Provitamina - Biegnę! Nie oglądam się za siebie.
Moderator: infernal
- Provitamina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1070
- Rejestracja: 04 sty 2013, 11:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: śląsk
18 kwietnia 2013
Dystans: 14.02 km
Czas: 1:36:46
Śred. tempo: 6:54 min/km
Dogodziłam sobie dzisiaj longerem. Nosiło mnie cały dzień. Za cel obrałam sobie rekreacyjne tereny oddalone 7 km. Ledwo wyszłam z domu, a już widziałam siebie siedzącą na ławeczce nad wodą.
Od razu ogarnął mnie błogostan...
Pod koniec trasy zapragnęłam również wody pitnej. Nie wzięłam żadnych drobnych, a prosić kogoś o szklankę wody, jakoś mi tak głupio...Trzeba było jakoś wytrzymać. Biegłam spokojnie. Zresztą skoro postanowiłam wybiec dalej, trzeba było odpuścić z tempem.
Powrotne 7 km minęło całkiem nieźle. Nogi niosły same, niczym znieczulone. Po drodze kusiły mnie dwie ławki oddalone od siebie kilometrem. Jednak żal mi było się zatrzymywać i wybijać z tempa. Przecież w domu sobie posiedzę - pomyślałam
W sobotę BIEG ULICZNY KORFANTEGO Kto może, niech trzyma kciuki
Dystans: 14.02 km
Czas: 1:36:46
Śred. tempo: 6:54 min/km
Dogodziłam sobie dzisiaj longerem. Nosiło mnie cały dzień. Za cel obrałam sobie rekreacyjne tereny oddalone 7 km. Ledwo wyszłam z domu, a już widziałam siebie siedzącą na ławeczce nad wodą.
Od razu ogarnął mnie błogostan...
Pod koniec trasy zapragnęłam również wody pitnej. Nie wzięłam żadnych drobnych, a prosić kogoś o szklankę wody, jakoś mi tak głupio...Trzeba było jakoś wytrzymać. Biegłam spokojnie. Zresztą skoro postanowiłam wybiec dalej, trzeba było odpuścić z tempem.
Powrotne 7 km minęło całkiem nieźle. Nogi niosły same, niczym znieczulone. Po drodze kusiły mnie dwie ławki oddalone od siebie kilometrem. Jednak żal mi było się zatrzymywać i wybijać z tempa. Przecież w domu sobie posiedzę - pomyślałam
W sobotę BIEG ULICZNY KORFANTEGO Kto może, niech trzyma kciuki
Ostatnio zmieniony 22 kwie 2013, 12:56 przez Provitamina, łącznie zmieniany 1 raz.
Life is short... running makes it seem longer.
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
- Provitamina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1070
- Rejestracja: 04 sty 2013, 11:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: śląsk
ZAWODY
XX Bieg Uliczny im. Wojciecha Korfantego
Siedzę teraz przed komputerem i czuje błogostan...Udało mi się zrobić rekord życiowy, z czego jestem ogromnie zadowolona.
Wciąż badam swój organizm, wytrzymałość i siłę. Każdy bieg to prawdziwe wyzwanie. Nowe okolice, inne ukształtowanie trenu, nowi ludzie, nowa atmosfera towarzysząca podczas imprezy biegowej.
Udało mi się pobiec pierwsze 5 km odrobinkę szybciej, niż to miało miejsce ostatnio. Taki był plan i trzymałam się go do końca. Czułam się spokojna, mijając kilometr za kilometrem. To co straciłam na podbiegach, szybko nadrabiałam na zbiegach. Jednak brak punktu z wodą w połowie dystansu bardzo mi doskwierał. W gardle czułam jak bym miała żyletki, z ledwością przełykałam ślinę. Słońce mocno przygrzewało, a ja czułam, że wysycham...
Trzeba było się skupić na miłych aspektach tej chwili - to jedyne wyjście. Przybijałam dzieciom piątki, zagadywałam do osób które mnie mijały (bądź na odwrót), obdarowywałam miłym gestem kibiców i biegaczy. Ostatni podbieg trochę mnie wyczerpał. Nie mogłam już się doczekać mety. Jakoś te ostatnie metry są dla mnie najgorsze. Wtedy walczę ze swoją głową.
Metę przekroczyłam w czasie 0:58:21 Brutto: 0:58:34.
K20: 40/69, kat. K: 102/166, Open: 700/833
Trasa była dłuższa niż 10 km o jakieś 200 m (w sumie nie wiem ile dokładnie).
Endo uchwyciło mi 10 km w czasie 58:01. Inne obliczenia wskazują na 57:12.
Zatem bieg jak bieg, ale nic z tego nie wiem
XX Bieg Uliczny im. Wojciecha Korfantego
Siedzę teraz przed komputerem i czuje błogostan...Udało mi się zrobić rekord życiowy, z czego jestem ogromnie zadowolona.
Wciąż badam swój organizm, wytrzymałość i siłę. Każdy bieg to prawdziwe wyzwanie. Nowe okolice, inne ukształtowanie trenu, nowi ludzie, nowa atmosfera towarzysząca podczas imprezy biegowej.
Udało mi się pobiec pierwsze 5 km odrobinkę szybciej, niż to miało miejsce ostatnio. Taki był plan i trzymałam się go do końca. Czułam się spokojna, mijając kilometr za kilometrem. To co straciłam na podbiegach, szybko nadrabiałam na zbiegach. Jednak brak punktu z wodą w połowie dystansu bardzo mi doskwierał. W gardle czułam jak bym miała żyletki, z ledwością przełykałam ślinę. Słońce mocno przygrzewało, a ja czułam, że wysycham...
Trzeba było się skupić na miłych aspektach tej chwili - to jedyne wyjście. Przybijałam dzieciom piątki, zagadywałam do osób które mnie mijały (bądź na odwrót), obdarowywałam miłym gestem kibiców i biegaczy. Ostatni podbieg trochę mnie wyczerpał. Nie mogłam już się doczekać mety. Jakoś te ostatnie metry są dla mnie najgorsze. Wtedy walczę ze swoją głową.
Metę przekroczyłam w czasie 0:58:21 Brutto: 0:58:34.
K20: 40/69, kat. K: 102/166, Open: 700/833
Trasa była dłuższa niż 10 km o jakieś 200 m (w sumie nie wiem ile dokładnie).
Endo uchwyciło mi 10 km w czasie 58:01. Inne obliczenia wskazują na 57:12.
Zatem bieg jak bieg, ale nic z tego nie wiem
Ostatnio zmieniony 04 lip 2013, 23:20 przez Provitamina, łącznie zmieniany 1 raz.
Life is short... running makes it seem longer.
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
- Provitamina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1070
- Rejestracja: 04 sty 2013, 11:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: śląsk
23 kwietnia 2013
Dystans: 7.50 km
Czas: 0:50:00
Śred. tempo: 6:39 min/km
Dzisiaj w planie było spokojne 2 x 25'/2' truchtu. Czuję jeszcze zmęczenie po niedzieli, więc nie chciałam przesadzać. Na dodatek trochę boli mnie paznokieć w palcu u nogi. Mam na nim fioletową plamkę. Niedobrze...
Dystans: 7.50 km
Czas: 0:50:00
Śred. tempo: 6:39 min/km
Dzisiaj w planie było spokojne 2 x 25'/2' truchtu. Czuję jeszcze zmęczenie po niedzieli, więc nie chciałam przesadzać. Na dodatek trochę boli mnie paznokieć w palcu u nogi. Mam na nim fioletową plamkę. Niedobrze...
Life is short... running makes it seem longer.
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
- Provitamina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1070
- Rejestracja: 04 sty 2013, 11:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: śląsk
25 kwietnia 2013
Dystans: 11.02 km
Czas: 1:14:55
Śred. tempo: 6:47 min/km
Nie mogłam się doczekać dzisiejszego treningu. Cały dzień czekałam na moment, aż założę swoje buty i pobiegnę heeen daleko
Lecz za nim to nastąpiło, wpakowałam w siebie najgorsze kalorie z możliwych...Zrobiłam frytki Ale to nie takie byle jakie frytki, tylko WŁASNEJ roboty, smażone w głębokim oleju...Dopiero gdy zjadłam solidną porcję, zaczęłam sie zastanawiać, czy aby mi nie zaszkodzą Test wypadł pozytywnie. Żadnych kolek, bólów, nieprzyjemnych sensacji żołądkowych. Mimo to, taki posiłek powinien być grzechem Kto to widział, aby tak się niezdrowo objadać, tym bardziej na kolację!
Wracając do treningu. Czułam się jak ślimak. Pełzłam. Po raz kolejny ławki były dla mnie pokusą...Chyba muszę zmienić trasę, bo tym razem nie umiałam się oprzeć. Na dodatek zostałam przyłapana na tym bezwstydnym występku przez znajomych. Pokąsali mnie stwierdzeniem, że ...fajnie biegam Miało być dzisiaj 13 km. Szczerze? Nie dałabym rady. Stwierdziłam, że jeszcze będzie okazja
Poza tym trzeba zachować umiar. Zachować pokłady siły. W niedziele musi być moc Zawody "Biegam z sercem" do czegoś zobowiązują. Postaram się pobiec, wkładając w to całe serce
Z przyjemności:
Dostałam miłą niespodziankę Koszulkę techniczną z Orlen Warsaw Marathon. :uuusmiech:
Dystans: 11.02 km
Czas: 1:14:55
Śred. tempo: 6:47 min/km
Nie mogłam się doczekać dzisiejszego treningu. Cały dzień czekałam na moment, aż założę swoje buty i pobiegnę heeen daleko
Lecz za nim to nastąpiło, wpakowałam w siebie najgorsze kalorie z możliwych...Zrobiłam frytki Ale to nie takie byle jakie frytki, tylko WŁASNEJ roboty, smażone w głębokim oleju...Dopiero gdy zjadłam solidną porcję, zaczęłam sie zastanawiać, czy aby mi nie zaszkodzą Test wypadł pozytywnie. Żadnych kolek, bólów, nieprzyjemnych sensacji żołądkowych. Mimo to, taki posiłek powinien być grzechem Kto to widział, aby tak się niezdrowo objadać, tym bardziej na kolację!
Wracając do treningu. Czułam się jak ślimak. Pełzłam. Po raz kolejny ławki były dla mnie pokusą...Chyba muszę zmienić trasę, bo tym razem nie umiałam się oprzeć. Na dodatek zostałam przyłapana na tym bezwstydnym występku przez znajomych. Pokąsali mnie stwierdzeniem, że ...fajnie biegam Miało być dzisiaj 13 km. Szczerze? Nie dałabym rady. Stwierdziłam, że jeszcze będzie okazja
Poza tym trzeba zachować umiar. Zachować pokłady siły. W niedziele musi być moc Zawody "Biegam z sercem" do czegoś zobowiązują. Postaram się pobiec, wkładając w to całe serce
Z przyjemności:
Dostałam miłą niespodziankę Koszulkę techniczną z Orlen Warsaw Marathon. :uuusmiech:
Ostatnio zmieniony 04 lip 2013, 23:23 przez Provitamina, łącznie zmieniany 1 raz.
Life is short... running makes it seem longer.
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
- Provitamina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1070
- Rejestracja: 04 sty 2013, 11:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: śląsk
28 kwietnia 2013
ZAWODY
I Piknik Sportowy Biegam z Sercem w Gliwicach
Od czego by tutaj zacząć...? BYŁO SUPER!
Organizacja pierwsza klasa. Trasa bardzo dobrze zmierzona, oznaczona co kilometr, zabezpieczona - w trakcie biegu miałam wrażenie, że całe miasto się zatrzymało, by podziwiać zmagania biegaczy. Trasa biegła przez Rynek i Radiostację - więc ciekawie. Na 5 km punkt odżywczy z pełnymi, odkręconymi butelkami. Kibice wspaniali. Na mecie izotoniki i możliwość zjedzenia posiłku regeneracyjnego w pozycji siedzącej. Toalety, szatnie, prysznice czyste. Możliwość wysuszenia włosów. Jeśli miało się jakąś prośbę, to nie było "nie wiem", "nie ma" tylko "już dla Państwu otwieramy/robimy/udzielamy informacji". Ponad to były organizowane biegi dla dzieci, nawet tych najmłodszych 2/3 latków. Mnóstwo atrakcji w postaci gier, zabaw i konkursów.
Czego chcieć więcej? A to wszystko w szczytnym celu, charytatywnie - dla podopiecznych Centrum Wsparcia Kryzysowego Dzieci i Młodzieży w Zabrzu na zorganizowane sportowych wakacji.
Tyle tytułem wstępu
Co do mojego biegu, chłodniejsze powietrze bardzo mi sprzyjało. Pierwsze 5 km pobiegłam zdecydowanie za wolno, ale przeważnie trasa prowadziła pod górkę. Jednak żałuję, że nie urwałam z tego chociaż minuty.
Drugą połowę starałam się przyśpieszyć. Jednak i tutaj się nie popisałam Nie wiem czy to zasługa zmęczenia materiału (udziału w biegach z tygodnia na tydzień) czy te podbiegi z pierwszej połowie dały mi tak w kość...
W sumie przy ostatnich 5 km też nie było zbyt płasko, ale zdecydowanie biegło mi się lżej. Udało mi się wyprzedzić kilka osób pod sam koniec. W sumie wyprzedzałam i byłam wyprzedzana, ale to nakręca i sprawia, że człowiek walczy do samego końca.
Takim o to sposobem udało mi się przekroczyć metę. Jeśli chodzi o oficjalny biegowy wynik na 10 km, to traktuje go jak życiówkę
Czas netto: 00:58:01
Czas brutto: 00:58:40
Open: 373/455
K20: 17/36
K: 69/115
Śred. tempo: 5:48 min/km
ZAWODY
I Piknik Sportowy Biegam z Sercem w Gliwicach
Od czego by tutaj zacząć...? BYŁO SUPER!
Organizacja pierwsza klasa. Trasa bardzo dobrze zmierzona, oznaczona co kilometr, zabezpieczona - w trakcie biegu miałam wrażenie, że całe miasto się zatrzymało, by podziwiać zmagania biegaczy. Trasa biegła przez Rynek i Radiostację - więc ciekawie. Na 5 km punkt odżywczy z pełnymi, odkręconymi butelkami. Kibice wspaniali. Na mecie izotoniki i możliwość zjedzenia posiłku regeneracyjnego w pozycji siedzącej. Toalety, szatnie, prysznice czyste. Możliwość wysuszenia włosów. Jeśli miało się jakąś prośbę, to nie było "nie wiem", "nie ma" tylko "już dla Państwu otwieramy/robimy/udzielamy informacji". Ponad to były organizowane biegi dla dzieci, nawet tych najmłodszych 2/3 latków. Mnóstwo atrakcji w postaci gier, zabaw i konkursów.
Czego chcieć więcej? A to wszystko w szczytnym celu, charytatywnie - dla podopiecznych Centrum Wsparcia Kryzysowego Dzieci i Młodzieży w Zabrzu na zorganizowane sportowych wakacji.
Tyle tytułem wstępu
Co do mojego biegu, chłodniejsze powietrze bardzo mi sprzyjało. Pierwsze 5 km pobiegłam zdecydowanie za wolno, ale przeważnie trasa prowadziła pod górkę. Jednak żałuję, że nie urwałam z tego chociaż minuty.
Drugą połowę starałam się przyśpieszyć. Jednak i tutaj się nie popisałam Nie wiem czy to zasługa zmęczenia materiału (udziału w biegach z tygodnia na tydzień) czy te podbiegi z pierwszej połowie dały mi tak w kość...
W sumie przy ostatnich 5 km też nie było zbyt płasko, ale zdecydowanie biegło mi się lżej. Udało mi się wyprzedzić kilka osób pod sam koniec. W sumie wyprzedzałam i byłam wyprzedzana, ale to nakręca i sprawia, że człowiek walczy do samego końca.
Takim o to sposobem udało mi się przekroczyć metę. Jeśli chodzi o oficjalny biegowy wynik na 10 km, to traktuje go jak życiówkę
Czas netto: 00:58:01
Czas brutto: 00:58:40
Open: 373/455
K20: 17/36
K: 69/115
Śred. tempo: 5:48 min/km
Ostatnio zmieniony 04 lip 2013, 23:26 przez Provitamina, łącznie zmieniany 2 razy.
Life is short... running makes it seem longer.
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
- Provitamina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1070
- Rejestracja: 04 sty 2013, 11:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: śląsk
30 kwietnia 2013
Dystans: 15.01 km
Czas: 1:29:51
Śred. tempo: 5:59 min/km
Dzisiaj w planie miałam długie wybieganie po terenach leśno - miejskich. Odcinek leśny najbardziej przyjemny...Pierwszy raz biegłam bez muzyki. Do tej pory BAŁAM SIĘ słuchać swojego oddechu, wolałam go zagłuszyć. Po dzisiejszym biegu przekonałam się, że niepotrzebnie. Nie było tak źle. Słuchając swojego organizmu biegło mi się znacznie lepiej. Oddech był unormowany, swobodny, a nogi gnały przed siebie. Cały dystans przebiegłam świadomie - pod kontrolą. Wcześniejsze długie wybiegania wyglądały zupełnie inaczej - tzn. na zasadzie: byle by biec.
Na 10 km zostawiłam sobie w krzakach picie - to było dobre rozwiązanie Wpadłam na ten pomysł dzięki Patrycji
Ostatnie 5 km biegło mi się na kompletnym znieczuleniu. Raz tylko poczułam coś w łydce, jak by piknięcie. Szybko sie pojawiło i szybko minęło. Tyle dobrze. Jednak czuję, że bez zakwasów sie nie obejdzie.
____________________________________
Kończy się miesiąc KWIECIEŃ, więc pora na podsumowanie.
Pokonany dystans: 120.78 km
Czas: 12:49:53
Śred. tempo: 6:22 min/km
Liczba treningów: 14
Jest coraz lepiej
Maj zapowiada się równie ciekawie...Na horyzoncie czai się nowe doświadczenie...,ale o tym już niebawem
Dystans: 15.01 km
Czas: 1:29:51
Śred. tempo: 5:59 min/km
Dzisiaj w planie miałam długie wybieganie po terenach leśno - miejskich. Odcinek leśny najbardziej przyjemny...Pierwszy raz biegłam bez muzyki. Do tej pory BAŁAM SIĘ słuchać swojego oddechu, wolałam go zagłuszyć. Po dzisiejszym biegu przekonałam się, że niepotrzebnie. Nie było tak źle. Słuchając swojego organizmu biegło mi się znacznie lepiej. Oddech był unormowany, swobodny, a nogi gnały przed siebie. Cały dystans przebiegłam świadomie - pod kontrolą. Wcześniejsze długie wybiegania wyglądały zupełnie inaczej - tzn. na zasadzie: byle by biec.
Na 10 km zostawiłam sobie w krzakach picie - to było dobre rozwiązanie Wpadłam na ten pomysł dzięki Patrycji
Ostatnie 5 km biegło mi się na kompletnym znieczuleniu. Raz tylko poczułam coś w łydce, jak by piknięcie. Szybko sie pojawiło i szybko minęło. Tyle dobrze. Jednak czuję, że bez zakwasów sie nie obejdzie.
____________________________________
Kończy się miesiąc KWIECIEŃ, więc pora na podsumowanie.
Pokonany dystans: 120.78 km
Czas: 12:49:53
Śred. tempo: 6:22 min/km
Liczba treningów: 14
Jest coraz lepiej
Maj zapowiada się równie ciekawie...Na horyzoncie czai się nowe doświadczenie...,ale o tym już niebawem
Life is short... running makes it seem longer.
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
- Provitamina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1070
- Rejestracja: 04 sty 2013, 11:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: śląsk
2 maja 2013
"Jeżeli kapiący deszczyk za oknem sprawia, że rezygnujesz z biegania, to znaczy, że nigdy wcześniej nie zdarzyło ci się biegać w czasie ulewy."
Majówka coś w tym roku nas nie rozpieszcza. Za oknem deszcz i pochmurne niebo, po którym można wywnioskować, że na szybką poprawę pogody raczej nie można liczyć. Przeczekałam najgorszy moment w domu, z niepokojem spoglądając w okno. W końcu deszcz zamienił się w mżawkę i to był impuls by założyć buty i ruszyć w trasę
Dystans: 7.35 km
Czas: 0:47:35
Śred. tempo: 6:28 min/km
Na dziś zaserwowałam sobie 6 km w pierwszym zakresie i 5 przebieżek 20 sekundowym z przerwą 40 sekundową na trucht.
Ubrałam się zdecydowanie za ciepło. Na koszulkę termo naciągnęłam jeszcze koszulkę z krótkim rękawkiem - grubo przesadziłam.
Dobrze, że deszcz chłodził, choć momentami miałam ochotę wytaplać się w kałuży albo...żeby chociaż ktoś przejeżdżając samochodem, tak zupełnie niechcący mnie ochlapał...
W innej sytuacji wściekłabym się, teraz poczułabym ulgę. :uuusmiech:
Wiosennemu deszczykowi, mówię zdecydowane TAK!
"Jeżeli kapiący deszczyk za oknem sprawia, że rezygnujesz z biegania, to znaczy, że nigdy wcześniej nie zdarzyło ci się biegać w czasie ulewy."
Majówka coś w tym roku nas nie rozpieszcza. Za oknem deszcz i pochmurne niebo, po którym można wywnioskować, że na szybką poprawę pogody raczej nie można liczyć. Przeczekałam najgorszy moment w domu, z niepokojem spoglądając w okno. W końcu deszcz zamienił się w mżawkę i to był impuls by założyć buty i ruszyć w trasę
Dystans: 7.35 km
Czas: 0:47:35
Śred. tempo: 6:28 min/km
Na dziś zaserwowałam sobie 6 km w pierwszym zakresie i 5 przebieżek 20 sekundowym z przerwą 40 sekundową na trucht.
Ubrałam się zdecydowanie za ciepło. Na koszulkę termo naciągnęłam jeszcze koszulkę z krótkim rękawkiem - grubo przesadziłam.
Dobrze, że deszcz chłodził, choć momentami miałam ochotę wytaplać się w kałuży albo...żeby chociaż ktoś przejeżdżając samochodem, tak zupełnie niechcący mnie ochlapał...
W innej sytuacji wściekłabym się, teraz poczułabym ulgę. :uuusmiech:
Wiosennemu deszczykowi, mówię zdecydowane TAK!
Life is short... running makes it seem longer.
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
- Provitamina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1070
- Rejestracja: 04 sty 2013, 11:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: śląsk
4 maja 2013
Dystans: 9.12 km
Czas: 0:55:00
Śred. tempo: 6:01 min/km
Wstałam z łóżka z ciężką głową Bez życia, na dodatek z podłym humorem. Wczorajszy deszcz mnie przygnębił, a bóle reumatyczne bezlitośnie pastwiły się nade mną...
Bieganie jest najlepszym lekarstwem na wszystko, więc czym prędzej sięgnęłam po odpowiednią dawkę.
W planie chciałam zrobić 2 km w pierwszym zakresie + 3 km w drugim zakresie (ok 5:45 min/km).
Wyszło tak:
3 km - 05:46
4 km - 05:44
5 km - 05:26 (tutaj za bardzo podkręciłam tempo).
Pochłonięta urokiem lasu zapuściłam się zbyt daleko. W ostateczności dorzuciłam jeszcze 4 km w OBW1. Pomimo pochmurnej pogody, w lesie ciepło, parno, zielono i CICHO.
Stukot dzięcioła i świergotanie ptaszków cudownie odpręża. Las mnie dzisiaj uwiódł...
Dystans: 9.12 km
Czas: 0:55:00
Śred. tempo: 6:01 min/km
Wstałam z łóżka z ciężką głową Bez życia, na dodatek z podłym humorem. Wczorajszy deszcz mnie przygnębił, a bóle reumatyczne bezlitośnie pastwiły się nade mną...
Bieganie jest najlepszym lekarstwem na wszystko, więc czym prędzej sięgnęłam po odpowiednią dawkę.
W planie chciałam zrobić 2 km w pierwszym zakresie + 3 km w drugim zakresie (ok 5:45 min/km).
Wyszło tak:
3 km - 05:46
4 km - 05:44
5 km - 05:26 (tutaj za bardzo podkręciłam tempo).
Pochłonięta urokiem lasu zapuściłam się zbyt daleko. W ostateczności dorzuciłam jeszcze 4 km w OBW1. Pomimo pochmurnej pogody, w lesie ciepło, parno, zielono i CICHO.
Stukot dzięcioła i świergotanie ptaszków cudownie odpręża. Las mnie dzisiaj uwiódł...
Life is short... running makes it seem longer.
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
- Provitamina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1070
- Rejestracja: 04 sty 2013, 11:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: śląsk
5 maja 2013
Dystans: 13.77 km
Czas: 1:30:01
Śred. tempo: 6:32 min/km
Wybiegłam dzisiaj bardzo wcześnie, bo tuż po 9. Obawiałam się popołudniowych upałów, a i tak było wystarczająco gorąco.
Biegłam jak rasowy...chodziarz, tym razem nie jak biegacz. Korzeniowski był by ze mnie dumny. Nawet ruda futrzana Akrobatka, aż piszczała z zachwytu.
Gdybym nie musiała robić dzisiejszego treningu, to bym go olała. Tak zwyczajnie.
6 i 7 km pokonałam płynnym chodem. Zastanawiałam się co jest grane. Nogi nie chciały współpracować. W głowie próbowałam obliczyć swoje tempo.
Pomnożyć 6 x 7 jeszcze potrafiłam, ale 7 x 7 już nie.
Co jest!? Czyżbym "biegła" na granicy swoich możliwości?
Mózg się zlasował...No nic. Nie zaprzątałam sobie więcej głowy, skomplikowanymi rachunkami pamięciowymi.
Na 10 km czekała na mnie buteleczka z wodą. Co jakiś czas zabierałam ją ze sobą i przenosiłam w inne miejsce.
To był mój motywator. Przez ostatni kilometr, moje myśli krążyły tylko i wyłącznie wokół tej butelki. Nie byłam w tym momencie zbyt twórcza
Woda – gasi pragnienie, skraca cierpienie. Coś w tym jest!
Podobno uczucie pragnienia oznacza, że nasz organizm ma deficyt wody równy 1,5 l. Niezrekompensowana dwuprocentowa utrata wody (czyli 1 l dla osoby o wadze około 70 kg) pociąga za sobą dwudziestoprocentowy spadek wytrzymałości. Godziny treningu przestają się opłacać, jeśli nie pije się wystarczającej ilości wody przed, w trakcie i po wysiłku.
Dystans: 13.77 km
Czas: 1:30:01
Śred. tempo: 6:32 min/km
Wybiegłam dzisiaj bardzo wcześnie, bo tuż po 9. Obawiałam się popołudniowych upałów, a i tak było wystarczająco gorąco.
Biegłam jak rasowy...chodziarz, tym razem nie jak biegacz. Korzeniowski był by ze mnie dumny. Nawet ruda futrzana Akrobatka, aż piszczała z zachwytu.
Gdybym nie musiała robić dzisiejszego treningu, to bym go olała. Tak zwyczajnie.
6 i 7 km pokonałam płynnym chodem. Zastanawiałam się co jest grane. Nogi nie chciały współpracować. W głowie próbowałam obliczyć swoje tempo.
Pomnożyć 6 x 7 jeszcze potrafiłam, ale 7 x 7 już nie.
Co jest!? Czyżbym "biegła" na granicy swoich możliwości?
Mózg się zlasował...No nic. Nie zaprzątałam sobie więcej głowy, skomplikowanymi rachunkami pamięciowymi.
Na 10 km czekała na mnie buteleczka z wodą. Co jakiś czas zabierałam ją ze sobą i przenosiłam w inne miejsce.
To był mój motywator. Przez ostatni kilometr, moje myśli krążyły tylko i wyłącznie wokół tej butelki. Nie byłam w tym momencie zbyt twórcza
Woda – gasi pragnienie, skraca cierpienie. Coś w tym jest!
Podobno uczucie pragnienia oznacza, że nasz organizm ma deficyt wody równy 1,5 l. Niezrekompensowana dwuprocentowa utrata wody (czyli 1 l dla osoby o wadze około 70 kg) pociąga za sobą dwudziestoprocentowy spadek wytrzymałości. Godziny treningu przestają się opłacać, jeśli nie pije się wystarczającej ilości wody przed, w trakcie i po wysiłku.
Life is short... running makes it seem longer.
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
- Provitamina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1070
- Rejestracja: 04 sty 2013, 11:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: śląsk
7 maja 2013
Dystans: 6.12 km
Czas: 0:36:51
Śred. tempo: 6:01 min/km
Stęskniłam się za krótkimi dystansami. W tym tygodniu zaplanowałam tylko takie Po niedzieli odczuwałam dziwne bóle w jednej nodze. Już myślałam, że to jakaś kontuzja. Dwa dni się regenerowałam i smarowałam różnymi mazidłami.
Przeszło. Mogę dalej działać.
Międzyczasy:
1. 06:05
2. 06:19
3. 06:03
4. 06:09
5. 05:49
6. 05:48
Dystans: 6.12 km
Czas: 0:36:51
Śred. tempo: 6:01 min/km
Stęskniłam się za krótkimi dystansami. W tym tygodniu zaplanowałam tylko takie Po niedzieli odczuwałam dziwne bóle w jednej nodze. Już myślałam, że to jakaś kontuzja. Dwa dni się regenerowałam i smarowałam różnymi mazidłami.
Przeszło. Mogę dalej działać.
Międzyczasy:
1. 06:05
2. 06:19
3. 06:03
4. 06:09
5. 05:49
6. 05:48
Life is short... running makes it seem longer.
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
- Provitamina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1070
- Rejestracja: 04 sty 2013, 11:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: śląsk
9 maja 2013
Dystans: 5.42 km
Czas: 0:35:30
Śred. tempo: 6:32 min/km
Pisze z pozycji leżącej i przez telefon, więc wybaczcie mi, jeśli czasami nie użyję polskich znaków. Mój dzisiejszy trening to 5 km w OWB1+ 3 przebieżki. O maly wlos odpusciłabym sobie przebieżki, ze względu na to, że podbiegów mialam więcej niż zazwyczaj. To już w zupełności wystarczyło. Jednak co sobie założylam na wstępie, musiałam zrealizować. Przynajmniej już wiem, gdzie będę trenować siłe biegową Nastąpi to wkrótce.
Dystans: 5.42 km
Czas: 0:35:30
Śred. tempo: 6:32 min/km
Pisze z pozycji leżącej i przez telefon, więc wybaczcie mi, jeśli czasami nie użyję polskich znaków. Mój dzisiejszy trening to 5 km w OWB1+ 3 przebieżki. O maly wlos odpusciłabym sobie przebieżki, ze względu na to, że podbiegów mialam więcej niż zazwyczaj. To już w zupełności wystarczyło. Jednak co sobie założylam na wstępie, musiałam zrealizować. Przynajmniej już wiem, gdzie będę trenować siłe biegową Nastąpi to wkrótce.
Life is short... running makes it seem longer.
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
- Provitamina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1070
- Rejestracja: 04 sty 2013, 11:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: śląsk
Niedziela? …tak, niedziela będzie dobrym dniem!
Life is short... running makes it seem longer.
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
- Provitamina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1070
- Rejestracja: 04 sty 2013, 11:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: śląsk
…niedziela była bardzo dobrym dniem!
Biegowi Mędrcy, pewnie zmarszczyliby wymownie brwi, ale dla mnie to był krok milowy i przyjemną niespodzianka.
12 maja 2013
Półmaraton Silesia
Debiut… - to słowo brzmi dumnie. Jeszcze miesiąc temu, nawet nie pomyślałam o półmaratonie. Decyzja zapadła szybko, niemal spontanicznie. Takiej okazji po prostu nie mogłam przepuścić. Czułam, że bardzo bym tego żałowała…
Wiem, że ten bieg był mi potrzebny. Chcę udowodnić sobie, że potrafię jak tylko chcę, że jestem systematyczna, umiem przełamywać własne bariery i sięgać coraz wyżej.
Pokonywanie własnych słabości to naprawdę trudna sprawa. Trzeba być pewnym swoich dążeń i mieć świadomość słuszności swojego postępowania. Bez tego ani rusz dalej.
Pierwszy półmaraton w życiu.... złamany! :uuusmiech:
Trudno to opisać, najlepiej przeżyć. Pogoda idealna. Wymarzona na debiut.
Przez pierwszy kilometr nie udało się za bardzo pobiec. Ścisk i trucht. Dla mnie, to bynajmniej dobrze. Nie wyrwałam za mocno. Biegłam takim tempem, na jaki tłum mi pozwalał. Potem się rozluźniło.
Tabliczka z czasem 2:00 oddalała się. Nie zamierzałam jej gonić. Koncentrowałam się na utrzymaniu odpowiedniego dla siebie tempa. Wsłuchiwałam się w odgłos ulicy: doping kibiców i kilkaset par butów uderzających rytmicznie o podłoże brzmi niesamowicie. Uspokajająco.
Na 5 km pomyślałam, że jeszcze do niedawna, był to dla mnie półmetek. Teraz dopiero początek.
Kolejne kilometry mijały przyjemnie. Czułam luz. Był to dla mnie relaks. Nie odczuwałam pragnienia, ale pomimo to, korzystałam z każdego punktu odżywczego. 10 km minął mi z czasem 58:08. Odrobinę za szybko. Jednak ta chwila była dla mnie testem. Nie wiedziałam, czego mam się spodziewać. Biegłam tak jak czułam, że mogę.
Błędy są po to, by je poprawiać. Przyjdzie czas i na to, teraz liczy się poznanie swoich możliwości, bo przede mną jest tylko to, co nieznane.
Dogonić miał mnie mój towarzysz, który akurat biegł maraton. Ostatnią połowę dystansu mieliśmy pobiec razem. Dogonił mnie na 11 km, ale już 100 razy zdążyłam się zmartwić, że jego tak długo nie ma. Czyżby kontuzja? Nic z tych rzeczy. Za szybko pobiegłam.
15 km mijał komfortowo z czasem 1:28:39. Ok. 14 km zjadłam żel. Podbudował mnie trochę, ale pojawiła się kolka. Trzymała mnie 2 km. Nogi robiły się coraz cięższe, a co jakiś czas wyrastały przede mną podbiegi.
To zdumiewające, ile razy można w takiej chwili myśleć o śmierci i umieraniu. W głowie nie miałam kolorowo.
Przy punkcie odżywczym na kilka sekund przeszłam do marszu. Zrobiłam to, dlatego, by spokojnie się napić. Czułam, że w biegu nie trafię kubkiem, tam gdzie powinnam…
Co jakiś czas, coś ćmiło mnie, raz w kolanie, raz w biodrze. Mój bieg stał się bardziej wyważony. Stwierdziłam, że lepiej dobiec w jednym kawałku do mety, niż z kontuzją zakończyć bieg teraz…w tym miejscu, gdzie do mety już jest tak blisko. Zmęczenie narastało, nogi robiły się jak dwa drewniane kołki. Ktoś ze stojącego tłumu krzyknął „Dasz rade! Jeszcze 2 km!”. Biegłam, choć nie było sielanki. Skupiona, zmęczona, ale zadowolona, że meta tuż tuż. Przede mną już tylko długa prosta i finisz, który uwielbiam!
…a już po chwili ktoś zakłada mi medal na szyję.
Zrobiłam to! Dobiegłam. Pokonałam ten dystans! Szczęście miesza się z bólem. Przechodzę kilka metrów i… nie mogę zrobić kroku dalej. Uda są twarde jak ze stali. Napięte niczym cięciwa łuku. Nie jestem w stanie się schylić, by zdjąć czipa mierzącego czas ze sznurówki buta. Dobrze, że mogłam liczyć na czyjąś pomoc.
Wspaniały debiut i przeogromne szczęście.
To teraz, kiedy kolejny półmaraton? We wrześniu? :uuusmiech:
Czas netto: 2:07:19
Czas brutto: 2:08:04
Śred. Tempo: 6:04 min/km
Miejsce open: 550/724
K: 94/159
Biegowi Mędrcy, pewnie zmarszczyliby wymownie brwi, ale dla mnie to był krok milowy i przyjemną niespodzianka.
12 maja 2013
Półmaraton Silesia
Debiut… - to słowo brzmi dumnie. Jeszcze miesiąc temu, nawet nie pomyślałam o półmaratonie. Decyzja zapadła szybko, niemal spontanicznie. Takiej okazji po prostu nie mogłam przepuścić. Czułam, że bardzo bym tego żałowała…
Wiem, że ten bieg był mi potrzebny. Chcę udowodnić sobie, że potrafię jak tylko chcę, że jestem systematyczna, umiem przełamywać własne bariery i sięgać coraz wyżej.
Pokonywanie własnych słabości to naprawdę trudna sprawa. Trzeba być pewnym swoich dążeń i mieć świadomość słuszności swojego postępowania. Bez tego ani rusz dalej.
Pierwszy półmaraton w życiu.... złamany! :uuusmiech:
Trudno to opisać, najlepiej przeżyć. Pogoda idealna. Wymarzona na debiut.
Przez pierwszy kilometr nie udało się za bardzo pobiec. Ścisk i trucht. Dla mnie, to bynajmniej dobrze. Nie wyrwałam za mocno. Biegłam takim tempem, na jaki tłum mi pozwalał. Potem się rozluźniło.
Tabliczka z czasem 2:00 oddalała się. Nie zamierzałam jej gonić. Koncentrowałam się na utrzymaniu odpowiedniego dla siebie tempa. Wsłuchiwałam się w odgłos ulicy: doping kibiców i kilkaset par butów uderzających rytmicznie o podłoże brzmi niesamowicie. Uspokajająco.
Na 5 km pomyślałam, że jeszcze do niedawna, był to dla mnie półmetek. Teraz dopiero początek.
Kolejne kilometry mijały przyjemnie. Czułam luz. Był to dla mnie relaks. Nie odczuwałam pragnienia, ale pomimo to, korzystałam z każdego punktu odżywczego. 10 km minął mi z czasem 58:08. Odrobinę za szybko. Jednak ta chwila była dla mnie testem. Nie wiedziałam, czego mam się spodziewać. Biegłam tak jak czułam, że mogę.
Błędy są po to, by je poprawiać. Przyjdzie czas i na to, teraz liczy się poznanie swoich możliwości, bo przede mną jest tylko to, co nieznane.
Dogonić miał mnie mój towarzysz, który akurat biegł maraton. Ostatnią połowę dystansu mieliśmy pobiec razem. Dogonił mnie na 11 km, ale już 100 razy zdążyłam się zmartwić, że jego tak długo nie ma. Czyżby kontuzja? Nic z tych rzeczy. Za szybko pobiegłam.
15 km mijał komfortowo z czasem 1:28:39. Ok. 14 km zjadłam żel. Podbudował mnie trochę, ale pojawiła się kolka. Trzymała mnie 2 km. Nogi robiły się coraz cięższe, a co jakiś czas wyrastały przede mną podbiegi.
To zdumiewające, ile razy można w takiej chwili myśleć o śmierci i umieraniu. W głowie nie miałam kolorowo.
Przy punkcie odżywczym na kilka sekund przeszłam do marszu. Zrobiłam to, dlatego, by spokojnie się napić. Czułam, że w biegu nie trafię kubkiem, tam gdzie powinnam…
Co jakiś czas, coś ćmiło mnie, raz w kolanie, raz w biodrze. Mój bieg stał się bardziej wyważony. Stwierdziłam, że lepiej dobiec w jednym kawałku do mety, niż z kontuzją zakończyć bieg teraz…w tym miejscu, gdzie do mety już jest tak blisko. Zmęczenie narastało, nogi robiły się jak dwa drewniane kołki. Ktoś ze stojącego tłumu krzyknął „Dasz rade! Jeszcze 2 km!”. Biegłam, choć nie było sielanki. Skupiona, zmęczona, ale zadowolona, że meta tuż tuż. Przede mną już tylko długa prosta i finisz, który uwielbiam!
…a już po chwili ktoś zakłada mi medal na szyję.
Zrobiłam to! Dobiegłam. Pokonałam ten dystans! Szczęście miesza się z bólem. Przechodzę kilka metrów i… nie mogę zrobić kroku dalej. Uda są twarde jak ze stali. Napięte niczym cięciwa łuku. Nie jestem w stanie się schylić, by zdjąć czipa mierzącego czas ze sznurówki buta. Dobrze, że mogłam liczyć na czyjąś pomoc.
Wspaniały debiut i przeogromne szczęście.
To teraz, kiedy kolejny półmaraton? We wrześniu? :uuusmiech:
Czas netto: 2:07:19
Czas brutto: 2:08:04
Śred. Tempo: 6:04 min/km
Miejsce open: 550/724
K: 94/159
Life is short... running makes it seem longer.
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
- Provitamina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1070
- Rejestracja: 04 sty 2013, 11:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: śląsk
15 maja 2013
Dystans: 6.05 km
Czas: 0:40:00
Śred. tempo: 6:36 min/km
W ramach rozbiegania 40 minutowy cross po lesie. Zapuściłam się w dzikie i nieznane tereny. Bieg w lesie w tzw."wpław" jest ciekawy. Leśna ściółka przyjemnie amortyzuje. Jedyne słowo, które mi się nasuwa po dzisiejszym treningu to WOLNOŚĆ. Biegniesz gdzie chcesz i po czym chcesz. Mokradła, strumyki, powalone konary drzew, połamane gałęzie, trawy i interesujące podbiegi. Z drugiej strony, samotność w lesie mnie przeraża. Nie czuje się pewnie. Jednak wrócę tam dla samych podbiegów, bo do tej pory takich jak tam, to nigdzie nie spotkałam.
Dystans: 6.05 km
Czas: 0:40:00
Śred. tempo: 6:36 min/km
W ramach rozbiegania 40 minutowy cross po lesie. Zapuściłam się w dzikie i nieznane tereny. Bieg w lesie w tzw."wpław" jest ciekawy. Leśna ściółka przyjemnie amortyzuje. Jedyne słowo, które mi się nasuwa po dzisiejszym treningu to WOLNOŚĆ. Biegniesz gdzie chcesz i po czym chcesz. Mokradła, strumyki, powalone konary drzew, połamane gałęzie, trawy i interesujące podbiegi. Z drugiej strony, samotność w lesie mnie przeraża. Nie czuje się pewnie. Jednak wrócę tam dla samych podbiegów, bo do tej pory takich jak tam, to nigdzie nie spotkałam.
Life is short... running makes it seem longer.
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
- Provitamina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1070
- Rejestracja: 04 sty 2013, 11:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: śląsk
17 maja 2013
Dystans: 7.07 km
Czas: 0:50:00
Śred. tempo: 7:04 min/km ( )
Tempo zaskakuje.
Miałam dzisiaj pobiec tylko 3 km, ale było tak przyjemnie, że postanowiłam wydłużyć trasę.
Od dwóch dni jestem NIEDYSPONOWANA. Czuję się jak kaleka... Mam mega zakwasy po niewinnych pracach w ogródku i po długim koszeniu trawy. Nie mogę się teraz schylać, wyżej podnosić nóg, swobodnie siadać i wstawać, a nawet chodzić tak jak wcześniej. Jestem usztywniona. Ból nieciekawy. Przy dotyku wręcz okropny.
Z tego powodu postanowiłam rekreacyjnie potruchtać. Odprężyłam się psychicznie. Fizycznie również.
Dystans: 7.07 km
Czas: 0:50:00
Śred. tempo: 7:04 min/km ( )
Tempo zaskakuje.
Miałam dzisiaj pobiec tylko 3 km, ale było tak przyjemnie, że postanowiłam wydłużyć trasę.
Od dwóch dni jestem NIEDYSPONOWANA. Czuję się jak kaleka... Mam mega zakwasy po niewinnych pracach w ogródku i po długim koszeniu trawy. Nie mogę się teraz schylać, wyżej podnosić nóg, swobodnie siadać i wstawać, a nawet chodzić tak jak wcześniej. Jestem usztywniona. Ból nieciekawy. Przy dotyku wręcz okropny.
Z tego powodu postanowiłam rekreacyjnie potruchtać. Odprężyłam się psychicznie. Fizycznie również.
Life is short... running makes it seem longer.
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo