
Szkoda, że w zeszłym roku nie biegałam, bo tydzień w Sopocie siedziałam

Moderator: beata
franklina pisze:oj mały mały-bawic sie-wiadomo! Ale wolałabym sie pobawic i zmieścic chociaz w godzinie![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
kazdy po cichu liczy na wygrana jak gra w totka,chociazby gadali ze to tylko tak,dla zabawy,dla ryzyka,zeby sie chociaz za kupon zwróciło
![]()
![]()
![]()
![]()
No nic-bedzie jak bedzie
hrabaliana pisze:Hej ho, hej ho! Postanowiłam się przypomnieć. Po dziesiątce na zawodach jakoś nie miałam śmiałości nic pisać, bo niby cel zrealizowałam (przebiegłam w 56 minut, a chciałam poniżej godziny), to jednak miejsce, które zajęłam (601 na ok. 750), dało mi do myślenia. Ale teraz sobie myślę, że - no, kurczę - dobrze pobiegłam, bo 1. w ogóle przebiegłam, 2. przebiegłam lepiej, niż chciałam. A zatem start zaliczam na plus.
Co więcej, zauważyłam, że ostatnio biegam "mądrzej", a dzięki temu (odpukać!) nic mnie nie boli i żadnych kontuzji nie łapię, a dystans i wytrzymałość systematycznie rosną.
Tak podniesiona na duchu majówkę postanowiłam spędzić na sportowo. Trochę przeginałam, ale tylko trochę, bo do niczego nie podchodziłam na siłę, ale jestem przeszczęśliwa, bo w pięć dni przebiegłam maraton (!) i dorzuciłam do tego spokojne (jeśli chodzi o tempo) wypady na rowerze (100 km!). Dziś już zluzowałam, jutro też daję sobie wolne, ale - wreszcie! - zaczynam to bieganie "czuć". Hej ho!
Pozdrawiam radośnie!
maly89 pisze:hrabaliana pisze:Hej ho, hej ho! Postanowiłam się przypomnieć. Po dziesiątce na zawodach jakoś nie miałam śmiałości nic pisać, bo niby cel zrealizowałam (przebiegłam w 56 minut, a chciałam poniżej godziny), to jednak miejsce, które zajęłam (601 na ok. 750), dało mi do myślenia. Ale teraz sobie myślę, że - no, kurczę - dobrze pobiegłam, bo 1. w ogóle przebiegłam, 2. przebiegłam lepiej, niż chciałam. A zatem start zaliczam na plus.
Co więcej, zauważyłam, że ostatnio biegam "mądrzej", a dzięki temu (odpukać!) nic mnie nie boli i żadnych kontuzji nie łapię, a dystans i wytrzymałość systematycznie rosną.
Tak podniesiona na duchu majówkę postanowiłam spędzić na sportowo. Trochę przeginałam, ale tylko trochę, bo do niczego nie podchodziłam na siłę, ale jestem przeszczęśliwa, bo w pięć dni przebiegłam maraton (!) i dorzuciłam do tego spokojne (jeśli chodzi o tempo) wypady na rowerze (100 km!). Dziś już zluzowałam, jutro też daję sobie wolne, ale - wreszcie! - zaczynam to bieganie "czuć". Hej ho!
Pozdrawiam radośnie!
Bieg ukończony, cel zrealizowany - przecież to powód do ogromnej radości, a nie do zmartwień! Co za różnica jakie miejsce! Nie jesteśmy Kenijczykami - my nie walczymy o zwycięstwo z klasyfikacji generalnej tylko o zwycięstwo z samym sobą! To o co nam chodzi to pokonywanie własnych słabości, osiąganie czasów, które sobie sami zakładamy. Niech inni walczą o pieniądze, my biegajmy dla endorfin i tej radości na mecie!
Także koleżanko - serdecznie gratuluję! No i majówka na sportowo też ekstra - łapiesz biegowego bakcyla
Jestem przeciwny jakimkolwiek podziałomangelika pisze:
maly89 widzę, że dział Strefa Kobiet przypadł Ci do gustu![]()
![]()
Liczenie dystansu powierzam mojemu Gremlinowi - Garmin FR305angelika pisze:a takie jedno pytanie do Ciebie mam, korzystasz z jakiejś aplikacji do biegania na telefon, czy mierzysz dystans za pomocą czegoś innego? ja właśnie szukam czegoś najlepiej w formie zegarka na rękę, bo telefon na ręce zaczyna mi przeszkadzać
Dyszka poniżej godziny to fajny czashrabaliana pisze:Hej ho, hej ho! Postanowiłam się przypomnieć. Po dziesiątce na zawodach jakoś nie miałam śmiałości nic pisać, bo niby cel zrealizowałam (przebiegłam w 56 minut, a chciałam poniżej godziny), to jednak miejsce, które zajęłam (601 na ok. 750), dało mi do myślenia. Ale teraz sobie myślę, że - no, kurczę - dobrze pobiegłam, bo 1. w ogóle przebiegłam, 2. przebiegłam lepiej, niż chciałam. A zatem start zaliczam na plus.
Co więcej, zauważyłam, że ostatnio biegam "mądrzej", a dzięki temu (odpukać!) nic mnie nie boli i żadnych kontuzji nie łapię, a dystans i wytrzymałość systematycznie rosną.
Tak podniesiona na duchu majówkę postanowiłam spędzić na sportowo. Trochę przeginałam, ale tylko trochę, bo do niczego nie podchodziłam na siłę, ale jestem przeszczęśliwa, bo w pięć dni przebiegłam maraton (!) i dorzuciłam do tego spokojne (jeśli chodzi o tempo) wypady na rowerze (100 km!). Dziś już zluzowałam, jutro też daję sobie wolne, ale - wreszcie! - zaczynam to bieganie "czuć". Hej ho!
hrabaliana pisze:Hej ho, hej ho! Postanowiłam się przypomnieć. Po dziesiątce na zawodach jakoś nie miałam śmiałości nic pisać, bo niby cel zrealizowałam (przebiegłam w 56 minut, a chciałam poniżej godziny), to jednak miejsce, które zajęłam (601 na ok. 750), dało mi do myślenia. Ale teraz sobie myślę, że - no, kurczę - dobrze pobiegłam, bo 1. w ogóle przebiegłam, 2. przebiegłam lepiej, niż chciałam. A zatem start zaliczam na plus.
ależ ja "bez takich" a mało tego maly jest stawiany za wzór przed moim mężem... pokazuje profil i mówię a widzisz, da sięfranklina pisze:mały nasz rodzyneczek i prosze mi tu bez takich