Po 1 Białostockim Półmaratonie
Kolejne zawody za mną, kolejny medal wisi w kolekcji... Uczucia mam jednak mieszane :/
Primo: czas/osiągnięcia.
Poprawiłem się o 2 min w stosunku do czasu z Warszawy. Jak dla mnie to niewiele, wręcz symbolicznie. Wprawdzie biegło mi się lepiej i ogólnie dłużej utrzymywałem tempo... ale coś zawiodło i ostatnie kilometry pokonywałem "gallowayem"
Profil trasy wydawał mi się trudniejszy, z uwagi na mnogość i długość podbiegów. Z gps i mapy wynika jednak, że oba półmaratony były niemal identyczne pod tym względem. I nie wiem czy warto technice ufać

Niemniej jednak subiektywnie kilometry leciały mi wolno

Nie było już takich emocji i adrenaliny jak przy pierwszym starcie na tym dystansie...
Z drugiej strony formę jednak mam lepszą, chociażby po tym jak dzisiaj się czuję, oraz jednak korzystniejszych warunkach atmosferycznych w poprzednim biegu.
Ogólnie daję sobie mały plus na zachętę...
Secundo: otoczka/organizacja
Cóż, Białystok to piękne miasto i zdania nie zmieniłem. Trasa była fajna, chociaż mi przeszkadzały nawroty występujące tu często. Szczególnie ta ostatnia pętelka była demobilizująca. Ci z naprzeciwka mieli już tylko kilometr do mety (albo i niespełna) podczas gdy my coś koło trzech. No demotywator jak cholera... Ale to czysto subiektywne odczucie. Trochę też przeszkadzał fakt oznaczeń na wybranych kilometrach (2,4,5 potem chyba 7,8,10... 14,16,17,18,20 jakoś tak bez ładu i składu) oraz to, że nie było pacekepperów, albo np. zegarów na tym 5,10,15 km.
Poza tym organizacja na wysokim poziomie. Wolontariuszki pomocne, wodopoje dobrze uzbrojone i niczego nie zabrakło
W sobotę także popisano się dobrym jedzeniem, mnogością napojów do wyboru oraz ciekawym stoiskiem z suplementami. Korzystałem również z noclegu na miejscu, oraz zaplecza sanitarnego. Wszystko na wysokim poziomie. Szkoda jedynie, że na masaże się spóźniłem
Jeszcze dwa odczucia, jakie teraz mi się nasuwają.
Po pierwsze bardzo fajnie było biec w dość niedużej grupie. Czas netto i brutto to u mnie coś koło 14 sekund różnicy. W 8MW było to 14 minut

Poznałem sporo nowych ludzi, których następnie mijałem na trasie (może te nawrotki nie były takie złe...), co tworzyło bardzo fajną atmosferę. Przed biegiem, po biegu, a nawet w trakcie było z kim porozmawiać i wymienić się doświadczeniami. Ogółem atmosfera przezajebista.
Drugie to dość specyficzny bieg... bo momentami policja blokowała ruch tuż przede mną xD W pewnym momencie nawet, na wiadukcie trzeba było wbiec między samochodami na chodnik bo ani policji ani organizatorów nie było

Ludzie skarżyli się na złe oznakowanie trasy. Ja się nie zgubiłem (fakt, że byłem w końcówce), ale brakowało tasiemek, plakatów na słupach czy czegokolwiek co pomogło by się odnaleźć. To chyba jedyny poważny zgrzyt, jaki mi się nasuwa. Widząc ogrom starań, jakie zostały dołożone do przygotowania tej imprezy myślę, że za rok na pewno zostanie to poprawione. Żywię też nadzieję, że będę miał okazję to sprawdzić
Tercera: Co dalej?
Eh... napisałem to parę postów wyżej, ale wychodzi brak dłuższych wybiegań

Od poprzedniego półmaratonu tak naprawdę tylko raz przekroczyłem dystans 10 km, w dodatku tydzień wcześniej co było dodatkowym osłabieniem.
Trzeba to zmienić oczywiście

Kolejną sprawą jest dieta... nie wiem czemu, ale brzuszka zgubić nie mogę. Jem regularnie, staram się zdrowo... wprawdzie praca średnio mi na to pozwala, ale robię co mogę. Na tym polu potrzebuję najwięcej poprawić. Tutaj potrzebne są szybkie i efektywne zmiany.
Ogółem jest poprawa. Kondycję mam lepszą, wytrzymałość skoczyła, technika i strategia biegu też. Na razie jednak nie widzę tego maratonu. Po tych 21 km przebiegł bym może jeszcze ze dwa-trzy, doczłapał pięć. Zabrakło by koło 15
Podsumowując więc. Dobrze, że wystartowałem, bo widzę co jest nie tak
Czasu jest jeszcze dużo i nie zamierzam go marnować
