ZuZu :: Dobrze było, ale się skończyło. ::

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
zu.zu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 660
Rejestracja: 09 maja 2012, 14:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Ciary:

Obrazek

Kibicuję wszystkim Wam biegnącym. :)
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
zu.zu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 660
Rejestracja: 09 maja 2012, 14:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Dzisiejszy dzień spędzony w Ursynowskiej Strefie Kibicowania. Ręce spuchnięte. Gardło zdarte. Jest super. :hejhej:


Jako, że nie wszyscy dzisiejsi forumowi maratończycy, których udało mi się wypatrzyć mają swojego bloga, to do zasłużonych gratulacji wykorzystam swojego.


Sylw3g

LadyE

Mar_jas

Beauty&Beast

Dobajka



Wielkie graty dla Was!!! Fantastycznie było Was zobaczyć i dopingować na trasie! Jesteście najlepsi!
Awatar użytkownika
zu.zu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 660
Rejestracja: 09 maja 2012, 14:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Mam pytanko. Zaczynam ostrożnie zmierzać w kierunku biegania naturalnego. Jednocześnie, z powodu nadchodzących warunków zimowych poszukuję czegoś dającego lepszą przyczepność i nieprzemakalnego (choć trochę), czegoś, w czym będę mogła robić dłuższe wybiegania po lesie w weekend i krótsze biegi w tygodniu brodząc w typowo zimowym pośniegowym błotnym syfie. Suchą stopą. Nienawidzę mieć mokrych stóp. Jestem stara, mam reumatyzm... z racji tego należą mi się pewne przywileje. :hejhej:

I właśnie przed chwilą zobaczyłam to:

Obrazek


Miłość od pierwszego wejrzenia.


Co myślicie?

Link do opisu - będą się nadawały do biegania zimą jako przejściowe buty między tradycyjnym butem a mini?
Awatar użytkownika
zu.zu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 660
Rejestracja: 09 maja 2012, 14:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Trochę ponad 5 i pół kilometra z kilkoma przerwami na kupę, siku i czynności porządkowe z tym związane. Tak, biegłam z psem. :bum:


Obrazek


Wrażenia?


Jednym słowem. Miłość.
Awatar użytkownika
zu.zu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 660
Rejestracja: 09 maja 2012, 14:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

A mówią, że co komu pisane to go nie ominie. Phew! Wam było pisane i Was ominęło.

Żeby jeszcze pisane. Napisane już było! Trzy godziny. Tyle czasu siedziałam i Wam posta pisałam. A później niechcący skasowałam. Was czytanie ominęło, a mnie - spanie. Teraz jestem sfrustrowana i niewyspana jednocześnie, więc zamiast wypasionego posta będzie telegraficzny skrót.

Tak więc.

Co do NB. Żałuję, że nie jestem Barbie. Nie, nie chodzi mi ani o jej super cycki ani o wielkie, niebieskie oczy. Żałuję po prostu że nie mogę sobie nóg z dupy wykręcić. Wszystko mnie boli! Dobra wiadomość jest taka, że biegam w nich codziennie i codziennie boli mnie co innego, więc zamierzam kontynuować. Kolejna wiadomość jest taka, że teraz w ogóle biegam codziennie, bo nie chcąc schodzić z kilometrażu postanowiłam dodać bieganie w NB do biegania w Vomero. A jeszcze lepsza wiadomość jest taka, że dzięki NB doceniłam Vomero.

Albowiem Vomero do dziesięciu kilometrów są całkowicie bezkontuzyjne. Powyżej dziesięciu to już wiadomo, starość nie radość i nie ma bata. Wszystko trzeszczy, skrzypi, ćmi i drętwieje. Oraz puchnie. No tego nie mogę rozkminić, przyznaję. Niby są cały rozmiar za duże, niby dają luz. A jednak. Za każdym razem, po biegu dłuższym niż dziesięć kilometrów wszystkie moje palce u nóg wyglądają tak:


Obrazek


WTF?!
Awatar użytkownika
zu.zu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 660
Rejestracja: 09 maja 2012, 14:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Ponoć jeden czyn mówi o człowieku więcej niż tysiące słów.


Obrazek


A bezczyn co mówi?
Awatar użytkownika
zu.zu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 660
Rejestracja: 09 maja 2012, 14:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Idę do pracy. Mija mnie stado biegaczy. Ja mijam Sklep Biegacza. Samopoczucie na dziś:


Obrazek


Ale tylko do wieczora. Wieczorem będzie próba kulawych giczek po miękkim.* Oby wypadła pomyślnie.


* za zgodą fizjoterapeutki.
Awatar użytkownika
zu.zu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 660
Rejestracja: 09 maja 2012, 14:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

I-ha! 5 kilometrów. Bolało mnie wszystko. Za wyjątkiem piszczela. Cieszę się z tego nawet bardziej niż pies z kota. * :spoczko:



*tylko z głosem. :hejhej:
Awatar użytkownika
zu.zu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 660
Rejestracja: 09 maja 2012, 14:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

No i dupa.

Obrazek

Boli.

::

Dzisiaj byłam mobilną fabryką kortyzolu.
Przebiegłam pięćset metrów w tempie 7:30 i dobiegłam do świateł. Czerwone. Jak zwykle czerwone. Postarzałam się o milion lat czekając na zmianę i kiedy doczekawszy się, ruszyłam z kopyta, zawisłam w pół kroku na napiętej smyczy. Pies robi kupę. Acha. Cudownie. Bo jak czekaliśmy pół wieku na czerwonym to nie mógł. Załatwianie się i sprzątanie zajęło dokładnie trwającą zmianę zielonego. Kwitniemy znowu. Patrzymy na siebie. Purpurowy, świetlny ludek i purpurowa ja. Zielone. Biegniemy. Skręt z przejścia na ścieżkę, po trawie, przez piach. Jest miękko. Jest dobrze. Nie boli.
Grzeję w trzecim zakresie przez chaszcze, wprawiam w ruch wijącą się między nimi ścieżkę i przez chwilę tracę widoczność, otulona osobistą, mikro burzą piaskową. Podkręcam tempo. 7:20. Jak strzała wypadamy na otwartą polanę.
Jedno oko niebieskie. Jedno brązowe. Oba w Rudego wpatrzone. Mój się jeży. Tamten się jeży. Obnażają kły. Kuź!wa! Wyrywam słuchawki z uszu i drę się na cały głos:
- Halo!!! Czyj to husky!?
Nikogo.
Podchodzą do siebie, tamten zaczyna krążyć wokół nas. Mój stoi nieruchomo. Bojowe irokezy między łopatkami. Pochylone nisko łby. Staram się delikatnie zluzować smycz, zniwelować napięcie, mogące wyzwolić w Rudym chęć ataku. Dostrzegam właściciela ze smyczą w ręku sekundę przed tym, jak końcówka mojej smyczy zamienia się w kłębowisko rudo-srebrnej sierści. Przekrzykując charkot i warczenie pytam:
- Pies czy suka?!
- Suka.
Uff. A więc się bawią.
- Właśnie próbuję ją złapać - chichocze głupkowato koleś, próbując bezskutecznie chwycić za kark swojego psa - Choć tu! Choć tutaj!
Suka ma go gdzieś, a ja odstawiam na środku polany darmowy pokaz tańca z szarfą zakończoną dwukolorową, futrzaną kulą. Bawią się na ostro, więc cierpliwie czekam, aż facet dopnie swego, bojąc się, że próba przyciągnięcia psa do siebie zamieni beztroską zabawę w krwawą jatkę. W porządku, husky złapany, mój tylko zziajany. Wszyscy szczęśliwi. Można biec.
Kolejny nawrót i turlamy się wąską ścieżynką wzdłuż nieczynnego nasypu kolejowego.
Pełen wigoru, psi kuper podskakuje przede mną, nadając nieśpieszne tempo. Raz, dwa, raz, dwa, raz dwa. Nad kuprem, rytmicznie, majta się ruda kita. Na moment przesłaniam oczy ręką, wycierając z czoła pot. I nagle...good God! Jak w Matrixie, widzę to w zwolnionym tempie...mój pies...mój bojący się wody pies...mój panicznie bojący się wody pies...wykonuje skok...nie, to nie skok...mój panicznie bojący się wody pies, nagle wybija się sprężyście w powietrze, wykonuje długi, piękny i czysty lot, po czym, robi wielkie, zamaszyste SPLASH! Prosto w szambo wypełniające biegnący wzdłuż nasypu rów. I znów, jak w jakimś upiornym slow motion prosto z horroru, widzę, jak wynurza się z tego bagna ruda, zadowolona z siebie morda, i widzę, jak zwisa z niej, przyklejona do ucha reklamówka. I jeszcze coś. Nie chcę wiedzieć co.
I tak sobie szłam. Grubiutka, w o dwa numery za małych ciuszkach, purpurowa na twarzy i utykająca na jedną nogę kaleka. I tak mnie mijali. Obcy. Znajomi. Sąsiedzi. I tak widziałam. Że nie mogą się zdecydować. Na co najpierw patrzeć. Na mnie? Czy na tą cuchnącą szambem kreaturę radośnie podrygującą na końcówce mojej smyczy?


I teraz siedzę i czuję. Zapach mokrego psa. Bleh!


P.S. Murzynka się znalazła.
Awatar użytkownika
zu.zu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 660
Rejestracja: 09 maja 2012, 14:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Dziesięć kilometrów. Po wschodzie księżyca. Czas: 1h11min.


Las o zmroku ma swój klimat.


Obrazek


Las po zmroku ma swoje tajemnice.
Awatar użytkownika
zu.zu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 660
Rejestracja: 09 maja 2012, 14:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Okazuje się, że gdybym tylko nie była kobietą tak bardzo leniwą, byłabym kobietą idealną. Bo nie dość, że po piórze jestem alter ego samego Georga R.R. Martina, to jeszcze jestem przy tym dobroduszna jak sama Angelina Jolie.


Co poradzić. Po prostu nie mogłam się dzisiaj powstrzymać, żeby nie adoptować kolejnej sierotki z jakiegoś egzotycznego, sklepowego zakątka.


Obrazek


:bum:
ODPOWIEDZ