biegam dokładnie od roku, zaczynałam z planem 10-cio tygodniowym, zaraz potem zaczęłam wydłużać sobie czas treningów, tak że bez trudu pokonuję godzinę, spokojnym tempem. W sumie powinnam napisać w czasię przeszłym, bo od jakiegoś czasu nawet pół godziny zdaje się być dla mnie ogromnym wyzwaniem... Z oddechem nie mam żadnych problemów, płuca mogą jeszcze ale nogi odmawiają posłuszeństwa. Teraz każdy z moich 4 treningów to walka. Jestem już totalnie załamana, nie widzę żadnych postępów, a wręcz się cofam w rozwoju

Tu takie dodatkowe informacje:
- dni biegowe: wtorek, czwartek, sobota, niedziela
- w tygodniu: 30-40 min, niedziela: 1h
- 179 cm/ 76 kg (walczę z kg)
- nie mam pulsometru, ale daję radę wydobywać z siebie słowa, a nawet zdania
- buty: nike free run
Tak jak pisałam najbardziej doskwiera mi ból nóg, czasami po 10 minutach muszę przechodzić do truchtania a nawet marszu i czuję się jakbym dopiero zaczynała przygodę z bieganiem. Może muszę wzmocnić trochę te nogi? Nie chodzę na siłownię, nie wykonuję żadnych ćwiczeń w domu...
Może ktoś mi coś poradzi? Chciałabym, żeby trening znów dawał mi satysfakcję...