mar_jas - Rok 2017 rokiem powrotu do biegania...i życiówek
Moderator: infernal
- mar_jas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2826
- Rejestracja: 06 mar 2012, 10:23
- Życiówka na 10k: 0:39:59
- Życiówka w maratonie: 3:28:43
- Lokalizacja: Śląsk
Wtorek 9-04-2013
Stadion LA w Chorzowie
DISTANCE 11.88 km
DURATION 1g:20m:10s
AVG. SPEED 6:45 min/km
CALORIES 1137 kcal
Plan: 12x400m tempem 3:20/km
Cały zeszły tydzień ( a nawet chyba dłużej) nie biegałem nic szybszego, w sobotę start na 5km więc wypadało się troche odmulić.
Realizacja:
20 min rozgrzewki a potem:
400m 1:13 ( 3:05/km ) p 200m 2:00
400m 1:18 ( 3:15/km ) p 200m 2:30
400m 1:14 ( 3:08/km ) p 200m 2:30
400m 1:17 ( 3:10/km ) p 200m 2:40
400m 1:18 ( 3:15/km ) p 200m 2:40
400m 1:19 ( 3:18/km ) p 200m 2:30
400m 1:20 ( 3:20/km ) p 200m 2:40
400m 1:19 ( 3:18/km ) p 200m 2:30
400m 1:20 ( 3:20/km ) p 200m 2:40
400m 1:21 ( 3:23/km ) p 200m 2:30
400m 1:20 ( 3:20/km ) p 200m 3:00
400m 1:12 ( 3:00/km )
Jak widać problem z wstrzeleniem się w odpowiednie tempo. Dopiero za 5-6 powtórzeniem weszło to co trzeba. Od tego momentu już poszło łatwo, tak jak myślałem dla mnie odcinki 400m nie są problemem, nawet bardzo szybkim tempem, ale przełożyć coś takiego na powtórzenia kilometrowe...... - nooo..to tyle komentarza
Nawierzchnia niestety fatalna, 3 pierwsze tory zasypane śniegiem, na pozostałych kałuże i bardzo mokro. Na szczęście robi się coraz cieplej, dzisiaj znów 3/4 spodnie i jedna bluza...i chyba to było troche za dużo...wiosna idzie :uuusmiech:
Stadion LA w Chorzowie
DISTANCE 11.88 km
DURATION 1g:20m:10s
AVG. SPEED 6:45 min/km
CALORIES 1137 kcal
Plan: 12x400m tempem 3:20/km
Cały zeszły tydzień ( a nawet chyba dłużej) nie biegałem nic szybszego, w sobotę start na 5km więc wypadało się troche odmulić.
Realizacja:
20 min rozgrzewki a potem:
400m 1:13 ( 3:05/km ) p 200m 2:00
400m 1:18 ( 3:15/km ) p 200m 2:30
400m 1:14 ( 3:08/km ) p 200m 2:30
400m 1:17 ( 3:10/km ) p 200m 2:40
400m 1:18 ( 3:15/km ) p 200m 2:40
400m 1:19 ( 3:18/km ) p 200m 2:30
400m 1:20 ( 3:20/km ) p 200m 2:40
400m 1:19 ( 3:18/km ) p 200m 2:30
400m 1:20 ( 3:20/km ) p 200m 2:40
400m 1:21 ( 3:23/km ) p 200m 2:30
400m 1:20 ( 3:20/km ) p 200m 3:00
400m 1:12 ( 3:00/km )
Jak widać problem z wstrzeleniem się w odpowiednie tempo. Dopiero za 5-6 powtórzeniem weszło to co trzeba. Od tego momentu już poszło łatwo, tak jak myślałem dla mnie odcinki 400m nie są problemem, nawet bardzo szybkim tempem, ale przełożyć coś takiego na powtórzenia kilometrowe...... - nooo..to tyle komentarza
Nawierzchnia niestety fatalna, 3 pierwsze tory zasypane śniegiem, na pozostałych kałuże i bardzo mokro. Na szczęście robi się coraz cieplej, dzisiaj znów 3/4 spodnie i jedna bluza...i chyba to było troche za dużo...wiosna idzie :uuusmiech:
- mar_jas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2826
- Rejestracja: 06 mar 2012, 10:23
- Życiówka na 10k: 0:39:59
- Życiówka w maratonie: 3:28:43
- Lokalizacja: Śląsk
Wczorajsze rozbieganie
DISTANCE 11.25 km
DURATION 1g:02m:45s
AVG. SPEED 5:35 min/km
CALORIES 1040 kcal
Największy błąd wczorajszego treningu to pomysł wyjścia na bieg po lesie..... masakra, woda na całej drodze, błoto po kostki i syf.....po 8 km miałem kompletnie dośc biegania....zrobiłem 5 x 15sek przebiezek, porządnego rozciągania z 15 minut i do domu....strasznie mi się wczoraj nie chciało, oddechowo zupełnie spokojnie sam bieg w okolicy 5:0-5:10/km , ale nogom sie nie chciało przebierać.....
Przyszło wyposażenie roweru pod triathlon...pedały spd, lemondka , no i oczywiście buty ( do roweru jeszcze tylko kupię nowe opony przed samym startem )....wieczorem posiedziałem trochę w piwnicy, pozakładałem wszystko..no i nie mogło się obejść bez jazdy próbnej..pierwszy raz w zyciu w SPD....na razie regulacja na minimum, wkurza mnie ten luz, ale mam spore problemy z zakładaniem więc na razie tak będzie, jak się nauczę to trochę podkręce zapięcie......ciekawe kiedy pierwszą glebę w tym zaliczę
DISTANCE 11.25 km
DURATION 1g:02m:45s
AVG. SPEED 5:35 min/km
CALORIES 1040 kcal
Największy błąd wczorajszego treningu to pomysł wyjścia na bieg po lesie..... masakra, woda na całej drodze, błoto po kostki i syf.....po 8 km miałem kompletnie dośc biegania....zrobiłem 5 x 15sek przebiezek, porządnego rozciągania z 15 minut i do domu....strasznie mi się wczoraj nie chciało, oddechowo zupełnie spokojnie sam bieg w okolicy 5:0-5:10/km , ale nogom sie nie chciało przebierać.....
Przyszło wyposażenie roweru pod triathlon...pedały spd, lemondka , no i oczywiście buty ( do roweru jeszcze tylko kupię nowe opony przed samym startem )....wieczorem posiedziałem trochę w piwnicy, pozakładałem wszystko..no i nie mogło się obejść bez jazdy próbnej..pierwszy raz w zyciu w SPD....na razie regulacja na minimum, wkurza mnie ten luz, ale mam spore problemy z zakładaniem więc na razie tak będzie, jak się nauczę to trochę podkręce zapięcie......ciekawe kiedy pierwszą glebę w tym zaliczę
- mar_jas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2826
- Rejestracja: 06 mar 2012, 10:23
- Życiówka na 10k: 0:39:59
- Życiówka w maratonie: 3:28:43
- Lokalizacja: Śląsk
Relacja z weekendu...dobrze ze chodzę do pracy...bo inaczej nie miałbym kiedy pisac bloga
Piątek: Biegowo wolne więc wybrałem się na rower
DISTANCE 25.12 km
DURATION 1g:11m:44s
AVG. SPEED 21.0 km/h
CALORIES 902 kcal
Pierwszy poważniejszy test SPD. Nawet udany, zęby mam całe, nie przewróciłem się ..w połowie nawet dokręciłem trochę zapięcia..zaczynam łapac o co w tym chodzi. Pracuję nad zwiększeniem kadencji..SPD to znacznie ułatwia bo przy szybszym pedałowaniu nogi nie spadają, dużo też daje możliwosć ciągniecia do góry.....
Sobota:
DISTANCE 5.00 km
DURATION 19m:08s
AVG. SPEED 3:50 min/km
CALORIES 420 kcal
IX Memoriał Jana Koniecznego
Do końca się wahałem czy pojechać w sobotę do Rudy na ten bieg czy w niedziele wystartować w krosie w Swiętochłowicach....względy praktyczne wygrały....w przypadku startu w niedziele brakło by mi jednego dnia treningowego
Najpierw minusy tego biegu:
- trudna trasa... jak się okazało z powodu błota w smym praku bieg odbył się po koronie, na 860m pętli...gdzie około 300m to był podbieg - tak z 10m w górę.....6 razy trzeba było to pokonać....dawało po nogach
- trasa była wąska, szczególnie w jednym miejscu, biegliśmy chodnikiem...przez przystanek autobusowy np
- brak oznaczeń poszczególnych km.....to miało swoje określone konsekwencje dla mnie
Plusy:
- Świetna atmosfera...biegi organizowane przez p. Jakubika mają zawsze swietna rodzinna atmosferę i dobra organizację..porządek zawsze jest
- dokładnie wymierzona trasa...mierzona kołem mierniczym..wiem że przebiegłem dokładnie 5km
Mój czas: 19:08
Start lekko przesuniety w górę ( o 160m ) - pętla 860m więc niecałe 6 kółek dawało idealnie 5km....wiedziałem ze około 300m od startu jest to waskie gardło, biegło może ze 80 osób, więc wiedziałem że trzeba przycisnać na początku żeby nie było problemów w tym miejscu..inni mieli ten sam pomysł
Po pierwszy kółku i jakiś 100-150m miałem czas 3:31...kurde, wiedziałem że zdecydowanie za szybko zacząłem, a miałem juz za soba pierwszy raz ten podbieg, wogóle w tym momencie do czołówki miałem tylko jakies 20 m straty ...więc zwolniłem trochę, potem na każdym kolejnym podbiegu chyba też zwalniałem..wogóle nie kontrolowałem czasu..z reszta nie miałem jak..biegłem na czuja, trasznie bałem się tego podbiegu, niby dawał w nogi z każdym kolejnym razem...ale nie jakoś bardzo mocno...biegłem cały czas za pierwszą dziewczyną.... pamiętałem że w zeszłym roku w Świerklańcu ( moim jedynym do ej pory biegu na 5km) nie przegrałem z żadną...i z tym planem równiez biegłem teraz..pewnie gdyby biegła ciut szybciej tez bym się utrzymał..... po ostatnim podbiegu zdecydowanie przyspieszyłem, babke zostawiłem, doszedłem jeszcze chyba ze 3 czy 4 facetów...
wydaje mi się ze za późno przyspieszyłem...bo jak przybiegłem na mete to miałem jeszcze spory zapas sił....spokojnie można byo wyciągnąc z tego biegu jeszcze z minimum 15-20 sekund..nawet na tej trudnej trasie.....
Reasumując jestem zadowolony, biegnąc spokojnie wykręciłem 19:08 ( tempo 3:50/km), wątpię żebym był w stanie wyciągnąc taką średnią na dychę...ale spokojnie powinienem zejśc poniżej 40 minut za tydzień..i to będzie mój plan
Musze się rozejrzeć za jeszcze jakąś piątka w poblizu...lepiej oznaczona, bardziej płaską..ciekaw jestem ile by sie dało wyciągnąć wtedy
Niedziela
DISTANCE 16.11 km
DURATION 1g:20m:19s
AVG. SPEED 4:59 min/km
CALORIES 1219 kcal
AVG. HEART RATE 151
MAX. HEART RATE 167
Rozbieganie, zabrałem kaganiec w postaci pulsometru...wiec wiedziałem ze nie przegnę... o 6:30 w niedziele rano pobiegłem w stronę Żabich Dołów i Doliny Górnika.... na Żabich Dołach piękne stawy, słoneczko, ptasi sezon godowy w pelni więc gwarno...widac i czuc wiosnę.....
Na Dolinie Górnika jakies 2 km pobiegłem zmieniona trasa Silesia Maratonu...fajne miejsce...ale miało być płasko, a tam napewno nie jest.... 2 km z czego 1600m to podbiegi.... 200m to ostry, napewno nie pomagający zbieg...a to już końcowka będzie ( gdzies 34-35km )...to będzie bolało..i maratończyków i połówkowiczów...... biegając tam pomyślałem tez o "naszych" maratończykach który mieli za kilka chwil startować w Wiedniu i Łodzi.....troche im tych startów pozazdroszciłem.......wszystkim się należą szczere i serdeczne gratulacje
Później pojechałem jeszcze na Świony zobaczyć tego krosa....piękne i zdecydowane zwycięstwo Dżejosa, szwagier tez całkiem nieźle nabiegał , choć troche przeszarżował na początku....a potem reszta dnia na drabinie jako malarz pokojowy - to sie nazywa dobrze wykorzystane weekend
Piątek: Biegowo wolne więc wybrałem się na rower
DISTANCE 25.12 km
DURATION 1g:11m:44s
AVG. SPEED 21.0 km/h
CALORIES 902 kcal
Pierwszy poważniejszy test SPD. Nawet udany, zęby mam całe, nie przewróciłem się ..w połowie nawet dokręciłem trochę zapięcia..zaczynam łapac o co w tym chodzi. Pracuję nad zwiększeniem kadencji..SPD to znacznie ułatwia bo przy szybszym pedałowaniu nogi nie spadają, dużo też daje możliwosć ciągniecia do góry.....
Sobota:
DISTANCE 5.00 km
DURATION 19m:08s
AVG. SPEED 3:50 min/km
CALORIES 420 kcal
IX Memoriał Jana Koniecznego
Do końca się wahałem czy pojechać w sobotę do Rudy na ten bieg czy w niedziele wystartować w krosie w Swiętochłowicach....względy praktyczne wygrały....w przypadku startu w niedziele brakło by mi jednego dnia treningowego
Najpierw minusy tego biegu:
- trudna trasa... jak się okazało z powodu błota w smym praku bieg odbył się po koronie, na 860m pętli...gdzie około 300m to był podbieg - tak z 10m w górę.....6 razy trzeba było to pokonać....dawało po nogach
- trasa była wąska, szczególnie w jednym miejscu, biegliśmy chodnikiem...przez przystanek autobusowy np
- brak oznaczeń poszczególnych km.....to miało swoje określone konsekwencje dla mnie
Plusy:
- Świetna atmosfera...biegi organizowane przez p. Jakubika mają zawsze swietna rodzinna atmosferę i dobra organizację..porządek zawsze jest
- dokładnie wymierzona trasa...mierzona kołem mierniczym..wiem że przebiegłem dokładnie 5km
Mój czas: 19:08
Start lekko przesuniety w górę ( o 160m ) - pętla 860m więc niecałe 6 kółek dawało idealnie 5km....wiedziałem ze około 300m od startu jest to waskie gardło, biegło może ze 80 osób, więc wiedziałem że trzeba przycisnać na początku żeby nie było problemów w tym miejscu..inni mieli ten sam pomysł
Po pierwszy kółku i jakiś 100-150m miałem czas 3:31...kurde, wiedziałem że zdecydowanie za szybko zacząłem, a miałem juz za soba pierwszy raz ten podbieg, wogóle w tym momencie do czołówki miałem tylko jakies 20 m straty ...więc zwolniłem trochę, potem na każdym kolejnym podbiegu chyba też zwalniałem..wogóle nie kontrolowałem czasu..z reszta nie miałem jak..biegłem na czuja, trasznie bałem się tego podbiegu, niby dawał w nogi z każdym kolejnym razem...ale nie jakoś bardzo mocno...biegłem cały czas za pierwszą dziewczyną.... pamiętałem że w zeszłym roku w Świerklańcu ( moim jedynym do ej pory biegu na 5km) nie przegrałem z żadną...i z tym planem równiez biegłem teraz..pewnie gdyby biegła ciut szybciej tez bym się utrzymał..... po ostatnim podbiegu zdecydowanie przyspieszyłem, babke zostawiłem, doszedłem jeszcze chyba ze 3 czy 4 facetów...
wydaje mi się ze za późno przyspieszyłem...bo jak przybiegłem na mete to miałem jeszcze spory zapas sił....spokojnie można byo wyciągnąc z tego biegu jeszcze z minimum 15-20 sekund..nawet na tej trudnej trasie.....
Reasumując jestem zadowolony, biegnąc spokojnie wykręciłem 19:08 ( tempo 3:50/km), wątpię żebym był w stanie wyciągnąc taką średnią na dychę...ale spokojnie powinienem zejśc poniżej 40 minut za tydzień..i to będzie mój plan
Musze się rozejrzeć za jeszcze jakąś piątka w poblizu...lepiej oznaczona, bardziej płaską..ciekaw jestem ile by sie dało wyciągnąć wtedy
Niedziela
DISTANCE 16.11 km
DURATION 1g:20m:19s
AVG. SPEED 4:59 min/km
CALORIES 1219 kcal
AVG. HEART RATE 151
MAX. HEART RATE 167
Rozbieganie, zabrałem kaganiec w postaci pulsometru...wiec wiedziałem ze nie przegnę... o 6:30 w niedziele rano pobiegłem w stronę Żabich Dołów i Doliny Górnika.... na Żabich Dołach piękne stawy, słoneczko, ptasi sezon godowy w pelni więc gwarno...widac i czuc wiosnę.....
Na Dolinie Górnika jakies 2 km pobiegłem zmieniona trasa Silesia Maratonu...fajne miejsce...ale miało być płasko, a tam napewno nie jest.... 2 km z czego 1600m to podbiegi.... 200m to ostry, napewno nie pomagający zbieg...a to już końcowka będzie ( gdzies 34-35km )...to będzie bolało..i maratończyków i połówkowiczów...... biegając tam pomyślałem tez o "naszych" maratończykach który mieli za kilka chwil startować w Wiedniu i Łodzi.....troche im tych startów pozazdroszciłem.......wszystkim się należą szczere i serdeczne gratulacje
Później pojechałem jeszcze na Świony zobaczyć tego krosa....piękne i zdecydowane zwycięstwo Dżejosa, szwagier tez całkiem nieźle nabiegał , choć troche przeszarżował na początku....a potem reszta dnia na drabinie jako malarz pokojowy - to sie nazywa dobrze wykorzystane weekend
- mar_jas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2826
- Rejestracja: 06 mar 2012, 10:23
- Życiówka na 10k: 0:39:59
- Życiówka w maratonie: 3:28:43
- Lokalizacja: Śląsk
Wtorek
DISTANCE ok 13.20 km
DURATION 1g:25m:50s
AVG. SPEED 6:30 min/km
CALORIES 1259 kcal
Na stadion zabrałem tylko zegarek ze stoperem. 25 minut rozgrzewki, trochę ćwiczeń, kilka przebieżek i ruszamy
Ostatni akcent przed Biegiem Korfantego, miałem lekko zluzować więc wymyśliłem sobie 6x1000m z małą piramidką tempową:
4:00/km
3:55/km
3:50/km
3:45/km
3:53/km
4:00/km
całość na dwu minutowych przerwach....jak 4:00 wolno wchodzi w interwałach to masakra, nawet oddech nie skoczył za bardzo spocony dopiero byłem po 4 powtórzeniu, a biegałem w pełnym słońcu.....bardzo przyjemny lekki trening, na początku miałem dziwnie sztywne nogi, po 2-3 powtórzeniu juz było ok..... w czwartek może rower, w piątek lekka dycha z przebieżkami...jeszcze zobaczę......w weekend jadę do Warszawy, dopiero skojarzyłem teraz fakty ze jest Orlen Maraton...a ja niestety w sobote wieczorem musze wracać na Śląsk...chociaż na expo się wybiorę, żeby poczuć klimat
DISTANCE ok 13.20 km
DURATION 1g:25m:50s
AVG. SPEED 6:30 min/km
CALORIES 1259 kcal
Na stadion zabrałem tylko zegarek ze stoperem. 25 minut rozgrzewki, trochę ćwiczeń, kilka przebieżek i ruszamy
Ostatni akcent przed Biegiem Korfantego, miałem lekko zluzować więc wymyśliłem sobie 6x1000m z małą piramidką tempową:
4:00/km
3:55/km
3:50/km
3:45/km
3:53/km
4:00/km
całość na dwu minutowych przerwach....jak 4:00 wolno wchodzi w interwałach to masakra, nawet oddech nie skoczył za bardzo spocony dopiero byłem po 4 powtórzeniu, a biegałem w pełnym słońcu.....bardzo przyjemny lekki trening, na początku miałem dziwnie sztywne nogi, po 2-3 powtórzeniu juz było ok..... w czwartek może rower, w piątek lekka dycha z przebieżkami...jeszcze zobaczę......w weekend jadę do Warszawy, dopiero skojarzyłem teraz fakty ze jest Orlen Maraton...a ja niestety w sobote wieczorem musze wracać na Śląsk...chociaż na expo się wybiorę, żeby poczuć klimat
- mar_jas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2826
- Rejestracja: 06 mar 2012, 10:23
- Życiówka na 10k: 0:39:59
- Życiówka w maratonie: 3:28:43
- Lokalizacja: Śląsk
Środa wolna
Czwartek... miało być bieganie..ale wybrałem rower....
Rano do pracy:
Distance 12.91 km
Duration 40m:36s
Avg. Speed 19.1 km/h
Calories 463 kcal ie
Dwie gleby na światłach straty to rozbite kolano, nadwyrężony nadgarstek i kilka obtarć naskórka....za pierwszym razem sie zamyśliłem...i nie zdążyłem się wypiąć..na kolejnych światłach wypiąlem jedną nogę..ale mnie przeważyło na drugą..i zaś gleba
Ludzie rano mieli na Świonach pewnie niezły ubaw....
Po pracy:
Distance 29.95 km
Duration 1g:29m:42s
Avg. Speed 20.0 km/h
Calories 1073 kcal
Mała wycieczka po mieście, potem do Parku Śląskiego..i do domu..bardzo przyjemna wycieczka...obyło się już bez kolejnych gleb,chyba zaczynam to łapać
Piątek
Distance 12.76 km
Duration 1g:08m:40s
Avg. Speed 5:23 min/km
Calories 1169 kcal
Najpierw 10km w tempie 5:00/km wyszło...trochę bolą dwójki po rowerze...ale to dobry znak, znaczy że pracują przy jeździe rowerem...SPD działa
Potem 5 x P i sporo rozciągania i ćwiczeń....w sumie bez historii....
W niedzielę XXI Bieg Korfantego..10km....trochę mnie zaczyna nosić..wszystko idzie w dobrą stronę...jutro posiedze cały dzień w garażu..a w niedziele atakujemy życiówkę...
Czwartek... miało być bieganie..ale wybrałem rower....
Rano do pracy:
Distance 12.91 km
Duration 40m:36s
Avg. Speed 19.1 km/h
Calories 463 kcal ie
Dwie gleby na światłach straty to rozbite kolano, nadwyrężony nadgarstek i kilka obtarć naskórka....za pierwszym razem sie zamyśliłem...i nie zdążyłem się wypiąć..na kolejnych światłach wypiąlem jedną nogę..ale mnie przeważyło na drugą..i zaś gleba
Ludzie rano mieli na Świonach pewnie niezły ubaw....
Po pracy:
Distance 29.95 km
Duration 1g:29m:42s
Avg. Speed 20.0 km/h
Calories 1073 kcal
Mała wycieczka po mieście, potem do Parku Śląskiego..i do domu..bardzo przyjemna wycieczka...obyło się już bez kolejnych gleb,chyba zaczynam to łapać
Piątek
Distance 12.76 km
Duration 1g:08m:40s
Avg. Speed 5:23 min/km
Calories 1169 kcal
Najpierw 10km w tempie 5:00/km wyszło...trochę bolą dwójki po rowerze...ale to dobry znak, znaczy że pracują przy jeździe rowerem...SPD działa
Potem 5 x P i sporo rozciągania i ćwiczeń....w sumie bez historii....
W niedzielę XXI Bieg Korfantego..10km....trochę mnie zaczyna nosić..wszystko idzie w dobrą stronę...jutro posiedze cały dzień w garażu..a w niedziele atakujemy życiówkę...
- mar_jas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2826
- Rejestracja: 06 mar 2012, 10:23
- Życiówka na 10k: 0:39:59
- Życiówka w maratonie: 3:28:43
- Lokalizacja: Śląsk
Relacja weekendowa......
W sobotę cały dzień walki w garażu z samochodem.....wszystko się udało...ale wieczorem jak już wracałem do domu zerwałem przegub...i znowu mnie czeka robota w tygodniu...można sie załamać
NIedziela...
XX Bieg im Wojciecha Korfantego 10km
Kim był Wojciech Korfanty?
Mnie najbardziej podoba się to że był zwolennikiem Śląskości.....ale w granicach państwa polskiego...
A teraz sam bieg:
Czas brutto 40:30
Netto 40:23
Poszczególne km :
1km 4:57 !!!!!
2km 3:47
3km 3:59
4km 3:51
5km 4:04 połówka 30:39
6km 3:56
7km 4:12
8km 3:51
9km 3:48
10km 3:54 ???
Hmmmm ale po kolei.....płaciliśmy za ten bieg 15zł....tanio jak na rynkowe warunki w tym momencie, był atest, 20 edycja, wszystko powinno być na najwyższym poziomie....tak mi sie przynajmniej wydawało....
Na starcie i mecie po 3 kible...800 osób startujących .. nie pytajcie się jakie były kolejki....podobno z powodu tych kolejek druga wtopa organizacyjna.....mam idealnie rozplanowana rozgrzewkę..kończe przebiezkami i na 10 minut przed startem zjawiam sie na starcie...a tu dżist....start przesunięty o 15 minut.....wkurzyło mnie to...raz ze przez ten czas znowu mi się pęcherzu nazbierało....a po drugie co z rozgrzewką...raz ze nie było za ciepło przed startem, a dwa że stygły mięśnie....żałowałem że jednak nie zabrałem z samochodu tej folii.... z drugiej strony na pęcherz by to nie pomogło
Ok...startujemy....jak zwykle na starcie ścisk, dużo mijania, skręt w lewo i podbieg, nie jakiś straszny..ale 200m dosyć pod górę, lecimy w tłumie a tu wszędzie samochody, na chodnikach kupa zaskoczonych ludzi...hmmmmm
skręcamy znowu w lewo i potem już szerzej zaczynam łapać swoje tempo.....wbiegamyw ulicę francuską..tu gdzieś ma być pierwszy km...patrze na zegarek 4:20....kurde...gdzie ta tablica, pomyślałem ze nie zauważyłem...biegnę jeszcze kawałek i...jest...stoper łapie 4:57!!!! kurde, nic nie kumam....tak wolno to napewno nie biegnę.....pomyślałem że może ktoś źle znak ustawił i potem się wyrówna...zbiegamy w dół , znowu w lewo, lekki podbieg i potem już łapię rytm....dobrze się biegnie...kolejny km 3:47/km, nic się nie wyrównuje, trasa nie zabezpieczona tasmami ani bramkami, więc pod kinem rialto jak biegnę drogą a nie chodnikiem "dokładam" trochę metrów...ale poraz pierwszy ale nie jedyny poczułem się jakbym biegł w jakimś innym biegu....tam było z 8-10m skrócone chodnikiem.....no nic, myślę sobie że przecież biegnę dla siebie..i niech każdy robi co chce....poza tym ciągle nie moge wyjść z podziwu dla mojego piewszego km
Dobiegamy pod Spodek, wszyscy chodnikiem, ja drogą....czy to jest ten bieg?? kamerzysta TVSu na drodze ( bo wszyscy biegną chodnikiem ), wrzeszczę żeby spadał bo tu się biega..gość zdziwiony.....ciekawe gdzie leciała atestacja, czy ta wysepka czy główną drogą? bo napewno nie chodnikiem
Zaczyna się pierwszy z podbiegów....jakiś km, z coraz większym nachyleniem...ale połykam go dosyć sprawnie, w połowie jest 4km ( 3:51 ) potem druga część i wypłaszczenie..tu tracę wiecej ( 4:04 ) na półmetku wiem już ze życiówki nie będzie...troche płasko i drugi, może bardziej plaski ale dłuższy podbieg..1,5km.... na końcu kończy się 7km, mój najsłabszy 4:12 , chociaż tam najwięcej ludzi wyprzedzam, dopadam nawet do kolegi, który biega o jakąś minute szybciej na dychę ode mnie, zdziwiony na mnie patrzy, po biegu mi powiedział ze to mu dodało dużo motywacji , zaczynaja sie zbiegi, km biegniemy razem ( 3:51 ) potem zaczyna mi odjeżdzać...na 9 km ostatni podbieg na most, przyznam ze tu mi się zrobiło słabo niby 100m może..ale cięzko było, odcinało mi prąd..zaraz za zbiegiem tablica z oznaczeniem 9km ( 3:48 ) ..ale byłem już wykończony.......zaczynam lekko przyspieszać.... chociaż nie mam się już z kim ścigac..ani kim motywować..biegnę sam już do samej mety...chociaż finiszuję ostatni km wychodzi w 3:54...tez trochę dziwnie....no ale ok, już nie wnikam...nad tym w takim razie tez trzeba popracować..... ładny medal dostałem jest ok..... zbieram info od innych..każdemu wychodzi taki dziwny pierwszy km.....a co się okazuje?
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... #LokKatTxt
Nooo to tyle w temacie....conajmniej 200m więcej jak nic.....jakby nie to była by życiówka...ale fajnie się biegło, super atmosfera, doping, pogoda tez idealna..przecież nie można miec wszystkiego Ja jestem jak najbardziej zadowolony..dobry prognostyk przed Biegiem Fiata..marzy mi się średnie 3:50 utrzymać....było by bajkowo
Popołudniu korzystając z pięknej pogody spokojnie jeszcze zrobiłem 20km na rowerze baaaardzo powoli..w ramach relaksu i odpoczynku...
Plan na ten tydzień to odpoczynek, tylko rower, może raz na basen pójde, trzeba doprowadzić ten bolący palec do porządku, biore leki przeciw zapalne i chłodzę..wygląda to na zapalenie trzeszczki, juz jest znaczna poprawa, tydzień zluzuję od biegania i będe naj nowy..potem 3 tyg mocnego treningu....tydzień luźniej i jedziemy walczyć do Bielska ..i to tyle...howgh :uuusmiech:
W sobotę cały dzień walki w garażu z samochodem.....wszystko się udało...ale wieczorem jak już wracałem do domu zerwałem przegub...i znowu mnie czeka robota w tygodniu...można sie załamać
NIedziela...
XX Bieg im Wojciecha Korfantego 10km
Kim był Wojciech Korfanty?
Mnie najbardziej podoba się to że był zwolennikiem Śląskości.....ale w granicach państwa polskiego...
A teraz sam bieg:
Czas brutto 40:30
Netto 40:23
Poszczególne km :
1km 4:57 !!!!!
2km 3:47
3km 3:59
4km 3:51
5km 4:04 połówka 30:39
6km 3:56
7km 4:12
8km 3:51
9km 3:48
10km 3:54 ???
Hmmmm ale po kolei.....płaciliśmy za ten bieg 15zł....tanio jak na rynkowe warunki w tym momencie, był atest, 20 edycja, wszystko powinno być na najwyższym poziomie....tak mi sie przynajmniej wydawało....
Na starcie i mecie po 3 kible...800 osób startujących .. nie pytajcie się jakie były kolejki....podobno z powodu tych kolejek druga wtopa organizacyjna.....mam idealnie rozplanowana rozgrzewkę..kończe przebiezkami i na 10 minut przed startem zjawiam sie na starcie...a tu dżist....start przesunięty o 15 minut.....wkurzyło mnie to...raz ze przez ten czas znowu mi się pęcherzu nazbierało....a po drugie co z rozgrzewką...raz ze nie było za ciepło przed startem, a dwa że stygły mięśnie....żałowałem że jednak nie zabrałem z samochodu tej folii.... z drugiej strony na pęcherz by to nie pomogło
Ok...startujemy....jak zwykle na starcie ścisk, dużo mijania, skręt w lewo i podbieg, nie jakiś straszny..ale 200m dosyć pod górę, lecimy w tłumie a tu wszędzie samochody, na chodnikach kupa zaskoczonych ludzi...hmmmmm
skręcamy znowu w lewo i potem już szerzej zaczynam łapać swoje tempo.....wbiegamyw ulicę francuską..tu gdzieś ma być pierwszy km...patrze na zegarek 4:20....kurde...gdzie ta tablica, pomyślałem ze nie zauważyłem...biegnę jeszcze kawałek i...jest...stoper łapie 4:57!!!! kurde, nic nie kumam....tak wolno to napewno nie biegnę.....pomyślałem że może ktoś źle znak ustawił i potem się wyrówna...zbiegamy w dół , znowu w lewo, lekki podbieg i potem już łapię rytm....dobrze się biegnie...kolejny km 3:47/km, nic się nie wyrównuje, trasa nie zabezpieczona tasmami ani bramkami, więc pod kinem rialto jak biegnę drogą a nie chodnikiem "dokładam" trochę metrów...ale poraz pierwszy ale nie jedyny poczułem się jakbym biegł w jakimś innym biegu....tam było z 8-10m skrócone chodnikiem.....no nic, myślę sobie że przecież biegnę dla siebie..i niech każdy robi co chce....poza tym ciągle nie moge wyjść z podziwu dla mojego piewszego km
Dobiegamy pod Spodek, wszyscy chodnikiem, ja drogą....czy to jest ten bieg?? kamerzysta TVSu na drodze ( bo wszyscy biegną chodnikiem ), wrzeszczę żeby spadał bo tu się biega..gość zdziwiony.....ciekawe gdzie leciała atestacja, czy ta wysepka czy główną drogą? bo napewno nie chodnikiem
Zaczyna się pierwszy z podbiegów....jakiś km, z coraz większym nachyleniem...ale połykam go dosyć sprawnie, w połowie jest 4km ( 3:51 ) potem druga część i wypłaszczenie..tu tracę wiecej ( 4:04 ) na półmetku wiem już ze życiówki nie będzie...troche płasko i drugi, może bardziej plaski ale dłuższy podbieg..1,5km.... na końcu kończy się 7km, mój najsłabszy 4:12 , chociaż tam najwięcej ludzi wyprzedzam, dopadam nawet do kolegi, który biega o jakąś minute szybciej na dychę ode mnie, zdziwiony na mnie patrzy, po biegu mi powiedział ze to mu dodało dużo motywacji , zaczynaja sie zbiegi, km biegniemy razem ( 3:51 ) potem zaczyna mi odjeżdzać...na 9 km ostatni podbieg na most, przyznam ze tu mi się zrobiło słabo niby 100m może..ale cięzko było, odcinało mi prąd..zaraz za zbiegiem tablica z oznaczeniem 9km ( 3:48 ) ..ale byłem już wykończony.......zaczynam lekko przyspieszać.... chociaż nie mam się już z kim ścigac..ani kim motywować..biegnę sam już do samej mety...chociaż finiszuję ostatni km wychodzi w 3:54...tez trochę dziwnie....no ale ok, już nie wnikam...nad tym w takim razie tez trzeba popracować..... ładny medal dostałem jest ok..... zbieram info od innych..każdemu wychodzi taki dziwny pierwszy km.....a co się okazuje?
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... #LokKatTxt
Nooo to tyle w temacie....conajmniej 200m więcej jak nic.....jakby nie to była by życiówka...ale fajnie się biegło, super atmosfera, doping, pogoda tez idealna..przecież nie można miec wszystkiego Ja jestem jak najbardziej zadowolony..dobry prognostyk przed Biegiem Fiata..marzy mi się średnie 3:50 utrzymać....było by bajkowo
Popołudniu korzystając z pięknej pogody spokojnie jeszcze zrobiłem 20km na rowerze baaaardzo powoli..w ramach relaksu i odpoczynku...
Plan na ten tydzień to odpoczynek, tylko rower, może raz na basen pójde, trzeba doprowadzić ten bolący palec do porządku, biore leki przeciw zapalne i chłodzę..wygląda to na zapalenie trzeszczki, juz jest znaczna poprawa, tydzień zluzuję od biegania i będe naj nowy..potem 3 tyg mocnego treningu....tydzień luźniej i jedziemy walczyć do Bielska ..i to tyle...howgh :uuusmiech:
- mar_jas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2826
- Rejestracja: 06 mar 2012, 10:23
- Życiówka na 10k: 0:39:59
- Życiówka w maratonie: 3:28:43
- Lokalizacja: Śląsk
Wczoraj wreszcie udało się ruszyć trochę.....ale tylko rower. W sumie jakies 60km zrobiłem, rano do pracy, po pracy na Mikołów..a potem do Bytomia....z plecakiem się łatwo nie jeździ, ale starałem się jak mogłem...średnia 25km/h z przejazdu Katowice-Mikołów to na razie max na jaki mnie stać.....chciałbym umieć utrzymac średnia w okolicy 30km/h . to już będzie coś.
Rower:
DYSTANS 59,6 km
CZAS TRWANIA 3 godz 13 min
ŚREDNIA PRĘKOŚĆ ok 20km/h
KALORIE 1570 kcal
I teraz znowu przerwa przynajmniej do niedzieli.....weekend w stolicy, w niedziele prosto do Krakowa na maraton ( jako kibic ) .... dzisiaj ostatnia tabletka leku przeciwzapalnego ( aspicam ) , palec boli znacznie znacznie mniej..ale jeszcze go czuję, za to przy okazji zupełnie przestały boleć achillesy ( przypadek? - do tej pory rano praktycznie co dzień budziłem się ze sztywnymi bolącymi achillesami ) , dalej będe okłądał lodem, zacznę biegac w momencie kiedy nic nie będzie już bolało, nawet kosztem startu w Biegu Fiata......no właśnie, nadal nie wiem co z tym będzie, to miał być start docelowy wiosny...ale stoi na razie pod znakiem zapytania...formę podtrzymam na rowerze, jak tylko będe mógł to wracam do biegania....i zapłaciłem start w Półmaratonie Księżycowym w Rybniku....trudny bieg, ale super klimat wieczorno-nocnego biegania, tam debiutowałem w połówce w zeszłym roku ( 1:44:50 ) , z resztą jedyny jak do tej pory półmaraton...wypadało by cos uczknąć z tego wyniku
Rower:
DYSTANS 59,6 km
CZAS TRWANIA 3 godz 13 min
ŚREDNIA PRĘKOŚĆ ok 20km/h
KALORIE 1570 kcal
I teraz znowu przerwa przynajmniej do niedzieli.....weekend w stolicy, w niedziele prosto do Krakowa na maraton ( jako kibic ) .... dzisiaj ostatnia tabletka leku przeciwzapalnego ( aspicam ) , palec boli znacznie znacznie mniej..ale jeszcze go czuję, za to przy okazji zupełnie przestały boleć achillesy ( przypadek? - do tej pory rano praktycznie co dzień budziłem się ze sztywnymi bolącymi achillesami ) , dalej będe okłądał lodem, zacznę biegac w momencie kiedy nic nie będzie już bolało, nawet kosztem startu w Biegu Fiata......no właśnie, nadal nie wiem co z tym będzie, to miał być start docelowy wiosny...ale stoi na razie pod znakiem zapytania...formę podtrzymam na rowerze, jak tylko będe mógł to wracam do biegania....i zapłaciłem start w Półmaratonie Księżycowym w Rybniku....trudny bieg, ale super klimat wieczorno-nocnego biegania, tam debiutowałem w połówce w zeszłym roku ( 1:44:50 ) , z resztą jedyny jak do tej pory półmaraton...wypadało by cos uczknąć z tego wyniku
- mar_jas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2826
- Rejestracja: 06 mar 2012, 10:23
- Życiówka na 10k: 0:39:59
- Życiówka w maratonie: 3:28:43
- Lokalizacja: Śląsk
Dobra, ochłonąłem, mam chwilkę wolnego to czas opowiedzieć małe conieco....długi weekend a trochę się działo.....
Dużo tego, będzie jak zwykle chaotycznie ale w miarę chronologicznie
Zamykając temat XX Biegu Korfantego..najfajniejsze fotki znalazłem na własnych aparacie
Fotka z finiszu
I grupowe fota ekipy Biegam Bo lubię Mikołów
W środe po Korfantym jak pisałem wyżej pojexdziłem na rowerze...w piatek pojechałem do Wawy, w niedziele prosto ze stolicy pojechałem do Krakowa na maraton, jako kibic....
Fajna impreza, podobało mi się, marzy mi sie że kiedyś tam wystartuję...sporo dopingu, troche znajomych startowało, trzeba było ich wspierać....Mały89 złamał 3 godz, Mateusz pobiegł w debiucie 3:14, Wojtek pobiegł ponizej 3:30, do tego Leszek, któremu chyba nie udało sie nabiegac tego co planował, no i Mirek, któremu do złamania 4 godz zabrakło 2 sekund
Spotkałem sie z Krzyśkiem, trochę pokibicowaliśmy razem, troche pogadalismy, mam nadzieje ze spotkamy sie ponownie w Rybniku na połówce, jeszcze raz serdecznie zapraszam
Najfajniejszego newsa sprzedała mi tam siorka, która do mnie akurat zadzwoniła...była odebrać swoja nagrodę za 3 miejsce w cyklu Tyskiego GP - jeszcze raz wielkie graty!!!!.....dostała tez kalendarz na 2013...a tam:
Fotka z biegu we wrześniu gdzie nabiegalem obowiązującą do teraz życiówkę 39:59.....zostałem "twarzą" kalendarza....bardzo miło połechtane moje ego
Po południu wróciłem do Bytomia...od poniedzialku dłuuugi weekend, miałem spore plany rowerowe..akcenty biegowe wykonać na stadionie, reszta to rozjeżdżania na rowerze....ale jak sie okazało plany trzeba zrewidować....
W poniedziałek rano jadąc do Mikolówa zagapiłem się i przy naprawdę sporej prędkości, jadąc z górki, zaliczyłem spotkanie z krawęznikiem, asfaltem i kostka chodnikową.....nie bardzo pamiętam sama glebę, pamiętam że sie ocknąłem pod rowerem i nie mogłem się ruszyć, nogi mi się jakoś zawinęły w kierownice.....udało sie w końcu zrzucic rower, znalazła się jakaś dobra dusza, która mi pomogła, karetki odmowilem, chociaż teraz z perspektywy czasu trochę żałuję, ale o tym potem......20 minut polezałem na chodniku, było mi strasznie słabo, mocno się poobijałem, na szczęście nic nie połamałem, o dziwo glowa cala, najbardziej ucierpiały rece..... poleżałem trochę, oceniłem straty..na ciele..w ciuchach..i w sprzęcie....i jakoś się pozbierałem....po południu w Mikołowie zrobiłem trening biegowy - do teraz nie wiem jak mi się to udało.....
DYSTANS 11.04 km
CZAS TRWANIA 1g:03m:10s
ŚREDNIA PRĘKOŚĆ 5:43 min/km
KALORIE 1030 kcal
6km ze śr ok 4:40/km plus przebieżki 10 x 20 sekund + ćwiczenia i plus schłodzania trochę..lekko weszło, choc od 7 powtórzenia P jakoś mnie dziwnie zatykało.......
potem znowu rower...12km plus 30km z Mikołowa do Bytomia....
W sumie w tym dniu ok 60km....
reka bolala coraz bardziej...jak wróciłem do domu to chyba ze mnie wszystko dopiero zeszło....nie byłem wstanie wejśc do wanny, pomijam ze wszystkie rany piekły jak jasny sk..... robiło mi sie słabo, chciało mi się wymiotywać, miałem jakies dziwne dreszcze - wstrząs mózgu???? - oczywiście pomocy nie wezwałem, wziąłem to na przeczekanie...rano troche przeszło, za to zrobiła mi sie mega bania na ręce...na szczęście ruch w stawach pozostał więc uznalem że nie trzeba mi lekarza
Jakie wkurwa za to wszystko na siebie miałem ..... straty w sprzęcie spore, krzywe koło, zerwane dwie linki, cos w widelcu chrupie, podrapane i zniszczone rogi, pokrzywiona kierownica z obydwu stron.....ale myslę teraz ze i tak miałem sporo szczęścia....nogi i głowa cała....moge biegać....
Więc wczoraj wybralem się na wycieczkę biegową:
DYSTANS 24.31 km
CZAS TRWANIA 1g:57m:23s
ŚREDNIA PRĘKOŚĆ 4:50 min/km
KALORIE 2128 kcal
i uwaga...zrobiona życiówka w półmaratonie na poziomie 1:40 ...zupełnie na luzie biegłem, zero napinki, zero zmęczenia..zupełny luz....idealna pogoda wczoraj była to i dobrze się biegło..jakoś tak łapałem dobry rytm....
Dwie duże pętle po Parku Śląskim a potem przez Chorzów Stary, Dolinę Górnika i Żabie Doły na Szombierki......bolące ramię nie przeszkadza za bardzo w bieganiu, opuchlizna na drugiej rece tez nie.....od razu mi sie lepiej zrobiło
Dzisiaj znaczna poprawa, więc zapada decyzja ze jutro startuje w Bytomiu na 4,8km w Biegu Konstytucji...3:50/km chciałbym utrzymac..to jest mój cel, pomimo sporej przerwy ostatnio......co wyjdzie zobaczymy... :uuusmiech:
Najwazniejsze że moge biegać
Dużo tego, będzie jak zwykle chaotycznie ale w miarę chronologicznie
Zamykając temat XX Biegu Korfantego..najfajniejsze fotki znalazłem na własnych aparacie
Fotka z finiszu
I grupowe fota ekipy Biegam Bo lubię Mikołów
W środe po Korfantym jak pisałem wyżej pojexdziłem na rowerze...w piatek pojechałem do Wawy, w niedziele prosto ze stolicy pojechałem do Krakowa na maraton, jako kibic....
Fajna impreza, podobało mi się, marzy mi sie że kiedyś tam wystartuję...sporo dopingu, troche znajomych startowało, trzeba było ich wspierać....Mały89 złamał 3 godz, Mateusz pobiegł w debiucie 3:14, Wojtek pobiegł ponizej 3:30, do tego Leszek, któremu chyba nie udało sie nabiegac tego co planował, no i Mirek, któremu do złamania 4 godz zabrakło 2 sekund
Spotkałem sie z Krzyśkiem, trochę pokibicowaliśmy razem, troche pogadalismy, mam nadzieje ze spotkamy sie ponownie w Rybniku na połówce, jeszcze raz serdecznie zapraszam
Najfajniejszego newsa sprzedała mi tam siorka, która do mnie akurat zadzwoniła...była odebrać swoja nagrodę za 3 miejsce w cyklu Tyskiego GP - jeszcze raz wielkie graty!!!!.....dostała tez kalendarz na 2013...a tam:
Fotka z biegu we wrześniu gdzie nabiegalem obowiązującą do teraz życiówkę 39:59.....zostałem "twarzą" kalendarza....bardzo miło połechtane moje ego
Po południu wróciłem do Bytomia...od poniedzialku dłuuugi weekend, miałem spore plany rowerowe..akcenty biegowe wykonać na stadionie, reszta to rozjeżdżania na rowerze....ale jak sie okazało plany trzeba zrewidować....
W poniedziałek rano jadąc do Mikolówa zagapiłem się i przy naprawdę sporej prędkości, jadąc z górki, zaliczyłem spotkanie z krawęznikiem, asfaltem i kostka chodnikową.....nie bardzo pamiętam sama glebę, pamiętam że sie ocknąłem pod rowerem i nie mogłem się ruszyć, nogi mi się jakoś zawinęły w kierownice.....udało sie w końcu zrzucic rower, znalazła się jakaś dobra dusza, która mi pomogła, karetki odmowilem, chociaż teraz z perspektywy czasu trochę żałuję, ale o tym potem......20 minut polezałem na chodniku, było mi strasznie słabo, mocno się poobijałem, na szczęście nic nie połamałem, o dziwo glowa cala, najbardziej ucierpiały rece..... poleżałem trochę, oceniłem straty..na ciele..w ciuchach..i w sprzęcie....i jakoś się pozbierałem....po południu w Mikołowie zrobiłem trening biegowy - do teraz nie wiem jak mi się to udało.....
DYSTANS 11.04 km
CZAS TRWANIA 1g:03m:10s
ŚREDNIA PRĘKOŚĆ 5:43 min/km
KALORIE 1030 kcal
6km ze śr ok 4:40/km plus przebieżki 10 x 20 sekund + ćwiczenia i plus schłodzania trochę..lekko weszło, choc od 7 powtórzenia P jakoś mnie dziwnie zatykało.......
potem znowu rower...12km plus 30km z Mikołowa do Bytomia....
W sumie w tym dniu ok 60km....
reka bolala coraz bardziej...jak wróciłem do domu to chyba ze mnie wszystko dopiero zeszło....nie byłem wstanie wejśc do wanny, pomijam ze wszystkie rany piekły jak jasny sk..... robiło mi sie słabo, chciało mi się wymiotywać, miałem jakies dziwne dreszcze - wstrząs mózgu???? - oczywiście pomocy nie wezwałem, wziąłem to na przeczekanie...rano troche przeszło, za to zrobiła mi sie mega bania na ręce...na szczęście ruch w stawach pozostał więc uznalem że nie trzeba mi lekarza
Jakie wkurwa za to wszystko na siebie miałem ..... straty w sprzęcie spore, krzywe koło, zerwane dwie linki, cos w widelcu chrupie, podrapane i zniszczone rogi, pokrzywiona kierownica z obydwu stron.....ale myslę teraz ze i tak miałem sporo szczęścia....nogi i głowa cała....moge biegać....
Więc wczoraj wybralem się na wycieczkę biegową:
DYSTANS 24.31 km
CZAS TRWANIA 1g:57m:23s
ŚREDNIA PRĘKOŚĆ 4:50 min/km
KALORIE 2128 kcal
i uwaga...zrobiona życiówka w półmaratonie na poziomie 1:40 ...zupełnie na luzie biegłem, zero napinki, zero zmęczenia..zupełny luz....idealna pogoda wczoraj była to i dobrze się biegło..jakoś tak łapałem dobry rytm....
Dwie duże pętle po Parku Śląskim a potem przez Chorzów Stary, Dolinę Górnika i Żabie Doły na Szombierki......bolące ramię nie przeszkadza za bardzo w bieganiu, opuchlizna na drugiej rece tez nie.....od razu mi sie lepiej zrobiło
Dzisiaj znaczna poprawa, więc zapada decyzja ze jutro startuje w Bytomiu na 4,8km w Biegu Konstytucji...3:50/km chciałbym utrzymac..to jest mój cel, pomimo sporej przerwy ostatnio......co wyjdzie zobaczymy... :uuusmiech:
Najwazniejsze że moge biegać
- mar_jas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2826
- Rejestracja: 06 mar 2012, 10:23
- Życiówka na 10k: 0:39:59
- Życiówka w maratonie: 3:28:43
- Lokalizacja: Śląsk
Bieg Konstytucji w Bytomiu
Gdybym miał biegać na poważnie to pewnie wysmarował bym orgów za szereg niedociągnięć...ale to był zupełnie luźny występ towarzyski, do tego po sporej przerwie treningowej...nie ma sie co napinać......
Sam bieg nawet nie wiem ile mial, mialo być 4 pętle po 1200m, czyli 4800m, wg endo jak zmierzyłem to może by i wyszło tyle..choć zegarek Marka pokazał niecałe 4600m...nieważne w sumie....wazne ze na pierwszym kółku przegiąłem pałe i potem juz tylko truchtalem
Czas : 17:55
I kółko 4:11
II kółko 4:27
III kólko 4:43
IV kółko 4:32
Założyłem pulsometr...maksymalny puls udało sie podbić do 200 uderzeń...myślę że to już blisko faktycznego maksa
Fotki:
Jeszcze dwa dni długiego weekendu, które mam zamiar solidnie przepracować...potem trzeba cos rozpisac do Fiata..choc ciągle się jeszcze waham czy w ogóle pobiegnę trzeba wrócić do poważniejszego biegania
Gdybym miał biegać na poważnie to pewnie wysmarował bym orgów za szereg niedociągnięć...ale to był zupełnie luźny występ towarzyski, do tego po sporej przerwie treningowej...nie ma sie co napinać......
Sam bieg nawet nie wiem ile mial, mialo być 4 pętle po 1200m, czyli 4800m, wg endo jak zmierzyłem to może by i wyszło tyle..choć zegarek Marka pokazał niecałe 4600m...nieważne w sumie....wazne ze na pierwszym kółku przegiąłem pałe i potem juz tylko truchtalem
Czas : 17:55
I kółko 4:11
II kółko 4:27
III kólko 4:43
IV kółko 4:32
Założyłem pulsometr...maksymalny puls udało sie podbić do 200 uderzeń...myślę że to już blisko faktycznego maksa
Fotki:
Jeszcze dwa dni długiego weekendu, które mam zamiar solidnie przepracować...potem trzeba cos rozpisac do Fiata..choc ciągle się jeszcze waham czy w ogóle pobiegnę trzeba wrócić do poważniejszego biegania
- mar_jas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2826
- Rejestracja: 06 mar 2012, 10:23
- Życiówka na 10k: 0:39:59
- Życiówka w maratonie: 3:28:43
- Lokalizacja: Śląsk
Skończył się długi weekend...cięzki powrót do rzeczywistości...ale wreszcie mam zas zeby poczytać zaległe blogi innych biegaczy, żeby uzupełnić swojego bloga....
Sobota:
BiegamBoLubię w Bytomiu...pierwszy raz poszedłem na bbla u siebie, wiedziałem ze będą zajęcia z szybkości, potrzebne mi to było po tej piątce jak świni siodło..ale co tam...obiecałem że się w końcu pojawię no to poszedłem....lekko padał deszcz była śliska nawierzchnia co troche utrudniało szybsze bieganie....poza tym poślizgnąłem się podczas jednej z zabaw i znowu uwaliłem ręce...zaczynam tracić nadzieję ze to się zagoi wszystko
Ogólnie: 4km dobiegniecia + 1 godzina zajęć z szybkości + 4km powrót do domu
DYSTANS ok 12.00 km
CZAS TRWANIA 1g:40m:35s
ŚREDNIA PRĘKOŚĆ
8:23 min/km
KALORIE
1107 kcal
Niedziela:
3:50 nad ranem pobudka.....dzisiaj biegniemy na "Skalniaka" hałdę w Łaziskach Górnych, aby przywitać słoneczko niecałem 4 godz spania to zdecydowanie za mało żeby się dobrze czuć...do tego jeszcze trochę dziabnęliśmy wieczorem więc...
Docieramy na parking pod stadionem w Mikołowie......a tam czeka ponad 20 takich samych popaprańców jak MY..super
Do Łazisk mamy około 6km wiec biegnąc razem świńskim truchtem docieramy idealnie na górę.....naprawdę warto było..piękny widok..mgła spowiła doliny...a My i słońce powyżej..ehhhh..popatrzcie sami:
Ekipa BiegamBoLubię z Mikołowa:
I ja ...w "akcji" ( z Jackiem i Łukaszem )
Razem wyszło:
DYSTANS 14.16 km
CZAS TRWANIA 1g:35m:26s
ŚREDNIA PRĘKOŚĆ 6:44 min/km
KALORIE 1359 kcal
ELEVATION 193m
Bardzo przyjemna wycieczka, super ekipa...nie żałuję że wstałem Jeszcze jeden rok i zrobi się z tego impreza masowa..bo to ze jest już cykliczna nie mam wątpliwości
Po powrocie do domu śniadanie, kapiel.....i pakowanie w góry. Trochę bolały mnie nogi po tej wycieczce, ale jako że i tak musiałem jechać do Bielska to razem z siostrą, szwagrem i dziećmi pojechaliśmy wczesniej że skorzystac z okazji i poruszać się po górach...zastosowałem patent z zimną wodą i mięśnie odżyły...troche pachwiny bolały...no ale..jak nie boli to...no wiecie
Wysiadlem przy dworcu, pożegnaliśmy się umawiajac na spotkanie na Magurcę , którą reszta miała zamiar zdobyć..a ja na autobus i pod Szyndzielnie.
Wbiegłem na Szyndzielnie, zajęło mi to od stacji dolnej kolejki jakies 35-38minut. Starałem się czaić, które podbiegi można biec, a które lepiej odpuścić podchodząc...pachwiny po kilku minutach biegu przetsały bolec..ale generalnie super się czułem
Potem na szczyt Klimczoka, najwyższy punkt mojej wycieczki:
I potem niebieskim szlakiem do Bystrej...zbieg do Bystrej mnie zmęczył strasznie, było dosyc stromo i odezwały sie czwórki wołając ałaaaaaa..... W Bystrej poczułem porządne zmęczenie...wiec trochę biegłem, troche maszerowałem..do zielonego szlaku na Magurkę......pod sama Magurkę już nie byłem w stanie biec, było dosyć mocno w góre, do tego szlag ciasny i śliski......na góre dotarłem równo z rodzinką..nawet dwie małe myszki od siostry dzielnie wmaszerowały pokonując 2 godzinna trasę w 3 godz nie korzystając z pomocy rodziców...szacun ..po siedzieliśmy na górze, nogi mnie bolały niemiłosiernie..ale to dopiero był 19km wycieczki - tak sobie pomyślałem co będzie na Chudym Wawrzyńcu gdzie jest 50 takich km.....dopiero po chwili szwagier mnie uświadomił ze rano tez biegałem..i też wcale nie było płasko...od razu mi się zrobiło lepiej ..zjadłem pomidorówkę, postawiła mnie zdecydowanie na nogi..i o dziwo byłem znów w stanie biec..więc do Mikuszowic zbiegłem ( 40 minut ), trasa na szczęscie była już raczej łatwa wiec poszło gładko.... w sumie:
DYSTANS 23.63 km
CZAS TRWANIA 3g:37m:29s
ŚREDNIA PRĘKOŚĆ 9:12 min/km
KALORIE 2083 kcal
ELEVATION 1260m
Średnia trochę przekłamana, bo nie wyłączyłem endo na przerwach...( na stravie po odliczeniu tego wyszła srednia 8:30 chyba ) poza tym na stravie wyszło ponad 4000kcal, bo na endo coś mało ..mam nadzieję ze coś z wagi dzieki temu urwałem.....
Obiecałem sobie ze bede częsciej biegał po górach...w sierpniu Chudy Wawrzyniec, trzeba to mieć na uwadze, myśle że dam radę, ale dobrze by było ukończyć w dobrym zdrowiu. WIęc po Fiacie będa kolejne wyjazdy by uczyć się biegania w górach..to zupełnie inna bajka...ale baaardzo przyjemna..zazdroszczę tym co tam mieszkają i maja to na co dzień
PS...a teraz wracam do odrabiania strat w czytaniu innych blogów
Sobota:
BiegamBoLubię w Bytomiu...pierwszy raz poszedłem na bbla u siebie, wiedziałem ze będą zajęcia z szybkości, potrzebne mi to było po tej piątce jak świni siodło..ale co tam...obiecałem że się w końcu pojawię no to poszedłem....lekko padał deszcz była śliska nawierzchnia co troche utrudniało szybsze bieganie....poza tym poślizgnąłem się podczas jednej z zabaw i znowu uwaliłem ręce...zaczynam tracić nadzieję ze to się zagoi wszystko
Ogólnie: 4km dobiegniecia + 1 godzina zajęć z szybkości + 4km powrót do domu
DYSTANS ok 12.00 km
CZAS TRWANIA 1g:40m:35s
ŚREDNIA PRĘKOŚĆ
8:23 min/km
KALORIE
1107 kcal
Niedziela:
3:50 nad ranem pobudka.....dzisiaj biegniemy na "Skalniaka" hałdę w Łaziskach Górnych, aby przywitać słoneczko niecałem 4 godz spania to zdecydowanie za mało żeby się dobrze czuć...do tego jeszcze trochę dziabnęliśmy wieczorem więc...
Docieramy na parking pod stadionem w Mikołowie......a tam czeka ponad 20 takich samych popaprańców jak MY..super
Do Łazisk mamy około 6km wiec biegnąc razem świńskim truchtem docieramy idealnie na górę.....naprawdę warto było..piękny widok..mgła spowiła doliny...a My i słońce powyżej..ehhhh..popatrzcie sami:
Ekipa BiegamBoLubię z Mikołowa:
I ja ...w "akcji" ( z Jackiem i Łukaszem )
Razem wyszło:
DYSTANS 14.16 km
CZAS TRWANIA 1g:35m:26s
ŚREDNIA PRĘKOŚĆ 6:44 min/km
KALORIE 1359 kcal
ELEVATION 193m
Bardzo przyjemna wycieczka, super ekipa...nie żałuję że wstałem Jeszcze jeden rok i zrobi się z tego impreza masowa..bo to ze jest już cykliczna nie mam wątpliwości
Po powrocie do domu śniadanie, kapiel.....i pakowanie w góry. Trochę bolały mnie nogi po tej wycieczce, ale jako że i tak musiałem jechać do Bielska to razem z siostrą, szwagrem i dziećmi pojechaliśmy wczesniej że skorzystac z okazji i poruszać się po górach...zastosowałem patent z zimną wodą i mięśnie odżyły...troche pachwiny bolały...no ale..jak nie boli to...no wiecie
Wysiadlem przy dworcu, pożegnaliśmy się umawiajac na spotkanie na Magurcę , którą reszta miała zamiar zdobyć..a ja na autobus i pod Szyndzielnie.
Wbiegłem na Szyndzielnie, zajęło mi to od stacji dolnej kolejki jakies 35-38minut. Starałem się czaić, które podbiegi można biec, a które lepiej odpuścić podchodząc...pachwiny po kilku minutach biegu przetsały bolec..ale generalnie super się czułem
Potem na szczyt Klimczoka, najwyższy punkt mojej wycieczki:
I potem niebieskim szlakiem do Bystrej...zbieg do Bystrej mnie zmęczył strasznie, było dosyc stromo i odezwały sie czwórki wołając ałaaaaaa..... W Bystrej poczułem porządne zmęczenie...wiec trochę biegłem, troche maszerowałem..do zielonego szlaku na Magurkę......pod sama Magurkę już nie byłem w stanie biec, było dosyć mocno w góre, do tego szlag ciasny i śliski......na góre dotarłem równo z rodzinką..nawet dwie małe myszki od siostry dzielnie wmaszerowały pokonując 2 godzinna trasę w 3 godz nie korzystając z pomocy rodziców...szacun ..po siedzieliśmy na górze, nogi mnie bolały niemiłosiernie..ale to dopiero był 19km wycieczki - tak sobie pomyślałem co będzie na Chudym Wawrzyńcu gdzie jest 50 takich km.....dopiero po chwili szwagier mnie uświadomił ze rano tez biegałem..i też wcale nie było płasko...od razu mi się zrobiło lepiej ..zjadłem pomidorówkę, postawiła mnie zdecydowanie na nogi..i o dziwo byłem znów w stanie biec..więc do Mikuszowic zbiegłem ( 40 minut ), trasa na szczęscie była już raczej łatwa wiec poszło gładko.... w sumie:
DYSTANS 23.63 km
CZAS TRWANIA 3g:37m:29s
ŚREDNIA PRĘKOŚĆ 9:12 min/km
KALORIE 2083 kcal
ELEVATION 1260m
Średnia trochę przekłamana, bo nie wyłączyłem endo na przerwach...( na stravie po odliczeniu tego wyszła srednia 8:30 chyba ) poza tym na stravie wyszło ponad 4000kcal, bo na endo coś mało ..mam nadzieję ze coś z wagi dzieki temu urwałem.....
Obiecałem sobie ze bede częsciej biegał po górach...w sierpniu Chudy Wawrzyniec, trzeba to mieć na uwadze, myśle że dam radę, ale dobrze by było ukończyć w dobrym zdrowiu. WIęc po Fiacie będa kolejne wyjazdy by uczyć się biegania w górach..to zupełnie inna bajka...ale baaardzo przyjemna..zazdroszczę tym co tam mieszkają i maja to na co dzień
PS...a teraz wracam do odrabiania strat w czytaniu innych blogów
- mar_jas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2826
- Rejestracja: 06 mar 2012, 10:23
- Życiówka na 10k: 0:39:59
- Życiówka w maratonie: 3:28:43
- Lokalizacja: Śląsk
Wpis niebiegowy
Najpierw jeszcze filmik z niedzielnej hałdy z BBLem autorstwa mojego brata:
http://www.facebook.com/photo.php?v=514260631967440
Poza tym o jednym nie wspomniałem wczoraj...o butach. Bieglem zarówno rano jak i później w górach w moich trailach Asicsa - model Fuji Trainer i jestem mega zadowolony!!! Po wycieczce na hałdę, gdzie było dosyć mokro buty nie były suche, skarpetki miałem mokre, te buty bardzo szybko łapią wilgoć...i pewnie normalnie by to był spory minus...gdyby nie fakt ze to nie ma wogóle wpływu na własciwości uzytkowe. W sumie zrobiłem w niedziele prawie 40km...a na nogach nie mam nawet najmniejszego odcisku czy blazy..zupełnie nic..buty były mokre, bo biegałem po wodzie i błocie....but super trzyma nogę, bardzo dobra jest ochrona przed kamieniami, balem się ze buty przy duzych dystansach sobie nie poradzą, przewidywane sa niby do startów górach na krótkich dystansach....ale jest super, podeszwa dosyć twarda, co normalnie mi przeszkasza, ale w górach okazało sie to atutem, bo but świetnie izolował od naiwrzchni, chronił stopy...wogóle nie czułem tej twardości...i jak miałem poważne wątpliwości wcześniej teraz juz wiem że ten but swietnie się sprawdzi na Chudym Wawrzyńcu
Jedynie musze sobie kupić plecak typowo biegowy, bo ten co mam owszem, było ok, ale wydaje mi się ze za slabo daje się ściągnąć i przy mniejszej ilosci klamorstwa w plecaku powoduje to latanie rzeczy w srodku, co jest troche wkurzające.
Myślę o tym:
http://www.decathlon.pl/plecak-rt-10-l- ... 45761.html
Nie pisze przy nim i pojemności bukłaka, ale sam plecak mi się podoba, będzie tez na wycieczki a nie tylko na zawody.
są jeszcze takie:
http://www.decathlon.pl/plecak-rt-exten ... 47094.html
albo taki , z tym ze ten jednak uważam ze za mały:
http://www.decathlon.pl/plecak-rt-5l-id_8245762.html
Zdecydowałem tez że kijków u mnie nie będzie...jeszcze to kiedyś przetestuje, ale wydaje mi sie że daj rade bez
Nogi mnie dzisiaj jeszcze lekko bola, ale może wieczorem zrobie jakiś rozruch..chocby marszo-biegiem, żeby "przeczyścić" troche mięśnie..od jutra trzeba zacząć już normalne bieganie.
Najpierw jeszcze filmik z niedzielnej hałdy z BBLem autorstwa mojego brata:
http://www.facebook.com/photo.php?v=514260631967440
Poza tym o jednym nie wspomniałem wczoraj...o butach. Bieglem zarówno rano jak i później w górach w moich trailach Asicsa - model Fuji Trainer i jestem mega zadowolony!!! Po wycieczce na hałdę, gdzie było dosyć mokro buty nie były suche, skarpetki miałem mokre, te buty bardzo szybko łapią wilgoć...i pewnie normalnie by to był spory minus...gdyby nie fakt ze to nie ma wogóle wpływu na własciwości uzytkowe. W sumie zrobiłem w niedziele prawie 40km...a na nogach nie mam nawet najmniejszego odcisku czy blazy..zupełnie nic..buty były mokre, bo biegałem po wodzie i błocie....but super trzyma nogę, bardzo dobra jest ochrona przed kamieniami, balem się ze buty przy duzych dystansach sobie nie poradzą, przewidywane sa niby do startów górach na krótkich dystansach....ale jest super, podeszwa dosyć twarda, co normalnie mi przeszkasza, ale w górach okazało sie to atutem, bo but świetnie izolował od naiwrzchni, chronił stopy...wogóle nie czułem tej twardości...i jak miałem poważne wątpliwości wcześniej teraz juz wiem że ten but swietnie się sprawdzi na Chudym Wawrzyńcu
Jedynie musze sobie kupić plecak typowo biegowy, bo ten co mam owszem, było ok, ale wydaje mi się ze za slabo daje się ściągnąć i przy mniejszej ilosci klamorstwa w plecaku powoduje to latanie rzeczy w srodku, co jest troche wkurzające.
Myślę o tym:
http://www.decathlon.pl/plecak-rt-10-l- ... 45761.html
Nie pisze przy nim i pojemności bukłaka, ale sam plecak mi się podoba, będzie tez na wycieczki a nie tylko na zawody.
są jeszcze takie:
http://www.decathlon.pl/plecak-rt-exten ... 47094.html
albo taki , z tym ze ten jednak uważam ze za mały:
http://www.decathlon.pl/plecak-rt-5l-id_8245762.html
Zdecydowałem tez że kijków u mnie nie będzie...jeszcze to kiedyś przetestuje, ale wydaje mi sie że daj rade bez
Nogi mnie dzisiaj jeszcze lekko bola, ale może wieczorem zrobie jakiś rozruch..chocby marszo-biegiem, żeby "przeczyścić" troche mięśnie..od jutra trzeba zacząć już normalne bieganie.
- mar_jas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2826
- Rejestracja: 06 mar 2012, 10:23
- Życiówka na 10k: 0:39:59
- Życiówka w maratonie: 3:28:43
- Lokalizacja: Śląsk
Wczorajszy wieczór
DYSTANS 7.60 km
CZAS TRWANIA 46m:58s
ŚREDNIA PRĘKOŚĆ 6:11 min/km
KALORIE 510 kcal
ŚREDNIE TĘTNO 122
MAX TĘTNO 150
Tak jak wczoraj pisałem..nie mogę pływac..nie mogę rowerować..to chociaż lekki rozruch biegowy zrobię, mięśnie miałem mocno skwaszone po górach. Wczoraj na początku było ciężko, ale potem z czasem coraz lżej, aż w końcu zupełnie rozbiegałem. Zabrałem ze soba pulsometr i kolegę żeby było naprawdę spokojnie...tętno śmieszne jak na mnie - wysokotętnowca - w okolicy 120ud..pamietam ze na biegu konstytucji takie miałem...jak stałem na starcie ...końcówkę już w okolicy 5:00/km pobiegłem to tętno podeszło prawidłowo pod 150...ale mięsnie wtedy przypomniały o niedzieli...poza tym trochę mnie kłuje w kolanie. Oprócz tego oczywiście się potknąłem o korzeń....i znowu gleba na moją chorą ręke...myślałem że z bólu zemdleje....od dzisiaj biegam w ochraniaczu na nadgarstek ( mam taki na rolki )
Wogóle to mam jakiegoś doła..ide rano do pracy..mięsnie wprawdzie już nie bolą ale.... kłuje w kolanie, nadgarstek napierdziela ze nie moge prawie nim ruszać, palec u nogi dalej się odzywa, nie wspominam już o niezagojonych jeszcze obtarciach...sypię się strasznie, nie wiem, niedawno skończyłem 33lata...więc teraz to juz chyba tylko krzyż
Progresu wynikowego tez nie ma od wrzesnia, biegam słabo, nierówno, co chwila przerwa..i tak czuję ze bez pomysłu...trzeba to zmienić....chyba uderzę w stronę danielsa....tak naprawde powinienem zrobić miesiąc przerwy, poleczyć wszystko i zacząć od nowa...sezon wiosenny i tak już poszedł na zmarnowanie, nic ciekawego nie nabiegam. Idę szukać na allegro biegania metodą danielsa..i od czerwca startujemy z jakimś "normalnym bieganiem...oleeee
DYSTANS 7.60 km
CZAS TRWANIA 46m:58s
ŚREDNIA PRĘKOŚĆ 6:11 min/km
KALORIE 510 kcal
ŚREDNIE TĘTNO 122
MAX TĘTNO 150
Tak jak wczoraj pisałem..nie mogę pływac..nie mogę rowerować..to chociaż lekki rozruch biegowy zrobię, mięśnie miałem mocno skwaszone po górach. Wczoraj na początku było ciężko, ale potem z czasem coraz lżej, aż w końcu zupełnie rozbiegałem. Zabrałem ze soba pulsometr i kolegę żeby było naprawdę spokojnie...tętno śmieszne jak na mnie - wysokotętnowca - w okolicy 120ud..pamietam ze na biegu konstytucji takie miałem...jak stałem na starcie ...końcówkę już w okolicy 5:00/km pobiegłem to tętno podeszło prawidłowo pod 150...ale mięsnie wtedy przypomniały o niedzieli...poza tym trochę mnie kłuje w kolanie. Oprócz tego oczywiście się potknąłem o korzeń....i znowu gleba na moją chorą ręke...myślałem że z bólu zemdleje....od dzisiaj biegam w ochraniaczu na nadgarstek ( mam taki na rolki )
Wogóle to mam jakiegoś doła..ide rano do pracy..mięsnie wprawdzie już nie bolą ale.... kłuje w kolanie, nadgarstek napierdziela ze nie moge prawie nim ruszać, palec u nogi dalej się odzywa, nie wspominam już o niezagojonych jeszcze obtarciach...sypię się strasznie, nie wiem, niedawno skończyłem 33lata...więc teraz to juz chyba tylko krzyż
Progresu wynikowego tez nie ma od wrzesnia, biegam słabo, nierówno, co chwila przerwa..i tak czuję ze bez pomysłu...trzeba to zmienić....chyba uderzę w stronę danielsa....tak naprawde powinienem zrobić miesiąc przerwy, poleczyć wszystko i zacząć od nowa...sezon wiosenny i tak już poszedł na zmarnowanie, nic ciekawego nie nabiegam. Idę szukać na allegro biegania metodą danielsa..i od czerwca startujemy z jakimś "normalnym bieganiem...oleeee
- mar_jas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2826
- Rejestracja: 06 mar 2012, 10:23
- Życiówka na 10k: 0:39:59
- Życiówka w maratonie: 3:28:43
- Lokalizacja: Śląsk
Wczoraj 45 minut ćwiczeń i rozciągania w domu
Wiosna 2013 zakończona....kompletny niewypał. Jak się nie jest w pełni zdrowym mozna pomarzyć o poważnym bieganiu, rezygnuje ze startów....leczymy się i zaczynamy od czerwca zupełnie od nowa przygotowania do jesieni....tym razem spróbujemy pobiegac spokojniej...zdecydowałem się na Bieganie Metodą Danielsa..chce miec w końcu porządek w treningu...
Wiosna 2013 zakończona....kompletny niewypał. Jak się nie jest w pełni zdrowym mozna pomarzyć o poważnym bieganiu, rezygnuje ze startów....leczymy się i zaczynamy od czerwca zupełnie od nowa przygotowania do jesieni....tym razem spróbujemy pobiegac spokojniej...zdecydowałem się na Bieganie Metodą Danielsa..chce miec w końcu porządek w treningu...
- mar_jas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2826
- Rejestracja: 06 mar 2012, 10:23
- Życiówka na 10k: 0:39:59
- Życiówka w maratonie: 3:28:43
- Lokalizacja: Śląsk
Znaleźć swoje bloga na 3 stronie...bezcenne
No dobra, nie biegam już tydzień i dwa dni. Przez prawie tydzień brałem leki przeciwzapalne, smaruję maścią. Jest znaczna poprawa....ale nadal jeszcze czuję lekki ból przy mocnym zgięciu..dlatego dalej pauzuję....z racji blizn i bólu ręki na basen też jeszcze nie chodzę.
Za to sporo roweruję
9 maj - 26km w tempie biegu w I zakresie
10 maj - do i z pracy ze średnim tempem około 20km/h + 18km towarzysko
12maj - na Silesia Maraton i potem wzdłuż trasy i następnie powrót - w sumie też ponad 40km
15maj - do pracy 13km + potem na Mikołów 25km średnia około 20km/h + powrót na Bytom 27km śr pręd 24km/h
16maj - do pracy, z pracy śr 20km/h razem 40km + towarzysko 13km
Generalnie największy teraz problem z rowerem to prędkość...jestemw stanie utrzymywac 30km/h, ale raczej po płaskim, przychodzą górki i jest kłopot...średnie ciągle słabe, nie dośc że mamy pofałdowany teren to jeszcze światła, ścięzki, ruch uliczny..to wszystko mnie hamuje...musze się w końcu wybrać na jakies dłuższe porządniejsze wyjeżdżenie....
W sobotę maraton spinningowy na torze kolarskim we Wrocławiu..4 godz na siodełku..ciekaw jestem jak to zniosę
No dobra, nie biegam już tydzień i dwa dni. Przez prawie tydzień brałem leki przeciwzapalne, smaruję maścią. Jest znaczna poprawa....ale nadal jeszcze czuję lekki ból przy mocnym zgięciu..dlatego dalej pauzuję....z racji blizn i bólu ręki na basen też jeszcze nie chodzę.
Za to sporo roweruję
9 maj - 26km w tempie biegu w I zakresie
10 maj - do i z pracy ze średnim tempem około 20km/h + 18km towarzysko
12maj - na Silesia Maraton i potem wzdłuż trasy i następnie powrót - w sumie też ponad 40km
15maj - do pracy 13km + potem na Mikołów 25km średnia około 20km/h + powrót na Bytom 27km śr pręd 24km/h
16maj - do pracy, z pracy śr 20km/h razem 40km + towarzysko 13km
Generalnie największy teraz problem z rowerem to prędkość...jestemw stanie utrzymywac 30km/h, ale raczej po płaskim, przychodzą górki i jest kłopot...średnie ciągle słabe, nie dośc że mamy pofałdowany teren to jeszcze światła, ścięzki, ruch uliczny..to wszystko mnie hamuje...musze się w końcu wybrać na jakies dłuższe porządniejsze wyjeżdżenie....
W sobotę maraton spinningowy na torze kolarskim we Wrocławiu..4 godz na siodełku..ciekaw jestem jak to zniosę
- mar_jas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2826
- Rejestracja: 06 mar 2012, 10:23
- Życiówka na 10k: 0:39:59
- Życiówka w maratonie: 3:28:43
- Lokalizacja: Śląsk
Maraton Indoor Cycling - Tor Kolarski Wrocław
Miałem nic nie pisać, bo w sumie to nie bieganie....ale było tak fajnie że.....
Academia Fintess z Wrocławia zorganizowała zajecia ze spinningu na torze kolarskim...dostałem zaproszenia na wyjazd, długo się zastanawiałem, boli mnie nadal trochę nadgarstek, poza tym to 4 godziny na siodełku....w końcu jednak postanowiłem skorzystać, to jedna z nielicznych możliwosci poważniejszego potrenowania kolarstwa....
4 godziny zajęc podzielone na 4 tematy - każdy temat z innym instruktorem....i tu tez miła niespodzianka, jedne z zajęć prowadził Michał Kurpik, szosowy i torowy Mistrz Polski, kilkukrotny medalista MP, naprawdę jak na polskie warunki całkiem dobry zawodnik....
4 tematy:
- Wyścig indywidualny
- Wyścig punktowy
- Sprint
- Wyścig drużynowy
Każdy z tematów to trochę inny rodzaj wysiłku....na pierwszych zajeciach chyba trochę przegiąłem z obciążeniami, cały czas jechałem w II i III zakresie tętna.... na drugiej godzinie już mnie złapały skurcze łydek :D
Wogóle przez pierwsze dwie godziny była patelnia...świeciło słońce..upociłem się strasznie...w sumie przez 4 godziny jazdy wypiłem w sumie 4 litry płynów.....na bieganiu tyle nie piję ale dałem radę, troche szkoda ze nie było w rowerach mierników mocy....wiedziałbym, na czym faktycznie stoję...bo wydaje mi się ze mocno odstaję...rower traktuję za bardzo po macoszemu, co odbije się potem na starcie tri...samym bieganiem nie odrobię wszystkiego.
Generalnie super zajęcia, 4 godz szybko przeleciały, była możliwość przejechanie się na rowerze torowym po torze...ale sam nie skorzystałem z racji ostatnich kłopotów wypadkowych wolałem już nie ryzykować....
Całkiem nieźle zniosłem ten wysilek, nawet ręka jakoś nie dokuczała, tyłek jakoś bardzo nie bolał, dużo dały spodenki z pieluchą. Nogi owszem trochę mnie bolały, ale w niedziele zrobiłem rekreacyjnie 10km plus odwiedziłem basen...dzisiaj jestem jak nowy.....
Nawet jest filmik jak się starałem
http://www.youtube.com/watch?v=iCJ4sjT4Xls
Miałem nic nie pisać, bo w sumie to nie bieganie....ale było tak fajnie że.....
Academia Fintess z Wrocławia zorganizowała zajecia ze spinningu na torze kolarskim...dostałem zaproszenia na wyjazd, długo się zastanawiałem, boli mnie nadal trochę nadgarstek, poza tym to 4 godziny na siodełku....w końcu jednak postanowiłem skorzystać, to jedna z nielicznych możliwosci poważniejszego potrenowania kolarstwa....
4 godziny zajęc podzielone na 4 tematy - każdy temat z innym instruktorem....i tu tez miła niespodzianka, jedne z zajęć prowadził Michał Kurpik, szosowy i torowy Mistrz Polski, kilkukrotny medalista MP, naprawdę jak na polskie warunki całkiem dobry zawodnik....
4 tematy:
- Wyścig indywidualny
- Wyścig punktowy
- Sprint
- Wyścig drużynowy
Każdy z tematów to trochę inny rodzaj wysiłku....na pierwszych zajeciach chyba trochę przegiąłem z obciążeniami, cały czas jechałem w II i III zakresie tętna.... na drugiej godzinie już mnie złapały skurcze łydek :D
Wogóle przez pierwsze dwie godziny była patelnia...świeciło słońce..upociłem się strasznie...w sumie przez 4 godziny jazdy wypiłem w sumie 4 litry płynów.....na bieganiu tyle nie piję ale dałem radę, troche szkoda ze nie było w rowerach mierników mocy....wiedziałbym, na czym faktycznie stoję...bo wydaje mi się ze mocno odstaję...rower traktuję za bardzo po macoszemu, co odbije się potem na starcie tri...samym bieganiem nie odrobię wszystkiego.
Generalnie super zajęcia, 4 godz szybko przeleciały, była możliwość przejechanie się na rowerze torowym po torze...ale sam nie skorzystałem z racji ostatnich kłopotów wypadkowych wolałem już nie ryzykować....
Całkiem nieźle zniosłem ten wysilek, nawet ręka jakoś nie dokuczała, tyłek jakoś bardzo nie bolał, dużo dały spodenki z pieluchą. Nogi owszem trochę mnie bolały, ale w niedziele zrobiłem rekreacyjnie 10km plus odwiedziłem basen...dzisiaj jestem jak nowy.....
Nawet jest filmik jak się starałem
http://www.youtube.com/watch?v=iCJ4sjT4Xls