Jeff Galloway - marszobieg
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
Iwan nie wiem o co chodziło w Twoim komentarzu do mojego posta ale tu się akurat doskonale zgadzamy
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 513
- Rejestracja: 31 sty 2012, 09:27
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
Chodzi o te tłumy dziewic na mecie które chciały wynagrodzić najszybszego biegacza a wygrał marszobiegacz - na mecie zapewne zamiast fanfar słychać zapewne ryk niezadowolenia tłumu i zamiast pławienia się w chwale będzie do końca życia opluwany za swój czyn niegodny maratończyka. Tak można w każdym razie wnioskować po tym co na tym forum część zwolenników teorii "biegacza absolutnego" - bez zatrzymania i marszu propaguje.Iwan pisze:Po pierwsze, to "szkoda" tych super-biegaczy, których pokonał idący (momentami) zawodnik.axell pisze: A tak to równie dobrze mógł podjechać samochodem - ehh szkoda go.
Po drugie pokonał dystans na własnych nogach i o własnych siłach w zgodzie z regulaminem zawodów. Co ma do tego samochód?
- pejot
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 379
- Rejestracja: 11 lip 2007, 11:34
- Życiówka na 10k: 00:44:44
- Życiówka w maratonie: 3:32:39
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Ja dorzucę Wam taki kamyczek?
Czy gdyby np, w Maratonie Warszawskim wystartował Robert Korzeniowski i pokonał go CHODEM SPORTOWYM w ok. 2:30 (bo z tego co widzę to takie miał czasy) to byłby uznany za maratończyka?
Czy gdyby np, w Maratonie Warszawskim wystartował Robert Korzeniowski i pokonał go CHODEM SPORTOWYM w ok. 2:30 (bo z tego co widzę to takie miał czasy) to byłby uznany za maratończyka?
- krunner
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 978
- Rejestracja: 14 wrz 2011, 10:32
- Życiówka na 10k: 42:53
- Lokalizacja: Warszawa
Dlaczego tyle ludzi na tym forum nie rozumie różnicy pomiędzy marszem, truchtem a biegiem ?pejot pisze:Ja dorzucę Wam taki kamyczek?
Czy gdyby np, w Maratonie Warszawskim wystartował Robert Korzeniowski i pokonał go CHODEM SPORTOWYM w ok. 2:30 (bo z tego co widzę to takie miał czasy) to byłby uznany za maratończyka?
Pomijam szczegóły, że jest kilka rodzajów marszu i biegu, nazewnictwo, ale dlaczego ludzie tu nie rozróżniają marszu i biegu ?
Żeby nie było, nie mam nic przeciwko Gallowayowi i np. zaproponowałbym bym go swojej 58-letniej mamie, i fajnie byłoby, gdyby przeszła-przebiegła ten maraton. Ale żeby od razu uderzać w dzwony i obwieszczać ją maratonką , po prostu pokonałaby dystans 42.195 km metodą Gallowaya, nie przebiegłaby go, nie byłaby maratonką.
krunner
- Darek80
- Dyskutant
- Posty: 49
- Rejestracja: 24 mar 2012, 10:21
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Problem w tym że nie ma żadnej definicji biegu. Żaden regulamin nie określa techniki którą należy przebiec maraton.krunner pisze: Dlaczego tyle ludzi na tym forum nie rozumie różnicy pomiędzy marszem, truchtem a biegiem ?
Jak przetruchtam maraton to już będę prawdziwym maratończykiem czy nie?
Trucht to już bieg czy jeszcze nie?
- Paweł100
- Stary Wyga
- Posty: 183
- Rejestracja: 28 gru 2012, 14:37
- Życiówka na 10k: 49:42
- Życiówka w maratonie: brak
Jak to nie ma definicji biegu? Definicja jest i jest bardzo prosta: bieg to ruch, w którym występuje faza lotu (czyli dwie nogi jednocześnie oderwane od podłoża). Marsz to ruch, w którym nie ma fazy lotu. I to wszystko.Darek80 pisze:krunner pisze: Problem w tym że nie ma żadnej definicji biegu.
- MikeWeidenbaum
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1132
- Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
- Życiówka na 10k: 36:27
- Życiówka w maratonie: brak
Ale chodzi mi o "typowego Gallowaya", czyli dokładnie rozłożone interwały bieg/marsz z ew. szybką końcówką. Sytuacje, że ktoś tam się na chwilę zatrzymywał czy przechodził w marsz żeby się napić, rozmasować mięsień itp., a mimo wszystko uzyskuje bardzo dobry czas to raczej normalkaFabian Roncero zrobił kilka przerw marszowych podczas swojego zwycięskiego biegu w maratonie w Rotterdamie w 1998 roku Ukończył go w czasie 02:07:26.
Chód jest mylący ze względu na swoją nazwę. Jak się spojrzy na tempa i pracę mięśni to nie ma zbyt wiele wspólnego z chodzeniem. Ale nawet abstrahując od tego, Korzeniowski (zawodowy lekkoatleta) był w swoim czasie jedną z największych postaci chodu sportowego, wiadomo że z amatorami biegaczami mógłby spokojnie rywalizować i zajmować stosunkowo wysokie miejsca w biegach ulicznych, ale ze swoimi "odpowiednikami" ze świata biegów czyli np. Haile, nie miałby najmniejszych szans.Ja dorzucę Wam taki kamyczek?
Czy gdyby np, w Maratonie Warszawskim wystartował Robert Korzeniowski i pokonał go CHODEM SPORTOWYM w ok. 2:30 (bo z tego co widzę to takie miał czasy) to byłby uznany za maratończyka?
Pudzian przerzucił się na MMA i na dzień dobry rozniósł Najmana i kilka innych "worków", ale z nikim z czołówki nawet nie stanął do ringu.
Poza tym, a w sumie przede wszystkim, nie rozumiem do końca tego sporu o "uznawanie kogoś za maratończyka". O co chodzi? Jakiś dyplom się dostaje? Zniżki na mpk i pkp? Znajdą się ludzie którzy powiedzą, że maratończykiem się jest jak się pobiegnie poniżej 3:00, sam zam ludzi którzy mówią że "powyżej 4min/km to nie bieganie", a z drugiej strony są ludzie którzy
przebiegną 42km w 6 godzin i z dumą obwieszczą światu że są maratończykami. I kto ma rację? Wszyscy i nikt, to jest jedna z tych dyskusji, w których nigdy nie dojdzie się do konsensusu.
Pozdrawiam
PS Niektórym komentującym radziłbym większe wyczulenie na ironię .
- pejot
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 379
- Rejestracja: 11 lip 2007, 11:34
- Życiówka na 10k: 00:44:44
- Życiówka w maratonie: 3:32:39
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Myślę, że chodzi o różnicę w wyrażeniach, których należałoby się trzymać:
- przebiegłem maraton
- pokonałem maraton.
Z ośmiu pokonanych maratonów przebiegłem w 100% tylko dwa, bo mi się pod koniec zazwyczaj kończy bateria i się tego nie wstydzę.
ps. ostatnio widziałem na Allegro ofertę sprzedaży medalu z półmaratonu warszawskiego za 25zł. To dopiero zagadka.
- przebiegłem maraton
- pokonałem maraton.
Z ośmiu pokonanych maratonów przebiegłem w 100% tylko dwa, bo mi się pod koniec zazwyczaj kończy bateria i się tego nie wstydzę.
ps. ostatnio widziałem na Allegro ofertę sprzedaży medalu z półmaratonu warszawskiego za 25zł. To dopiero zagadka.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1971
- Rejestracja: 07 cze 2012, 22:17
- Życiówka na 10k: 38:14
- Życiówka w maratonie: 2:57:08
- Kontakt:
DOKŁADNIE O to właśnie mi chodzi i pewnie kilku osobom, które mają podobny pogląd na tą sprawę Ktoś stosujący metodę Gallowaya tak naprawdę nie przebiega maratonu, tylko pokonuje go marszobiegiem, a to czy będzie wszem i wobec obwieszczał, że jest maratończykiem, to już zależy wyłącznie od niegopejot pisze:Myślę, że chodzi o różnicę w wyrażeniach, których należałoby się trzymać:
- przebiegłem maraton
- pokonałem maraton.
Jak ktoś mnie pyta o maraton, to odpowiadam, że w nim startowałem, ale maratończykiem się nie czuje, bo tak de facto przegrałem z tym dystansem.
I tak jak napisałeś, to że się przeszło do marszu nie jest powodem do wstydu, co najwyżej do zastanowienia się nad tym czy jest się już gotowym do biegania maratonów
Mój blog: http://neversurrender.blog.pl/
Przegrywa tylko ten, kto się poddaje.
Przegrywa tylko ten, kto się poddaje.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 513
- Rejestracja: 31 sty 2012, 09:27
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
Niestety taka definicje nie są do końca jest precyzyjna bo z niej wychodzi, że np czyli skok w dal - to też jest bieg.Paweł100 pisze:Jak to nie ma definicji biegu? Definicja jest i jest bardzo prosta: bieg to ruch, w którym występuje faza lotu (czyli dwie nogi jednocześnie oderwane od podłoża). Marsz to ruch, w którym nie ma fazy lotu. I to wszystko.Darek80 pisze:krunner pisze: Problem w tym że nie ma żadnej definicji biegu.
Analogicznie biegi w narciarskie - ewidentnie nie mają fazy lotu - czyli jakaś sprzeczność z powyższą definicją, natomiast skoki narciarskie to już spokojnie można zakwalifikować jako bieg. Podchodząc jeszcze szerzej do tematu mamy np. w pociągach informacje przy każdych drzwiach aby nie otwierać drzwi w czasie biegu pociągu - no to pociąg ewidentnie nie biegnie - fazy lotu brak.
No to powróćmy do dywagacji maratońskich
Czego się nie wstydzisz, że tylko 2 całkowicie przebiegłeś - a jakbyś żadnego nie przebiegł to byś się wstydził. No i jeszcze powiedz jaka jest Twoja definicja przebiegnięcia - bo każdy może mieć inną.pejot pisze:Myślę, że chodzi o różnicę w wyrażeniach, których należałoby się trzymać:
- przebiegłem maraton
- pokonałem maraton.
Z ośmiu pokonanych maratonów przebiegłem w 100% tylko dwa, bo mi się pod koniec zazwyczaj kończy bateria i się tego nie wstydzę.
ps. ostatnio widziałem na Allegro ofertę sprzedaży medalu z półmaratonu warszawskiego za 25zł. To dopiero zagadka.
Ktoś tu podał inną definicję - jak biegniesz i się zatrzymasz tylko aby poprawić sznurowadło, napić się wody czy zaspokoić inną potrzebą fizjologiczną - to jest bieg i możesz się pochwalić że maraton jest przebiegłeś - ale jak się zatrzymasz tylko aby odpocząć to już zapomnij.
No i teraz jeszcze czy wg definicji Pawła100 przebiegłeś - ja wiem z doświadczenia, że na początkowych kilometrach masowych maratonów często jest taki tłok, że jedynie sztucznie podskakując można utrzymać ciągłą fazę lotu - więc szczerze sobie odpowiedz czy te 2 w pełni przebiegnięte maratony były przebiegnięte - a jeśli tak to wg jakiej definicji.
- pejot
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 379
- Rejestracja: 11 lip 2007, 11:34
- Życiówka na 10k: 00:44:44
- Życiówka w maratonie: 3:32:39
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Tak, były przebiegnięte, bo nawet na chwilę się nie zatrzymałem, w czym problem?axell pisze:więc szczerze sobie odpowiedz czy te 2 w pełni przebiegnięte maratony były przebiegnięte - a jeśli tak to wg jakiej definicji.
Myślę, że po prostu czepiasz się słów i robisz sztuczną mgłę
Gdyby się uprzeć to jazda na rowerze to też bieg, tyle, że z bardzo długą fazą lotu. Można tak w nieskończoność.
Wszyscy wiedzą na czym polega różnica między marszem a biegiem.
Nie chodzi o to czy ktoś się zatrzyma żeby zawiązać but, napić wody lub na siku, tylko czy świadomie (lub z powodu zmęczenia) przechodzi w FAZĘ marszu, np. 5 minut lub 5km.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 685
- Rejestracja: 17 lis 2012, 17:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
Nie lepiej zamiast szukac usprawiedliwienia dla marszu podczas biegu maratońskiego iść po prostu biegać, żeby kolejnym razem móc pokonać królewski dystans biegiem a nie zastanawiać się dlaczego znowu się nie udało i dlaczego to maraton pokonał mnie ??
- pejot
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 379
- Rejestracja: 11 lip 2007, 11:34
- Życiówka na 10k: 00:44:44
- Życiówka w maratonie: 3:32:39
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
amenMar.co pisze:Nie lepiej zamiast szukac usprawiedliwienia dla marszu podczas biegu maratońskiego iść po prostu biegać, żeby kolejnym razem móc pokonać królewski dystans biegiem a nie zastanawiać się dlaczego znowu się nie udało i dlaczego to maraton pokonał mnie ??
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 513
- Rejestracja: 31 sty 2012, 09:27
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
Jeśli cały czas mówimy o metodzie gallowaya - to konsekwentne trenowanie marszobiegów i później pokonanie w ten sposób maratonu często z czasem dużo lepszym niż ci którzy cały czas biegli - nie można traktować jako porażkę. To nie maraton kogoś pokonał tylko po prostu ktoś miał inny cel i go zrealizował i deprecjonowanie takiego osiągnięcia mimo uzyskania przez "gallowayczyka" lepszego czasu jest dla mnie niezrozumiałe. Klasyfikacja biegu w tym wypadku jednoznacznie podaje że lepszym maratończykiem jest ten kto szybciej się przemieścił a nie nie kto w większym procencie dystansu zachował fazę lotu.Mar.co pisze:Nie lepiej zamiast szukac usprawiedliwienia dla marszu podczas biegu maratońskiego iść po prostu biegać, żeby kolejnym razem móc pokonać królewski dystans biegiem a nie zastanawiać się dlaczego znowu się nie udało i dlaczego to maraton pokonał mnie ??
- Iwan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1161
- Rejestracja: 23 mar 2004, 11:36
- Lokalizacja: Łódź
Panowie... przestańcie się tak "napinać".Mar.co pisze:Nie lepiej zamiast szukac usprawiedliwienia dla marszu podczas biegu maratońskiego iść po prostu biegać, żeby kolejnym razem móc pokonać królewski dystans biegiem a nie zastanawiać się dlaczego znowu się nie udało i dlaczego to maraton pokonał mnie ??
Jak myślisz ilu było takich, co to im się "nie udało" i czasami szli podczas maratonu, miało ostatecznie na mecie lepszy czas od ciebie...?
Przebiegłem maraton w mniej niż 4 h i pewnie takich Gallowey'owców szybszych ode mnie było (ostrożnie licząc) kilkudziesięciu - jeśli nie setka czy dwie. Jeśli mam do kogoś żal to do siebie, że tak wolno biegam, a nie do nich.
"Nie żyję, by lepiej biegać. Biegam, by lepiej żyć" R.W.