Tregon - 3:30 na Lubelskim
Moderator: infernal
- tregon
- Wyga
- Posty: 88
- Rejestracja: 12 paź 2010, 23:40
- Życiówka na 10k: 48:21
- Życiówka w maratonie: 3:54:30
no i zaskoczyła nas zima ...
07.03.2013 r. - 10,95 km - 57:54 min
plan 20 min + 30 min T21
pogoda jeszcze deszczowa ... wybór padł więc na bieżnię ... nie lubię jej, ciężko mi się na niej biega w odróżnieniu od asfaltu, ale cóż, lepsze to niż kałuże i ochlapywanie przez samochody ...
po dobiegnięciu do stadionu spokojnym tempem, zrobiliśmy 5 km w średnim tempie 4:40 min/km, z czego ostatnie 2 km były szybsze niż pierwsze .... Adrian na ostatnim "odstawił" mnie pół kółka, czyli jakieś 100 metrów ... staraliśmy się utrzymać 1:10 min na 250 metrów ... i to się udawało z tolerancją do +/- 5 sek na kółko ...
tętno - średnie tętno na bieżni wyszło 180 uderzeń/min na cały odcinek, a maks jaki mi wyskoczył - 204 9byłem w szoku bo wg wzoru wychodziło 195 i mniej więcej z takim przeświadczeniem żyłem) ... odczyt raczej powinien być prawidłowy, bo pod koniec biegu, an najszybszym kilometrze .... czyli jednak granica przesunięta... Cardio Connect uważam za zakup wielce udany ...
acha... jest jeden minus - ciągnie mnie "coś" na dole od wewnętrznej strony kolana lewego - stawiam na przyczep, trochę piecze - najwyżej odpuszczę sobotnie wybieganie ...
pozdrawiam
tregon
07.03.2013 r. - 10,95 km - 57:54 min
plan 20 min + 30 min T21
pogoda jeszcze deszczowa ... wybór padł więc na bieżnię ... nie lubię jej, ciężko mi się na niej biega w odróżnieniu od asfaltu, ale cóż, lepsze to niż kałuże i ochlapywanie przez samochody ...
po dobiegnięciu do stadionu spokojnym tempem, zrobiliśmy 5 km w średnim tempie 4:40 min/km, z czego ostatnie 2 km były szybsze niż pierwsze .... Adrian na ostatnim "odstawił" mnie pół kółka, czyli jakieś 100 metrów ... staraliśmy się utrzymać 1:10 min na 250 metrów ... i to się udawało z tolerancją do +/- 5 sek na kółko ...
tętno - średnie tętno na bieżni wyszło 180 uderzeń/min na cały odcinek, a maks jaki mi wyskoczył - 204 9byłem w szoku bo wg wzoru wychodziło 195 i mniej więcej z takim przeświadczeniem żyłem) ... odczyt raczej powinien być prawidłowy, bo pod koniec biegu, an najszybszym kilometrze .... czyli jednak granica przesunięta... Cardio Connect uważam za zakup wielce udany ...
acha... jest jeden minus - ciągnie mnie "coś" na dole od wewnętrznej strony kolana lewego - stawiam na przyczep, trochę piecze - najwyżej odpuszczę sobotnie wybieganie ...
pozdrawiam
tregon
mój blog biegowy
komentarze do bloga
nigdy nie jest a późno, aby postawić pierwszy krok do przodu ...
10 km -> 09.09.2012 r. - Lublin - 48:21
półmaraton -> 18.08.2012 r. - Krasnystaw - 1:52:05
maraton -> 08.06.2013r. - Lublin - 3:54:30
komentarze do bloga
nigdy nie jest a późno, aby postawić pierwszy krok do przodu ...
10 km -> 09.09.2012 r. - Lublin - 48:21
półmaraton -> 18.08.2012 r. - Krasnystaw - 1:52:05
maraton -> 08.06.2013r. - Lublin - 3:54:30
- tregon
- Wyga
- Posty: 88
- Rejestracja: 12 paź 2010, 23:40
- Życiówka na 10k: 48:21
- Życiówka w maratonie: 3:54:30
14.03.2013r. - 10,80 km
plan - 20 min + 30 min t21
dwa treningi wypadły i jestem zły na siebie ... widać po bieganiu, że chyba trzeba będzie zweryfikować swój plan ... po prostu patrząc na plan biegam za wolno ... dziś zimno, pochmurno, ślisko ... na szosie albo woda, albo breja albo lód ... zalezie do odcinka i jeszcze trzeba uciekać przed samochodami ... do tego wiatr ...
dziś miałem plan: po rozgrzewce ok 10 minut, krótkie rozciągnięcie i biegnę "dyszkę" w tempie na "połówkę" - czyli 4:40 min/km ... nie udało się ... ostatnie bieganie w II zakresie było na odcinku 5 km, dziś chciałem podwoić...
tempo utrzymałem przez pierwsze 2 kilometry ... niestety warunki nie pozwoliły mi utrzymać równego tempa, bo pod wiatr niestety zwalniałem początkowo w granicę 4:50, potem 5:00 ... z wiatrem udawało się pociągnąć do 4:50 ... nic szybciej ...
na szybko pobiegłem tylko 8 km - jestem zadowolony, bo średnia wyszła i tak poniżej 5,00 min/km, ale niestety - 3:30 oddala się coraz bardziej ... zdaję sobie sprawę, że lepiej mi się biegnie wolniej a dłużej, niż szybciej a krócej ... ale te czasy są za wolne ...
fakt, przed warszawskim w zeszłym roku pobiegłem półmaraton w tempie na 5:20 min/km, potem maraton na 5:35 ... czyli muszę zweryfikować swój cel chyba na 3:45 ... po prostu nie dam rady biec szybciej ...
dziś na ostatnim kilometrze "szybkiego" chciałem przyspieszyć ... próbowałem ... nie dałem rady .. nie wiem co jest ... czuję się zmęczony, obolały - może to przesilenie wiosenne, może trzeba coś zmienić ...
acha - biegałem dziś w skarpetach kompresyjnych z Lidla - chciałem sprawdzić co to i jakie będą odczucia - jeśli chodzi o stopę to bardzo wygodne, miękkie ... ucisk na łydce czuć, ale podczas biegu pojawił się ból pod prawy kolanem od tyłu i wieczorem mam jakby zakwasy na łydkach ( nie wiem czy to efekt treningu czy skarpet + leginsy) ...sprawdzę w niedzielę na długim wybieganiu ...
pozdrawiam
Robert
plan - 20 min + 30 min t21
dwa treningi wypadły i jestem zły na siebie ... widać po bieganiu, że chyba trzeba będzie zweryfikować swój plan ... po prostu patrząc na plan biegam za wolno ... dziś zimno, pochmurno, ślisko ... na szosie albo woda, albo breja albo lód ... zalezie do odcinka i jeszcze trzeba uciekać przed samochodami ... do tego wiatr ...
dziś miałem plan: po rozgrzewce ok 10 minut, krótkie rozciągnięcie i biegnę "dyszkę" w tempie na "połówkę" - czyli 4:40 min/km ... nie udało się ... ostatnie bieganie w II zakresie było na odcinku 5 km, dziś chciałem podwoić...
tempo utrzymałem przez pierwsze 2 kilometry ... niestety warunki nie pozwoliły mi utrzymać równego tempa, bo pod wiatr niestety zwalniałem początkowo w granicę 4:50, potem 5:00 ... z wiatrem udawało się pociągnąć do 4:50 ... nic szybciej ...
na szybko pobiegłem tylko 8 km - jestem zadowolony, bo średnia wyszła i tak poniżej 5,00 min/km, ale niestety - 3:30 oddala się coraz bardziej ... zdaję sobie sprawę, że lepiej mi się biegnie wolniej a dłużej, niż szybciej a krócej ... ale te czasy są za wolne ...
fakt, przed warszawskim w zeszłym roku pobiegłem półmaraton w tempie na 5:20 min/km, potem maraton na 5:35 ... czyli muszę zweryfikować swój cel chyba na 3:45 ... po prostu nie dam rady biec szybciej ...
dziś na ostatnim kilometrze "szybkiego" chciałem przyspieszyć ... próbowałem ... nie dałem rady .. nie wiem co jest ... czuję się zmęczony, obolały - może to przesilenie wiosenne, może trzeba coś zmienić ...
acha - biegałem dziś w skarpetach kompresyjnych z Lidla - chciałem sprawdzić co to i jakie będą odczucia - jeśli chodzi o stopę to bardzo wygodne, miękkie ... ucisk na łydce czuć, ale podczas biegu pojawił się ból pod prawy kolanem od tyłu i wieczorem mam jakby zakwasy na łydkach ( nie wiem czy to efekt treningu czy skarpet + leginsy) ...sprawdzę w niedzielę na długim wybieganiu ...
pozdrawiam
Robert
mój blog biegowy
komentarze do bloga
nigdy nie jest a późno, aby postawić pierwszy krok do przodu ...
10 km -> 09.09.2012 r. - Lublin - 48:21
półmaraton -> 18.08.2012 r. - Krasnystaw - 1:52:05
maraton -> 08.06.2013r. - Lublin - 3:54:30
komentarze do bloga
nigdy nie jest a późno, aby postawić pierwszy krok do przodu ...
10 km -> 09.09.2012 r. - Lublin - 48:21
półmaraton -> 18.08.2012 r. - Krasnystaw - 1:52:05
maraton -> 08.06.2013r. - Lublin - 3:54:30
- tregon
- Wyga
- Posty: 88
- Rejestracja: 12 paź 2010, 23:40
- Życiówka na 10k: 48:21
- Życiówka w maratonie: 3:54:30
10 dni bez biegania .... tragedia, ale z zapaleniem oskrzeli biegać się nie da ... przynajmniej w moim przypadku może się to skończyć 3 miesiącami kaszlu jak w zeszły roku ...
plan swój zweryfikowałem - lubelski biegnę na "życiówkę" czyli poniżej 3:55:07 ... ale dalej mam przed oczami wynik 3:30 ... może się uda, nie teraz to w przyszłości ...
pozdrawiam
Robert
plan swój zweryfikowałem - lubelski biegnę na "życiówkę" czyli poniżej 3:55:07 ... ale dalej mam przed oczami wynik 3:30 ... może się uda, nie teraz to w przyszłości ...
pozdrawiam
Robert
mój blog biegowy
komentarze do bloga
nigdy nie jest a późno, aby postawić pierwszy krok do przodu ...
10 km -> 09.09.2012 r. - Lublin - 48:21
półmaraton -> 18.08.2012 r. - Krasnystaw - 1:52:05
maraton -> 08.06.2013r. - Lublin - 3:54:30
komentarze do bloga
nigdy nie jest a późno, aby postawić pierwszy krok do przodu ...
10 km -> 09.09.2012 r. - Lublin - 48:21
półmaraton -> 18.08.2012 r. - Krasnystaw - 1:52:05
maraton -> 08.06.2013r. - Lublin - 3:54:30
- tregon
- Wyga
- Posty: 88
- Rejestracja: 12 paź 2010, 23:40
- Życiówka na 10k: 48:21
- Życiówka w maratonie: 3:54:30
02.04.2013r . - 13,27 km - 1h 12 min
nie ma planu ... jest wyzwanie ... I Maraton Lubelski ...
dziś decyzja zapadła, udało się przebiec 13 km w tempie na 5:25 bez specjalnego 'zarzynania się' choć po 11 już nogi mocno czułem ... 3 tyg. bez biegania, choroby, antybiotyku dało o sobie znać ...
teraz jedno przede mną - przygotować się aby przebiec i dobiec do mety ...
trzymajcie za mnie kciuki - mam 10 tygodni ... wszelkie formy motywacji, porad, i innych takich rzeczy mile widziane
Robert
nie ma planu ... jest wyzwanie ... I Maraton Lubelski ...
dziś decyzja zapadła, udało się przebiec 13 km w tempie na 5:25 bez specjalnego 'zarzynania się' choć po 11 już nogi mocno czułem ... 3 tyg. bez biegania, choroby, antybiotyku dało o sobie znać ...
teraz jedno przede mną - przygotować się aby przebiec i dobiec do mety ...
trzymajcie za mnie kciuki - mam 10 tygodni ... wszelkie formy motywacji, porad, i innych takich rzeczy mile widziane
Robert
mój blog biegowy
komentarze do bloga
nigdy nie jest a późno, aby postawić pierwszy krok do przodu ...
10 km -> 09.09.2012 r. - Lublin - 48:21
półmaraton -> 18.08.2012 r. - Krasnystaw - 1:52:05
maraton -> 08.06.2013r. - Lublin - 3:54:30
komentarze do bloga
nigdy nie jest a późno, aby postawić pierwszy krok do przodu ...
10 km -> 09.09.2012 r. - Lublin - 48:21
półmaraton -> 18.08.2012 r. - Krasnystaw - 1:52:05
maraton -> 08.06.2013r. - Lublin - 3:54:30
- tregon
- Wyga
- Posty: 88
- Rejestracja: 12 paź 2010, 23:40
- Życiówka na 10k: 48:21
- Życiówka w maratonie: 3:54:30
choroba chyba przegoniona ...
wróciłem do trenowania i liczę, że numer "436" dobiegnie do mety ....
02.04 - 13,27 km - 01:12:21 ... spokojnie, bez szaleństw ...
05.04 - 9,41 km - 55:16 ... woda, woda, woda ... i śnieg ... a właściwie śniegowa breja, choć odcinek 700 m zrobiłem w lesie po śniegu do połowy łydki ...efekt czuć było w nogach
07.04 - 16,14 km - 01:27:04 ... długie spokojne wybieganie weekendowe ... przed i po obejrzane fragmenty Paryża ... była motywacja .
09.04 - 16,10 km - mocny trening - 11 km w tempie na 5:00 min/km, przy czym 1 km podbiegu a na koniec 10x100m przebieżek dla trenowania techniki i 3 km truchtu na wychłodzenie
także ... walczymy, walczymy, walczymy ....
pozdrawiam
Robert
wróciłem do trenowania i liczę, że numer "436" dobiegnie do mety ....
02.04 - 13,27 km - 01:12:21 ... spokojnie, bez szaleństw ...
05.04 - 9,41 km - 55:16 ... woda, woda, woda ... i śnieg ... a właściwie śniegowa breja, choć odcinek 700 m zrobiłem w lesie po śniegu do połowy łydki ...efekt czuć było w nogach
07.04 - 16,14 km - 01:27:04 ... długie spokojne wybieganie weekendowe ... przed i po obejrzane fragmenty Paryża ... była motywacja .
09.04 - 16,10 km - mocny trening - 11 km w tempie na 5:00 min/km, przy czym 1 km podbiegu a na koniec 10x100m przebieżek dla trenowania techniki i 3 km truchtu na wychłodzenie
także ... walczymy, walczymy, walczymy ....
pozdrawiam
Robert
mój blog biegowy
komentarze do bloga
nigdy nie jest a późno, aby postawić pierwszy krok do przodu ...
10 km -> 09.09.2012 r. - Lublin - 48:21
półmaraton -> 18.08.2012 r. - Krasnystaw - 1:52:05
maraton -> 08.06.2013r. - Lublin - 3:54:30
komentarze do bloga
nigdy nie jest a późno, aby postawić pierwszy krok do przodu ...
10 km -> 09.09.2012 r. - Lublin - 48:21
półmaraton -> 18.08.2012 r. - Krasnystaw - 1:52:05
maraton -> 08.06.2013r. - Lublin - 3:54:30
- tregon
- Wyga
- Posty: 88
- Rejestracja: 12 paź 2010, 23:40
- Życiówka na 10k: 48:21
- Życiówka w maratonie: 3:54:30
walczę dalej ...
11.04 - 12,57 km - 01:05:39 - 05:10 min/km
dobre bieganie ... nogi bolały jeszcze po przebieżkach ale dałem radę
13.04 - 21,13 km - 1:55:33 - 05:25 min/km
miało być conajmniej 20 km i ... było, bo wyszedł nawet półmaraton ... byłoby bardziej komfortowo jakbym od 10 km nie zmagał się z brzuchem ... a po drugie wiało, i to czasami dość silnie... ale co, przecież w laboratoryjnych warunkach biegać nie będziemy
pozdrawiam
Robert
11.04 - 12,57 km - 01:05:39 - 05:10 min/km
dobre bieganie ... nogi bolały jeszcze po przebieżkach ale dałem radę

13.04 - 21,13 km - 1:55:33 - 05:25 min/km
miało być conajmniej 20 km i ... było, bo wyszedł nawet półmaraton ... byłoby bardziej komfortowo jakbym od 10 km nie zmagał się z brzuchem ... a po drugie wiało, i to czasami dość silnie... ale co, przecież w laboratoryjnych warunkach biegać nie będziemy
pozdrawiam
Robert
mój blog biegowy
komentarze do bloga
nigdy nie jest a późno, aby postawić pierwszy krok do przodu ...
10 km -> 09.09.2012 r. - Lublin - 48:21
półmaraton -> 18.08.2012 r. - Krasnystaw - 1:52:05
maraton -> 08.06.2013r. - Lublin - 3:54:30
komentarze do bloga
nigdy nie jest a późno, aby postawić pierwszy krok do przodu ...
10 km -> 09.09.2012 r. - Lublin - 48:21
półmaraton -> 18.08.2012 r. - Krasnystaw - 1:52:05
maraton -> 08.06.2013r. - Lublin - 3:54:30
- tregon
- Wyga
- Posty: 88
- Rejestracja: 12 paź 2010, 23:40
- Życiówka na 10k: 48:21
- Życiówka w maratonie: 3:54:30
ale zapuściłem bloga ... ale cóż, motywacji do treningów przynajmniej mi nie zabrakło 
I Maraton Lubelski zaliczony - znowu udało się zrealizować 3xTAK - ukończony, przebiegnięty i życiówka
organizacja maratonu na najwyższym poziomie i za to wszystkim, którzy przyczynili się do jego przeprowadzenia należą się wielkie gratulacje
dla nas biegaczy ten dzień był jednak z jednej strony wielkim świętem, a z drugiej dla wielu ciężkim przeżyciem ... niech o tym świadczą słowa jednego z "zająców" - to był bieg po górach na Saharze ...
temperatura na starcie - ok. 22-25 stopni - nie mierzyłem, większość trasy odsłonięta, między blokami ... trasa pagórkowata - zbieg, podbieg, zbieg, podbieg .... odcinków płaskich może łącznie 10 km, może trochę więcej ... ratowały nas butelki z wodą (polewanie) i kurtyny wodne ...
moje założenia na bieg - przy takiej trasie (którą wcześniej przejechałem samochodem prawie całą - poza jednym odcinkiem, gdzie był podbieg - i to był mój błąd że tam nie sprawdziłem) - chcę pobić życiówkę, a przynajmniej spróbować, na pewno chcę zejść poniżej 4 h... ustawiłem taktykę podobnie jak na Warszawski w zeszłym roku - do 10 lecę przed grupą na 4 h (czyli na ok. 5:40) potem przyspieszam, przy czym zakładam że na zbiegach uciekam, na podbiegach zwalniam, płaskie (których nie było) w tempie założonym ...
biegnę razem z kolegą, który ma czas na półmaraton lepszy ode mnie o 20 minut - ale to jego debiut, więc "idzie" moim tempem - po drodze dołączają do nas inni biegacze i tak się formuje nam grupka ok. 7 osobowa ... po 10 km nie widzę za sobą balonów ... czyli za szybko, ale samopoczucie dobre, podbiegi zrobione prawidłowo (Jan K. uprzedzał uważaj na pierwsze 10 km bo nie odczujesz podbiegów, ale jak przesadzisz, to odbije ci się to potem) ... na "połówce" odpada Rafał - wtedy się dowiedziałem, że najdłuższy jego dystans przebiegnięty to "połówka" - dostał burę, ustawiłem go co ma dalej biec (czekać na "zająców" na 4h ) i ruszyłem do przodu w 3-osobowej grupce ... pilnując tempa cały czas idziemy do przodu - powtarzam dość często - "za szybko, zwalniamy" ... na 28 km mam kryzys, a tu jest właśnie podbieg, na odcinku którego nie sprawdziłem, zwalniam o ok. 10 sek na km, lekko odpoczywam, a tu podbieg ... kurtyna wodna, punkt z wodą - polewam się ile mogę (jestem mokry, buty mokre - palce już mnie lekko pieką) ... ale przełamuję się i zaczynamy biec znowu tak, że trzeba się pilnować, aby nie przyspieszyć ... 32 kilometr - magiczna "trzydziestka dwójka" - patrzę na zegarek - jeśli pobiegnę na 6:00 każdy złamię 4 godziny ... na 33 odpada nam z grupki kolega (nr 446), ale za km dołącza następny z Gliwic (nr 17) - zaczynamy rozmawiać i jakoś idzie do przodu ... dobrze że ten odcinek był w lesie ... potem już beton, podbieg, zbieg, podbieg, zbieg ... zbliżamy się do ostatniego podbiegu ... wiem że to moment przełomowy i nie można za szybko go wziąć bo za zakrętem pnie się dalej ... wbiegamy powoli już we dwóch ("17" odpadła) ... teraz z górki, płasko, ale będzie gorąco - wąska uliczka w słońcu ... mijam po drodze znajomego który kibicuje - dodaje to mi sił .. lecę ... na 2 km przed końcem odpada mój ostatni towarzysz (nr 89) ... pytam czy da radę, czy zostać ... krzyknął tylko "idź na życiówkę".. poleciałem .... próbuje podczepić się pod biegnącego przede mną ... idę za nim 500 m ... patrzę tempo na 5:40 , nie jest źle ... wbiegam na 41 km ... kryzys ... powoli mnie odcina ... ratuje mnie wzięta butelka z wodą .. polewam się co 200-300 metrów .... przebiega koło mnie grupka biegaczy, nawet nie próbuję się podczepić ... nagle widzę jak wolontariusz macha do mnie żeby skręcać w lewo ... nawet nie zauważyłem, że jest zakręt trasy ... biegnę, właściwie truchtam ... słyszę nagle bębny ... meta ... biorę się w garść.... próbuję przyspieszyć .... przede mną ostatni odcinek .. już widzę .... jest flaga 42 km ... nagle słyszę "tata, tata", "dawaj Robert" "idziesz" - to moi kibice - córcia Ola, żona, rodzina ... w najważniejszym momencie .... przy fladze patrzę na zegarek ... mam 1 minutę zapasu na ostatnie 195 metrów ... spinam się, zmuszam ... próbuję przyspieszyć, rozpędzam się powoli, ale jest ... za zakrętem widzę bramę ... wpadam prawie że sprintem ... słyszę wyczytywane moje nazwisko przez spikera - nr 436 Robert Świerszcz ze Świdnika ... mijam matę ... patrzę na zegarek - 3:54:33 ... MAM życiówkę ... choć to tylko 34 sekundy (potem wyszło że czas był 3:54:30') MAM ... zrobiłem to ... padam na kostkę ... leżę ... ktoś podchodzi "niech pan wstanie" ... odpowiadam tylko "dajcie mi 30 sekund" .. " nie musi Pan wstać, siąść" ... odcina mnie, trochę ciemno, ale nie tracę przytomności ... siadłem, jest lepiej .... jakaś pani z uśmiechem nakłada mi medal na szyję i gratuluje ...
wstałem ... idę oddać "czipa" ... zdjąłem buty i chodziłem na bosaka ... palce pieką niemiłosiernie ... banany, czekolada, woda ... spotykam się z rodziną już za strefą ... gratulacje ... kręcę się po placu Zamkowym ... spotykam towarzyszy biegów - każdy dobiegł, nawet pan Leszek ... krótka rozmowa z Janek K ... idę się przebrać ... po maratonie
udało mi się zrealizować założenia taktyczne .. to co sam ustaliłem i dobrze że nie pobiegłem z grupą, bo jak się okazało pobiegli trochę wolniej ... 175 miejsce na 808 sklasyfikowanych ... strata do zwycięzcy - 1:12 min ... nieźle ... biegłem bardzo regularnie - 10 - 55 min, 20 km -55 min, 30 km - 55 min ... tylko na ostatnim już straciłem 5 min ...
znowu na trasie obiecałem sobie że więcej nie pobiegnę ... i znowu już wiem, że będę biegł ... albo Warszawa w tym roku albo znowu Lublin w przyszłym ... nie na czas ... dla innych ...
dziękuję wszystkim za wsparcie - rodzinie (za znoszenie mojego biegania), dla Kuby Osiny - za pomoc merytoryczną, techniczną, taktyczną, motywację, i inne rzeczy - bez jego pomocy nie byłoby wyniku, dla Jana Kondraka - za wsparcie psychiczne (jak go widzę biegnącego to zawsze mam zastrzyk energii) i rozmowy "motywujące", dla towarzyszy biegu - bez Was tez nie byłoby wyniku ....
dziękuje też organizatorom, wolontariuszom, kibiców, służbom zabezpieczającym - bez Was też nie byłoby tego maratonu a tym samym mojego wyniku ...
pozdrawiam i do zobaczenia na trasie - być może kiedyś dobiegnę na te moje 3:29:59
Robert

I Maraton Lubelski zaliczony - znowu udało się zrealizować 3xTAK - ukończony, przebiegnięty i życiówka

organizacja maratonu na najwyższym poziomie i za to wszystkim, którzy przyczynili się do jego przeprowadzenia należą się wielkie gratulacje
dla nas biegaczy ten dzień był jednak z jednej strony wielkim świętem, a z drugiej dla wielu ciężkim przeżyciem ... niech o tym świadczą słowa jednego z "zająców" - to był bieg po górach na Saharze ...
temperatura na starcie - ok. 22-25 stopni - nie mierzyłem, większość trasy odsłonięta, między blokami ... trasa pagórkowata - zbieg, podbieg, zbieg, podbieg .... odcinków płaskich może łącznie 10 km, może trochę więcej ... ratowały nas butelki z wodą (polewanie) i kurtyny wodne ...
moje założenia na bieg - przy takiej trasie (którą wcześniej przejechałem samochodem prawie całą - poza jednym odcinkiem, gdzie był podbieg - i to był mój błąd że tam nie sprawdziłem) - chcę pobić życiówkę, a przynajmniej spróbować, na pewno chcę zejść poniżej 4 h... ustawiłem taktykę podobnie jak na Warszawski w zeszłym roku - do 10 lecę przed grupą na 4 h (czyli na ok. 5:40) potem przyspieszam, przy czym zakładam że na zbiegach uciekam, na podbiegach zwalniam, płaskie (których nie było) w tempie założonym ...
biegnę razem z kolegą, który ma czas na półmaraton lepszy ode mnie o 20 minut - ale to jego debiut, więc "idzie" moim tempem - po drodze dołączają do nas inni biegacze i tak się formuje nam grupka ok. 7 osobowa ... po 10 km nie widzę za sobą balonów ... czyli za szybko, ale samopoczucie dobre, podbiegi zrobione prawidłowo (Jan K. uprzedzał uważaj na pierwsze 10 km bo nie odczujesz podbiegów, ale jak przesadzisz, to odbije ci się to potem) ... na "połówce" odpada Rafał - wtedy się dowiedziałem, że najdłuższy jego dystans przebiegnięty to "połówka" - dostał burę, ustawiłem go co ma dalej biec (czekać na "zająców" na 4h ) i ruszyłem do przodu w 3-osobowej grupce ... pilnując tempa cały czas idziemy do przodu - powtarzam dość często - "za szybko, zwalniamy" ... na 28 km mam kryzys, a tu jest właśnie podbieg, na odcinku którego nie sprawdziłem, zwalniam o ok. 10 sek na km, lekko odpoczywam, a tu podbieg ... kurtyna wodna, punkt z wodą - polewam się ile mogę (jestem mokry, buty mokre - palce już mnie lekko pieką) ... ale przełamuję się i zaczynamy biec znowu tak, że trzeba się pilnować, aby nie przyspieszyć ... 32 kilometr - magiczna "trzydziestka dwójka" - patrzę na zegarek - jeśli pobiegnę na 6:00 każdy złamię 4 godziny ... na 33 odpada nam z grupki kolega (nr 446), ale za km dołącza następny z Gliwic (nr 17) - zaczynamy rozmawiać i jakoś idzie do przodu ... dobrze że ten odcinek był w lesie ... potem już beton, podbieg, zbieg, podbieg, zbieg ... zbliżamy się do ostatniego podbiegu ... wiem że to moment przełomowy i nie można za szybko go wziąć bo za zakrętem pnie się dalej ... wbiegamy powoli już we dwóch ("17" odpadła) ... teraz z górki, płasko, ale będzie gorąco - wąska uliczka w słońcu ... mijam po drodze znajomego który kibicuje - dodaje to mi sił .. lecę ... na 2 km przed końcem odpada mój ostatni towarzysz (nr 89) ... pytam czy da radę, czy zostać ... krzyknął tylko "idź na życiówkę".. poleciałem .... próbuje podczepić się pod biegnącego przede mną ... idę za nim 500 m ... patrzę tempo na 5:40 , nie jest źle ... wbiegam na 41 km ... kryzys ... powoli mnie odcina ... ratuje mnie wzięta butelka z wodą .. polewam się co 200-300 metrów .... przebiega koło mnie grupka biegaczy, nawet nie próbuję się podczepić ... nagle widzę jak wolontariusz macha do mnie żeby skręcać w lewo ... nawet nie zauważyłem, że jest zakręt trasy ... biegnę, właściwie truchtam ... słyszę nagle bębny ... meta ... biorę się w garść.... próbuję przyspieszyć .... przede mną ostatni odcinek .. już widzę .... jest flaga 42 km ... nagle słyszę "tata, tata", "dawaj Robert" "idziesz" - to moi kibice - córcia Ola, żona, rodzina ... w najważniejszym momencie .... przy fladze patrzę na zegarek ... mam 1 minutę zapasu na ostatnie 195 metrów ... spinam się, zmuszam ... próbuję przyspieszyć, rozpędzam się powoli, ale jest ... za zakrętem widzę bramę ... wpadam prawie że sprintem ... słyszę wyczytywane moje nazwisko przez spikera - nr 436 Robert Świerszcz ze Świdnika ... mijam matę ... patrzę na zegarek - 3:54:33 ... MAM życiówkę ... choć to tylko 34 sekundy (potem wyszło że czas był 3:54:30') MAM ... zrobiłem to ... padam na kostkę ... leżę ... ktoś podchodzi "niech pan wstanie" ... odpowiadam tylko "dajcie mi 30 sekund" .. " nie musi Pan wstać, siąść" ... odcina mnie, trochę ciemno, ale nie tracę przytomności ... siadłem, jest lepiej .... jakaś pani z uśmiechem nakłada mi medal na szyję i gratuluje ...
wstałem ... idę oddać "czipa" ... zdjąłem buty i chodziłem na bosaka ... palce pieką niemiłosiernie ... banany, czekolada, woda ... spotykam się z rodziną już za strefą ... gratulacje ... kręcę się po placu Zamkowym ... spotykam towarzyszy biegów - każdy dobiegł, nawet pan Leszek ... krótka rozmowa z Janek K ... idę się przebrać ... po maratonie
udało mi się zrealizować założenia taktyczne .. to co sam ustaliłem i dobrze że nie pobiegłem z grupą, bo jak się okazało pobiegli trochę wolniej ... 175 miejsce na 808 sklasyfikowanych ... strata do zwycięzcy - 1:12 min ... nieźle ... biegłem bardzo regularnie - 10 - 55 min, 20 km -55 min, 30 km - 55 min ... tylko na ostatnim już straciłem 5 min ...
znowu na trasie obiecałem sobie że więcej nie pobiegnę ... i znowu już wiem, że będę biegł ... albo Warszawa w tym roku albo znowu Lublin w przyszłym ... nie na czas ... dla innych ...
dziękuję wszystkim za wsparcie - rodzinie (za znoszenie mojego biegania), dla Kuby Osiny - za pomoc merytoryczną, techniczną, taktyczną, motywację, i inne rzeczy - bez jego pomocy nie byłoby wyniku, dla Jana Kondraka - za wsparcie psychiczne (jak go widzę biegnącego to zawsze mam zastrzyk energii) i rozmowy "motywujące", dla towarzyszy biegu - bez Was tez nie byłoby wyniku ....
dziękuje też organizatorom, wolontariuszom, kibiców, służbom zabezpieczającym - bez Was też nie byłoby tego maratonu a tym samym mojego wyniku ...
pozdrawiam i do zobaczenia na trasie - być może kiedyś dobiegnę na te moje 3:29:59
Robert
mój blog biegowy
komentarze do bloga
nigdy nie jest a późno, aby postawić pierwszy krok do przodu ...
10 km -> 09.09.2012 r. - Lublin - 48:21
półmaraton -> 18.08.2012 r. - Krasnystaw - 1:52:05
maraton -> 08.06.2013r. - Lublin - 3:54:30
komentarze do bloga
nigdy nie jest a późno, aby postawić pierwszy krok do przodu ...
10 km -> 09.09.2012 r. - Lublin - 48:21
półmaraton -> 18.08.2012 r. - Krasnystaw - 1:52:05
maraton -> 08.06.2013r. - Lublin - 3:54:30
- tregon
- Wyga
- Posty: 88
- Rejestracja: 12 paź 2010, 23:40
- Życiówka na 10k: 48:21
- Życiówka w maratonie: 3:54:30
no cóż ... maraton, maraton i po maratonie ...
na chłodno ocenić mogę start dziś jako bardzo udany ... może troszkę za szybko pobiegnięta pierwsza "dyszka", ale jak potem sprawdziłem to kolejne 10 km (do 30 km) pobiegnięte w tym samym czasie - 55 min ...
na trasie po raz kolejny obiecywałem sobie, że to będzie ostatni taki wysiłek - ale teraz już po dwóch dniach zacząłem "knuć" co dalej ... wszystko zależy od spraw zawodowych - jeśli wyjdzie bieganie w tym roku - to biegnę II półmaraton chmielakowy i 35 Warszawski (ustawię się na 3:45 ... na szybciej się nie przygotuję), a jak nie dam rady w tym roku, to wtedy w przyszłym II Lubelski i być może coś jeszcze na wiosnę, ale to będzie uzależnione od przygotowań ...
pozdrawiam
Robert
ps. dziś ostatni dzień odpoczynku - jutro znowu na trasę
na chłodno ocenić mogę start dziś jako bardzo udany ... może troszkę za szybko pobiegnięta pierwsza "dyszka", ale jak potem sprawdziłem to kolejne 10 km (do 30 km) pobiegnięte w tym samym czasie - 55 min ...
na trasie po raz kolejny obiecywałem sobie, że to będzie ostatni taki wysiłek - ale teraz już po dwóch dniach zacząłem "knuć" co dalej ... wszystko zależy od spraw zawodowych - jeśli wyjdzie bieganie w tym roku - to biegnę II półmaraton chmielakowy i 35 Warszawski (ustawię się na 3:45 ... na szybciej się nie przygotuję), a jak nie dam rady w tym roku, to wtedy w przyszłym II Lubelski i być może coś jeszcze na wiosnę, ale to będzie uzależnione od przygotowań ...
pozdrawiam
Robert
ps. dziś ostatni dzień odpoczynku - jutro znowu na trasę

mój blog biegowy
komentarze do bloga
nigdy nie jest a późno, aby postawić pierwszy krok do przodu ...
10 km -> 09.09.2012 r. - Lublin - 48:21
półmaraton -> 18.08.2012 r. - Krasnystaw - 1:52:05
maraton -> 08.06.2013r. - Lublin - 3:54:30
komentarze do bloga
nigdy nie jest a późno, aby postawić pierwszy krok do przodu ...
10 km -> 09.09.2012 r. - Lublin - 48:21
półmaraton -> 18.08.2012 r. - Krasnystaw - 1:52:05
maraton -> 08.06.2013r. - Lublin - 3:54:30
- tregon
- Wyga
- Posty: 88
- Rejestracja: 12 paź 2010, 23:40
- Życiówka na 10k: 48:21
- Życiówka w maratonie: 3:54:30
w sobotę znowu pomarańczowe "najki" na nogach .... lekko, bez spinania się zrobiłem około 8 kilometrów ...
wrażenia - nogi jeszcze dają znać o sobie - bolą okolice pod kolanami, pewnie teraz dają o sobie znać, bo na maratonie obydwa kolana zachowały się z taktem i nie dały żadnego sygnału bólowego ...
ten tydzień jeszcze na odpoczynku, może jutro potruchtam ... ale nie mogę się zastać, bo może to być koniec mojego tegorocznego sezonu biegowego - w zeszłym tak załatwiłem sobie kolana, że w 2 tyg. po maratonie jak całkowicie przestałem biegać, nic dalej już nie mogłem zrobić
pozdrawiam
Robert
wrażenia - nogi jeszcze dają znać o sobie - bolą okolice pod kolanami, pewnie teraz dają o sobie znać, bo na maratonie obydwa kolana zachowały się z taktem i nie dały żadnego sygnału bólowego ...
ten tydzień jeszcze na odpoczynku, może jutro potruchtam ... ale nie mogę się zastać, bo może to być koniec mojego tegorocznego sezonu biegowego - w zeszłym tak załatwiłem sobie kolana, że w 2 tyg. po maratonie jak całkowicie przestałem biegać, nic dalej już nie mogłem zrobić
pozdrawiam
Robert
mój blog biegowy
komentarze do bloga
nigdy nie jest a późno, aby postawić pierwszy krok do przodu ...
10 km -> 09.09.2012 r. - Lublin - 48:21
półmaraton -> 18.08.2012 r. - Krasnystaw - 1:52:05
maraton -> 08.06.2013r. - Lublin - 3:54:30
komentarze do bloga
nigdy nie jest a późno, aby postawić pierwszy krok do przodu ...
10 km -> 09.09.2012 r. - Lublin - 48:21
półmaraton -> 18.08.2012 r. - Krasnystaw - 1:52:05
maraton -> 08.06.2013r. - Lublin - 3:54:30