
Przygotowanie do KPM - tydzień 7 dzień 1
Dziś do głowy przyszedł mi taki akcent:
15' rozgrzewka
15 x przebieżki 150m / 200m trucht
15' schłodzenie
Pogoda do biegania wyśmienita (jak na zimę oczywiście). Dwa stopnie, lekki wiatr, no i całkowicie sucho, Chodnik szary, asfalt czarny, tak jak być powinno. W związku z tym pożegnałem się z Laharami i założyłem Volty. Niemal 70 gramów na bucie robi jednak dużą różnicę. Strasznie lekkie te trzewiki, prawie zapomniałem, jak bardzo lekkie.
W 15 minut (ciągle pod górkę) zrobiłem 2km z groszem, no i przyszła koza do woza. Ok 14 minuty zacząłem się zastanawiać, czy przebieżki 150-metrowe to nie za dużo, czy nie lepiej było jakieś dwudziestosekundówki sobie ustawić, ale cóż, interwały wbite już w komórkę, to zmienić niewiele mogłem. Piknęło, gwizdnęło i... się potoczyło

Lekko nie było, czekałem na kolejne piknięcia oznaczające 200 metrów odpoczynku, jak beduin na oazę. W moim odczuciu zwalniałem w nich do truchtu w stylu "dom spokojnej starości", ale jak się po treningu okazało, nie było wcale tak wolno. Te odcinki wyszły w większości poniżej 6:00, jeden nawet w tempie 5:30 (ale z górki :d), tym niemniej nie odczułem tego tempa, sądziłem, że lecę dużo wolniej.
A same przebieżki? Tak to wyglądało:
4:06 - 4:46 - 4:59 - 4:53 - 4:46 - 4:53 - 4:33 - 5:06 - 4:26 - 4:13 - 4:26 - 4:26 - 4:26 - 4:33 - 4:46
(ten jeden powyżej 5:00 to wina zawrotki na stacji BP, wyjeżdżający TIR mnie przyblokował :/)
Odcinki 1-8 pod górę, po trzecim zacząłem myśleć, że chyba nie dociągnę piętnastu, ale jakoś poszło. A potem to już z górki szło

Podsumowanie:
Godzina: 20:50
Pogoda: lekkie zachmurzenie, 2C, wiatr NE (13.0km/h), wilgotność 93%, 1023hPa
Dystans: 9,9km
Czas: 57:10
Śr. tempo: ~5:44min/km
Kalorie: ok. 900kcal
Elevation: ok. 95m