Jeff Galloway - marszobieg
-
- Wyga
- Posty: 93
- Rejestracja: 27 sty 2012, 11:25
- Życiówka na 10k: 50:00
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
To może ja dorzucę swoje 3 grosze
1. Galloway nie polega na tym, że biegniemy, a jak już nie będziemy mieli sił to dopiero wtedy przechodzimy w marszobieg. To jest po prostu utrata sił na dalsze kontynuowanie biegu ciągłego, a nie Galloway
2. Często spotykam opis Gallowaya jako: biegniesz milę (1600 m) i maszerujesz przez 30 sek. To już jest Galloway, ale nie dla wszystkich. O tym poniżej.
3. Strategia biegu Gallowayem (stosunek biegu do marszu) zależy od naszego tempa. Dla przykładu posłużę się tempami dla maratonu (szczegóły w książce Gallowaya: "Maraton. Trening metodą Gallowaya").
Tempo biegu 4:22/km i szybsze wtedy: bieg 1600m marz 30sek
Tempo biegu 5:00/km: bieg 4min, marsz 30sek
Tempo biegu 5:37/km: bieg 4min, marsz 1min
Tempo biegu 6:15/km: bieg 3min, marsz 1min
Tempo biegu 7:30/km: bieg 2min, marsz 1min
To tylko kilka przykładów. Szczegóły w książce Gallowaya, którą bardzo polecam.
Gallowaya, zawsze chciałem spróbować, aby jako osoba zainteresowana bieganiem mieć o tej metodzie pojecie i móc się o niej wypowiadać, ale jakoś brakowało czasu, aż przypałętało mi się zapalenie okostnej w środku przygotowań do maratonu.
1,5 miesiąca przerwy w treningach i plany treningowe legły w gruzach. Postawiłem więc na Gallowaya. Nie zależało mi na czasie więc zacząłem przygotowywać się wg. planów Galloweya na wynik 4:30.
Zakładane tempo biegu 5:55/km, marszu 8:00-9:00/km. Zauważyłem na treningach, że maszerując w tym tempie w strategi 3/1 mam stratę około 30sek w stosunku to tempa biegu ciągłego. Chcąc ukończyć maraton w czasie 4:30 średnie tempo musiałem mieć 6:24/km. Z tego wynikało, że tempo biegu powinno być 5:55/km. Metoda sprawdziła się na tyle dobrze na długich wybieganiach i maratonie, że teraz już długie wybiegania (LSD) robię gallowayem.
Co do maratonu to niestety nie mogę powiedzieć bo na 18km poważnie nadwyrężyłem więzadło kolana, ale do tego 18km żadnego zmęczenia, przyspieszonego oddechu, czy innych oznak zbliżającego się zmęczenia Pełen luz i zadowolenie.
Nogi jak nowe Bardziej męczy mnie łażenie po sklepach
Mogę śmiało powiedzieć, że gdyby nie kontuzja wynik byłby 4:30, czyli taki jaki zakładałem. Dalej kontynuowałem już człapanie na "jednej" nodze i skończyło się na 5:40:50 :D
Pamiętać trzeba, że sam Jeff Galloway pisze, że OWB1 i podobne biegi jeśli jesteśmy w stanie możemy robić biegiem ciągłym.
Tylko długie wybiegania należałoby robić marszobiegiem.
Ważne: przerwy na marsz w metodzie Galloweya robimy od samego początku i możemy, ale nie musimy do samego końca biegu!!! Na maratonie np. marszobieg do 30km, a dalej już tylko bieg (lub do np. 35km i dalej już bieg ciągły).
To tyle moich doświadczeń z tą metodą, którą na pewno będę wykorzystywał na LSD (długich wybieganiach) i ultramaratonach.
Grunt do dobrze bawić się bieganiem i wycisnąć z niego tyle zabawy i radości ile się da, nie zwracając uwagi na "mędrców" którzy uważają np. że aby zostać maratończykiem trzeba maraton w całości przebiec biegiem ciągłym
Szkoda, że Ci sami "mędrcy" jakoś nie chcą zabrać głosu w przypadku ultramaratonów
Jeśli ktoś się mądrze przygotuje do maratonu to ten dystans to na prawdę nic wielkiego Ot po prostu takie dłuższe wybieganie Bieganie zaczyna się daleko poza 50-tym kilometrem
PS: tak na marginesie, czy nie zastanowiła Was kiedyś dlaczego Ci najszybsi biegacze mają biec przez milę, a maszerować przez 30sek? Ciekawe jakby to wyglądało, gdyby Jeff Galloway urodziła np.w Polsce gdzie posługujemy się kilometrami
Moim zdaniem po wielu treningach sami będziemy w stanie ustawić swoją własną indywidualną strategię biegu.
W marszobiegu chodzi po prostu o właściwe wkomponowanie do biegu marszu odpowiedniej długości i to od samego początku biegu, a nie dopiero wtedy jak opadniemy z sił.
Bierzcie przykład z ultramaratończyków i nie bójcie się dołączyć do Waszych długich wybiegań, regularnych przerw na marsz od samego początku biegu!
PS2: jeśli natomiast idzie o technikę biegu, to bardzo polecam zainteresować się POSE (ogólnie mówiąc, bieganiem ze śródstopia). Nie żeby doskwierało mi kolano biegacza, ale przy długich biegach coś tam czułem. Do czasu aż zaprzestałem biegać z pięty, a zacząłem ze śródstopia techniką POSE
--
Pozdrawiam,
Marcin
1. Galloway nie polega na tym, że biegniemy, a jak już nie będziemy mieli sił to dopiero wtedy przechodzimy w marszobieg. To jest po prostu utrata sił na dalsze kontynuowanie biegu ciągłego, a nie Galloway
2. Często spotykam opis Gallowaya jako: biegniesz milę (1600 m) i maszerujesz przez 30 sek. To już jest Galloway, ale nie dla wszystkich. O tym poniżej.
3. Strategia biegu Gallowayem (stosunek biegu do marszu) zależy od naszego tempa. Dla przykładu posłużę się tempami dla maratonu (szczegóły w książce Gallowaya: "Maraton. Trening metodą Gallowaya").
Tempo biegu 4:22/km i szybsze wtedy: bieg 1600m marz 30sek
Tempo biegu 5:00/km: bieg 4min, marsz 30sek
Tempo biegu 5:37/km: bieg 4min, marsz 1min
Tempo biegu 6:15/km: bieg 3min, marsz 1min
Tempo biegu 7:30/km: bieg 2min, marsz 1min
To tylko kilka przykładów. Szczegóły w książce Gallowaya, którą bardzo polecam.
Gallowaya, zawsze chciałem spróbować, aby jako osoba zainteresowana bieganiem mieć o tej metodzie pojecie i móc się o niej wypowiadać, ale jakoś brakowało czasu, aż przypałętało mi się zapalenie okostnej w środku przygotowań do maratonu.
1,5 miesiąca przerwy w treningach i plany treningowe legły w gruzach. Postawiłem więc na Gallowaya. Nie zależało mi na czasie więc zacząłem przygotowywać się wg. planów Galloweya na wynik 4:30.
Zakładane tempo biegu 5:55/km, marszu 8:00-9:00/km. Zauważyłem na treningach, że maszerując w tym tempie w strategi 3/1 mam stratę około 30sek w stosunku to tempa biegu ciągłego. Chcąc ukończyć maraton w czasie 4:30 średnie tempo musiałem mieć 6:24/km. Z tego wynikało, że tempo biegu powinno być 5:55/km. Metoda sprawdziła się na tyle dobrze na długich wybieganiach i maratonie, że teraz już długie wybiegania (LSD) robię gallowayem.
Co do maratonu to niestety nie mogę powiedzieć bo na 18km poważnie nadwyrężyłem więzadło kolana, ale do tego 18km żadnego zmęczenia, przyspieszonego oddechu, czy innych oznak zbliżającego się zmęczenia Pełen luz i zadowolenie.
Nogi jak nowe Bardziej męczy mnie łażenie po sklepach
Mogę śmiało powiedzieć, że gdyby nie kontuzja wynik byłby 4:30, czyli taki jaki zakładałem. Dalej kontynuowałem już człapanie na "jednej" nodze i skończyło się na 5:40:50 :D
Pamiętać trzeba, że sam Jeff Galloway pisze, że OWB1 i podobne biegi jeśli jesteśmy w stanie możemy robić biegiem ciągłym.
Tylko długie wybiegania należałoby robić marszobiegiem.
Ważne: przerwy na marsz w metodzie Galloweya robimy od samego początku i możemy, ale nie musimy do samego końca biegu!!! Na maratonie np. marszobieg do 30km, a dalej już tylko bieg (lub do np. 35km i dalej już bieg ciągły).
To tyle moich doświadczeń z tą metodą, którą na pewno będę wykorzystywał na LSD (długich wybieganiach) i ultramaratonach.
Grunt do dobrze bawić się bieganiem i wycisnąć z niego tyle zabawy i radości ile się da, nie zwracając uwagi na "mędrców" którzy uważają np. że aby zostać maratończykiem trzeba maraton w całości przebiec biegiem ciągłym
Szkoda, że Ci sami "mędrcy" jakoś nie chcą zabrać głosu w przypadku ultramaratonów
Jeśli ktoś się mądrze przygotuje do maratonu to ten dystans to na prawdę nic wielkiego Ot po prostu takie dłuższe wybieganie Bieganie zaczyna się daleko poza 50-tym kilometrem
PS: tak na marginesie, czy nie zastanowiła Was kiedyś dlaczego Ci najszybsi biegacze mają biec przez milę, a maszerować przez 30sek? Ciekawe jakby to wyglądało, gdyby Jeff Galloway urodziła np.w Polsce gdzie posługujemy się kilometrami
Moim zdaniem po wielu treningach sami będziemy w stanie ustawić swoją własną indywidualną strategię biegu.
W marszobiegu chodzi po prostu o właściwe wkomponowanie do biegu marszu odpowiedniej długości i to od samego początku biegu, a nie dopiero wtedy jak opadniemy z sił.
Bierzcie przykład z ultramaratończyków i nie bójcie się dołączyć do Waszych długich wybiegań, regularnych przerw na marsz od samego początku biegu!
PS2: jeśli natomiast idzie o technikę biegu, to bardzo polecam zainteresować się POSE (ogólnie mówiąc, bieganiem ze śródstopia). Nie żeby doskwierało mi kolano biegacza, ale przy długich biegach coś tam czułem. Do czasu aż zaprzestałem biegać z pięty, a zacząłem ze śródstopia techniką POSE
--
Pozdrawiam,
Marcin
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
To jest bez wątpienia sensowna metoda. Co ciekawe, nie Galloway ją wg mnie wymyślił, on ją skopiował od innych ale jako, że pisał po angielsku to zrobił karierę większą, niż prawdziwi twórcy.
- Ania81
- Wyga
- Posty: 104
- Rejestracja: 27 mar 2012, 16:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Szczecin
Ja też nie zaczęłabym biegać gdyby nie taki marszobieg. Parę razy kilka osób usiłowało mnie nauczyć, ale zawsze to był bieg na maksa, który mnie wykańczał, zniechęcał i nienawidziłam potem biegania jeszcze bardziej. A taki marszobieg fajnie wprowadza, wyrabia nieistniejąca kondycję i sprawia przyjemność .
- Kamas
- Rozgrzewający Się
- Posty: 11
- Rejestracja: 10 gru 2002, 17:52
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gdańsk
Sorry, ale jeśli ktoś bieganie gallowayem nazywa marszobiegiem, to małe ma o tej metodzie pojęcie. Ogólna zasaa jest taka: jedna mila biegu i od 30 do 60 sekund odpoczynku. Ten odpoczynek to jest po prosu zmniejszenie tempa. Dla mało wytrenowanych będzie to marsz, dla bardziej zaawansowanych trucht, a dla jeszcze bardziej wytrenowanych wolniejszy bieg.
- maly89
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4862
- Rejestracja: 10 paź 2011, 23:05
- Życiówka na 10k: 37:44
- Życiówka w maratonie: 02:56:04
- Lokalizacja: Gdańsk / Lidzbark Warmiński
- Kontakt:
Książkę czytałem już ponad rok temu, ale z tego co pamiętam to Jeff mówił o przeplataniu biegania z marszem. Zwracał uwagę, żeby to nie było człapanie tylko energiczny marsz. Jednak w książce wyraźnie użyto tego słowa. Nie było tam nic o bieganiu na dwa tempa...
-
- Wyga
- Posty: 93
- Rejestracja: 27 sty 2012, 11:25
- Życiówka na 10k: 50:00
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
Dziwne, bo Jeff Galloway nic, a nic o tym nie wspomina Proponuję zaglądnąć do książki Gallowaya, lub chociażby na jego stronę www.Kamas pisze:Sorry, ale jeśli ktoś bieganie gallowayem nazywa marszobiegiem, to małe ma o tej metodzie pojęcie. Ogólna zasaa jest taka: jedna mila biegu i od 30 do 60 sekund odpoczynku. Ten odpoczynek to jest po prosu zmniejszenie tempa. Dla mało wytrenowanych będzie to marsz, dla bardziej zaawansowanych trucht, a dla jeszcze bardziej wytrenowanych wolniejszy bieg.
Czy Kolega wie jak się nazywa metoda Gallowaya po angielsku? Run-Walk-Run, a nie Run-Jogg-Run
Zarówno w marszu jak i biegu pracują inne mięśnie. Ba, nawet w samej technice biegu potrafią pracować różne mięśnie - mamy przecież bieganie z pięty, bieganie ze śródstopia, bieganie z palców. Przerywanie biegu truchtem nic nie da, poza złapaniem oddechu, a w metodzie Gallowaya nie tylko o to chodzi. Bardziej o mięśnie.
Jeśli dobrze Kolegę kojarzę, to co do biegu nie zgodzę się z powyższą wypowiedzią Kolegi. Natomiast jeśli chodzi o kije to na pewno byśmy znaleźli bardzo dużo wspólnych tematów
Wiesz o czym Galloway naucza? O formie biegu i marszu. Wypowiedź Jeffa Gallowaya zatytułowana Running & Walking Form with Jeff Galloway (<- filmik na youtube)
PS: w metodzie Gallowaya nie ma czegoś takiego jak ogólna zasada, którą Kolega przywołuje.
To jak jakby powiedzieć, że ogólna zasada biegania brzmi: przebieraj szybciej nogami Bieganie to nie tylko szybsze przebieranie nogami
--
Pozdrawiam,
Marcin
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1971
- Rejestracja: 07 cze 2012, 22:17
- Życiówka na 10k: 38:14
- Życiówka w maratonie: 2:57:08
- Kontakt:
Jedna rzecz mnie frapuje. Czy rzeczywiście metoda Gallowaya jest odpowiednia na zawody? Czy osoba stosującą ją powiedzmy w trakcie maratonu moze powiedzieć później, że go przebiegła ?
Rozumiem stosowanie jej przez osoby początkujące, na treningach, ale moim zdaniem jeżeli ktoś startując w zawodach nie jest w stanie przebiec całego dystansu, to nie jest do tych zawodów przygotowany.
Rozumiem stosowanie jej przez osoby początkujące, na treningach, ale moim zdaniem jeżeli ktoś startując w zawodach nie jest w stanie przebiec całego dystansu, to nie jest do tych zawodów przygotowany.
Mój blog: http://neversurrender.blog.pl/
Przegrywa tylko ten, kto się poddaje.
Przegrywa tylko ten, kto się poddaje.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 513
- Rejestracja: 31 sty 2012, 09:27
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
W tym wątku już ktoś się wypowiadał - odpowiedz sobie jaka jest różnica miedzy maratonem a ultramaratonem - którego nikt lub prawie nikt w całości nie biegnie (nie mówię tu to 50km). Czy ultramarotończykom też odmawiasz prawa przejścia w marsz czy nawet zatrzymania się. Uważasz że nie są odpowiednio przygotowani skoro się zatrzymają?Adrian26 pisze:Jedna rzecz mnie frapuje. Czy rzeczywiście metoda Gallowaya jest odpowiednia na zawody? Czy osoba stosującą ją powiedzmy w trakcie maratonu moze powiedzieć później, że go przebiegła ?
Rozumiem stosowanie jej przez osoby początkujące, na treningach, ale moim zdaniem jeżeli ktoś startując w zawodach nie jest w stanie przebiec całego dystansu, to nie jest do tych zawodów przygotowany.
Natomiast co do startów w zawodach - to wcześniej czytałem (nie weryfikowałem tej informacji ale nawet jeśli nie byłaby prawdziwa to jest to dobry eksperyment myślowy) na olimpiadzie w 1972, lub 1976 - jej złoty medalista zanim ukończył maraton też zatrzymał się na chwilę przy wodopoju - to jak go oceniasz że był gorszy od tych co biegli cały czas ale byli za nim, a może należało go zdyskwalifikować czy karnie 10 minut dodać? A może nie był przygotowany do maratonu i nie powinien startować?
Bo ja uważam, że jeśli ktoś obiera strategię odpoczynków i osiąga dzięki temu lepszy czas niż osoba ciągiem biegnąca - to jest lepszym maratończykiem. Jeśli ja mogę przebiec cały maraton w czasie 4:30 a metodą Gallowaya ukończyć go w czasie 4:15 to naturalnym podejściem jest zastosowanie Gallowaya. A czy może powiedzieć że przebiegł maraton - moim zdaniem może - skoro są to zawody biegowe - to ukończenie w limicie jest alternatywną nazwą z przebiegnięciem szczególnie jeśli się uczciwie wtedy doda w jakim czasie np przebiegłem maraton w czasie 5:59:59 - dla mnie wszystko jest jasne bez wnikania czy były odpoczynki czy nie wszystko wiem.
Tak samo jak w zawodach rowerowych część trasy można przebyć na nogach taszcząc rower w rękach a na rajdach samochodowych dozwolone jest, że część trasy nie będzie się jechało samochodem a przejedzie się obok co więcej pchając czy ciągnąć ten pojazd.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1971
- Rejestracja: 07 cze 2012, 22:17
- Życiówka na 10k: 38:14
- Życiówka w maratonie: 2:57:08
- Kontakt:
Nie rozumiemy się. Nikomu nie odmawiam przejścia w marsz. Czasami się inaczej NIE DA. Co innego jednak zostać zmuszonym, aby w trakcie biegu stanąć, a co innego jeżeli z góry zaplanuje się, że będe szedł powiedzmy co 5 czy 10 minut...Nie porównywałbym też ultramaratonów do maratonów. Trudność obydwu dystansów jest nieporównywalna. Przy tak długim dystansie nie jesteś w stanie dokładnie wszystkiego zaplanować. W ultramaratonach startują najczęściej bardzo doświadczeni biegacze, ale i to czasami nie wystarczy. W przypadku maratonów ludzie startują najczęściej nieprzygotowani, bez większego doświadczenia na innych dystansach i to jest często przyczyną przechodzenia w marsz albo wybierania metod ala Galloway. Owszem, przejście w marsz może zdarzyć się każdemu, nawet najlepszym, ale wskazuje to moim zdaniem na porażkę albo w taktyce biegu, albo w przygotowaniach.axell pisze: W tym wątku już ktoś się wypowiadał - odpowiedz sobie jaka jest różnica miedzy maratonem a ultramaratonem - którego nikt lub prawie nikt w całości nie biegnie (nie mówię tu to 50km). Czy ultramarotończykom też odmawiasz prawa przejścia w marsz czy nawet zatrzymania się. Uważasz że nie są odpowiednio przygotowani skoro się zatrzymają?
Naprawdę nie widzisz różnicy pomiędzy zatrzymaniem się, a przejściem powiedzmy 1/4 dystansu w maratonie?axell pisze:Natomiast co do startów w zawodach - to wcześniej czytałem (nie weryfikowałem tej informacji ale nawet jeśli nie byłaby prawdziwa to jest to dobry eksperyment myślowy) na olimpiadzie w 1972, lub 1976 - jej złoty medalista zanim ukończył maraton też zatrzymał się na chwilę przy wodopoju - to jak go oceniasz że był gorszy od tych co biegli cały czas ale byli za nim, a może należało go zdyskwalifikować czy karnie 10 minut dodać? A może nie był przygotowany do maratonu i nie powinien startować?
Maraton jest konkurencją biegową, a nie marszobiegiemaxell pisze:Bo ja uważam, że jeśli ktoś obiera strategię odpoczynków i osiąga dzięki temu lepszy czas niż osoba ciągiem biegnąca - to jest lepszym maratończykiem.
A moim zdaniem świadczy to o tym, że nie jesteś jeszcze gotowy na udział w maratonieaxell pisze: Jeśli ja mogę przebiec cały maraton w czasie 4:30 a metodą Gallowaya ukończyć go w czasie 4:15 to naturalnym podejściem jest zastosowanie Gallowaya.
Przecież to jest sprzeczne samo w sobie Jak można powiedzieć, że się przebiegło maraton, jeżeli się przeszło sporą jego część ?axell pisze: A czy może powiedzieć że przebiegł maraton - moim zdaniem może - skoro są to zawody biegowe - to ukończenie w limicie jest alternatywną nazwą z przebiegnięciem szczególnie jeśli się uczciwie wtedy doda w jakim czasie np przebiegłem maraton w czasie 5:59:59 - dla mnie wszystko jest jasne bez wnikania czy były odpoczynki czy nie wszystko wiem.
To jest zupełnie co innego. W tego typu sportach czasami jazda na pewnych odcinkach jest wręcz niemożliwa. W przypadku biegania nic nie stoi na przeszkodzie, żeby przebiec ją w całości.axell pisze: Tak samo jak w zawodach rowerowych część trasy można przebyć na nogach taszcząc rower w rękach a na rajdach samochodowych dozwolone jest, że część trasy nie będzie się jechało samochodem a przejedzie się obok co więcej pchając czy ciągnąć ten pojazd.
Mój blog: http://neversurrender.blog.pl/
Przegrywa tylko ten, kto się poddaje.
Przegrywa tylko ten, kto się poddaje.
-
- Dyskutant
- Posty: 33
- Rejestracja: 06 mar 2013, 11:59
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
Adrian,
Nie bardzo rozumiem co chcesz osiągnąć poprzez dyskredytowanie osób wybierających ten sposób ukończenia zawodów.
Że są gorsi? Gorzej przygotowani?
W jakim czasie pokonałeś maraton?
Dla potrzeb przykładu umówmy się, że pokonałeś go w 4:30. Jakiś gość pokonał w 4:15 Gallowayem. Kto był lepiej przygotowany do zawodów - Ty czy on?
Nie bardzo rozumiem co chcesz osiągnąć poprzez dyskredytowanie osób wybierających ten sposób ukończenia zawodów.
Że są gorsi? Gorzej przygotowani?
W jakim czasie pokonałeś maraton?
Dla potrzeb przykładu umówmy się, że pokonałeś go w 4:30. Jakiś gość pokonał w 4:15 Gallowayem. Kto był lepiej przygotowany do zawodów - Ty czy on?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1971
- Rejestracja: 07 cze 2012, 22:17
- Życiówka na 10k: 38:14
- Życiówka w maratonie: 2:57:08
- Kontakt:
Nie chce nikogo dyskredytować, bo po pierwsze nie mam do tego prawa, a po drugie ambicje ludzi są różne patrząc na to ze szkolnej czy studenckiej perspektywy. Niektórym wystarczy słaba trójka, ważne żeby zdać, nawet ściągając wszystko. Inni natomiast wolą się przygotować, bo chcą się czegoś nauczyć.mocjakdynamity pisze: Nie bardzo rozumiem co chcesz osiągnąć poprzez dyskredytowanie osób wybierających ten sposób ukończenia zawodów.
Że są gorsi? Gorzej przygotowani?
To samo jest w bieganiu. Gro ludzi próbuje iść na skróty omijając jakże ważne etapy biegowego rozwoju. Jeżeli kogoś "przeraża" perspektywa ciągłego biegu na dystansie 42 km, to dlaczego nie może odłożyć jej na później? Albo po prostu skupić się na innych dystansach? Mam znajomego, który biega 40 lat i ani razu nie wystartował w maratonie. Mówi, że nie czuje takiej potrzeby i jest to zbyt duży wysiłek dla organizmu.
Nie wiem czy ktoś jest gorszy czy lepszy. Wynik nie świadczy o niczym. Są profesjonalni biegacze, którzy "nie robią nic innego", a są osoby, które pracują, studiują, mają rodzinę, małe dzieci i nawet czasami trzy razy w tygodniu wyjść na trening to dla nich już jest nie lada wyzwanie. Czy ktoś, kto decyduje się na start metodą Gallowaya jest przygotowany na przebiegnięcie maratonu? Moim zdaniem nie, bo maraton jest konkurencją biegową i po dwóch, trzech latach regularnego biegania i odpowiednim okresie przygotowawczym można pokonać cały dystans biegiem, nieważne czy w 3h czy w 5. Gro ludzi idzie na latwiznę i oszukuje tak naprawde siebie, że jest w stanie "przebiec" maraton.
Ja nie pokonałem maratonu, to maraton pokonał mnie. Najlepszy czas w jakim dotarłem do mety to 4:15. Było to już dość dawno, ale OLBRZYMI NIEDOSYT czuje nadal. Powiem więcej, boli mnie to strasznie i nie czuję się maratończykiem. Niestety miałem troche problemów zdrowotnych w tamtym okresie, które w znacznym stopniu zakłóciły moje przygotowania, ale to nie jest żadne usprawiedliwienie, mogłem równie dobrze zrezygnować ze startu albo go przełożyć.mocjakdynamity pisze: W jakim czasie pokonałeś maraton?
Jeżeli byłem w stanie biec cały czas (pomijam przystawanie w celu wzięcia kubka z piciem czy zawiązanie sznurówki) to znaczy, że na pewno byłem lepiej przygotowany. Tempo nie ma według mnie znaczenia. Zależy ono od zbyt wielu czynników, żeby tylko na jego podstawie określać czyjś poziom i przygotowanie. Nie można przecież 70-latka porównywać z 20-latkiem.mocjakdynamity pisze:Dla potrzeb przykładu umówmy się, że pokonałeś go w 4:30. Jakiś gość pokonał w 4:15 Gallowayem. Kto był lepiej przygotowany do zawodów - Ty czy on?
Mój blog: http://neversurrender.blog.pl/
Przegrywa tylko ten, kto się poddaje.
Przegrywa tylko ten, kto się poddaje.
-
- Wyga
- Posty: 93
- Rejestracja: 27 sty 2012, 11:25
- Życiówka na 10k: 50:00
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
Może inaczej Krótkie pytanie: na czym polegają zawody biegowe? Na jak najszybszym dotarciu do mety, prawda? W jaki sposób to zrobisz to już Twoja sprawa. I tyleAdrian26 pisze:Jedna rzecz mnie frapuje. Czy rzeczywiście metoda Gallowaya jest odpowiednia na zawody? Czy osoba stosującą ją powiedzmy w trakcie maratonu moze powiedzieć później, że go przebiegła ?
Rozumiem stosowanie jej przez osoby początkujące, na treningach, ale moim zdaniem jeżeli ktoś startując w zawodach nie jest w stanie przebiec całego dystansu, to nie jest do tych zawodów przygotowany.
W żadnym regulaminie nie ma, że całą trasę musisz pokonać biegiem.
Nie powtarzaj tu pustych frazesów, że jeśli ktoś się decyduje na marszobieg, to nie jest przygotowany, że za wcześnie na dany dystans itd.. Zapewniam Cię, że jest przygotowany
O ultra pisałem między innymi ja Tam na prawdę tylko nieliczna grupa biegaczy biegnie cały czas Nie wspominając o górskich ultra - pomijam indian Tarahumara, gdzie niektórzy ponad 570km robią w 72 godziny - po górach!
Takie UTMB to też zawody biegowe, a chyba przez większość czasu się chodzi, a nie biega
Zawody biegowe nie polegają na przebiegnięciu od dechy do dechy całego dystansu, ale na jak najszybszym go pokonaniu na własnych nogach o własnych siłach, po wyznaczonej trasie
Zapewniam Cię, że wielu forumowych "mistrzów" gdyby pobiegło marszobiegiem zrobiłoby krótszy czas. Ci mistrzowie to nie elita gdzie maraton biega się w nieco ponad 2 godziny i tam marszobieg się nie sprawdzi.
Mi się np. marzy przebiec w całości od dechy do dechy 100km , ale nigdy nie powiem, że ktoś kto biegł marszobiegiem, nie przebiegł zawodów.
Wskazówkę do odpowiedzi znajdziesz powyżej A teraz odpowiedz sobie sam (głośno): na czym polegają zawody biegowe?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 685
- Rejestracja: 17 lis 2012, 17:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
Skoro w nazwie są biegowe to czemu dopuszczasz inne formy ruchy jak marsz? Traktujesz marsz jako rodzaj biegu czy dopuszczasz takie odstępstwa, skoro dopuszczasz takie odstępstwa to czemu nie dopuszczasz np. pokonania części dystansu na rowerze?? Bo wg Ciebie nie można tego porównywać?? wg mnie można, i to i to nie jest bieg. Skoro w nazwie jest biegowe to należy przynajmniej z założenia biec dopóki masz siły, a nie zakładać pierwszy przystanek już po 1 mili. Poza tym ten temat był już wałkowany 100 razy i jedyne wnioski są takie, że ludzie się różnią co do opinii na ten temat i raczej nikt nikogo do swoich racji nie powinien przekonywać bo po co.marbej pisze: Zawody biegowe nie polegają na przebiegnięciu od dechy do dechy całego dystansu, ale na jak najszybszym go pokonaniu na własnych nogach o własnych siłach, po wyznaczonej trasie
-
- Wyga
- Posty: 93
- Rejestracja: 27 sty 2012, 11:25
- Życiówka na 10k: 50:00
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
I nikt też nikogo nie przekonuje To raz. Dwa, rower to nie Twoje nogi. Trzy, mało wiesz o marszobiegu skoro piszesz o pierwszym, jak to nazwałeś przystanku, po pierwszej mili Dlaczego w nazwie biegowe? Odpowiem pytaniem: powiedz dlaczego ultramaratony górskie (i nie tylko górskie) mają w nazwie "maraton" i są to zawody biegowe, skoro tyle się w nich chodzi Ale odpowiedz sobie już sam, bo szkoda czasu na pustą dyskusjęMar.co pisze:Skoro w nazwie są biegowe to czemu dopuszczasz inne formy ruchy jak marsz? Traktujesz marsz jako rodzaj biegu czy dopuszczasz takie odstępstwa, skoro dopuszczasz takie odstępstwa to czemu nie dopuszczasz np. pokonania części dystansu na rowerze?? Bo wg Ciebie nie można tego porównywać?? wg mnie można, i to i to nie jest bieg. Skoro w nazwie jest biegowe to należy przynajmniej z założenia biec dopóki masz siły, a nie zakładać pierwszy przystanek już po 1 mili. Poza tym ten temat był już wałkowany 100 razy i jedyne wnioski są takie, że ludzie się różnią co do opinii na ten temat i raczej nikt nikogo do swoich racji nie powinien przekonywać bo po co.marbej pisze: Zawody biegowe nie polegają na przebiegnięciu od dechy do dechy całego dystansu, ale na jak najszybszym go pokonaniu na własnych nogach o własnych siłach, po wyznaczonej trasie