa zdjęcia są autorstwa Darka - kolegi z poprzedniej pracy, który - jak się wczoraj dowiedziałem - zabrał się jakiś czas temu za triathlon (planuje Herbalife w tym roku) i współtworzy portal tribook.pl oraz profil FB: https://www.facebook.com/triathlon.book

Około 2km - banan na gębie jest, żółta czapka "ratunkowa" jest :ble:
Obrazek

Meta - znowu banan, jak nigdy :) Endorfiny - choć inne, niż u Sosika - buzują :) A z nr 1166, bez koszulki, mój biegowy kompan od "quasi-dopingu" :hejhej:
Obrazek

A to już z domu - słonko dało się we znaki :hahaha:
Obrazek
Awatar użytkownika
siena_driver
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2302
Rejestracja: 25 paź 2012, 12:35
Życiówka na 10k: 49:18
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Obrazek

Docelowy start jesienią: Bieg Trzech Kopców
Prawdopodobna data: 1. niedziela października - 6.10.2013
Pozostało: 17 tygodni

W chwili obecnej wydaje mi się, że jestem w stanie wygospodarować na trening góra 3 dni. Zamierzam zatem biegać systemem: dwa akcenty dzień po dniu + BS w weekend. Będzie to prawdopodobnie: wt/śr/so albo śr/cz/nd

Zgodnie z fazami Danielsa i wagami poszczególnych tygodni, ogólny zarys będzie taki:

Faza I (BK) - 4 tygodnie - praca nad najsłabszym elementem (wytrzymałość) - a więc longi +15, do tego na pewno długi progowy
Faza II (WF) - 3 tygodnie - SP1 Interwały SP2 Progowy - poprawa szybkości i dalsze wzmacnianie wydolności
Faza III (RF) - 6 tygodni - SP1 Interwały SP2 Górki - nakierunkowanie na typ i profil trasy docelowej, BSy zamierzam też w terenie po pagórkach robić
Faza IV (SF) - 4 tygodnie - SP1 Progi PS2 Interwały/Rytmy

Na razie nie zastanawiam się, co konkretnie będę biegał w fazach II-IV. Czekają mnie 4 tygodnie spokojnego powrotu, ale ze szczególnym naciskiem na moją piętę achillesową, czyli wytrzymałość. Czy lubię, czy nie, przez najbliższy miesiąc trochę longów zrobić muszę :)
Awatar użytkownika
siena_driver
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2302
Rejestracja: 25 paź 2012, 12:35
Życiówka na 10k: 49:18
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Jeszcze kilka fotek z Rudawy:

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Awatar użytkownika
siena_driver
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2302
Rejestracja: 25 paź 2012, 12:35
Życiówka na 10k: 49:18
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Obrazek

Rower:
Do pracy: 7,5km
Po pracy: 8km

Bieganie

I Faza - 1. tydzień - trening nr 1 - BS

Miło wyjść pobiegać :) Okazuje się, że w obecnej sytuacji, w tygodniu, rację bytu mają jednak treningi wieczorne - rano nie jestem w stanie zwlec się z wyrka, poza tym,nawet nie chcę, lubię patrzeć, jak moje maluchy się budzą, słyszeć Jasiowe "Tatusiu!", jak podchodzę do jego łóżeczka z samego rana, a z porannym treningiem sporo takich chwil mogłoby przepaść. Wieczorem natomiast szkraby śpią, ogarniam ile mogę i z czystym sumieniem mogę zostawić ich na jakiś czas.

Dziś bez historii trening - ot, pierwszy, dziewiczy Daniels :hahaha: Miał być BS i był. Mozolny BS, niewiele ponad piątkę, ale tyle miałem dziś i czasu, i chęci, jednak przerwa była zbyt długa, żeby tak łatwo wejść z powrotem na obroty, a i Rudawę jeszcze (być może) odczuwałem. No i koniec końców, takie wolne bieganie jest nuuuuuuudne :hej:
Ale założenia spełnione - średnie tętno 157, czyli 77% mojego HRmax. Mieści się w Danielsowskiej normie. Maksymalne skoki tętna dziś to 170 (ze 2-3 razy, przy psiakach bezpańskich i raz jak myknąłem na czerwonym :lalala: ), ale to naprawdę chwilowe. Jedynie po 5km pozwoliłem sobie na parę przebieżek, dla odmulenia, i tam zapisał się max 180 chyba. Było naprawdę grzecznie i przepisowo, bo mój prosty, lidlowski pulsometr pokazał, że w zadanej strefie (ustawiłem 133 do 164 bpm, czyli 65-80%HRmax) biegłem przez 24 minuty treningu, poniżej - 8 minut, i zaledwie minutę z groszem powyżej (głównie te przebieżki na koniec).

Wyszło w sumie 5,35km w 33:45, zatem tempo 6:18min/km
Awatar użytkownika
siena_driver
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2302
Rejestracja: 25 paź 2012, 12:35
Życiówka na 10k: 49:18
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Obrazek
Jest w samym sercu Krakowa polana, gdzie się pasą jednorożce...
(ulubiona miejscówka Jaśka)
Awatar użytkownika
siena_driver
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2302
Rejestracja: 25 paź 2012, 12:35
Życiówka na 10k: 49:18
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Obrazek

Rower
Piątek: 7+7km
Sobota: 10km

Bieganie

I Faza - 1. tydzień - trening nr 2 - BD

Jak powietrze ma stopni 30, a asfalt 50, jest godzina 13, to co można zrobić? Podpowiedź: młodsze śpi po spacerze, starsze z babcią na Rynku. Można biegać, walić warunki, skoro jest ta chwila, gdzie jakoś da się upchnąć 1,5h treningu :)
Lecę więc na stare śmieci, Węgrzce, Bibice, Zielonki, Witkowice. Bardzo pod górę, jak to na tych trasach bywa:
Obrazek
Założeniem jest bieg długi, czyli bieg spokojny, tylko długi :hahaha: Daniels czasem przesadza z nazewnictwem :hej:

W każdym razie, BD powinienem robić do 79%HRmax, a więc do 164bpm. Ale, ale...

- Nachylenie jest spore, a spotkałem się z założeniem, że jak masz 200m (0,2km) sumy podbiegów na 10km, to mnożysz te 10 x 1,2 i de facto Twój czas odpowiada temu, jaki byłby w danym dniu na 12km płaskie. A więc to "umowne-wymnożone" tempo będzie lepsze (no bo 10km w 1h -> 6:00, ale 12km w 1h -> 5:00), a skoro tempo wyższe, to i tętno wyższe zostaje usprawiedliwione
- u Danielsa póki co nie znalazłem (albo przegapiłem) współczynnika zależności tętna od temperatury. Pewnie raczej przegapiłem, bo Jack-fan-tabelek-i-przeliczników na pewno coś takiego wyliczył. 30 stopni to na pewno kolejny ekskjuz do wyższego tętna

Tak biegłem sobie w górę, patrzyłem na tętno - wyświetlacz pulsu chwilowego pokazywał naprzemiennie wszystkie liczby pomiędzy 167 a 172 - i szukałem usprawiedliwień, że tempo jak na rencie po wypadku, a puls 81-83%. 0,7l w postacie H2O w mojej butelce szybko się skończyło, nie miałem nawet sił policzyć kadencji "dla zabawy" :hahaha: Ale, w przeciwieństwie do Rudawy, nie podchodziłem pod żaden podbieg - w końcu trenuję teraz Danielsem, nie Galloway'em :hej:

Wyszło na koniec 13km po 6:40. Jakby poprzeliczać z tymi podbiegami, to dałoby 15,3km i tempo ok. 5:45, co odpowiada tempu, jakie powinienem mieć dziś w zakresie 79%Hrmax.

Tyle statystyki, obliczenia... A mnie się dziś biegało fajnie i ch.... Nawet parę km pobiegłem bez koszulki, żeby wyrównać opaleniznę z Rudawy :hahaha:
ODPOWIEDZ