Po prostu skończyłem studia, wróciłem do domu i zaczałem pracować a że mam typowo siedzącą pracę to... jakoś tak wyszło

Widzicie... największy problem jest taki, że pochodzę z małej miejscowości i póki co nie zamierzam się z niej wyprowadzać bo mam tutaj zapewnioną pracę. Nie ma w niej basenów, masażystów itd. Poza tym to wszystko kosztuje a ja inwestuje w sprzęt muzyczny więc i tak nie miałbym na to pieniędzy. Pozostaje mi bieganie i granie w siatkówkę i koszykówkę

Nie udaję też, że wszystko jest ok - nie jest ale żeby to zmienić musiałbym znowu wrócić do akademika i żyć za 30 - 40 zł tygodniowo jak to było przez trzy lata moich studiów.
W sumie to liczyłem na jakąś konkretną poradę a dowiedziałem się od Was - zapalonych biegaczy tego co już dawno wiedziałem, że mam sporą nadwagę. Poza tym dowiedziałem się, że nie nadaję sie do biegania więc... właściwie to powinienem nie robić nic. Serio z takim podejściem nikogo nie zmotywujecie do robienia czegokolwiek. Wśród wszystkich osób, które odpowiedały znalazła się tylko jedna, która wysłała mi prywatną wiadomość z konkretną propozycją związaną z bieganiem i za to jej wielkie dzięki.
Nie mam wątpliwości co do tego, że wasze odpowiedzi są technicznie poprawne, że nie powinienem biegać, że powinienem wziąć się za coś innego jednak czy ktokolwiek zapytał czy mam możliwości żeby się wziąć za coś innego?

Mimo tego, że mamy postępującą globalizację nie każdy ma dostęp do wyżej wspomnianych salonów masażu, dietetyków, basenów. Ba - nawet do internetu nie wszyscy mają dostęp i nadal są białe plamy na mapie polski. Czasami jeśli nie da się robić czegoś wybitnego trzeba robić to na co pozwalają warunki
