Sylw3g - Być jak Tommy Lee Jones w "Ściganym"
Moderator: infernal
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
09.03.2013
Nagrałem wczoraj "teledysk"
Palce to mi prawie odpadły podczas nagrywania tego. Chciałem aby filmik był czymś w rodzaju "motywatora".
Niektóre efekty przejścia są za szybko i następnym razem zwrócę na to bardziej uwagę. Brakuje też ruchomych kadrów, bo nie miałem operatora
Co sądzicie?
Ahoj!
Nagrałem wczoraj "teledysk"
Palce to mi prawie odpadły podczas nagrywania tego. Chciałem aby filmik był czymś w rodzaju "motywatora".
Niektóre efekty przejścia są za szybko i następnym razem zwrócę na to bardziej uwagę. Brakuje też ruchomych kadrów, bo nie miałem operatora
Co sądzicie?
Ahoj!
Ostatnio zmieniony 06 maja 2013, 16:09 przez Sylw3g, łącznie zmieniany 3 razy.
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
25.03.2013
Mistrz Spielberg wypuścił swoje nowe wielkie dzieło.
Jak ktoś nie miał nigdy okazji startować w Warszawie, to może sobie chociaż popatrzeć na to jak wyglądało biuro zawodów i expo na dzień przed startem.
Ahoj!
Mistrz Spielberg wypuścił swoje nowe wielkie dzieło.
Jak ktoś nie miał nigdy okazji startować w Warszawie, to może sobie chociaż popatrzeć na to jak wyglądało biuro zawodów i expo na dzień przed startem.
Ahoj!
Ostatnio zmieniony 06 maja 2013, 16:05 przez Sylw3g, łącznie zmieniany 2 razy.
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
01.04.2013
Chciałem jedynie napisać, że rzucam bieganie i od dziś będę kulturystą.
Ahoj!
Chciałem jedynie napisać, że rzucam bieganie i od dziś będę kulturystą.
Ahoj!
Ostatnio zmieniony 02 kwie 2013, 00:03 przez Sylw3g, łącznie zmieniany 1 raz.
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
02.04.2013
Ahoj!
-------------------------------------------
06.04.2013
Pewnie z 5°C - zamknięty dach na Narodowym.
TEST COOPERA
Tempo: 3:45min/km
Wynik: 3200m
Kiepsko, nie? Aż się zacząłem zastanawiać, czy aby mi jednego okrążenia nie ucięto :P
Ale nieważne. Zważywszy na rodzaj podłoża jakie mieliśmy do dyspozycji, to uważam, że wynik jest całkiem fajny. Biegliśmy po takim sztucznym, plastikowatym trawniku osadzonym jakby na prawdziwej ziemi - Sorry, ale jak inaczej to określić? Do tego były dość ostre zakręty, na których się zwalniało, a jak przyszło kogoś na takim zakręcie wyprzedać, to już w ogóle. Kwitując: nawierzchnia bardzo mało dynamiczna :P Ale nic to! Mimo tego, że biegliśmy po jakimś plastiku wokół drogocennej murawy, to i tak było fajnie.
Stadion ma naprawdę spory potencjał.
(fot. Jacek Fomicki)
Z myślą o tym biegu wziąłem ze sobą kolce, ale jak zacząłem się potykać o te "trawsko", to szybciutko zweryfikowałem założenia i zmieniłem na miękkie faasy. Wracając jeszcze do samego biegu, to mam wrażenie, że trochę przespałem środek biegu, jakoś podświadomie bałem się otworzyć. Pamiętam, że jak kiedyś biegłem Coopera, to cały dystans sapałem jak knur, a tutaj tak trochę zbyt spokojnie było, peszek. Postaram się jeszcze na wiosnę pobiec taki test, ale tym razem na tartanie - 3300-3400 powinno na dziś wejść bez większych problemów.
Wynik średni, ale co z tego, kiedy po powrocie do domu można zobaczyć swoją facjatę w ogólnokrajowej telewizji :D Miałem niepowtarzalną okazję powiedzieć coś mądrego, a walnąłem oczywiście jakąś głupotę.
Well played Sylwek, well played
Zgrałem sobie obraz z TV na kamerkę, na pamiątkę dla potomnych
Kurde, rzeczywiście było śmiesznie.
Ahoj!
Albo nieChciałem jedynie napisać, że rzucam bieganie i od dziś będę kulturystą.
Ahoj!
-------------------------------------------
06.04.2013
Pewnie z 5°C - zamknięty dach na Narodowym.
TEST COOPERA
Tempo: 3:45min/km
Wynik: 3200m
Kiepsko, nie? Aż się zacząłem zastanawiać, czy aby mi jednego okrążenia nie ucięto :P
Ale nieważne. Zważywszy na rodzaj podłoża jakie mieliśmy do dyspozycji, to uważam, że wynik jest całkiem fajny. Biegliśmy po takim sztucznym, plastikowatym trawniku osadzonym jakby na prawdziwej ziemi - Sorry, ale jak inaczej to określić? Do tego były dość ostre zakręty, na których się zwalniało, a jak przyszło kogoś na takim zakręcie wyprzedać, to już w ogóle. Kwitując: nawierzchnia bardzo mało dynamiczna :P Ale nic to! Mimo tego, że biegliśmy po jakimś plastiku wokół drogocennej murawy, to i tak było fajnie.
Stadion ma naprawdę spory potencjał.
(fot. Jacek Fomicki)
Z myślą o tym biegu wziąłem ze sobą kolce, ale jak zacząłem się potykać o te "trawsko", to szybciutko zweryfikowałem założenia i zmieniłem na miękkie faasy. Wracając jeszcze do samego biegu, to mam wrażenie, że trochę przespałem środek biegu, jakoś podświadomie bałem się otworzyć. Pamiętam, że jak kiedyś biegłem Coopera, to cały dystans sapałem jak knur, a tutaj tak trochę zbyt spokojnie było, peszek. Postaram się jeszcze na wiosnę pobiec taki test, ale tym razem na tartanie - 3300-3400 powinno na dziś wejść bez większych problemów.
Wynik średni, ale co z tego, kiedy po powrocie do domu można zobaczyć swoją facjatę w ogólnokrajowej telewizji :D Miałem niepowtarzalną okazję powiedzieć coś mądrego, a walnąłem oczywiście jakąś głupotę.
Well played Sylwek, well played
Zgrałem sobie obraz z TV na kamerkę, na pamiątkę dla potomnych
Kurde, rzeczywiście było śmiesznie.
Ahoj!
Ostatnio zmieniony 07 maja 2013, 00:01 przez Sylw3g, łącznie zmieniany 4 razy.
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
14.04.2013
z 10°C?, wietrznie, mokro.
APPTEKA 10K RUN
Tasa: 10KM - ATEST
Wyniki wg datasport:
Czas: 00:38:21
Tempo: 3:49
Międzyczasy wg datasport:
5KM: 18:49 / Miejsce 34 - Tempo: 3:45,8
8,3KM: 31:27 / Miejsce 32 - Tempo: 3:47:3
10KM: 38:21 / Miejsce 36 - Tempo: 3:49
Może jednak będę robić tak, że będę ciekawsze wpisy sobie tutaj przeklejać? Relacje o startach się jednak fajnie czyta Tak ładnie kibicowaliście...
Pitu, pitu:
O nerwowej podróży już wspomniałem, więc ją ominę. W Łodzi pojawiłem się gdzieś koło 17, po wyjściu z pociągu polazłem bezpośrednio do Atlas Areny, coby sobie popatrzeć na expo, odebrać pakiet i poszwendać się bez celu dla zabicia czasu. Zgadaliśmy się z Gifem, że będzie można się spotkać po odebraniu pakietu, pogadaliśmy co i jak na jutro i poszliśmy w swoje strony. Miło było się poznać w "realu". Udało się też poznać kilka osób z różnych for internetowych, miło, serio. Potem przechadzka na stancję w postaci sali gimnastycznej i czekanie na następny dzień. Kimanie na tych wszystkich halach ma w sobie coś fajnego. Mimo tego, że musisz kimać na twardym i przebudzać się co jakiś czas przez chrapanie, to takie "zakwaterownie" pozwala nachapać się tą atmosferą jutrzejszego wysiłku. Pierwszy raz kimałem na hali w oczekiwaniu nie na jutrzejszy maraton, a na 10km :P Z rańca następnego dnia emigracja z tabołkami do Atlas Areny. Spotykamy się z Gifem i powoli śmigamy na start. Rano jeszcze padało, więc jest mokro i pełno kałuż. Pierwsze kilka kroków i już mam przemoczone skarpetki za sprawą dziur w podeszwach w startówkach. Ja je chyba czymś zakleję, bo to nie jest pierwszy raz jak na to narzekam. Trochę truchtu w kierunku startu i ogarnięcie tych wszystkich stref czasowych. Gife chciał zrobić jeszcze trochę przebieżek, więc słowo ciałem się stało. Niby chciał sobie tylko przypomnieć tempo 3:45, ale jak ruszył pierwsze powtórzenie, to już miałem w oczach pierwszy kilometr nie w 3:45, a w jakieś 3:20 :P Aha, no właśnie, zapomniałem wspomnieć, że ugadaliśmy się, że będziemy śmigać +/- tym samym tempem - tzn ja dychę, a on maraton. Zegarka, tak jak mówiłem, nie brałem - jeszcze do tego wrócę. Jesteśmy ze dwa rzędy za elitą. Czekamy na start. Wystrzał. Paszli.
Bieg:
Ruszyliśmy dobrze, Gife nie szarpnął. Na początku oczywiście trochę tłoczno i wymijanie lubiących ustawiać się nie tam gdzie trzeba. Lecimy bardzo fajnie. Pierwszy kilometr byłem bardzo rozluźniony, aż mi się wierzyć nie chciało, że biegniemy po 3:45, było bardzo luźno. Nawet coś tam rzuciłem do Gifa, że ja chyba jestem przygotowany na więcej niż na 3:45min/km. Powiedziałem, że pociągniemy tazem do 5km, a potem przyśpieszę. Potem już zamilkłem i skupiłem się na sobie. Powoli zaczynały się pojawiać niezbyt spore, ale jednak ciągnące się podbiegi, które w połączeniu z wiatrem sukcesywnie przeszkadzały coraz to bardziej. Już dokładnie nie pamiętam jak długo udało mi się utrzymać za Gifem, ale chyba gdzieś po półmetku zaczynał mi się oddalać. Co chwile był jakiś mniejszy, ale ciągnący się podbieg. Ja na takich podbiegach trochę traciłem, nie dysponowałem tak dużym zapasem prędkości i każdy, choćby najmniejszy podbieg sprawiał, że traciłem z kilka metrów do swojego "zająca". Natomiast wydaje mi się, że na wypłaszczeniach dystans pomiędzy nami się nie zwiększał, ale też nie zmniejszał. Na 6km miałem już z 50 metrów starty. Ale nadal było OK, nie mogłem przecież szarpnąć jak głupi, bo w perspektywie było jeszcze 4km biegu. I bardzo dobrze zrobiłem, bo po 7km pojawił się strasznie upierdliwy, dość długi podbieg. Nie wiem ile się ciągnął, z 400metrów? Na nim straciłem najwięcej. Oj, wymęczył mnie ten podbieg.
Fajne zdjęcie
Potem już była walka z samym sobą. Ostatnich kilometrów już zbytnio nie kojarzę, tak że nic ciekawego się działo. Końcowe metry. Nie wiem co z tego się zrodzi, nie mam zegarka. Akurat teraz by się przydał, bo do zrównania się z życiówką z listopada brakło raptem 9 sekund. Co prawda nie wiem, czy gdybym nawet znał wtedy swój czas, to byłbym w stanie coś jeszcze wyciągnąć na jakiś kilometr przed metą, więc nie pluję sobie w brodę. Brak zegarka na dystansie do 10km sprawia, że nie bawię się w matematyka i lecę na tyle, na ile tylko mogę, a gdybym zerknął na jakiś międzyczas z któregoś kilometra i zobaczył coś, czego nie chciałbym zobaczyć, to jeszcze zdążyłbym się podłamać, a tak ten problem nie ma prawa wystąpić Niewiedza jest cnotą. Na zegarze nad bramą mety widzę, że życiówki nie będzie. Trudno. Zabrakło drogocennych sekund. Po takiej trasie to jest i tak bardzo dobry wynik. Żeby nie było, że narzekam na każdy bieg, który nie jest idealnie płaski, ja już wolę jeden porządniejszy podbieg niż kilka delikatnych, ale ciągnących się. Bezpośrednio za metą zbiera mi się jeszcze pod gardłem na wymioty, ale nie pozwalam układowi trawiennemu na takie jaja :D Potem prysznic, rozciąganie i dużo wolnego czasu. Przed startem w Łodzi chciałem pobiec na mniej więcej poziom z życiówki, a więc osiągnąłem dokładnie to, czego chciałem. Biorąc pod uwagę wielkie problemy ze swobodnym treningiem spowodowanym długą zimą i ogromną ilością śniegu, to jest to bardzo, ale to bardzo dobry sygnał przed jesienią.
Jestem przygotowany na 37:5X
Ahoj!
z 10°C?, wietrznie, mokro.
APPTEKA 10K RUN
Tasa: 10KM - ATEST
Wyniki wg datasport:
Czas: 00:38:21
Tempo: 3:49
Międzyczasy wg datasport:
5KM: 18:49 / Miejsce 34 - Tempo: 3:45,8
8,3KM: 31:27 / Miejsce 32 - Tempo: 3:47:3
10KM: 38:21 / Miejsce 36 - Tempo: 3:49
Może jednak będę robić tak, że będę ciekawsze wpisy sobie tutaj przeklejać? Relacje o startach się jednak fajnie czyta Tak ładnie kibicowaliście...
Pitu, pitu:
O nerwowej podróży już wspomniałem, więc ją ominę. W Łodzi pojawiłem się gdzieś koło 17, po wyjściu z pociągu polazłem bezpośrednio do Atlas Areny, coby sobie popatrzeć na expo, odebrać pakiet i poszwendać się bez celu dla zabicia czasu. Zgadaliśmy się z Gifem, że będzie można się spotkać po odebraniu pakietu, pogadaliśmy co i jak na jutro i poszliśmy w swoje strony. Miło było się poznać w "realu". Udało się też poznać kilka osób z różnych for internetowych, miło, serio. Potem przechadzka na stancję w postaci sali gimnastycznej i czekanie na następny dzień. Kimanie na tych wszystkich halach ma w sobie coś fajnego. Mimo tego, że musisz kimać na twardym i przebudzać się co jakiś czas przez chrapanie, to takie "zakwaterownie" pozwala nachapać się tą atmosferą jutrzejszego wysiłku. Pierwszy raz kimałem na hali w oczekiwaniu nie na jutrzejszy maraton, a na 10km :P Z rańca następnego dnia emigracja z tabołkami do Atlas Areny. Spotykamy się z Gifem i powoli śmigamy na start. Rano jeszcze padało, więc jest mokro i pełno kałuż. Pierwsze kilka kroków i już mam przemoczone skarpetki za sprawą dziur w podeszwach w startówkach. Ja je chyba czymś zakleję, bo to nie jest pierwszy raz jak na to narzekam. Trochę truchtu w kierunku startu i ogarnięcie tych wszystkich stref czasowych. Gife chciał zrobić jeszcze trochę przebieżek, więc słowo ciałem się stało. Niby chciał sobie tylko przypomnieć tempo 3:45, ale jak ruszył pierwsze powtórzenie, to już miałem w oczach pierwszy kilometr nie w 3:45, a w jakieś 3:20 :P Aha, no właśnie, zapomniałem wspomnieć, że ugadaliśmy się, że będziemy śmigać +/- tym samym tempem - tzn ja dychę, a on maraton. Zegarka, tak jak mówiłem, nie brałem - jeszcze do tego wrócę. Jesteśmy ze dwa rzędy za elitą. Czekamy na start. Wystrzał. Paszli.
Bieg:
Ruszyliśmy dobrze, Gife nie szarpnął. Na początku oczywiście trochę tłoczno i wymijanie lubiących ustawiać się nie tam gdzie trzeba. Lecimy bardzo fajnie. Pierwszy kilometr byłem bardzo rozluźniony, aż mi się wierzyć nie chciało, że biegniemy po 3:45, było bardzo luźno. Nawet coś tam rzuciłem do Gifa, że ja chyba jestem przygotowany na więcej niż na 3:45min/km. Powiedziałem, że pociągniemy tazem do 5km, a potem przyśpieszę. Potem już zamilkłem i skupiłem się na sobie. Powoli zaczynały się pojawiać niezbyt spore, ale jednak ciągnące się podbiegi, które w połączeniu z wiatrem sukcesywnie przeszkadzały coraz to bardziej. Już dokładnie nie pamiętam jak długo udało mi się utrzymać za Gifem, ale chyba gdzieś po półmetku zaczynał mi się oddalać. Co chwile był jakiś mniejszy, ale ciągnący się podbieg. Ja na takich podbiegach trochę traciłem, nie dysponowałem tak dużym zapasem prędkości i każdy, choćby najmniejszy podbieg sprawiał, że traciłem z kilka metrów do swojego "zająca". Natomiast wydaje mi się, że na wypłaszczeniach dystans pomiędzy nami się nie zwiększał, ale też nie zmniejszał. Na 6km miałem już z 50 metrów starty. Ale nadal było OK, nie mogłem przecież szarpnąć jak głupi, bo w perspektywie było jeszcze 4km biegu. I bardzo dobrze zrobiłem, bo po 7km pojawił się strasznie upierdliwy, dość długi podbieg. Nie wiem ile się ciągnął, z 400metrów? Na nim straciłem najwięcej. Oj, wymęczył mnie ten podbieg.
Fajne zdjęcie
Potem już była walka z samym sobą. Ostatnich kilometrów już zbytnio nie kojarzę, tak że nic ciekawego się działo. Końcowe metry. Nie wiem co z tego się zrodzi, nie mam zegarka. Akurat teraz by się przydał, bo do zrównania się z życiówką z listopada brakło raptem 9 sekund. Co prawda nie wiem, czy gdybym nawet znał wtedy swój czas, to byłbym w stanie coś jeszcze wyciągnąć na jakiś kilometr przed metą, więc nie pluję sobie w brodę. Brak zegarka na dystansie do 10km sprawia, że nie bawię się w matematyka i lecę na tyle, na ile tylko mogę, a gdybym zerknął na jakiś międzyczas z któregoś kilometra i zobaczył coś, czego nie chciałbym zobaczyć, to jeszcze zdążyłbym się podłamać, a tak ten problem nie ma prawa wystąpić Niewiedza jest cnotą. Na zegarze nad bramą mety widzę, że życiówki nie będzie. Trudno. Zabrakło drogocennych sekund. Po takiej trasie to jest i tak bardzo dobry wynik. Żeby nie było, że narzekam na każdy bieg, który nie jest idealnie płaski, ja już wolę jeden porządniejszy podbieg niż kilka delikatnych, ale ciągnących się. Bezpośrednio za metą zbiera mi się jeszcze pod gardłem na wymioty, ale nie pozwalam układowi trawiennemu na takie jaja :D Potem prysznic, rozciąganie i dużo wolnego czasu. Przed startem w Łodzi chciałem pobiec na mniej więcej poziom z życiówki, a więc osiągnąłem dokładnie to, czego chciałem. Biorąc pod uwagę wielkie problemy ze swobodnym treningiem spowodowanym długą zimą i ogromną ilością śniegu, to jest to bardzo, ale to bardzo dobry sygnał przed jesienią.
Jestem przygotowany na 37:5X
Ahoj!
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
20.04.2013
Jutro się okażę, czy Justyna poleci dla zabawy, czy może jednak bardziej poważnie. Kurde, a gdyby mieć taką fotkę z Justyną podczas "mocnego" biegu...
To by było coś
Powodzenia dla jutrzejszych Łorlenowców!
Ahoj!
21.04.2013
11°C, słonecznie, momentami wiaterek.
ORLEN 10K
Tasa: 10KM - ATEST
Czas Netto: 38:10
Tempo: 3:49
Miejsce Open: 230
Miejsce w kategorii: 201
Międzyczasy ze strony organizatora:
Pierwsze 5KM: 18:49 Tempo: 3:45
Drugie 5KM: 19:21 Tempo: 3:49
Tempo poszczególnych km z Garmina:
1KM: 3:44
2KM: 3:55 - Tamka
3KM: 3:44
4KM: 3:44
5KM: 3:47
6KM: 3:45
7KM: 3:51 - Pagórek + wiatr
8KM: 3:58 - Pagórek + wiatr
9KM: 3:44
10KM: 3:43
0,08KM: 3:36
Podsumowanie: 38:13
Ogólnie rzecz biorąc, to taktyka na ten bieg była taka, a żeby pokonać podbieg pod Tamka w dobrym zdrowiu i nie robić żadnych głupich rzeczy przed półmetkiem. I to się w sumie udało.
Trasa, chociażby z racji tego podbiegu na drugim kilometrze, nie powinna być szybka, ale jednak uznaję ją za szybszą niż tą z Łodzi. Sam podbieg oczywiście zabrał trochę tych sekund, ale ostatecznie nie aż tyle, ile się spodziewałem. Widać, że straciłem na nim około 10 sekund względem pierwszego, czy trzeciego kilometra. Aha, no i miałem ze sobą Garmina ustawionego na autolapy, dzięki czemu mogę się pochwalić międzyczasami. Chyba nie tylko ja się wstrzymywałem na tym podbiegu. Widziałem kilku mocnych gości, którzy byli jeszcze dość blisko mnie na tym podbiegu, a więc wnioskuję, że czekali na wypłaszczenie Spodziewałem się palenia w udach, a tu nic takiego się nie pojawiło. Do półmetka (tak to się odmienia?) sam bieg nie miał historii, po prostu trzymanie tempa z narastającą zadyszką i potem spływającym do oczu - czas zakładać na opaskę na łeb. Tempo jest w porządku. Samopoczucie w normie. Pojawiamy się na wybrzeżu i tu już się zaczynają schody. Znaczy się wiatr. Dlaczego nigdy nie wieje w plecy? Jak spojrzeć na międzyczasy, to najwięcej straciłem na 7 i 8 kilometrze. Nie ma w tym nic dziwnego:
Zielona linia.
kby się tak przyjrzeć profilowi w tamtym miejscu, to pojawią się tam delikatne pagórki, które jednak w jakimś tam stopniu spowalniają, a do tego trzeba jeszcze podliczyć wiatr - może i niewielki, ale jednak momentami upierdliwy. Słabemu to każdy szczegół przeszkadza Dwa ostatnie kilometry, a w tym jeden na pagórku, to próba odrabiania straty. Nie było łatwo się tam zebrać w sobie. Obiegam stadion i w oddali pokazuje się brama z zegarem... No i widzę te bezlitośnie uciekające sekundy. Wyostrzam wzrok, a tam - o ile pamiętam - 37:00 i myślę sobie - DAM RADĘ! Dobiegam, dobiegam, a ten czas coraz bardziej mi ucieka. We łbie tysiące kalkulacji i brak siły na jakieś zerwanie się... Jestem tak blisko... 37:40, 38:00, 38:10, 38:12 i META. Stopuję od razu. Patrzę na zegarek, a tam 38:13. @#$%^! (Stara życiówka wynosiła 38:12) Podpieram się o kolana. Po chwili dochodzę do siebie i podnoszę głowę. I co widzę? Kowalczyk... Rozpromieniona udziela wywiadu :D Krążę wokół niej i się przysłuchuję co mówi. Nic nie słyszę. Speaker bredzi. Pytam się kogoś jaki miała czas, i ktoś odpowiada, że około 40min. Że jak!? Tak słabo? Potem się dowiaduję, że miała jednak 35:58 (a jeszcze potem, że jej również dodano 10sec i w wynikach figuruje z wynikiem 36:08) i wewnątrz rozpiera mnie duma, że dobrze oceniłem jej możliwości ;D Boże, jaka ona niziutka. Pośród innych biegaczek w TV wydawała się być ogromna, a tu mi sięga może raptem do nosa. Justyna po udzieleniu wywiadu szybko ucieka, bo ludzie zaczynają wokół niej krążyć i prosić o zdjęcia Ale trzeba przyznać, że masę, to ona jednak ma. Na kilku zdjęciach widziałem jej ułożenie rąk podczas biegu. Wyglądało to tak, jakby machała rękoma na boki, zamiast wzdłuż - słodki widok. Tyle siły, a kompletny brak pomysłu jak z tego skorzystać :D
Potem, niczym Pan, siedzę sobie na leżaczku i patrzę na przekraczających metę. Trochę pogadanki i wio się przebrać. Jak już pisałem wcześniej, posiedziałem sobie w tym miasteczku z dobre 3 godziny w oczekiwaniu na kolegów. Zdążyłem sobie przy tym nawet spalić twarz. Szczypie jak cholera.
W oczekiwaniu na sms'a od organizatorów co chwilę zerkam na telefon. Nic, głucho. Na tego sms'a przyszło mi czekać z dobrą godzinę. Gife był szybszy :P Napisał, że wyszło równe 38. Z jednej strony pojawia się radość, bo to jest przecież 12 sekund lepiej, a z drugiej to jest jednak 1 sekunda do 37:XX. Hehe. Pech? Mój pech jest niczym w porównaniu z wyczynem kolegi. Otóż, kolega chciał złamać 3h w maratonie... No i nabiegał 3:00:01, doprowadzając się przy tym do totalnego wyniszczenia. Wow... Trzeba mieć zadzior.
W oficjalnych wynikach widnieje wynik 38:10, a więc i taki sobie wpiszę jako nowy rekord życiowy na 10km. Pobiłem życiówkę o całe 2 sekundy, i aż mi się nie chce tego zmieniać. W sobotę ostatni start i wracam w trening. Mam dość mieszczenia się z życiówkami na żyletkę - za dużo stresów :D
Ahoj!
Jutro się okażę, czy Justyna poleci dla zabawy, czy może jednak bardziej poważnie. Kurde, a gdyby mieć taką fotkę z Justyną podczas "mocnego" biegu...
To by było coś
Powodzenia dla jutrzejszych Łorlenowców!
Ahoj!
21.04.2013
11°C, słonecznie, momentami wiaterek.
ORLEN 10K
Tasa: 10KM - ATEST
Czas Netto: 38:10
Tempo: 3:49
Miejsce Open: 230
Miejsce w kategorii: 201
Międzyczasy ze strony organizatora:
Pierwsze 5KM: 18:49 Tempo: 3:45
Drugie 5KM: 19:21 Tempo: 3:49
Tempo poszczególnych km z Garmina:
1KM: 3:44
2KM: 3:55 - Tamka
3KM: 3:44
4KM: 3:44
5KM: 3:47
6KM: 3:45
7KM: 3:51 - Pagórek + wiatr
8KM: 3:58 - Pagórek + wiatr
9KM: 3:44
10KM: 3:43
0,08KM: 3:36
Podsumowanie: 38:13
Ogólnie rzecz biorąc, to taktyka na ten bieg była taka, a żeby pokonać podbieg pod Tamka w dobrym zdrowiu i nie robić żadnych głupich rzeczy przed półmetkiem. I to się w sumie udało.
Trasa, chociażby z racji tego podbiegu na drugim kilometrze, nie powinna być szybka, ale jednak uznaję ją za szybszą niż tą z Łodzi. Sam podbieg oczywiście zabrał trochę tych sekund, ale ostatecznie nie aż tyle, ile się spodziewałem. Widać, że straciłem na nim około 10 sekund względem pierwszego, czy trzeciego kilometra. Aha, no i miałem ze sobą Garmina ustawionego na autolapy, dzięki czemu mogę się pochwalić międzyczasami. Chyba nie tylko ja się wstrzymywałem na tym podbiegu. Widziałem kilku mocnych gości, którzy byli jeszcze dość blisko mnie na tym podbiegu, a więc wnioskuję, że czekali na wypłaszczenie Spodziewałem się palenia w udach, a tu nic takiego się nie pojawiło. Do półmetka (tak to się odmienia?) sam bieg nie miał historii, po prostu trzymanie tempa z narastającą zadyszką i potem spływającym do oczu - czas zakładać na opaskę na łeb. Tempo jest w porządku. Samopoczucie w normie. Pojawiamy się na wybrzeżu i tu już się zaczynają schody. Znaczy się wiatr. Dlaczego nigdy nie wieje w plecy? Jak spojrzeć na międzyczasy, to najwięcej straciłem na 7 i 8 kilometrze. Nie ma w tym nic dziwnego:
Zielona linia.
kby się tak przyjrzeć profilowi w tamtym miejscu, to pojawią się tam delikatne pagórki, które jednak w jakimś tam stopniu spowalniają, a do tego trzeba jeszcze podliczyć wiatr - może i niewielki, ale jednak momentami upierdliwy. Słabemu to każdy szczegół przeszkadza Dwa ostatnie kilometry, a w tym jeden na pagórku, to próba odrabiania straty. Nie było łatwo się tam zebrać w sobie. Obiegam stadion i w oddali pokazuje się brama z zegarem... No i widzę te bezlitośnie uciekające sekundy. Wyostrzam wzrok, a tam - o ile pamiętam - 37:00 i myślę sobie - DAM RADĘ! Dobiegam, dobiegam, a ten czas coraz bardziej mi ucieka. We łbie tysiące kalkulacji i brak siły na jakieś zerwanie się... Jestem tak blisko... 37:40, 38:00, 38:10, 38:12 i META. Stopuję od razu. Patrzę na zegarek, a tam 38:13. @#$%^! (Stara życiówka wynosiła 38:12) Podpieram się o kolana. Po chwili dochodzę do siebie i podnoszę głowę. I co widzę? Kowalczyk... Rozpromieniona udziela wywiadu :D Krążę wokół niej i się przysłuchuję co mówi. Nic nie słyszę. Speaker bredzi. Pytam się kogoś jaki miała czas, i ktoś odpowiada, że około 40min. Że jak!? Tak słabo? Potem się dowiaduję, że miała jednak 35:58 (a jeszcze potem, że jej również dodano 10sec i w wynikach figuruje z wynikiem 36:08) i wewnątrz rozpiera mnie duma, że dobrze oceniłem jej możliwości ;D Boże, jaka ona niziutka. Pośród innych biegaczek w TV wydawała się być ogromna, a tu mi sięga może raptem do nosa. Justyna po udzieleniu wywiadu szybko ucieka, bo ludzie zaczynają wokół niej krążyć i prosić o zdjęcia Ale trzeba przyznać, że masę, to ona jednak ma. Na kilku zdjęciach widziałem jej ułożenie rąk podczas biegu. Wyglądało to tak, jakby machała rękoma na boki, zamiast wzdłuż - słodki widok. Tyle siły, a kompletny brak pomysłu jak z tego skorzystać :D
Potem, niczym Pan, siedzę sobie na leżaczku i patrzę na przekraczających metę. Trochę pogadanki i wio się przebrać. Jak już pisałem wcześniej, posiedziałem sobie w tym miasteczku z dobre 3 godziny w oczekiwaniu na kolegów. Zdążyłem sobie przy tym nawet spalić twarz. Szczypie jak cholera.
W oczekiwaniu na sms'a od organizatorów co chwilę zerkam na telefon. Nic, głucho. Na tego sms'a przyszło mi czekać z dobrą godzinę. Gife był szybszy :P Napisał, że wyszło równe 38. Z jednej strony pojawia się radość, bo to jest przecież 12 sekund lepiej, a z drugiej to jest jednak 1 sekunda do 37:XX. Hehe. Pech? Mój pech jest niczym w porównaniu z wyczynem kolegi. Otóż, kolega chciał złamać 3h w maratonie... No i nabiegał 3:00:01, doprowadzając się przy tym do totalnego wyniszczenia. Wow... Trzeba mieć zadzior.
W oficjalnych wynikach widnieje wynik 38:10, a więc i taki sobie wpiszę jako nowy rekord życiowy na 10km. Pobiłem życiówkę o całe 2 sekundy, i aż mi się nie chce tego zmieniać. W sobotę ostatni start i wracam w trening. Mam dość mieszczenia się z życiówkami na żyletkę - za dużo stresów :D
Ahoj!
Ostatnio zmieniony 06 maja 2013, 18:07 przez Sylw3g, łącznie zmieniany 8 razy.
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
29.04.2013 - 05.05.2013
KWIECIEŃ:
22 jednostki biegowe (w tym 3 starty)
8 jednostek stabilizacji
13 jednostek ogólnorozwojówki
15 sesji rozciągania
Łączny dystans: 218KM
Mało. To przez starty.
-------------------------------------
PON: LABA
WT: 20min E (4:48min/km) + 10x100/100 + 20min E (4:52min/km)
ŚR: 50min E (4:44min/km)
CZW: 20min E (4:40min/km) + 6x60m (OTRO!) + 20min E (4:47min/km)
PT: LABA
SOB: 60min E (4:35min/km)
NIEDZ: 15min E (4:49min/km) + PIRAMIDKA:
1min (2:55min/km) / p 1min Trucht
2min (3:30min/km) / p 2min Trucht
3min (3:35min/km) / p 3min Trucht
4min (3:42min/km) / p 4min Trucht
3min (3:35min/km) / p 3min Trucht
2min (3:26min/km) / p 2min Trucht
1min (3:03min/km) / p 1min Trucht + 11min E (4:56min/E)
Łączny dystans tygodnia: ok 56KM
+ 2x Stabilizacja
+ 3x Ogólnorozwojówka
+ 4x Sesja rozciągająca (pomijając te bezpośrednio po treningu)
Pozamieniałem kolejnością jednostki z soboty i niedzieli - znowu problemy z gardłem. W sobotę rano było kiepsko ze mną - choć biegło się bardzo lekko - i myślałem, że czeka mnie przestój w treningu, ale postanowiłem przeczekać i pokombinować kolejnością. Opłacało się, dziś rano czułem się dużo lepiej.
-------------------------------------
Odechciało mi się prowadzić bloga na google. Za dużo z tym roboty... Lubię się bawić formą, ale tam wklepanie i sformatowanie postu za długo trwa... A jak któregoś dnia niechcący zmieniłem szablon, to potem 2h siedziałem i bawiłem się w html'u, żeby wrócić do poprzedniego stanu. Niby fajnie, bo można dać upust wyobraźni przy tworzeniu czegoś takiego, ale ostatecznie stwierdzam, że szkoda mi na to czasu. Innymi słowy: powrót z emigracji Zrobiłem takie małe podsumowanko, coby mieć łatwiejszy start. Będę sobie wklepywać jakiś ciekawszy trening raz na jakiś czas. Nie wiem tylko co zrobić z tamtym swoim blogiem, szkoda mi go usuwać
Ahoj!
KWIECIEŃ:
22 jednostki biegowe (w tym 3 starty)
8 jednostek stabilizacji
13 jednostek ogólnorozwojówki
15 sesji rozciągania
Łączny dystans: 218KM
Mało. To przez starty.
-------------------------------------
PON: LABA
WT: 20min E (4:48min/km) + 10x100/100 + 20min E (4:52min/km)
ŚR: 50min E (4:44min/km)
CZW: 20min E (4:40min/km) + 6x60m (OTRO!) + 20min E (4:47min/km)
PT: LABA
SOB: 60min E (4:35min/km)
NIEDZ: 15min E (4:49min/km) + PIRAMIDKA:
1min (2:55min/km) / p 1min Trucht
2min (3:30min/km) / p 2min Trucht
3min (3:35min/km) / p 3min Trucht
4min (3:42min/km) / p 4min Trucht
3min (3:35min/km) / p 3min Trucht
2min (3:26min/km) / p 2min Trucht
1min (3:03min/km) / p 1min Trucht + 11min E (4:56min/E)
Łączny dystans tygodnia: ok 56KM
+ 2x Stabilizacja
+ 3x Ogólnorozwojówka
+ 4x Sesja rozciągająca (pomijając te bezpośrednio po treningu)
Pozamieniałem kolejnością jednostki z soboty i niedzieli - znowu problemy z gardłem. W sobotę rano było kiepsko ze mną - choć biegło się bardzo lekko - i myślałem, że czeka mnie przestój w treningu, ale postanowiłem przeczekać i pokombinować kolejnością. Opłacało się, dziś rano czułem się dużo lepiej.
-------------------------------------
Odechciało mi się prowadzić bloga na google. Za dużo z tym roboty... Lubię się bawić formą, ale tam wklepanie i sformatowanie postu za długo trwa... A jak któregoś dnia niechcący zmieniłem szablon, to potem 2h siedziałem i bawiłem się w html'u, żeby wrócić do poprzedniego stanu. Niby fajnie, bo można dać upust wyobraźni przy tworzeniu czegoś takiego, ale ostatecznie stwierdzam, że szkoda mi na to czasu. Innymi słowy: powrót z emigracji Zrobiłem takie małe podsumowanko, coby mieć łatwiejszy start. Będę sobie wklepywać jakiś ciekawszy trening raz na jakiś czas. Nie wiem tylko co zrobić z tamtym swoim blogiem, szkoda mi go usuwać
Ahoj!
Ostatnio zmieniony 06 maja 2013, 16:07 przez Sylw3g, łącznie zmieniany 1 raz.
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
06.05.2013
Trochę pouzupełniałem pierwszą stronę bloga i dodałem sobie tutaj wpis z Orlenu. Odgrzeję też kotleta i wkleję wpis odnośnie tego, co zamierzam dalej - lubię mieć wszystko poukładane i w jednym miejscu. Jeżeli kiedyś będę chciał sobie przeczytać całego swojego bloga od początku, to nie chciałbym mieć dziur w postaci braku ciekawszych wpisów.
Wspomniany odgrzany kotlet:
Wiosenne starty się skończyły. Teraz, przez okres dwóch miesięcy nie będzie na razie jakichś ważniejszych startów, a na pewno nie zakładam żadnych ataków na życiówki. Z tego co doczytałem się w sieci, to 18.05 będzie ten ogólnokrajowy Test Coopera, z którego będę chciał skorzystać. Wiem też, że na BBL'u ludzie będą się bawić w Test na 1km - z tego też bym z chęcią skorzystał. Nigdy nie byłem na tych BBL'ach, jakoś nie widzi mi się wstawać w soboty o 7 rano. Może mnie wpuszczą :P Pod koniec maja pojawi się też bieg na ok. 10km na mieszanej, pofałdowanej trasie, ale to wciąż będzie bardziej trening niż jakiś konkretny bieg - A poza tym, to chciałbym się tam nad kimś odegrać To tyle jeżeli chodzi o maj.
Natomiast w czerwcu - a dokładniej gdzieś w jego połowie - wybieram się na Bieg Ursynowa, czyli 5km na atestowanej trasie w ramach Mistrzostw Polski na tym dystansie. Nigdy tam nie biegłem, trasy nie znam. Nie mam pojęcia jak biec taki dystans. O ile pamiętam, to 5km na jakimś biegu hasałem tylko raz i był to mój pierwszy bieg masowy w życiu, który notabene miał miejsce jakieś 4 lata temu - Bieg Bemowa. Aż spojrzę w dzienniczek, aby zobaczyć jaki miałem wtedy czas... Znalazłem. Zrobiłem wtedy 26:23 Od tamtego czasu sporo się zmieniło, na pewno pojawi się tutaj jakiś drobny element sentymentalny. Dystans 5km w obecnej chwili jest dla mnie o wiele bardziej przydatny treningowo niż dychy same w sobie, więc trzeba korzystać póki jeszcze takie biegi chcą organizować. W jaki czas będę celować? Nie mam pojęcia. Serio. Może się nawet okazać, że przez nieznajomość tempa i tego wysiłku pobiegnę zwykły międzyczas ze swojej dychy :P Dochodzi tutaj też aspekt pogody. W czerwcu może być lampa i zbyt fajnie wtedy nie będzie. Natomiast jedna rzecz jest pewna, czy tego chcę, czy nie, to życiówka na 5km padnie na pewno ;] Wspomnę może jeszcze, że dystans 5km traktuję raczej po macoszemu, jako swego rodzaju podmiot do przygotowań pod dychę, nie mam aktualnie większych ambicji do biegania tego dystansu :P A co z drugą połową czerwca? Jeszcze nie wiem. Ciężko tak planować coś z wyprzedzeniem. Jakoś tydzień po Biegu Ursynowa jest GPW, czyli bieg po lesie na ok 10km, pewnie trzeba będzie polecieć i nazbierać trochę punktów. Kwitując : przez maj i czerwiec wyzbywam się jakichkolwiek czasowych aspiracji i bawię się w solidniejszy trening i pogłębianie swoich biegowych zainteresowań.
Ponoć droga do lepszych wyników wiedzie przez krótsze dystanse. Ponoć, żeby dobrze biegać dyszki, to wpierw trzeba dobrze biegać piątki, a żeby dobrze biegać piątki, to trzeba dobrze biegać trójki etc. No to bawmy się. Będę starać się korzystać z możliwości biegania wszystkiego, co jest krótsze od 10km i w miarę możliwości ubierać to w swoje jednostki treningowe. Taka polityka powinna być jako tako szybkościowo rozwojowa. Będzie? Chciałbym, bo na jesieni na pewno przypuszczę atak na 36:5X i to nawet jeżeli będzie to oznaczać konieczność polecenia pierwszej piątki w tempie nieuwzględniającym drugiej
- nie ma ryzyka, nie ma zabawy.
Ahoj
Trochę pouzupełniałem pierwszą stronę bloga i dodałem sobie tutaj wpis z Orlenu. Odgrzeję też kotleta i wkleję wpis odnośnie tego, co zamierzam dalej - lubię mieć wszystko poukładane i w jednym miejscu. Jeżeli kiedyś będę chciał sobie przeczytać całego swojego bloga od początku, to nie chciałbym mieć dziur w postaci braku ciekawszych wpisów.
Wspomniany odgrzany kotlet:
Wiosenne starty się skończyły. Teraz, przez okres dwóch miesięcy nie będzie na razie jakichś ważniejszych startów, a na pewno nie zakładam żadnych ataków na życiówki. Z tego co doczytałem się w sieci, to 18.05 będzie ten ogólnokrajowy Test Coopera, z którego będę chciał skorzystać. Wiem też, że na BBL'u ludzie będą się bawić w Test na 1km - z tego też bym z chęcią skorzystał. Nigdy nie byłem na tych BBL'ach, jakoś nie widzi mi się wstawać w soboty o 7 rano. Może mnie wpuszczą :P Pod koniec maja pojawi się też bieg na ok. 10km na mieszanej, pofałdowanej trasie, ale to wciąż będzie bardziej trening niż jakiś konkretny bieg - A poza tym, to chciałbym się tam nad kimś odegrać To tyle jeżeli chodzi o maj.
Natomiast w czerwcu - a dokładniej gdzieś w jego połowie - wybieram się na Bieg Ursynowa, czyli 5km na atestowanej trasie w ramach Mistrzostw Polski na tym dystansie. Nigdy tam nie biegłem, trasy nie znam. Nie mam pojęcia jak biec taki dystans. O ile pamiętam, to 5km na jakimś biegu hasałem tylko raz i był to mój pierwszy bieg masowy w życiu, który notabene miał miejsce jakieś 4 lata temu - Bieg Bemowa. Aż spojrzę w dzienniczek, aby zobaczyć jaki miałem wtedy czas... Znalazłem. Zrobiłem wtedy 26:23 Od tamtego czasu sporo się zmieniło, na pewno pojawi się tutaj jakiś drobny element sentymentalny. Dystans 5km w obecnej chwili jest dla mnie o wiele bardziej przydatny treningowo niż dychy same w sobie, więc trzeba korzystać póki jeszcze takie biegi chcą organizować. W jaki czas będę celować? Nie mam pojęcia. Serio. Może się nawet okazać, że przez nieznajomość tempa i tego wysiłku pobiegnę zwykły międzyczas ze swojej dychy :P Dochodzi tutaj też aspekt pogody. W czerwcu może być lampa i zbyt fajnie wtedy nie będzie. Natomiast jedna rzecz jest pewna, czy tego chcę, czy nie, to życiówka na 5km padnie na pewno ;] Wspomnę może jeszcze, że dystans 5km traktuję raczej po macoszemu, jako swego rodzaju podmiot do przygotowań pod dychę, nie mam aktualnie większych ambicji do biegania tego dystansu :P A co z drugą połową czerwca? Jeszcze nie wiem. Ciężko tak planować coś z wyprzedzeniem. Jakoś tydzień po Biegu Ursynowa jest GPW, czyli bieg po lesie na ok 10km, pewnie trzeba będzie polecieć i nazbierać trochę punktów. Kwitując : przez maj i czerwiec wyzbywam się jakichkolwiek czasowych aspiracji i bawię się w solidniejszy trening i pogłębianie swoich biegowych zainteresowań.
Ponoć droga do lepszych wyników wiedzie przez krótsze dystanse. Ponoć, żeby dobrze biegać dyszki, to wpierw trzeba dobrze biegać piątki, a żeby dobrze biegać piątki, to trzeba dobrze biegać trójki etc. No to bawmy się. Będę starać się korzystać z możliwości biegania wszystkiego, co jest krótsze od 10km i w miarę możliwości ubierać to w swoje jednostki treningowe. Taka polityka powinna być jako tako szybkościowo rozwojowa. Będzie? Chciałbym, bo na jesieni na pewno przypuszczę atak na 36:5X i to nawet jeżeli będzie to oznaczać konieczność polecenia pierwszej piątki w tempie nieuwzględniającym drugiej
- nie ma ryzyka, nie ma zabawy.
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
07.05.2013
Start: Godzina 20:30, 24°C, duszno.
25min E - 4:34min/km
25min BC2 - 4:19min/km
Łączny dystans: 11,3KM
Zaraz lecim się rozciągać... i stabilizować... i ogólnorozwojówkować... i w ogóle wszystko
Ahoj
Start: Godzina 20:30, 24°C, duszno.
25min E - 4:34min/km
25min BC2 - 4:19min/km
Łączny dystans: 11,3KM
Zaraz lecim się rozciągać... i stabilizować... i ogólnorozwojówkować... i w ogóle wszystko
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
08.05.2013
Start: Godzina 20:00, 25°C, duszno.
15min E (4:46min/km)
24x 15sec / p 1min Trucht
10min E (4:43min/km)
Łączny dystans: 11,6KM
O ja pier ja pier ja pierdolejcie mi wódki,
W szklance utopię smutki.
Zaraz, zaraz... To nie te forum.
Ciężko się biegło. Mało tlenu. Te przyśpieszenia kapkę szybsze niż przebieżki, a przerwy w tempie od 5:00 do 5:30. Tak się zastanawiam kiedy będzie ten pierwszy raz, kiedy to się zrzygam na treningu Dziś było bardzo blisko, ale miałem refleks i zrobiłem cofkę
Nie będę przecież marnować jedzenia
EDIT: WSZYSTKO co na tym filmiku (Teksty, zachowania itp) i ja robiłem Goście są nieźli
Ahoj
Start: Godzina 20:00, 25°C, duszno.
15min E (4:46min/km)
24x 15sec / p 1min Trucht
10min E (4:43min/km)
Łączny dystans: 11,6KM
O ja pier ja pier ja pierdolejcie mi wódki,
W szklance utopię smutki.
Zaraz, zaraz... To nie te forum.
Ciężko się biegło. Mało tlenu. Te przyśpieszenia kapkę szybsze niż przebieżki, a przerwy w tempie od 5:00 do 5:30. Tak się zastanawiam kiedy będzie ten pierwszy raz, kiedy to się zrzygam na treningu Dziś było bardzo blisko, ale miałem refleks i zrobiłem cofkę
Nie będę przecież marnować jedzenia
EDIT: WSZYSTKO co na tym filmiku (Teksty, zachowania itp) i ja robiłem Goście są nieźli
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
09.05.2013
Start: Godzina 21:30, 20°C
45min E (4:52min/km)
Łączny dystans: 9,3KM
Gdzieś na 6KM podczepiłem się pod biegaczkę, która robiła chyba coś w rodzaju BC2/Tempa maratonu.
Dawno nie miałem okazji z kimś porozmawiać podczas biegu. Było miło.
Ahoj
Start: Godzina 21:30, 20°C
45min E (4:52min/km)
Łączny dystans: 9,3KM
Gdzieś na 6KM podczepiłem się pod biegaczkę, która robiła chyba coś w rodzaju BC2/Tempa maratonu.
Dawno nie miałem okazji z kimś porozmawiać podczas biegu. Było miło.
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
10.05.2013
Dziś będzie trochę inaczej.
Może uda mi się to w jasny sposób przedstawić.
Miałem dzisiaj okazję uczestniczyć w badaniach sprawdzających koordynację i stabilizację, a co za tym idzie wykrywających niektóre "anomalie".
Ćwiczenia jakie do tego zostały zastosowane zwą się Functional Movement Systems (FMS) i niektóre pozycje z tych ćwiczeń wyglądają tak:
Jeżeli ktoś chce, to może TUTAJ więcej się o tym dowiedzieć.
Ja osobiście miałem problem z wykonaniem jednego ćwiczenia - ciężko będzie to wyjaśnić, ale spróbuję:
Z pozycji "na klęczkach" nie byłem w stanie podnieść równocześnie i wyprostować lewej nogi wraz z lewą ręką (z prawą stroną było podobnie), a potem dotknąć lewym łokciem lewego kolana. Od razu traciłem równowagę. Nazwałem to wręcz ćwiczeniem awykonalnym.
Reszta ćwiczeń była chyba w porządku. Czasami wychodził fakt, że mam jedną nogę mniej stabilną od drugiej, ale większych problemów z wykonaniem pozostałych ćwiczeń nie było. Całe badanie ocenia się w formie 0~3pkt/ćwiczenie. Przyznano mi 17/21 albo 17/24 - nie pamiętam. Niektórych zapewne zaciekawi to, że średnia punktacja naszej kadry piłkarskiej wyniosła 12/21pkt, a najsłabszy jegomość miał tych punktów 9. Kaleki
-----------------------------------------------
Natomiast dla mnie najciekawsza była rozmowa z fizjoterapeutą odnośnie kilku swoich "przywar". Dowiedziałem się, że nie mam wcale jednej nogi dłuższej od drugiej oraz tego, że nie mam większej asymetrii w miednicy, a mój mniejszy zakres ruchowy w prawej nodze wywodzi się prawdopodobnie w jakimś stopniu z krzywego - niewiele, ale jednak - kręgosłupa. Okazałem się przy tym ciekawym obiektem badawczym w tym zakresie ze względu na wyraźnie wystające kręgi z pleców To jedno. Drugą super sprawą była możliwość porozmawiać z guru rozciągania. Dostałem kilka bardzo ciekawych wskazówek, które niedługo wdrożę w swoje sesje rozciągające.
Dlaczego ja wybrałem tak nudny i tak bezpłciowy kierunek studiów... Tam się idzie nauczyć tylu świetnych rzeczy...
Był to bardzo pożyteczny dzień.
Ahoj!
Dziś będzie trochę inaczej.
Może uda mi się to w jasny sposób przedstawić.
Miałem dzisiaj okazję uczestniczyć w badaniach sprawdzających koordynację i stabilizację, a co za tym idzie wykrywających niektóre "anomalie".
Ćwiczenia jakie do tego zostały zastosowane zwą się Functional Movement Systems (FMS) i niektóre pozycje z tych ćwiczeń wyglądają tak:
Jeżeli ktoś chce, to może TUTAJ więcej się o tym dowiedzieć.
Ja osobiście miałem problem z wykonaniem jednego ćwiczenia - ciężko będzie to wyjaśnić, ale spróbuję:
Z pozycji "na klęczkach" nie byłem w stanie podnieść równocześnie i wyprostować lewej nogi wraz z lewą ręką (z prawą stroną było podobnie), a potem dotknąć lewym łokciem lewego kolana. Od razu traciłem równowagę. Nazwałem to wręcz ćwiczeniem awykonalnym.
Reszta ćwiczeń była chyba w porządku. Czasami wychodził fakt, że mam jedną nogę mniej stabilną od drugiej, ale większych problemów z wykonaniem pozostałych ćwiczeń nie było. Całe badanie ocenia się w formie 0~3pkt/ćwiczenie. Przyznano mi 17/21 albo 17/24 - nie pamiętam. Niektórych zapewne zaciekawi to, że średnia punktacja naszej kadry piłkarskiej wyniosła 12/21pkt, a najsłabszy jegomość miał tych punktów 9. Kaleki
-----------------------------------------------
Natomiast dla mnie najciekawsza była rozmowa z fizjoterapeutą odnośnie kilku swoich "przywar". Dowiedziałem się, że nie mam wcale jednej nogi dłuższej od drugiej oraz tego, że nie mam większej asymetrii w miednicy, a mój mniejszy zakres ruchowy w prawej nodze wywodzi się prawdopodobnie w jakimś stopniu z krzywego - niewiele, ale jednak - kręgosłupa. Okazałem się przy tym ciekawym obiektem badawczym w tym zakresie ze względu na wyraźnie wystające kręgi z pleców To jedno. Drugą super sprawą była możliwość porozmawiać z guru rozciągania. Dostałem kilka bardzo ciekawych wskazówek, które niedługo wdrożę w swoje sesje rozciągające.
Dlaczego ja wybrałem tak nudny i tak bezpłciowy kierunek studiów... Tam się idzie nauczyć tylu świetnych rzeczy...
Był to bardzo pożyteczny dzień.
Ahoj!
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
11.05.2013
Start: Godzina 18:00, 15°C, Mżawka
Stadion LA: ORZEŁ
20min E (4:35min/km)
4x 200m/ p 4min Trucht
10min E (4:49min/km)
Łączny dystans: 9,9KM
Czas dwusetek: 31, 33, 32, 31 (tempo: 2:40~2:50). Trochę wiało na wyjściu z wirażu.
------------------------------------------------------------------
Jeszcze trochę i będę mógł mówić, że dzięki mnie ktoś się wkręcił w bieganie Koleżanka przebiegła 7km w 45min - tempo ok 6:30min/km. Początek - postęp jest bardzo duży i stosunkowo szybki. I pomyśleć, że jeszcze niedawno mieliśmy problemy z utrzymaniem tempa ok. 7:30 w 20 minutowym biegu. Było trochę dramatyzmu i braku wiary na początku
Ahoj
Start: Godzina 18:00, 15°C, Mżawka
Stadion LA: ORZEŁ
20min E (4:35min/km)
4x 200m/ p 4min Trucht
10min E (4:49min/km)
Łączny dystans: 9,9KM
Czas dwusetek: 31, 33, 32, 31 (tempo: 2:40~2:50). Trochę wiało na wyjściu z wirażu.
------------------------------------------------------------------
Jeszcze trochę i będę mógł mówić, że dzięki mnie ktoś się wkręcił w bieganie Koleżanka przebiegła 7km w 45min - tempo ok 6:30min/km. Początek - postęp jest bardzo duży i stosunkowo szybki. I pomyśleć, że jeszcze niedawno mieliśmy problemy z utrzymaniem tempa ok. 7:30 w 20 minutowym biegu. Było trochę dramatyzmu i braku wiary na początku
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
12.05.2013
Start: Godzina 21:00, 13°C
50min E (4:48min/km)
Łączny dystans: 10,4KM
mimik, szymon, zaczynacie mnie denerwować z tymi waszymi życiówkami
We wtorek zadebiutuję na 800m (sztafeta 4x800m). Jak to było? Pierwsze 400m bardzo mocno, a potem przyśpieszyć? Mam ochotę się solidnie zrujnować na tym biegu Mam nadzieję, że nie wyrwę jak głupi na początku i nie będę się zwijać z bólu gdzieś na 500m Na takie 800m trzeba mieć doświadczenie, więc na pewno coś spartolę Będzie ciekawie Miało być 1000m, ale skubańce pozajmowali szybsze tury... Liczę, że na takiej sztafecie i poczuciu odpowiedzialności za wynik uda mi się mocniej pobiec niż na samotnym biegu na 1000m
Czy jest gdzieś w necie jakiś magiczny kalkulator-wróżbita, który wyliczy mi ile taki gościu z poziomu 38/10k może polecieć 800m? Najkrótszy dystans u Danielsa to 1500m
Ciekaw jestem jak bardzo taki kalkulator będzie się mylić
Bawmy się.
Ahoj!
Start: Godzina 21:00, 13°C
50min E (4:48min/km)
Łączny dystans: 10,4KM
mimik, szymon, zaczynacie mnie denerwować z tymi waszymi życiówkami
We wtorek zadebiutuję na 800m (sztafeta 4x800m). Jak to było? Pierwsze 400m bardzo mocno, a potem przyśpieszyć? Mam ochotę się solidnie zrujnować na tym biegu Mam nadzieję, że nie wyrwę jak głupi na początku i nie będę się zwijać z bólu gdzieś na 500m Na takie 800m trzeba mieć doświadczenie, więc na pewno coś spartolę Będzie ciekawie Miało być 1000m, ale skubańce pozajmowali szybsze tury... Liczę, że na takiej sztafecie i poczuciu odpowiedzialności za wynik uda mi się mocniej pobiec niż na samotnym biegu na 1000m
Czy jest gdzieś w necie jakiś magiczny kalkulator-wróżbita, który wyliczy mi ile taki gościu z poziomu 38/10k może polecieć 800m? Najkrótszy dystans u Danielsa to 1500m
Ciekaw jestem jak bardzo taki kalkulator będzie się mylić
Bawmy się.
Ahoj!
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
14.05.2013
Czas szykować kolce
Biegłem w nich tylko raz i to nawet nie na taranie, a na lodzie.
Może się nie połamię.
Do 20 jeszcze kupa czasu... zdążę się przespać. Nie wyobrażam sobie na razie tego tempa
Niby to tylko trening, ale i tak jakoś się stresuję tym dystansem Czas pokaleczyć średnie dystanse!
Ahoj
Czas szykować kolce
Biegłem w nich tylko raz i to nawet nie na taranie, a na lodzie.
Może się nie połamię.
Do 20 jeszcze kupa czasu... zdążę się przespać. Nie wyobrażam sobie na razie tego tempa
Niby to tylko trening, ale i tak jakoś się stresuję tym dystansem Czas pokaleczyć średnie dystanse!
Ahoj