Komentarz do artykułu Vibram Five Fingers BIKILA - TEST
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 3
- Rejestracja: 29 sty 2012, 15:53
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
W kwestii marznięcia stóp podczas biegu w bikilach.
Mam pewną teorię
- primo po pierwsze - nie jestem zmarzlakiem, temperatury powyżej 10 st C traktuje jak upał
- primo po drugie - w vibramach stopa naprawdę pracuje tak, jak została do tego zaprojektowana. co więcej pracują całe łydki wymuszając szybki przepływ krwi.
Podstawa jest nie zmoczyć bucików, bo na mokro może być różnie.
Jest prawdą, że czuję różnice między temperaturą np ciała wokół okolicy lędźwiowej (podczas prysznicu po biegu) a temperaturą stóp.
Tak jak napisałem zasięgnąłem w tej kwestii drugiej opinii (znaczy żony), która swoją drogą zobaczywszy w czym wybieram się biegać czule?? popukała mnie w głowę.
Jak mawiają Angole
To each his own.
Co komu pasuje
Mam pewną teorię
- primo po pierwsze - nie jestem zmarzlakiem, temperatury powyżej 10 st C traktuje jak upał
- primo po drugie - w vibramach stopa naprawdę pracuje tak, jak została do tego zaprojektowana. co więcej pracują całe łydki wymuszając szybki przepływ krwi.
Podstawa jest nie zmoczyć bucików, bo na mokro może być różnie.
Jest prawdą, że czuję różnice między temperaturą np ciała wokół okolicy lędźwiowej (podczas prysznicu po biegu) a temperaturą stóp.
Tak jak napisałem zasięgnąłem w tej kwestii drugiej opinii (znaczy żony), która swoją drogą zobaczywszy w czym wybieram się biegać czule?? popukała mnie w głowę.
Jak mawiają Angole
To each his own.
Co komu pasuje
-
- Wyga
- Posty: 132
- Rejestracja: 13 cze 2011, 14:54
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Hmmm,
stanowczo, naprawdę stanowczo nie daję rady biegać w ff poniżej 10 C. Choć bardzo chętnie biegam na dużym mrozie (w letnich mizunach). Jest tak dotkliwie zimno od spodu, że stopy po prostu zamarzają...
stanowczo, naprawdę stanowczo nie daję rady biegać w ff poniżej 10 C. Choć bardzo chętnie biegam na dużym mrozie (w letnich mizunach). Jest tak dotkliwie zimno od spodu, że stopy po prostu zamarzają...
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 3
- Rejestracja: 29 sty 2012, 15:53
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Tak jak powiedziałem.. co kto lubi.
Swoją drogą, ostatnio jak trochę śniegu napadało na moje trasy biegowe, i znowu wybiegłem w vff, to wracając po swoich śladach zacząłem się śmiać...
Z daleka wyglądało to tak jakby jakiś wariat biegał na boso! Dopiero po przyjrzeniu się widać było bieżnik.
Tak jak powiedziałem - nie namawiam nikogo do sportów zimowych w fivefingersach, ale ja nie doświadczyłem jak na razie pogody/temperatury w której nie mógłbym w nich biegać.
Swoją drogą, ostatnio jak trochę śniegu napadało na moje trasy biegowe, i znowu wybiegłem w vff, to wracając po swoich śladach zacząłem się śmiać...
Z daleka wyglądało to tak jakby jakiś wariat biegał na boso! Dopiero po przyjrzeniu się widać było bieżnik.
Tak jak powiedziałem - nie namawiam nikogo do sportów zimowych w fivefingersach, ale ja nie doświadczyłem jak na razie pogody/temperatury w której nie mógłbym w nich biegać.
- klosiu
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3196
- Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
- Życiówka na 10k: 43:40
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
Dziś się przebiegłem testowo bez skarpetek w minimusach, faktycznie stopy nie marzną, nawet jak się woda wlewa z kałuż . Czuć było zimno, szczególnie jak się biegło pod wiatr, ale nie zmarzły. No ale dziś było +2 stopnie, a nie -10 .
Fajna akcja z tymi śladami na śniegu. Yeti?
Fajna akcja z tymi śladami na śniegu. Yeti?
The faster you are, the slower life goes by.
- ElPaso
- Dyskutant
- Posty: 39
- Rejestracja: 27 lut 2012, 11:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Nogi bolą, jak się nie umie biegać technicznie prawidłowo. Tak wynika z mojego doświadczenia. Używam jeszcze cieńszej podeszwy, bo modelu KSO i umiem biegać zarówno po chodniku, jak i lesie i nic mi nie dolega. Wyleczyłem nawet sobie problem z rozścięgnem podeszwowym, który ciągnął mi się ze 2 lata.
Ale przez pierwsze 3 miesiące uczyłem się biegać - okazało się, że używanie zwykłych butów spaczyło moje nawyki: inne kąty w stawach, inne lądowanie, inna amortyzacja (nie tylko stopą, ale i ustawieniem stawów kolanowych i biodrowych). Przez kolejne 3 miesiące szlifowałem technikę. A teraz? Teraz mogę powiedzieć, że nigdy dotąd nie miałem takiej frajdy z biegania. A mam prawie 40 na karku.
Ale przez pierwsze 3 miesiące uczyłem się biegać - okazało się, że używanie zwykłych butów spaczyło moje nawyki: inne kąty w stawach, inne lądowanie, inna amortyzacja (nie tylko stopą, ale i ustawieniem stawów kolanowych i biodrowych). Przez kolejne 3 miesiące szlifowałem technikę. A teraz? Teraz mogę powiedzieć, że nigdy dotąd nie miałem takiej frajdy z biegania. A mam prawie 40 na karku.
-
- Wyga
- Posty: 58
- Rejestracja: 12 paź 2009, 14:58
No to mam już te fivefingersy (model Bikila LS) i kilka razy w nich biegałem (dzisiaj po raz pierwszy doszedłem nową techniką do godziny, dystans to około 10 km, prawie wyłącznie ubite polne drogi, po asfalcie nie biegam). Porównywałem je też bezpośrednio na gładkim betonie, na którym zresztą ćwiczyłem technikę (przed kamerą), z bosą stopą i zwykłymi trampkami za 20 zł, które jako pierwsze zastąpiły zwykłe adidasy.
Po pierwsze, ich kształt jest stosunkowo mało ścięty. Mój najmniejszy palec kończy się w najlepszym razie tam, gdzie zaczyna się największy, tymczasem w fivefingersach najmniejszy kończy się mniej więcej na pierwszym centymetrze największego. Efekt jest taki, że dwa największe mieszczą się w zasadzie w sam raz, trzeciemu brakuje do końca mniej więcej pół centymetra, a luz w dwóch ostatnich to już około centymetra. No ale te dwa są chyba praktycznie bez znaczenia podczas biegu, więc to w gruncie rzeczy nie przeszkadza. Jednak uważam, że skoro nie robią ich na miarę, powinni zapewnić przynajmniej dwa różne warianty, aby nie było aż takich dysproporcji.
Druga kwestia: czy to jeszcze boso, czy już nie. Pewnie bliżej już się nie da, ale bezpośrednie porównanie każe mi napisać, że to jednak coś zupełnie innego. Wyczucie i precyzja lądowania, jakie zapewnia bosa stopa, są dużo lepsze, w każdym razie skarpetką bym tego nie nazwał. Zalecenie, aby technikę ćwiczyć (na twardym) zupełnie na boso, wydaje się sensowne. Z drugiej strony różnica między fivefingersem a trampkiem jest podobna: w tym drugim stopa czuje nieporównanie mniej i chyba pracuje nieco inaczej, w końcu praktycznie od razu z podłożem styka się dość duża i sztywna - zwłaszcza na brzegach - powierzchnia. (Różnica w wadze jest niewielka: około 50 g na but na korzyść Vibrama).
Abstrahując od samego uderzenia, odczucia poszczególnych stóp są w moim przypadku dość różne. O ile tylko nie porównuję bezpośrednio stopy bosej i obutej w fivefingersa, prawa wydaje się niemal goła, natomiast na lewej wyczuwam materiał między palcami. Absolutnie nie chodzi o żaden ucisk, po prostu wyraźnie czuję, że coś tam jest. Na oko różnic w budowie stóp ani wykonaniu butów nie widzę, ale pewnie to coś z kształtem palców albo odległością między nimi. Gdy nie zwracam na to uwagi, nie pamiętam o tym, ale gdy próbuję się podelektować minimalizmem, to się trochę wkurzam.
Ponadto te Vibramy trochę mniej sprzyjają odparzeniom niż trampki, ale godzina biegu bez skarpetek (na wszelki wypadek od razu kupiłem ultraminimalistyczne Injinji) to dla moich zadbanych stóp chyba maksimum, przynajmniej na razie. Na pewno trudno byłoby w nich o obtarcia, podczas gdy w trampkach bez co najmniej trzech plastrów nie wychodziłem.
Jeśli chodzi o trwałość, to podobno wytrzymują mniej niż tradycyjne buty, ale te drugie i tak należy wymieniać co kilkaset kilometrów ze względu zużycie amortyzacji, więc w praktyce zapewne okażą się bardziej długowieczne.
W każdym razie polecam spróbować. Byle powoli, zwłaszcza gdy podłoże to asfalt lub beton, bo nawet jeśli łydki i ścięgna już się przyzwyczają, to popękają kości w stopach. Podobno ortopedzi mają w ostatnich latach co robić... No ale na ten temat już chyba wszystko zostało powiedziane. Mnie wiele miesięcy zajęło dojście (w trampkach) do pół godziny co drugi dzień, kilka tygodni więcej - do 40-45 minut co trzeci, przy czym nie biegałem w tym czasie w inny sposób, a podłoże było dość miękkie. Na pewno było warto: wstrząsy nieporównanie mniejsze, przyjemność - dużo większa, ponadto wreszcie będę mógł bez obaw biegać dłużej i częściej, niż godzinę co drugi-trzeci dzień. Próbowałem ostatnio pobiec kawałek w tradycyjnych amortyzowanych butach, ale to było jakieś nieporozumienie, coś kompletnie nienaturalnego...
Pewnie następne to będą Seeya, jeszcze bardziej minimalistyczne.
I uważajcie na podróbki! Sklepów z fałszywkami jest w sieci chyba więcej niż tych uczciwych. Zwykle można je rozpoznać po "promocjach" typu -25-50% na wszystkie modele.
Po pierwsze, ich kształt jest stosunkowo mało ścięty. Mój najmniejszy palec kończy się w najlepszym razie tam, gdzie zaczyna się największy, tymczasem w fivefingersach najmniejszy kończy się mniej więcej na pierwszym centymetrze największego. Efekt jest taki, że dwa największe mieszczą się w zasadzie w sam raz, trzeciemu brakuje do końca mniej więcej pół centymetra, a luz w dwóch ostatnich to już około centymetra. No ale te dwa są chyba praktycznie bez znaczenia podczas biegu, więc to w gruncie rzeczy nie przeszkadza. Jednak uważam, że skoro nie robią ich na miarę, powinni zapewnić przynajmniej dwa różne warianty, aby nie było aż takich dysproporcji.
Druga kwestia: czy to jeszcze boso, czy już nie. Pewnie bliżej już się nie da, ale bezpośrednie porównanie każe mi napisać, że to jednak coś zupełnie innego. Wyczucie i precyzja lądowania, jakie zapewnia bosa stopa, są dużo lepsze, w każdym razie skarpetką bym tego nie nazwał. Zalecenie, aby technikę ćwiczyć (na twardym) zupełnie na boso, wydaje się sensowne. Z drugiej strony różnica między fivefingersem a trampkiem jest podobna: w tym drugim stopa czuje nieporównanie mniej i chyba pracuje nieco inaczej, w końcu praktycznie od razu z podłożem styka się dość duża i sztywna - zwłaszcza na brzegach - powierzchnia. (Różnica w wadze jest niewielka: około 50 g na but na korzyść Vibrama).
Abstrahując od samego uderzenia, odczucia poszczególnych stóp są w moim przypadku dość różne. O ile tylko nie porównuję bezpośrednio stopy bosej i obutej w fivefingersa, prawa wydaje się niemal goła, natomiast na lewej wyczuwam materiał między palcami. Absolutnie nie chodzi o żaden ucisk, po prostu wyraźnie czuję, że coś tam jest. Na oko różnic w budowie stóp ani wykonaniu butów nie widzę, ale pewnie to coś z kształtem palców albo odległością między nimi. Gdy nie zwracam na to uwagi, nie pamiętam o tym, ale gdy próbuję się podelektować minimalizmem, to się trochę wkurzam.
Ponadto te Vibramy trochę mniej sprzyjają odparzeniom niż trampki, ale godzina biegu bez skarpetek (na wszelki wypadek od razu kupiłem ultraminimalistyczne Injinji) to dla moich zadbanych stóp chyba maksimum, przynajmniej na razie. Na pewno trudno byłoby w nich o obtarcia, podczas gdy w trampkach bez co najmniej trzech plastrów nie wychodziłem.
Jeśli chodzi o trwałość, to podobno wytrzymują mniej niż tradycyjne buty, ale te drugie i tak należy wymieniać co kilkaset kilometrów ze względu zużycie amortyzacji, więc w praktyce zapewne okażą się bardziej długowieczne.
W każdym razie polecam spróbować. Byle powoli, zwłaszcza gdy podłoże to asfalt lub beton, bo nawet jeśli łydki i ścięgna już się przyzwyczają, to popękają kości w stopach. Podobno ortopedzi mają w ostatnich latach co robić... No ale na ten temat już chyba wszystko zostało powiedziane. Mnie wiele miesięcy zajęło dojście (w trampkach) do pół godziny co drugi dzień, kilka tygodni więcej - do 40-45 minut co trzeci, przy czym nie biegałem w tym czasie w inny sposób, a podłoże było dość miękkie. Na pewno było warto: wstrząsy nieporównanie mniejsze, przyjemność - dużo większa, ponadto wreszcie będę mógł bez obaw biegać dłużej i częściej, niż godzinę co drugi-trzeci dzień. Próbowałem ostatnio pobiec kawałek w tradycyjnych amortyzowanych butach, ale to było jakieś nieporozumienie, coś kompletnie nienaturalnego...
Pewnie następne to będą Seeya, jeszcze bardziej minimalistyczne.
I uważajcie na podróbki! Sklepów z fałszywkami jest w sieci chyba więcej niż tych uczciwych. Zwykle można je rozpoznać po "promocjach" typu -25-50% na wszystkie modele.
- ElPaso
- Dyskutant
- Posty: 39
- Rejestracja: 27 lut 2012, 11:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Pomyślałem, że może jeszcze dodam ile ważę, bo w artykule jest zalecenie, że to buty dla osób lekkich. Ja ważę 103kg, mam 191cm wzrostu i nie jestem otyły. Nie cierpię tych teorii, że bieganie dla ciężkich jest kontuzjogenne. Przez dwa lata w tych butach nie miałem ani jednej poważnej, czasem jakiś dyskomfort albo przetrenowanie skłaniały mnie to tygodniowej przerwy. No chyba, że mam cudowne geny. Ale nie sądzę, bo kontuzje w trakcie innych ćwiczeń mi się zdarzają. Trzeba biegać umiejętnie i wtedy bieganie jest bezpieczne, zdrowe i miłe.
Jak pisałem w lutym, biegam w najbardziej minimalistycznych FiveFingersach, tzn. w modelu KSO. Uczucie jakbym biegał boso! Uwielbiam to. Drugie buty FiveFingers mam na podeszwie "Trek", skórzane i je też lubię - stopa w nich również pracuje swobodnie, ale odczucia ze skóry podeszwy stopy nie są już tak pełne jak w KSO. W KSO jest jak boso, a w Trekach prawie boso. W każdym razie jest różnica. Innych modeli nie testowałem.
Nic sobie nie uszkodziłem, a wręcz przeciwnie wyleczyłem zapalenie rozcięgna podeszwowego. Nie przypadkiem w Carolina Medical Center stosują te buty w rehabilitacji, o czym dowiedziałem się już później.
Ale na pewno trzeba umieć biegać w tych butach, czy też boso. To inna technika. Przygotowując się poczytałem o naturalnym bieganiu i potem zbierałem feedback z ciała przy każdym biegu, korygując na bieżąco wszelkie niedogodności. Przypuszczam, że moja technika biegu teraz przypomina bardziej tą indian Tarahumara niż ludzi zachodu w mega-amortyzowanych adidasach. Mam teraz wyćwiczone lądowanie, stopień ugięcia kolan, ustawienie tułowia. Jest w porzo.
Dla mnie najważniejsze jest to, że dopiero biegając "jak boso" odkryłem prawdziwą przyjemność z biegania, której nigdy nie czułem dawniej. Trudno opisać różnicę. Powoli nastawiam się psychicznie na to, że chyba zacznę chodzić w tych butach na co dzień - a co sobie będę żałował frajdy
Jak pisałem w lutym, biegam w najbardziej minimalistycznych FiveFingersach, tzn. w modelu KSO. Uczucie jakbym biegał boso! Uwielbiam to. Drugie buty FiveFingers mam na podeszwie "Trek", skórzane i je też lubię - stopa w nich również pracuje swobodnie, ale odczucia ze skóry podeszwy stopy nie są już tak pełne jak w KSO. W KSO jest jak boso, a w Trekach prawie boso. W każdym razie jest różnica. Innych modeli nie testowałem.
Nic sobie nie uszkodziłem, a wręcz przeciwnie wyleczyłem zapalenie rozcięgna podeszwowego. Nie przypadkiem w Carolina Medical Center stosują te buty w rehabilitacji, o czym dowiedziałem się już później.
Ale na pewno trzeba umieć biegać w tych butach, czy też boso. To inna technika. Przygotowując się poczytałem o naturalnym bieganiu i potem zbierałem feedback z ciała przy każdym biegu, korygując na bieżąco wszelkie niedogodności. Przypuszczam, że moja technika biegu teraz przypomina bardziej tą indian Tarahumara niż ludzi zachodu w mega-amortyzowanych adidasach. Mam teraz wyćwiczone lądowanie, stopień ugięcia kolan, ustawienie tułowia. Jest w porzo.
Dla mnie najważniejsze jest to, że dopiero biegając "jak boso" odkryłem prawdziwą przyjemność z biegania, której nigdy nie czułem dawniej. Trudno opisać różnicę. Powoli nastawiam się psychicznie na to, że chyba zacznę chodzić w tych butach na co dzień - a co sobie będę żałował frajdy
-
- Wyga
- Posty: 58
- Rejestracja: 12 paź 2009, 14:58
Tegoroczne Seeya wydają się bardziej minimalistyczne: o ile dane, które znalazłem, nie kłamią, również mają 2-milimetrową podeszwę, lecz zaledwie 3-milimetrową wyściółkę (KSO - 3,5-milimetrową), ponadto ważą o kilkanaście procent mniej.ElPaso pisze:Jak pisałem w lutym, biegam w najbardziej minimalistycznych FiveFingersach, tzn. w modelu KSO.
-
- Wyga
- Posty: 58
- Rejestracja: 12 paź 2009, 14:58
Dodam, że od kilku tygodni biegam w Seeya. Te 2 mm wyściółki mniej niż w Bikila naprawdę robią dużą różnicę, jeśli chodzi o czucie stopy i ogólne wrażenia, różnicę w wadze też wyraźnie czuć (moje czterdziestkidwójki ważą łącznie 253 g), do tego dochodzi bardzo cienka, elastyczna, niezabudowana góra. Podejrzewam, że i technika zyskuje na grubości podeszwy; trudno mi powiedzieć, nie zwróciłem na to szczególnej uwagi, ale tak by wynikało z relacji, które czytałem. Małe kamyczki dużo bardziej dają się we znaki, więc staram się bardziej uważać, poza tym sama przyjemność. Oczywiście, bieganie boso to wciąż nie jest, ale Bikila, przynajmniej w wersji LS, to przy nich trepy, więc teraz są tylko do chodzenia (i tylko dlatego, że są czarne, a Seeya kupiłem w najbardziej pstrokatej wersji). Szkoda, że nie poczekałem tych dwóch, trzech tygodni, aż Seeya dotrą do Polski, ale wtedy w ogóle nie wiedziałem o ich istnieniu, nie śledziłem zapowiedzi...
A jesienią ma się pojawić wersja LS, ze sznurówkami i sztywniejszą górą.
Chyba czas na jakieś czteromilimetrowce?
I jeszcze jedno. Nie zauważyłem, aby palce były nienaturalnie oddzielone jeden od drugiego. Może to kwestia (nie)powyginania, bo bez buta wszystkie są oddzielone od sąsiednich przynajmniej milimetrową przerwą, trudno powiedzieć, w każdym razie ładnie się rozczapierzają pod naciskiem, a gdy próbuję je stykać ze sobą, guma ich nie ogranicza.
A jesienią ma się pojawić wersja LS, ze sznurówkami i sztywniejszą górą.
Chyba czas na jakieś czteromilimetrowce?
I jeszcze jedno. Nie zauważyłem, aby palce były nienaturalnie oddzielone jeden od drugiego. Może to kwestia (nie)powyginania, bo bez buta wszystkie są oddzielone od sąsiednich przynajmniej milimetrową przerwą, trudno powiedzieć, w każdym razie ładnie się rozczapierzają pod naciskiem, a gdy próbuję je stykać ze sobą, guma ich nie ogranicza.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
bomba.
...mom, please...
...mom, please...
- ElPaso
- Dyskutant
- Posty: 39
- Rejestracja: 27 lut 2012, 11:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
W
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 9
- Rejestracja: 29 lis 2012, 16:09
- Życiówka na 10k: 49:08
Wiem, że trochę odkopię, ale moglibyście wypowiedzieć się na temat VFF jako butów zamiast sandałów+ trochę biegania+ kity. Chodzi o to czy w wodzie podeszwa traci przyczepność (tak jak górskie vibramy) i czy są przewiewne, czy przez cienką wyściółkę noga się gotuję czy jednak daje radę? Jak w tym się chodzi po prostu po mieście, bo raczej stopy mam 'bobasowate'.
- ElPaso
- Dyskutant
- Posty: 39
- Rejestracja: 27 lut 2012, 11:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Cóż mogę powiedzieć... chodzę tylko w VFF. Nawet w zimie A latem to jest w nich bardzo przyjemnie. Chodzę w nich dla przyjemności i dla zdrowia na raz. Np. od półtora roku nie miałem bólu pleców, który czasem dawał mi trochę o sobie znać. Chodzenie "jakby boso" pomogło mi też zwalczyć moją skłonność do garbienia się.
Niektóre modele są bardzo przewiewne, inne mniej. Np. Speed (tekstylny) i Trek (skóra + elastyczne wstawki) są bardzo przewiewne. Przyczepność w wodzie, znowu zależy jaki model i na jakim podłożu. Bo jak na łódce to KSO chyba.
Niektóre modele są bardzo przewiewne, inne mniej. Np. Speed (tekstylny) i Trek (skóra + elastyczne wstawki) są bardzo przewiewne. Przyczepność w wodzie, znowu zależy jaki model i na jakim podłożu. Bo jak na łódce to KSO chyba.
- Samuel--
- Wyga
- Posty: 85
- Rejestracja: 25 lut 2013, 20:01
- Życiówka na 10k: 50:48
- Życiówka w maratonie: 4:19:24
- Lokalizacja: Marysin, near Warsaw, Poland
- Kontakt:
W VFF Sprintach zwiedzałem Budapeszt. Było fajnie, dopóki (już po treningu i wcześniejszych kilku godzinach chodzenia) wszedłem na bruk na starym mieście. Stopy prawie od razu powiedziały "dość" i musiałem na dłużej usiąść w knajpie Chodzenie po nierównym bruku lub kocich łbach potrafi być bardzo bolesne, jeśli Twoje stopy już są zmęczone.
Poza tym, modele takie jak Sprint lub Classic mają podeszwę o fakturze kojarzącej mi się z oponą samochodową. Chodzenie w nich cały dzień może po prostu nie być zbyt przyjemne - skóra stopy naciskająca na gumę raz po raz przez wiele godzin... Co innego Seeya albo Trek. Teraz biegam w "sejach" i są taaaak wygodne W ten weekend zabieram je do Poznania i pozwiedzam w nich miasto, jeśli pogoda pozwoli
Poza tym, modele takie jak Sprint lub Classic mają podeszwę o fakturze kojarzącej mi się z oponą samochodową. Chodzenie w nich cały dzień może po prostu nie być zbyt przyjemne - skóra stopy naciskająca na gumę raz po raz przez wiele godzin... Co innego Seeya albo Trek. Teraz biegam w "sejach" i są taaaak wygodne W ten weekend zabieram je do Poznania i pozwiedzam w nich miasto, jeśli pogoda pozwoli