Myślę, że po prostu to jest Kenijczyk.

Regeneracja to jest szalona sprawa, zależna od niezwykle długiej listy czynników. U wyczynowców na pewno przebiega inaczej (czy jednoznacznie lepiej? Niekoniecznie - wyczyn nie należy do najzdrowszych). Wystarczy spojrzeć na Emila Zatopka, który na jednych Igrzyskach Olimpijskich zdobył złoto na 5, na 10 oraz na 42,195 km. (Nie mylę?). Przecież każdy z tych wyścigów był dla ciała ogromnym wysiłkiem! Prawie każdy z nas po zwyczajnej, mocnej serii interwałów potrzebuje trochę więcej odpoczynku, a co dopiero już po wyścigu, który biegniemy na maxa, wyplucie płuc, do utraty zmysłów.
Ale przecież amatorzy też czasem są całkiem świeży po wyjątkowym wysiłku. Zazwyczaj po najmocniejszych treningach czy biegach czujemy, że takie wydarzenie miało miejsce, ale na pewno zdarzyło się Wam też, że czuliście się znakomicie, w ogóle niezmęczeni (nie chodzi mi o endorfiny, szczęścia tylko bardziej, khem, "obiektywne" odczucie).
W tym tygodniu wycisnąłem kilometraż o jedną trzecią wyższy, niż zazwyczaj (i chyba do takiego będę dążył, ale mniejsza), a mimo to (a może właśnie dzięki temu?) dzisiejszy, zwyczajny, choć naprawdę mocny bieg przyniósł szokujące tempo 4:42, czyli na moich treningach wyjątkową rzadkość. Kiedy biegłem, z poziomu wysiłku spodziewałem się (i odczuwałem) jakieś 5-5:10.
Regeneracja to jest szalona sprawa
"Silikon nad kolanami zapobiega ślizganiu się rąk podczas wspinania się" - patrzcie no, jakie cuda teraz produkują!