Przeciążenie stawów kolanowych
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 4
- Rejestracja: 11 cze 2004, 10:21
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bydgoszcz
Witajcie. Walcze z przeciążeniem stawów kolanowych od roku (obręb tylnych rogów obu łąkotek przyśrodkowych-wykazał to rez.mag.). Lekarz powiedział, że mam przestać biegać bo mam już swoje lata (mam tylko 29). Czy mówił do sensu? Czy w tym wieku juz nic się nie da z tym zrobić? Jak myślicie czy nie ma na to rady? Jak Wy radzicie sobie zprzeciążeniem kolan? Może jest na forum jakiś lekarz, chętnie sie poradzę? Pozdrawiam wszystkich biegaczy.
RafG
- Karol Yfer
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 302
- Rejestracja: 28 maja 2004, 16:34
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Katowice
Tak, niestety, 29 to juz podeszły wiek dla sportowca. I niebezpieczny. Człowiek czuje się jeszcze jak nastolatek, przecież tak niedawno była matura... Ale organizm wykazuje już pierwsze objawy starzenia się. Dlatego w tym okresie należy być ostrożnym i nie zakładać, że to, co się robiło 10 lat temu, można robić dalej w ten sam sposób. Potrzebna jest zmiana myślenia, nastawienia, inne podejście do swojego organizmu, z większym szacunkiem i wyrozumiałością.
Mając naście lat w ogóle nie myśli się o takich rzeczach jak rozgrzewka, schłodzenie, odpoczynek. Organizm bez protestu wytrzymuje wszystko, czym się próbuje go zakatować. Gdy miałem 18 lat, w ogóle nie rozumiałem, o co chodzi z tą regeneracją. Rano grałem kilka godzin w kosza, potem basen, zaraz potem rower, siłownia, a wieczorem bieganie. I tak przez całe wakacje, bez dnia przerwy. Zjadłem, wyspałem się i byłem gotowy na kolejny dzień katunku mięśni i stawów. Jednak czas mija nieubłaganie i teraz już wiem, po co wymyślono rozgrzewkę i co się kryje pod pojęciem regeneracja.
Ortopeda, do którego wybrałem się z pierwszą w życiu przeciążeniową kontuzją kolana, mówił właśnie, że największy odsetek urazów typu zerwanie achillesa czy przeciążenia stawów występuje u ludzi zaraz po trzydziestce, którym wydaje się, że nic się nie zmieniło i forsują organizmy tak, jak mieli w zwyczaju przez poprzednie lata, bądź jeszcze gorzej - kiedyś intensywnie uprawiali sport, potem na kilka lat przykleili się do biurek i ruszył ich dopiero "midlife crisis".
Innymi słowy - dobijasz trzydziestki, miej większy szacunek dla swojego ciała.
Mając naście lat w ogóle nie myśli się o takich rzeczach jak rozgrzewka, schłodzenie, odpoczynek. Organizm bez protestu wytrzymuje wszystko, czym się próbuje go zakatować. Gdy miałem 18 lat, w ogóle nie rozumiałem, o co chodzi z tą regeneracją. Rano grałem kilka godzin w kosza, potem basen, zaraz potem rower, siłownia, a wieczorem bieganie. I tak przez całe wakacje, bez dnia przerwy. Zjadłem, wyspałem się i byłem gotowy na kolejny dzień katunku mięśni i stawów. Jednak czas mija nieubłaganie i teraz już wiem, po co wymyślono rozgrzewkę i co się kryje pod pojęciem regeneracja.
Ortopeda, do którego wybrałem się z pierwszą w życiu przeciążeniową kontuzją kolana, mówił właśnie, że największy odsetek urazów typu zerwanie achillesa czy przeciążenia stawów występuje u ludzi zaraz po trzydziestce, którym wydaje się, że nic się nie zmieniło i forsują organizmy tak, jak mieli w zwyczaju przez poprzednie lata, bądź jeszcze gorzej - kiedyś intensywnie uprawiali sport, potem na kilka lat przykleili się do biurek i ruszył ich dopiero "midlife crisis".
Innymi słowy - dobijasz trzydziestki, miej większy szacunek dla swojego ciała.
Karol Yfer
p.o. dr zero
p.o. dr zero
- beata
- Ekspert/Trener
- Posty: 6519
- Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa
Tak, zgadzam się całkowicie. Ja też dobiegam trzydziestki. Mniej więcej 12 lat temu uważalam się za wyczynowego biegacza, 400km miesięcznie, po 30 startów w roku, itp. Wtedy zmęczenia nie czułam, za to teraz jestem stale zmęczona (choć nadal biegam, ale teraz to już naprawdę się bawię), mam chory kręgosłup (dyskopatia wielopoziomowa), a w kolanach chyba dawno nie mam chrząstek. Kolana doprawiłam sobie w górach, gdy po zakonczeniu kariery biegaczki chciałam zostać turystką - alpinistką. Teraz w góry nie ruszam się bez kijków teleskopowych. Mimo tego do lekaży nie chodzę i leczę się dość wysoką nadal dawką ruchu (rower, bieganie, góry). Reasumując - niektórzy mają bardziej kruchą konstrukcję i uprawianie sportu wychodzi im bokiem, ale ma na to wpływ szereg indywidualnych czynników i nie przesądza o tym, że sport jest zły. Póki można, trzeba się ruszać, to jest wszak podstawą rehabilitacji po wszelkich urazach.
- Karol Yfer
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 302
- Rejestracja: 28 maja 2004, 16:34
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Katowice
Jasne że sport sam w sobie zły nie jest. Ciekawa natomiast jest ta cienka linia, która oddziela rekreacje, sport dla zdrowia od przeciążenia, przemęczenia, mającego niekorzystny wpływ na zdrowie. I nie mam na myśli kontuzji urazowych - to inna sprawa, noge złamać można schodząc po schodach - ale właśnie zmuszanie organizmu do wysiłku, który odbija się już per saldo niekorzystnie.
Ja np. odkąd zacząłem intensywnie biegać (plan treningowy, cele) czuję się w zasadzie cały czas zmęczony, tu i ówdzie coś mnie pobolewa, stopy poobcierane, na wiele spraw brak mi sił, śpię też dłużej niż normalnie. Tłumaczę to sobie adaptacją, podnoszeniem progów itp. Ale z punktu widzenia nie sportowca to już nie jest dodatek poprawiający jakość życia, zdrowia, relaks. To już stało się samodzielnym "bytem", rozwijającym się obok innych, domagającym się stale więcej - energii, czasu, uwagi. I nie żebym narzekał, w końcu to świadomy wybór, przeciwnie - jest mi z tym dobrze. Jednak trzeba mieć świadomość, że przekroczenie pewnej granicy zabawy w sport zaczyna mieć także negatywne konsekwencje dla zdrowia i codziennego życia. Tylko jak tę granicę zdefiniować...
Ja np. odkąd zacząłem intensywnie biegać (plan treningowy, cele) czuję się w zasadzie cały czas zmęczony, tu i ówdzie coś mnie pobolewa, stopy poobcierane, na wiele spraw brak mi sił, śpię też dłużej niż normalnie. Tłumaczę to sobie adaptacją, podnoszeniem progów itp. Ale z punktu widzenia nie sportowca to już nie jest dodatek poprawiający jakość życia, zdrowia, relaks. To już stało się samodzielnym "bytem", rozwijającym się obok innych, domagającym się stale więcej - energii, czasu, uwagi. I nie żebym narzekał, w końcu to świadomy wybór, przeciwnie - jest mi z tym dobrze. Jednak trzeba mieć świadomość, że przekroczenie pewnej granicy zabawy w sport zaczyna mieć także negatywne konsekwencje dla zdrowia i codziennego życia. Tylko jak tę granicę zdefiniować...
Karol Yfer
p.o. dr zero
p.o. dr zero
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 4
- Rejestracja: 11 cze 2004, 10:21
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bydgoszcz
Dzięki wielkie za odpowiedzi. No cóz nie pocieszyliście mnie. Ja cały czas jednak mam nadzieję, że jeszcze wiele startów przede mną choć oczywiście z umiarem. Szukam dobrej ksiazki na temat profilaktyki w takich przypadłościach (trzeba sobie radzić samemu) bo ulubiona rada lekarzy to: "Niech pan przestanie biegać". Prawda, że odkrywcza? Jak wpadnie wam w ręce jakia strona lub publikacja na tem temat bedę wdzięczny za info. Trudno tak z dnia na dzień przerwać coś co było poniekąd sposobem na życie. W długim biegu można wiele rzeczy przemyśleć, wymyśleć lu po prostu od wszystkiego uciec. Basen to już nie to, rower jeszcze ujdzie. Choc najwięcej wrażeń to pewnie dostarcza turystyka - alpinistyka (życzę Beata wielu wrażeń wisząc na linie, choć z twojej wypowiedzi nie wiadomo czy wiecej w tym turystyki czy "alpinistyki". Pozdrawiam i życze miłego uprawiania sportu.
RafG
- Herbix
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 286
- Rejestracja: 14 cze 2004, 10:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Zgierz
- Kontakt:
A ja powiem tak: problemy z kolanami zastopowały mnie na 2,5 roku - nie bezpośrednio ale nie chciało mi się nawet wziąć za ich "leczenie". Rok temu postanowiłem wziąć sprawę w swoje ręce. Zrobiłem analizę pierwiastkową włosów, która posród kilku niedoborów wykazała brak (praktycznie całkowity) manganu - jeden z głównych budulców chrząstek, ścięgien... Suplementowałem się 3 mc. Dalej 3mc czas podłamania i męczące pytanie - czy mogę już zacząć biegać? Znajomy lekarz uświadomił mnie, że problemy z kolanami mogą się ciągnąć miesiącami?! Postanowiłem wzmocnić mięśnie nóg nie obciążając stawów. Wybór padł na basen. Chodziłem 3 mc, praktycznie 4-5 x tydzień - odżyłem. Dzisiaj natomiast piszę tego posta po wspaniałym treningu - na razie tylko 6 km ale mam nadzieje, że wrócę do mojej poprzedniej formy, a problem z kolanem nie wróci..... Bądź dobrej myśli 

GG: 977722
- Karol Yfer
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 302
- Rejestracja: 28 maja 2004, 16:34
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Katowice
Jeśli chodzi o kolana, to ja wierzę w silne mięśnie. Kolano jest o tyle szczęśliwym stawem, że z każdej strony obudowane jest dużymi mięśniami, które można wszechstronnie trenować i wzmacniać, co się przekłada na stabilizację stawu i jego ochronę. Niestety, o wiele gorsza jest sytuacja ze stawami skokowymi, tych nie ma czym obudować - ćwiczenia okalających mięśni to kosmetyka.
Jeśli już masz problemy z kolanami, to w ramach alternatywnego wysiłku i odpoczynku:
* siłownia - przysiady, suwnica, hack-maszyna, prostowanie siedząc, uginanie leżąc, wspięcia na palce, wykroki ze sztangą itp.; no niezliczone możliwości.
* rower z wysokim ustawieniem siodełka, żeby całkowicie prostować nogę - wzmacnia głowę przyśrodkową czworek, kluczową dla stabilności kolan.
* basen.
Jeśli już masz problemy z kolanami, to w ramach alternatywnego wysiłku i odpoczynku:
* siłownia - przysiady, suwnica, hack-maszyna, prostowanie siedząc, uginanie leżąc, wspięcia na palce, wykroki ze sztangą itp.; no niezliczone możliwości.
* rower z wysokim ustawieniem siodełka, żeby całkowicie prostować nogę - wzmacnia głowę przyśrodkową czworek, kluczową dla stabilności kolan.
* basen.
Karol Yfer
p.o. dr zero
p.o. dr zero
- Paunow
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 262
- Rejestracja: 27 cze 2003, 13:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław/Kraków
[Karol] Powiem Ci że wzmacnianie mięśni przy bolącym kolanie wcale nie jest takie łatwe,ba nawet jazda na rowerku nie sprawia radości 
Wiem z własnego doświadczenia. Owszem należy wzmacniać mięśnie-w szczególności dbać o czwórkę ale zważ że np. w moim przypadku nawet 30 minutowa jazda na rowerku na lekkich przełożeniach (1,4) kończy się bólem i nazwijmy to dość dużym dyskomfortem
Jeśli chodzi o przysiady to nie polecam przy problemach z łąkotkami bo badziestwo może przyblokować (sprawdzone na własnej skórze)...
Jeśli chodzi o kolanka to czasem rzeczywiście wskazana jest dłuższa przerwa w bieganiu
choć czasem trudno odejść od czegoś co się kocha i traktuje jak sposób na życie-za mną została wspinaczka choć były to moje początki,zostały narty...ech-gdybym była mądrzejsza 

Wiem z własnego doświadczenia. Owszem należy wzmacniać mięśnie-w szczególności dbać o czwórkę ale zważ że np. w moim przypadku nawet 30 minutowa jazda na rowerku na lekkich przełożeniach (1,4) kończy się bólem i nazwijmy to dość dużym dyskomfortem

Jeśli chodzi o kolanka to czasem rzeczywiście wskazana jest dłuższa przerwa w bieganiu


W górach jest wszystko co kocham...
- Karol Yfer
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 302
- Rejestracja: 28 maja 2004, 16:34
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Katowice
Jasne, nie wszystkie ćwiczenia we wszystkich przypadkach. Miałem na myśli bardziej kontuzje przeciążeniowe, nie specyficzne urazy czy choroby.
Moje kolano wysiadło z przemęczenia, tzn. zbyt dużego i częstego obciążenia biegowego przy rozluźnieniu reżimu siłowego (doszedłem do błędnego wniosku, że nie ma sensu robić nóg na siłowni, gdy się tyle biega...).
Pomogła przede wszystkim przerwa (blisko 2-miesięczna) i zastąpienie biegania mniej obciążającymi wysiłkami (najpierw basen, potem rower, potem siłownia) oraz bardzo powolny powrót do biegania.
Moje kolano wysiadło z przemęczenia, tzn. zbyt dużego i częstego obciążenia biegowego przy rozluźnieniu reżimu siłowego (doszedłem do błędnego wniosku, że nie ma sensu robić nóg na siłowni, gdy się tyle biega...).
Pomogła przede wszystkim przerwa (blisko 2-miesięczna) i zastąpienie biegania mniej obciążającymi wysiłkami (najpierw basen, potem rower, potem siłownia) oraz bardzo powolny powrót do biegania.
Karol Yfer
p.o. dr zero
p.o. dr zero
- Herbix
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 286
- Rejestracja: 14 cze 2004, 10:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Zgierz
- Kontakt:
Ach te kolana!!
GG: 977722