Biegająca weganka, czyli początki roślinożercy!
Moderator: beata
- Meise
- Rozgrzewający Się
- Posty: 6
- Rejestracja: 12 kwie 2013, 23:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Witam serdecznie wszystkie Kobitki!
Przedstawię krótko swoją osobę: 22 lata, 170 cm/57kg, weganka od 4 mcy, a od ponad 6 lat wegetarianka.
Ponoć weganie lubią zdrowy tryb życia, zdrowo się odżywiają, a ruch na świeżym powietrzu nie jest im obcy Owszem, jest w tym ziarno prawdy. Ale... u mnie nie do końca tak było. Zawsze chciałam biegać i zawsze przychodziło mi to z ogromnym trudem. Nie miałam z tego żadnej przyjemności, jeno cierpienia. Parę lat temu podejmowałam kilkakrotnie próby biegowe wg różnych programów zamieszczonych na tym portalu. Niestety, najdłuższa trwała 5 tygodni i jak poprzednie - zakończyła się fiaskiem. Bieganie było fe, męczyło, nie sprawiało przyjemności i stresowało dodatkowo!
Cztery miesiące temu podjęłam kolejną ważną decyzję w życiu i postanowiłam przejść na weganizm. Stopniowo zaczęłam zauważać kolejne pozytywne zmiany, wzmocnienie włosów, paznokci, ogólnie lepsze samopoczucie. Cieszyłam się i na tym koniec. Po powrocie z zajęć rozsiadałam się na kanapie z komputerkiem i tak do wieczora. Zwłaszcza ostatnie pół roku, to był jakiś masakryczny przestój. Wstyd mi za siebie, naprawdę...
Trzy dni temu mój chłopak nie wytrzymał. Wjechał mi srogo na ambicje (za dawnych czasów byłam typową sportsmenką, bardzo dobrze wygimnastykowaną i w ogóle), przez co późnym wieczorem zmusił mnie do ruszenie dupska z kanapy. Poszliśmy biegać. Buty biegowe mam od dawna, kurzyły się pięknie. Wyjęłam buty, wyjęłam szok absorbera, rozgrzewka w akademikowym pokoju, poszliśmy. Dystans 3 km - przebiegłam 2,5, przemaszerowałam ok. 400 m. Byłam mocno zaskoczona. Taki kanapowiec jak ja nie powinien przebiec kilometra (kiedyś to było dla mnie nierealne bez dłuższego treningu). Mięśnie dochodziły do siebie dwa kolejne dni, bolały mnie nawet te wzdłuż kręgosłupa!
Dziś rozgrzałam się porządnie, po latach zrobiłam nawet szpagat (tego się chyba nie zapomina, hehe)
Z palcem w nosie przebiegłam 3 km, czas 22 min. Dla mnie to wyczyn. Pierwszy wyczyn biegowy od początków dziejów. Uwierzcie. Mogłam jeździć na rowerze, mogłam przepływać kilometry, mogłam gimnastykować się godzinami, ale bieganie? Nigdy mi nie leżało. Dziś mogłam biec w nieskończoność. Popuściłam wodze fantazji. Zakochałam się jednym słowem. Chcę więc, chcę dalej, chcę szybciej! Nie wiem, czy to ta moja "trawa", czy kie licho, ale poczułam zew i zamierzam to kontynuować.
Podzieliłam się moimi przemyśleniami, uf. Teraz mam nadzieję, że wątek pozwoli mi utrzymać wysoką motywację i będę mogła dzielić się w nim moimi małymi sukcesami i porażkami. Zaś za wszystkie rady będę bardzo, bardzo wdzięczna. Jeszcze raz witam i pozdrawiam wszystkie biegowe Dziewczyny!
Przedstawię krótko swoją osobę: 22 lata, 170 cm/57kg, weganka od 4 mcy, a od ponad 6 lat wegetarianka.
Ponoć weganie lubią zdrowy tryb życia, zdrowo się odżywiają, a ruch na świeżym powietrzu nie jest im obcy Owszem, jest w tym ziarno prawdy. Ale... u mnie nie do końca tak było. Zawsze chciałam biegać i zawsze przychodziło mi to z ogromnym trudem. Nie miałam z tego żadnej przyjemności, jeno cierpienia. Parę lat temu podejmowałam kilkakrotnie próby biegowe wg różnych programów zamieszczonych na tym portalu. Niestety, najdłuższa trwała 5 tygodni i jak poprzednie - zakończyła się fiaskiem. Bieganie było fe, męczyło, nie sprawiało przyjemności i stresowało dodatkowo!
Cztery miesiące temu podjęłam kolejną ważną decyzję w życiu i postanowiłam przejść na weganizm. Stopniowo zaczęłam zauważać kolejne pozytywne zmiany, wzmocnienie włosów, paznokci, ogólnie lepsze samopoczucie. Cieszyłam się i na tym koniec. Po powrocie z zajęć rozsiadałam się na kanapie z komputerkiem i tak do wieczora. Zwłaszcza ostatnie pół roku, to był jakiś masakryczny przestój. Wstyd mi za siebie, naprawdę...
Trzy dni temu mój chłopak nie wytrzymał. Wjechał mi srogo na ambicje (za dawnych czasów byłam typową sportsmenką, bardzo dobrze wygimnastykowaną i w ogóle), przez co późnym wieczorem zmusił mnie do ruszenie dupska z kanapy. Poszliśmy biegać. Buty biegowe mam od dawna, kurzyły się pięknie. Wyjęłam buty, wyjęłam szok absorbera, rozgrzewka w akademikowym pokoju, poszliśmy. Dystans 3 km - przebiegłam 2,5, przemaszerowałam ok. 400 m. Byłam mocno zaskoczona. Taki kanapowiec jak ja nie powinien przebiec kilometra (kiedyś to było dla mnie nierealne bez dłuższego treningu). Mięśnie dochodziły do siebie dwa kolejne dni, bolały mnie nawet te wzdłuż kręgosłupa!
Dziś rozgrzałam się porządnie, po latach zrobiłam nawet szpagat (tego się chyba nie zapomina, hehe)
Z palcem w nosie przebiegłam 3 km, czas 22 min. Dla mnie to wyczyn. Pierwszy wyczyn biegowy od początków dziejów. Uwierzcie. Mogłam jeździć na rowerze, mogłam przepływać kilometry, mogłam gimnastykować się godzinami, ale bieganie? Nigdy mi nie leżało. Dziś mogłam biec w nieskończoność. Popuściłam wodze fantazji. Zakochałam się jednym słowem. Chcę więc, chcę dalej, chcę szybciej! Nie wiem, czy to ta moja "trawa", czy kie licho, ale poczułam zew i zamierzam to kontynuować.
Podzieliłam się moimi przemyśleniami, uf. Teraz mam nadzieję, że wątek pozwoli mi utrzymać wysoką motywację i będę mogła dzielić się w nim moimi małymi sukcesami i porażkami. Zaś za wszystkie rady będę bardzo, bardzo wdzięczna. Jeszcze raz witam i pozdrawiam wszystkie biegowe Dziewczyny!
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1427
- Rejestracja: 29 paź 2012, 22:34
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
hej
jesteś młoda, wysportowana, świadoma, tylko chwilowo lenistwo Cię ogarnęło - zdarza się
Biegaj na zdrowie. Mam tylko sugestię, abyś za szybko nie popadała w samozachwyt nad swoimi możliwościami i nie przeholowała z objętością treningu.
Co do weganizmu - podziwiam. Ja od dluzszego czasu mysle nad wegetarianizmem, ale to, co mnie zniecheca, to znaczne skomplikowanie (tak mi się wydaje) posilków, konieczność specjalnego gotowania, myslenie nad rozsadnym skomponowaniem posilków. Mysle, ze u mnie to by nie wyszło na dobre, bo odstawiłabym produkty miesne, nie zastepujac ich niczym rozsadnym
jesteś młoda, wysportowana, świadoma, tylko chwilowo lenistwo Cię ogarnęło - zdarza się
Biegaj na zdrowie. Mam tylko sugestię, abyś za szybko nie popadała w samozachwyt nad swoimi możliwościami i nie przeholowała z objętością treningu.
Co do weganizmu - podziwiam. Ja od dluzszego czasu mysle nad wegetarianizmem, ale to, co mnie zniecheca, to znaczne skomplikowanie (tak mi się wydaje) posilków, konieczność specjalnego gotowania, myslenie nad rozsadnym skomponowaniem posilków. Mysle, ze u mnie to by nie wyszło na dobre, bo odstawiłabym produkty miesne, nie zastepujac ich niczym rozsadnym
-
- Wyga
- Posty: 81
- Rejestracja: 04 kwie 2012, 11:36
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
hej Meise!!! super, że zaczęłaś!!! też jestem vege i biegam (już sporo dłużej) więcej takich jak my jest na vegerunners.pl , więc zapraszam też tam do grupy biegowej- trzymam kciuki za rozwój Twojego biegania i mam nadzieję, że któregoś dnia wystartujesz w jakimś biegu w barwach vegerunners. Fajnie, że poczułaś przyjemność w bieganiu, ale tak jak radzi Ci Matika stopój tą euforię- najlepiej lataj co drugi dzień, a efekty w Twoim wieku przyjdą baaardzo szybko, pewnie sama się zaskoczysz!!! miłego dnia
- Meise
- Rozgrzewający Się
- Posty: 6
- Rejestracja: 12 kwie 2013, 23:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Dziękuję za odpowiedzi Dziewczyny!! :uuusmiech:
Ma_tika, oj moje lenistwo, to trwało dłużej niż chwilę. Załamałam się, jak kilka dni temu przyszło mi do głowy, żeby zrobić mostek. Miałam tak słabe ręce, że w wielkich (naprawdę wielkich) bólach się dźwignęłam.. A kiedyś robiłam mostki ze stania, ze stania na rękach, jakieś przejścia w tył itd. A tu se myślę: "Mostek z leżenia, łatwizna!". I tak się ostękałam, że aż wstyd.
Co do gotowania, to fakt - gotuję sama bądź z chłopakiem, bądź on sam (też jest weganinem). Ale my to uwielbiamy! Wegetarianizm jest bardzo prosty, weganizm troszkę trudniejszy i zawsze wydawało mi się, że nigdy do niego nie dojrzeję (poza tym dałam sobie wmówić, że jest niezdrowy), aż tu w Niemczech poznałam całą grupę kapitalnych ludzi - wegan. Maratończyka, pływaka, pakującego na siłce i wiele innych osób i stwierdziłam, skoro oni tak świetnie dają radę, a dla mnie jest to naprawdę ważne ze względów etycznych - czas spróbować! Zawsze mogę w końcu cofnąć tą decyzję Ale póki co jest git i dajemy sobie baardzo dobrze radę (przeszliśmy razem z chłopem! To też bardzo pomaga).
Dadzia, bardzo chętnie się i tam dopiszę! Cieszę się, że więcej jest biegających trawożerców
Co do objętości treningów - podchodzę bardzo rozważnie do tematu, żeby się zaraz nie zniechęcić. Po pierwszym biegu dałam mięśniom dwudniowy odpoczynek - czułam, że tyle właśnie potrzebują. Na 3-ci dzień czułam się już dobrze, porządnie się rozgrzałam i rzeczywiście - biegło się super! Pierwszy raz nie biegłam z "ledwością", tylko lekko, zadowolona, zainteresowana otoczeniem i własnymi myślami Dziś też odpoczywam, a jutro zobaczę co podpowiadają mi mięśnie. Jak zejdę na tym dystansie poniżej 20 min, to go wydłużę i tak stopniowo. Póki co, chcę przebiec 10 km, co kiedyś było nierealne. Ale wszystko na spokojnie. Bardzo zależy mi, aby nie przegrać z samą sobą i aby w końcu wsiąknąć w to na dobre !!
Ma_tika, oj moje lenistwo, to trwało dłużej niż chwilę. Załamałam się, jak kilka dni temu przyszło mi do głowy, żeby zrobić mostek. Miałam tak słabe ręce, że w wielkich (naprawdę wielkich) bólach się dźwignęłam.. A kiedyś robiłam mostki ze stania, ze stania na rękach, jakieś przejścia w tył itd. A tu se myślę: "Mostek z leżenia, łatwizna!". I tak się ostękałam, że aż wstyd.
Co do gotowania, to fakt - gotuję sama bądź z chłopakiem, bądź on sam (też jest weganinem). Ale my to uwielbiamy! Wegetarianizm jest bardzo prosty, weganizm troszkę trudniejszy i zawsze wydawało mi się, że nigdy do niego nie dojrzeję (poza tym dałam sobie wmówić, że jest niezdrowy), aż tu w Niemczech poznałam całą grupę kapitalnych ludzi - wegan. Maratończyka, pływaka, pakującego na siłce i wiele innych osób i stwierdziłam, skoro oni tak świetnie dają radę, a dla mnie jest to naprawdę ważne ze względów etycznych - czas spróbować! Zawsze mogę w końcu cofnąć tą decyzję Ale póki co jest git i dajemy sobie baardzo dobrze radę (przeszliśmy razem z chłopem! To też bardzo pomaga).
Dadzia, bardzo chętnie się i tam dopiszę! Cieszę się, że więcej jest biegających trawożerców
Co do objętości treningów - podchodzę bardzo rozważnie do tematu, żeby się zaraz nie zniechęcić. Po pierwszym biegu dałam mięśniom dwudniowy odpoczynek - czułam, że tyle właśnie potrzebują. Na 3-ci dzień czułam się już dobrze, porządnie się rozgrzałam i rzeczywiście - biegło się super! Pierwszy raz nie biegłam z "ledwością", tylko lekko, zadowolona, zainteresowana otoczeniem i własnymi myślami Dziś też odpoczywam, a jutro zobaczę co podpowiadają mi mięśnie. Jak zejdę na tym dystansie poniżej 20 min, to go wydłużę i tak stopniowo. Póki co, chcę przebiec 10 km, co kiedyś było nierealne. Ale wszystko na spokojnie. Bardzo zależy mi, aby nie przegrać z samą sobą i aby w końcu wsiąknąć w to na dobre !!
- cava
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1701
- Rejestracja: 10 gru 2012, 12:13
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Meise, witaj .
Brawo za zalozenie "kapci" biegowych i zwleczenie się z kanapy.
Nie myśl na razie o przyśpieszaniu, biegaj sobie powolutku, wydłużajac dystans.
Zanim zahartujesz nogi do biegania, pędzenie za lepszym czasem moze sie przykro skończyć.
Ja tak cudowałam i zarobiłam zapalenie Achillesów, teraz juz jestem nauczona ostrożnosci.
Wrzuć nam czasami jakiś przepis na obiad czy inny posiłek
U mnie dziś chyba będzie też akurat wegetariańsko , niestety nie wegańsko- na śniadanie jedliśmy jajka, ja przed chwila wciągnęłam przedbiegową kaszkę kukurydzianą z musem jabłkowym, na obiad planuję najpierw zupę z cieicierzycy a potem lazanię ze szpinakiem.
Jak raz na powitanie wegusia na babskim. ))
Brawo za zalozenie "kapci" biegowych i zwleczenie się z kanapy.
Nie myśl na razie o przyśpieszaniu, biegaj sobie powolutku, wydłużajac dystans.
Zanim zahartujesz nogi do biegania, pędzenie za lepszym czasem moze sie przykro skończyć.
Ja tak cudowałam i zarobiłam zapalenie Achillesów, teraz juz jestem nauczona ostrożnosci.
Wrzuć nam czasami jakiś przepis na obiad czy inny posiłek
U mnie dziś chyba będzie też akurat wegetariańsko , niestety nie wegańsko- na śniadanie jedliśmy jajka, ja przed chwila wciągnęłam przedbiegową kaszkę kukurydzianą z musem jabłkowym, na obiad planuję najpierw zupę z cieicierzycy a potem lazanię ze szpinakiem.
Jak raz na powitanie wegusia na babskim. ))
- Meise
- Rozgrzewający Się
- Posty: 6
- Rejestracja: 12 kwie 2013, 23:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Hej, hej! :uuusmiech:
Wiem, cały czas mam w głowie, aby pilnować tempa. Wczoraj zaczęłam dość powoli, ale ponoć cały bieg biegłam coraz szybciej, ostatnie sto metrów przebiegłam dość szybko i swobodnie, ale zawsze tak robię, to takie zwięczenie biegu na koniec (kiedyś zawsze był to sprint, ale teraz daję sobie czas na takie ekscesy)
Naprawdę biegam powoli, bo boję się o kolana, uważnie stawiam stopy i staram się na maxa wyluzować
Dziękuję za bardzo ciepłe przyjęcie na forum Przepis na pewno wrzucę, a nawet zdjęcia, bo zawsze robię tym co ciekawszym potrawom
Ja dziś średnio zdrowo, bo zrobię spaghetti alla bolognese z soją granulowaną (BIO), ale czasem też trzeba sobie podjeść
Wiem, cały czas mam w głowie, aby pilnować tempa. Wczoraj zaczęłam dość powoli, ale ponoć cały bieg biegłam coraz szybciej, ostatnie sto metrów przebiegłam dość szybko i swobodnie, ale zawsze tak robię, to takie zwięczenie biegu na koniec (kiedyś zawsze był to sprint, ale teraz daję sobie czas na takie ekscesy)
Naprawdę biegam powoli, bo boję się o kolana, uważnie stawiam stopy i staram się na maxa wyluzować
Dziękuję za bardzo ciepłe przyjęcie na forum Przepis na pewno wrzucę, a nawet zdjęcia, bo zawsze robię tym co ciekawszym potrawom
Ja dziś średnio zdrowo, bo zrobię spaghetti alla bolognese z soją granulowaną (BIO), ale czasem też trzeba sobie podjeść
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1427
- Rejestracja: 29 paź 2012, 22:34
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
na pewno mnie nie przebijesz - moje lenistwo (fakt, że częściowo uzasadnione - ciąża zakończona cesarskim cięciem i zakaz jakiegokolwiek wysiłku 6 m-cy po) trwało jakieś 2,5 rokuMeise pisze:Ma_tika, oj moje lenistwo, to trwało dłużej niż chwilę.
wegetarianizm rozumiany jako wyłącznie odstawienie mięsa (sorry, jeżeli coś mylę - miesa czy wszystkich produktów zwierzęcych?) sam w sobie nie jest trudny.trudne jest takie komponowanie posilków, aby pomimo braku tych produktów jeść w sposób wartościowy i dobrze zbilansowany.
Jezeli jeszcze na to nie trafiłaś, to mozesz spojrzeć na książkę Scotta Yurka "Jedz i biegaj" - to weganin biegający ultramaratony.
- Meise
- Rozgrzewający Się
- Posty: 6
- Rejestracja: 12 kwie 2013, 23:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
ania102, dziękuję bardzo Też trzymam za siebie kciuki
Ma_tika, nie znam tej książki, ale chętnie się w nią zaopatrzę!
ps. moje lenistwo trwa co najmniej od początku studiów, czyli już jakieś 4 lata (w LO trenowałam jeszcze tajski boks, więc coś tam się jednak ruszałam, ale z bieganiem było krucho. Możliwe, że to treningi tajskiego były tak wykończające, że nie miałam już siły na bieganie - naprawdę, było z tym skrajnie kiepsko)
Dziś dopiero 3-cie bieganie, bo w niedziele wsiadłam pierwszy raz po zimie na rower i zrobiliśmy wycieczkę na 50 km, a potem codziennie około 20 i jakoś nie miałam siły, żeby jeszcze pobiegać. Dziś niby też rower był, ale jakoś tak na spokojnie. Przebiegłam dziś ponad 3 km, tempo mieliśmy całkiem niezłe, generalnie zadowolona jestem
Muszę sobie takie coś z appla wsadzić do buta, co mierzy dystans, kalorie i inne takie. Dostałam takie ustrojstwo ze dwa lata temu na urodziny od rodziców i jeszcze ani razu nie użyłam (nawet nie rozpakowałam). Ma to niby współgrać z moim ipodem, z którego też nie korzystam. Dobrze, że mój chłop biegły w tego typu sprawach, to może to zamontuje i w końcu będę znała dystans co do metra :uuusmiech:
Ma_tika, nie znam tej książki, ale chętnie się w nią zaopatrzę!
ps. moje lenistwo trwa co najmniej od początku studiów, czyli już jakieś 4 lata (w LO trenowałam jeszcze tajski boks, więc coś tam się jednak ruszałam, ale z bieganiem było krucho. Możliwe, że to treningi tajskiego były tak wykończające, że nie miałam już siły na bieganie - naprawdę, było z tym skrajnie kiepsko)
Dziś dopiero 3-cie bieganie, bo w niedziele wsiadłam pierwszy raz po zimie na rower i zrobiliśmy wycieczkę na 50 km, a potem codziennie około 20 i jakoś nie miałam siły, żeby jeszcze pobiegać. Dziś niby też rower był, ale jakoś tak na spokojnie. Przebiegłam dziś ponad 3 km, tempo mieliśmy całkiem niezłe, generalnie zadowolona jestem
Muszę sobie takie coś z appla wsadzić do buta, co mierzy dystans, kalorie i inne takie. Dostałam takie ustrojstwo ze dwa lata temu na urodziny od rodziców i jeszcze ani razu nie użyłam (nawet nie rozpakowałam). Ma to niby współgrać z moim ipodem, z którego też nie korzystam. Dobrze, że mój chłop biegły w tego typu sprawach, to może to zamontuje i w końcu będę znała dystans co do metra :uuusmiech:
- Meise
- Rozgrzewający Się
- Posty: 6
- Rejestracja: 12 kwie 2013, 23:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Hej, to znowu ja :uuusmiech:
Dziś miałam swój 6-sty trening biegowy i z tej okazji przebiegłam 6 km, zamiast dotychczasowych 3. Jestem bardzo zadowolona i mam nadzieję, że postępy będą postępować (;)). Pierwsze trzy kilometry przebiegłam baardzo spokojne, ale kolejne trzy zrobiłam już szybszym tempem, a czuję, że mogłabym przebiec jeszcze dalej, ale boję się przeciążyć. Zwłaszcza, że trochę mi się kolana odezwały... Także pojutrze chyba pobiegnę sobie 3.
Pozdrawiam!
Dziś miałam swój 6-sty trening biegowy i z tej okazji przebiegłam 6 km, zamiast dotychczasowych 3. Jestem bardzo zadowolona i mam nadzieję, że postępy będą postępować (;)). Pierwsze trzy kilometry przebiegłam baardzo spokojne, ale kolejne trzy zrobiłam już szybszym tempem, a czuję, że mogłabym przebiec jeszcze dalej, ale boję się przeciążyć. Zwłaszcza, że trochę mi się kolana odezwały... Także pojutrze chyba pobiegnę sobie 3.
Pozdrawiam!
- szelma
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 400
- Rejestracja: 21 sie 2012, 12:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Belgia
Skok z 3 na 6 km to poważna rzecz - jeśli możesz, to dodawaj kilometry trochę delikatniej
Trzymam kciuki za Twoje bieganie - też biegam na roślinnym paliwie
Trzymam kciuki za Twoje bieganie - też biegam na roślinnym paliwie
- Meise
- Rozgrzewający Się
- Posty: 6
- Rejestracja: 12 kwie 2013, 23:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
O, jak super! To roślinne paliwo daje powera, nie da się ukryć... i tak, wiem, zaraz mnie pokrzyczycie, ale...szelma pisze:Skok z 3 na 6 km to poważna rzecz - jeśli możesz, to dodawaj kilometry trochę delikatniej
Trzymam kciuki za Twoje bieganie - też biegam na roślinnym paliwie
na moim 9-tym treningu przebiegłam 11 KM (może bez 100/200m)!!!!! Wiem, że to głupota, bo zwiększyłam dystans najpierw o 100%, a następnie (w czasie kolejnego biegu) o 120%, ale musiałam, po prostu musiałam już dołączyć do grona 10-kilometrowców, tym bardziej, że energia mnie roznosi
Obiecuję już biegać rozsądnie, regularnie - co 2 dni (niestety miałam majówkową przerwę, która się w dodatku przedłużyła).
Ale po tym ostatnim biegu daję sobie najmniej dwa dni odpoczynku (a zwłaszcza moim kolanom )
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 17
- Rejestracja: 10 wrz 2012, 10:12
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Niezły wynik, gratulacje, ja 10 kilometrów przekroczyłam po pół roku truchtania. Nie z powodu planu treningowego, tylko wcześniej nie dałabym rady
Jestem wegetarianką od prawie 20 lat i ogólnie sobie chwalę, chociaż ostatnio miałam bardzo napięty grafik w pracy i wrzucałam w siebie różne niezdrowe rzeczy. Całe szczęście, że już przyszła wiosna i pojawią się smaczne owoce i warzywa
Jestem wegetarianką od prawie 20 lat i ogólnie sobie chwalę, chociaż ostatnio miałam bardzo napięty grafik w pracy i wrzucałam w siebie różne niezdrowe rzeczy. Całe szczęście, że już przyszła wiosna i pojawią się smaczne owoce i warzywa
-
- Wyga
- Posty: 61
- Rejestracja: 01 cze 2013, 14:22
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
hej, ja jestem pescowegetarianką (jadam ryby) i kocham aktywność fizyczną. Biegam, tańczę, ćwiczę na siłowni, uprawiam nordic walking, kiedyś trenowałam boks. Odkąd zrezygnowałam z mięsa (poza rybim) zauważyłam lepsze samopoczucie i więcej siły na treningach czasami pojawia się lekkie lenistwo, ale potem przechodzi i wracam do swojego trybu