Robert - doprowadzić coś do końca - albo chociaż do połowy
Moderator: infernal
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
Cześć,
Zacznę od tego, że waga wczoraj pokazała 85,3 kg, trochę dużo... Zadaję sobie sprawę z tego, ze - przynajmniej w części - na taką wartość miała wpływ sobotnia 50 rocznica ślubu Teściów, a zwłaszcza impreza z tym jubileuszem związana , ale mimo wszystko czuję w głowie pewien niedosyt, a w żołądku przesyt . Staram się trzymać dietę, a efektów - póki co - nie widać. Trudno zobaczymy jak to będzie wyglądało dalej.
Dzisiaj zacząłem biegań wg planu Skarżyńskiego przygotowującego debiutantów do .... maratonu . Nie bardzo chciało się podnieść z łóżka, chyba jeszcze nie do końca zregenerowałem się po trudach poprzedniego tygodnia i wspomnianego weekendu , ale rozsądek jednak zwyciężył i o 4.50 byłem w hali. I tu pierwszy problem - zamek w drzwiach się zaciął i nie mogłem wejść się przebrać. Po 10 minutach się udało, ale część zamka do wymiany . Bieg w hali, bo choć zima jakby odpuszcza , to jest tak ślisko, ze nie ma sensu ryzykować jakiegoś urazu przy i tak ślamazarnym tempie.
8,0 km: 47:00 (śr. HR: 144; śr. tempo: 5:52);
2,0 km; 10:32 (śr. HR: 158; śr. tempo: 5:16);
+ rozciąganie (15 minut) i seria CNN (20 minut).
PODSUMOWANIE TYGODNIA
Waga: 85,3 kg (+2,2 kg od poprzedniej niedzieli)
Dystans: 31700 m; śr. tempo: 5:58/km
Całkiem udany trening, pozdrawiam. Robert
Zacznę od tego, że waga wczoraj pokazała 85,3 kg, trochę dużo... Zadaję sobie sprawę z tego, ze - przynajmniej w części - na taką wartość miała wpływ sobotnia 50 rocznica ślubu Teściów, a zwłaszcza impreza z tym jubileuszem związana , ale mimo wszystko czuję w głowie pewien niedosyt, a w żołądku przesyt . Staram się trzymać dietę, a efektów - póki co - nie widać. Trudno zobaczymy jak to będzie wyglądało dalej.
Dzisiaj zacząłem biegań wg planu Skarżyńskiego przygotowującego debiutantów do .... maratonu . Nie bardzo chciało się podnieść z łóżka, chyba jeszcze nie do końca zregenerowałem się po trudach poprzedniego tygodnia i wspomnianego weekendu , ale rozsądek jednak zwyciężył i o 4.50 byłem w hali. I tu pierwszy problem - zamek w drzwiach się zaciął i nie mogłem wejść się przebrać. Po 10 minutach się udało, ale część zamka do wymiany . Bieg w hali, bo choć zima jakby odpuszcza , to jest tak ślisko, ze nie ma sensu ryzykować jakiegoś urazu przy i tak ślamazarnym tempie.
8,0 km: 47:00 (śr. HR: 144; śr. tempo: 5:52);
2,0 km; 10:32 (śr. HR: 158; śr. tempo: 5:16);
+ rozciąganie (15 minut) i seria CNN (20 minut).
PODSUMOWANIE TYGODNIA
Waga: 85,3 kg (+2,2 kg od poprzedniej niedzieli)
Dystans: 31700 m; śr. tempo: 5:58/km
Całkiem udany trening, pozdrawiam. Robert
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
Cześć,
Po pierwsze: bardzo nie chciało mi się dzisiaj wstać; po drugie: dieta leży i kwiczy, skutkiem czego dzisiaj ledwo zdążyłem dobiec do mety , a z mety do kibelka to już kompletny hardcore . I po trzecie: motywacja chyba znowu spada. Dzisiaj miał być cross - trasa wyznaczona itd., ale nie wyszedłem i w sumie sam nie wiem dlaczego. Trochę chyba boję się tych goniących mnie psów (większość z nich jest ode mnie - niestety - szybsza ). Pocieszam się, ze to się zmieni jak już będzie widniej, obym miał rację.... Co do biegu: wszystko ok. pierwszy km przeczłapany w ok. 6.40, ale potem bez problemu poprawiłem do 6.00/km i takim tempem biegłem do końca. Myślę, że mam jeszcze spore rezerwy, bo bawiłem się tempem, przyspieszając chwilami do 5.30/km bez wyraźnych skoków tętna. Po biegu rozciąganie.
12,0 km: 1:11:56 (śr. tempo 6:00/km; śr. HR. 140)
Pozdrawiam, Robert
Po pierwsze: bardzo nie chciało mi się dzisiaj wstać; po drugie: dieta leży i kwiczy, skutkiem czego dzisiaj ledwo zdążyłem dobiec do mety , a z mety do kibelka to już kompletny hardcore . I po trzecie: motywacja chyba znowu spada. Dzisiaj miał być cross - trasa wyznaczona itd., ale nie wyszedłem i w sumie sam nie wiem dlaczego. Trochę chyba boję się tych goniących mnie psów (większość z nich jest ode mnie - niestety - szybsza ). Pocieszam się, ze to się zmieni jak już będzie widniej, obym miał rację.... Co do biegu: wszystko ok. pierwszy km przeczłapany w ok. 6.40, ale potem bez problemu poprawiłem do 6.00/km i takim tempem biegłem do końca. Myślę, że mam jeszcze spore rezerwy, bo bawiłem się tempem, przyspieszając chwilami do 5.30/km bez wyraźnych skoków tętna. Po biegu rozciąganie.
12,0 km: 1:11:56 (śr. tempo 6:00/km; śr. HR. 140)
Pozdrawiam, Robert
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
Cześć,
wczoraj ćwiczenia siłowe na nogi. I jak zwykle najgorzej przy półprzysiadach na jednej nodze. Wtedy moje kolano daje znać o sobie. Ale dość użalania.
BILANS MIESIĄCA
Przebiegnięty dystans:145 km
Średnie tempo: 6:17/km
Waga: tu zdecydowanie stoję w miejscu, ale "+" jest taki, że mimo wszystko przez 2 miesiące "zrzuciłem" ok. 5 kg, więc 1 - 2 kg miesięcznie polecane przez Mariusza jest.
Wrażenia: jak najbardziej pozytywne, szczególnie ostatnio, bo dystans coraz większy, bieganie też jeszcze bardziej przyjemniejsze, tempo - delikatnie - idzie w górę.
CELE NA MARZEC
1. Dieta.
2. Systematyczność w treningach.
3. Przebiec ok. 150 km.
4. Cztery biegi na dystansie 10 km w tempie poniżej 6:00/km.
1 marca 2013
Dzisiaj w końcu wyszedłem na dwór. Warunki do biegania takie sobie, ale chciałem zobaczyć czy kilometry pokonane w hali zostawiły coś dobrego po sobie . Deszcz i wiatr na pierwszych 5 kilometrach powodował, że tętno dość szybko przekroczyło mój pierwszy zakres i podskoczyło do ok. 155 ud./min. Mimo to czułem, że biegnę w dobrym tempie i bez problemów "bawiłem się" tempem: w pewnym momencie sobie przyspieszyłem, gdzie indziej zwolniłem . Aha, dzisiaj testowałem nowy gadżet: czołówkę firmy McTronic: rewelacyjna sprawa: w połączeniu z kamizelką sprawiały, że mijający mnie kierowcy zmieniali światła bardzo daleko ode mnie Sumarycznie:
12,445 km: 1:12:09; (śr. tempo:5:48; śr. HR: 154)
Byłoby jeszcze lepiej gdybym nie wiązał sznurówek po drodze .
Wczoraj Żona patrząc jak wcinam kolację mówi: A gdzie Twoja dieta? Odpowiadam, że teraz więcej biegam, potrzebuję więc więcej energii i dlatego jem tak dużo . Po chwili ciszy Iwonka - śmiejąc się - mówi: "Twoje bieganie doprowadzi nas do bankructwa" Pozdrawiam, Robert.
wczoraj ćwiczenia siłowe na nogi. I jak zwykle najgorzej przy półprzysiadach na jednej nodze. Wtedy moje kolano daje znać o sobie. Ale dość użalania.
BILANS MIESIĄCA
Przebiegnięty dystans:145 km
Średnie tempo: 6:17/km
Waga: tu zdecydowanie stoję w miejscu, ale "+" jest taki, że mimo wszystko przez 2 miesiące "zrzuciłem" ok. 5 kg, więc 1 - 2 kg miesięcznie polecane przez Mariusza jest.
Wrażenia: jak najbardziej pozytywne, szczególnie ostatnio, bo dystans coraz większy, bieganie też jeszcze bardziej przyjemniejsze, tempo - delikatnie - idzie w górę.
CELE NA MARZEC
1. Dieta.
2. Systematyczność w treningach.
3. Przebiec ok. 150 km.
4. Cztery biegi na dystansie 10 km w tempie poniżej 6:00/km.
1 marca 2013
Dzisiaj w końcu wyszedłem na dwór. Warunki do biegania takie sobie, ale chciałem zobaczyć czy kilometry pokonane w hali zostawiły coś dobrego po sobie . Deszcz i wiatr na pierwszych 5 kilometrach powodował, że tętno dość szybko przekroczyło mój pierwszy zakres i podskoczyło do ok. 155 ud./min. Mimo to czułem, że biegnę w dobrym tempie i bez problemów "bawiłem się" tempem: w pewnym momencie sobie przyspieszyłem, gdzie indziej zwolniłem . Aha, dzisiaj testowałem nowy gadżet: czołówkę firmy McTronic: rewelacyjna sprawa: w połączeniu z kamizelką sprawiały, że mijający mnie kierowcy zmieniali światła bardzo daleko ode mnie Sumarycznie:
12,445 km: 1:12:09; (śr. tempo:5:48; śr. HR: 154)
Byłoby jeszcze lepiej gdybym nie wiązał sznurówek po drodze .
Wczoraj Żona patrząc jak wcinam kolację mówi: A gdzie Twoja dieta? Odpowiadam, że teraz więcej biegam, potrzebuję więc więcej energii i dlatego jem tak dużo . Po chwili ciszy Iwonka - śmiejąc się - mówi: "Twoje bieganie doprowadzi nas do bankructwa" Pozdrawiam, Robert.
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
Od dzisiaj nowe - dodatkowe - zajęcie: praca na "Orliku". Rano nie pobiegałem, potem pomogłem koledze z montażem mebli i od 15.00 meldowałem się w nowej pracy. Przyszło kilku chłopców: młodzi, silni i szybcy... Skusiłem się, żeby z nimi zagrać; i choć moja drużyna przegrała, to ja czułem się nad wyraz dobrze, kolanko raz czy dwa się odezwało, ale chyba powoli nauczyłem się z tym żyć... Po godzinie piłki nożnej poganiałem trochę z Córką w kosza i potem na bieżnię... Typowy bieg "na zaliczenie". Po wczorajszym - dobrym jak na mnie - dzisiejszy był spokojny, ale też miał swój urok, Mam nadzieje, że jutro będzie wszystko ok. i myślę sobie, żeby jednak zachować umiar z tymi grami i nie rzucać się na wszystko, tylko po to żeby stracić to co jest teraz dla mnie najważniejsze: moje bieganie...
10,5 km: 1;09:38 (śr. tempo: 6:38; śr. HR: 143)
15 minut rozciągania
Pozdrawiam
10,5 km: 1;09:38 (śr. tempo: 6:38; śr. HR: 143)
15 minut rozciągania
Pozdrawiam
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
Do bani z takim treningiem. Zaczęło się od tego, ze zaspałem . Gdzieś podświadomie wpadła mi do głowy myśl, że pobiegam sobie zanim ktoś przyjdzie na "Orlik", albo jak już wszyscy sobie pójdą. Początek dobry - o 15.25 ruszyłem: w planie 10 km; nic z tego: nogi jak z waty, co chwila telefon w sprawę rezerwacji boiska. Po 5,1 km (28:43; śr. tempo: 5:38; śr. HR: 151) dałem spokój: przyszli piłkarze. Oczywiście skusiłem się na grę, chociaż tak naprawdę to trudno to nazwać grą . Po 2 godzinach nogi czuły już wysiłek - w ogóle mam wrażenie, ze nie do końca się zregenerowałem po sobocie . O 19 im się znudziło, a ja zrobiłem jeszcze 3,3 km spokojnego truchtu (22:16; śr. tempo:6:45; śr. HR:140). Co gorsza - na rozciąganie nie starczyło już ani chęci, ani czasu... K....a mać!!!
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
Dzisiaj byłem zdeterminowany, żeby koniecznie wstać rano: mam z dzieciaczkami zawody w kosza i pracę na "Orliku" popołudniu, także bałem się, żeby znowu nie okazało się, że na bieganie zabrakło czasu. Wahałem się pomiędzy treningiem w terenie a bieżnią, koniec końcem wybrałem tę drugą możliwość. Nogi lekko jeszcze czują poprzednie treningi biegowe i - chyba bardziej - piłkę nożną, ale powoli wszystko wraca do normy.
12 km: 1:13:44 HR śr./max.: 144/145; tempo: 6:09/km
+ rozciąganie
12 km: 1:13:44 HR śr./max.: 144/145; tempo: 6:09/km
+ rozciąganie
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
Kiepski dzień, chyba - jak na razie - najgorszy ze wszystkich.... Wstałem o 4.30, niewyspany nie bardziej niż zwykle, na dworze tragedia: wiatr taki, że łeb urwie. Zostaje hala; tam też masakra: co prawda zimno nie jest, ale kotary poprzywiązywane jakimiś sznurkami do stalowej konstrukcji, co w praktyce uniemożliwia bieganie. Poprzecinałem to wszystko sznurkiem i o 5.20 zacząłem bieg - zacząłem go tylko po to, aby zejść po jednym kilometrze. Potem pogrzeb brata Kolegi z pracy, następnie "Orlik". Pogoda zimowa: śnieg, wiatr - jednym słowem tragedia . Cały dzień jedna myśl w głowie: co się dzieje? Zdecydowałem się przemyśleć to wszystko podczas biegu.... Do żadnych pozytywnych wniosków nie doszedłem, ale przynajmniej pobiegałem...
Razem:
11,5 km: 1:11:46 (śr. tempo 6:14; Hr śr./max.: 151/167)
Pozdrawiam, Robert
Razem:
11,5 km: 1:11:46 (śr. tempo 6:14; Hr śr./max.: 151/167)
Pozdrawiam, Robert
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
Rano nie wstałem, ale wieczorem poszedłem pobiegać. Wskutek nieprzewidzianych okoliczności postanowiłem sprawdzić swój progres i pobiec "starą trasę" o długości 5,421 km, którą pokonałem w styczniu w czasie 30:40. Pogoda na bicie rekordów kiepska: silny wiatr i przenikliwe zimno, ale to czynniki ode mnie niezależne - trzeba walczyć z tym z czym walczyć się da... Dieta nadal leży.. Ciężki bieg, cały czas starałem się trzymać tempo, płuca i nogi ciężko pracowały, ale ... warto było
5,421 km: 27:37 (śr. tempo: 5:06/km; HR śr./max.: 158/166) - chyba nieźle jak na inwalidę
Pozdrawiam, Robert
5,421 km: 27:37 (śr. tempo: 5:06/km; HR śr./max.: 158/166) - chyba nieźle jak na inwalidę
Pozdrawiam, Robert
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
11 marca - poniedziałek
W planach 50' truchtu, dołożyłem (nieświadomie , bo przebieżki dopiero od następnego tygodnia) 5 X 100m biegu ze 100 m odpoczynkiem w truchcie. Pogoda marna, sporo śniegu, wiatr, nawet na bieżni nierówno. Pierwsze kółko jako tako, potem coraz gorzej, co chwila gubiłem rytm (poślizg ), a i noga często "uciekała" w dołkach. Po biegu rozciąganie: konkretnie muszę je usystematyzować, chyba wtedy będzie mi łatwiej. Waga z "wczoraj" nierewelacyjna, zaczynam dzisiaj z tym walczyć....
9,0 km: 1:00:04 śr. tempo: 6:40 Hr śr./max.: 143/157
+5 X 100/100m
+GR
Pozdrawiam, Robert
W planach 50' truchtu, dołożyłem (nieświadomie , bo przebieżki dopiero od następnego tygodnia) 5 X 100m biegu ze 100 m odpoczynkiem w truchcie. Pogoda marna, sporo śniegu, wiatr, nawet na bieżni nierówno. Pierwsze kółko jako tako, potem coraz gorzej, co chwila gubiłem rytm (poślizg ), a i noga często "uciekała" w dołkach. Po biegu rozciąganie: konkretnie muszę je usystematyzować, chyba wtedy będzie mi łatwiej. Waga z "wczoraj" nierewelacyjna, zaczynam dzisiaj z tym walczyć....
9,0 km: 1:00:04 śr. tempo: 6:40 Hr śr./max.: 143/157
+5 X 100/100m
+GR
Pozdrawiam, Robert
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
Cześć,
Wczoraj znowu nic nie zrobiłem; mały "+" taki, że usystematyzowałem sobie "rozciąganie z Marszałkiem": rozpisałem ćwiczenie po ćwiczeniu, tak żebym - jako tako - je zrozumiał. Dzisiaj w planie kross, ale pobiegałem w hali: ciągle jest bardzo ślisko, a mnie na samą myśl o tym, ze mógłbym przypadkowo "złapać" jakąś kontuzję cierpnie skóra - doszedłem więc do wniosku, ze nie będę ryzykował. Wyszła całkiem fajna "dycha". Puls średni w I zakresie, ale połowa dystansu "wyszła" lekko powyżej. Były momenty, że czułem zmęczenie, ale ogólnie nie ma co narzekać, bo "halowy rekord" poprawiony o 1:44... Lekko boli czworogłowy w prawej nodze i jak zwykle do ok. 3 km kolano.... Po biegu wspomniane "rozciąganie z Marszałkiem" - na razie jeszcze trochę chaotycznie, ale będzie lepiej, musi być... Później trochę wymachów we wszystkich płaszczyznach... Razem wyszło 25 minut, chyba wstawanie o 4.25 nie wystarczy .... :uuusmiech:
10 km: 55:46 (śr. tempo: 5:35; HR śr./max.: 147/156)
+rozciąganie
Pozdrawiam, Robert
Wczoraj znowu nic nie zrobiłem; mały "+" taki, że usystematyzowałem sobie "rozciąganie z Marszałkiem": rozpisałem ćwiczenie po ćwiczeniu, tak żebym - jako tako - je zrozumiał. Dzisiaj w planie kross, ale pobiegałem w hali: ciągle jest bardzo ślisko, a mnie na samą myśl o tym, ze mógłbym przypadkowo "złapać" jakąś kontuzję cierpnie skóra - doszedłem więc do wniosku, ze nie będę ryzykował. Wyszła całkiem fajna "dycha". Puls średni w I zakresie, ale połowa dystansu "wyszła" lekko powyżej. Były momenty, że czułem zmęczenie, ale ogólnie nie ma co narzekać, bo "halowy rekord" poprawiony o 1:44... Lekko boli czworogłowy w prawej nodze i jak zwykle do ok. 3 km kolano.... Po biegu wspomniane "rozciąganie z Marszałkiem" - na razie jeszcze trochę chaotycznie, ale będzie lepiej, musi być... Później trochę wymachów we wszystkich płaszczyznach... Razem wyszło 25 minut, chyba wstawanie o 4.25 nie wystarczy .... :uuusmiech:
10 km: 55:46 (śr. tempo: 5:35; HR śr./max.: 147/156)
+rozciąganie
Pozdrawiam, Robert
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
Nogi po wczorajszych 3 seriach CNN ledwo żyją . Pobiegłem, ale z każdym następnym kilometrem musiałem mocno motywować się, żeby nie stanąć w miejscu. Bieg wolny (co widać po czasie i po tętnie ), ale "zaliczony" i z tego się cieszę. Rozciąganie też było, może jeszcze coś da się w ciągu dnia zrobić, ale swoją drogą nogi "czują", że regeneracja też by się przydała...
10km: 1:03:59 (HR śr./max. 131/141; śr. tempo: 6:25/km)
Po biegu kompilacja rozciągania Marszałek + Robert
Pozdrawiam, Robert
10km: 1:03:59 (HR śr./max. 131/141; śr. tempo: 6:25/km)
Po biegu kompilacja rozciągania Marszałek + Robert
Pozdrawiam, Robert
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
Cześć,
nie wiem czy to nie jest jeden z ostatnich moich postów w tym dziale... . Wczoraj gałąź z ścinanego przeze mnie drzewa uderzyła mnie w prawe oko na tyle mocno, że mam - chyba - dość poważny problem. Myślałem, że to przejściowe, ale dzisiaj nie jest lepiej . Jutro okulista i nie wiem co dalej.... A tak już było fajnie...
nie wiem czy to nie jest jeden z ostatnich moich postów w tym dziale... . Wczoraj gałąź z ścinanego przeze mnie drzewa uderzyła mnie w prawe oko na tyle mocno, że mam - chyba - dość poważny problem. Myślałem, że to przejściowe, ale dzisiaj nie jest lepiej . Jutro okulista i nie wiem co dalej.... A tak już było fajnie...
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
Witajcie,
wizyta u okulisty (pomijam cały temat pt. "Jakość służby zdrowia w Polsce") zakończyła się antybiotykiem w postaci kropli i żelem przyspieszającym gojenie. Diagnoza: uszkodzenie rogówki. Pierwsze pytanie do okulistki: czy będę mógł dzisiaj pobiegać? Odpowiedź negatywna z dziwnym wyrazem twarzy mówiącym: "Czy poza okiem nic Ci się nie uszkodziło?" Poza wspomnianymi lekami opatrunek wielkości połowy mojej głowy: wyrzuciłem go od razu po wyjściu z gabinetu... Od 2 w nocy nie spałem, tylko czekałem na "magiczną" 4.20... Czy jestem jeszcze "normalny"? Szybko na halę, bo pogoda nie zachęca, a i rozsądek podpowiada, żeby mimo wszystko przynajmniej ten pierwszy dzień nie narażać oka na silny wiatr i "zacinający" mocno śnieg. Plan spokojna "dycha" - tyle żeby przebiec, "bez napinania" się... Pierwszy krok: lekki ból w kolanie - uśmiechnąłem się i na głos powiedziałem: "Ja też się cieszę, że wróciłem..." Potem nawet minimalnego bólu, nic, absolutny biegowy komfort.... Po 10 km pulsometr stop i pierwsze zdziwienie:
10 km: 54:45 (śr. tempo: 5:29/km; HR śr./max.: 150/165) wcale tego "nie czułem"... Czy jestem jeszcze "normalny"? Być może nie, ale zaj...cie się z tym czuję... Również dzięki Wam wszystkim.... Dzięki serdeczne... Pozdrawiam, Robert.
wizyta u okulisty (pomijam cały temat pt. "Jakość służby zdrowia w Polsce") zakończyła się antybiotykiem w postaci kropli i żelem przyspieszającym gojenie. Diagnoza: uszkodzenie rogówki. Pierwsze pytanie do okulistki: czy będę mógł dzisiaj pobiegać? Odpowiedź negatywna z dziwnym wyrazem twarzy mówiącym: "Czy poza okiem nic Ci się nie uszkodziło?" Poza wspomnianymi lekami opatrunek wielkości połowy mojej głowy: wyrzuciłem go od razu po wyjściu z gabinetu... Od 2 w nocy nie spałem, tylko czekałem na "magiczną" 4.20... Czy jestem jeszcze "normalny"? Szybko na halę, bo pogoda nie zachęca, a i rozsądek podpowiada, żeby mimo wszystko przynajmniej ten pierwszy dzień nie narażać oka na silny wiatr i "zacinający" mocno śnieg. Plan spokojna "dycha" - tyle żeby przebiec, "bez napinania" się... Pierwszy krok: lekki ból w kolanie - uśmiechnąłem się i na głos powiedziałem: "Ja też się cieszę, że wróciłem..." Potem nawet minimalnego bólu, nic, absolutny biegowy komfort.... Po 10 km pulsometr stop i pierwsze zdziwienie:
10 km: 54:45 (śr. tempo: 5:29/km; HR śr./max.: 150/165) wcale tego "nie czułem"... Czy jestem jeszcze "normalny"? Być może nie, ale zaj...cie się z tym czuję... Również dzięki Wam wszystkim.... Dzięki serdeczne... Pozdrawiam, Robert.
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
Jakiś pechowy czas.... . Po przygodzie z okiem, przedwczoraj idąc po zakupy poślizgnąłem się i upadłem, skutkiem czego jest boląca ręka (w łokciu i w nadgarstku) oraz to miejsce gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę.... Wczoraj mimo ambitnych chęci nie dałem rady pobiegać, nie mogłem do końca prostować i zginać ręki i chyba zaczyna mnie "brać" przeziębienie... Ale dzisiaj wstałem rano i pobiegłem. Pogoda trochę "kusiła", ale ostatecznie jej się oparłem... Zacząłem wolno, ok. 6:00/km, ale potem przyspieszyłem. Można zaryzykować twierdzenie, ze tempo z dnia dzisiejszego jest dla mnie optymalnym w hali, tzn. nie truchtam, ale i nie męczę się zbytnio...
10 km: 58:46 (śr. tempo: 5:54/km; Hr śr./max.: 145/160)
+rozciąganie
Pozdrawiam, Robert
10 km: 58:46 (śr. tempo: 5:54/km; Hr śr./max.: 145/160)
+rozciąganie
Pozdrawiam, Robert
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
Dzisiaj znowu nie do końca zgodnie z planami. Rano nie wyszło, pospałem dłużej... Potem sobotnie prace porządkowe itp. Popołudniu zdecydowałem się wyjść pobiegać. Pomyślałem o terenie, obmyśliłem sobie trasę (ok. 18 km, byłoby to moje najdłuższe - jak do tej pory - wybieganie). Przed wyjściem jednak moja młodsza latorośl skutecznie swoją minką zmotywowała mnie do krótszego biegu. Wyszła klasyczna "dycha" i choć to dopiero trzeci - i pewnie ostatni - bieg w tym tygodniu, to niewątpliwym plusem jest fakt, ze wszystkie były w tempie poniżej 6:00/km. Minusem zaś to, ze wszystkie były w hali. Strach przed kontuzją - zwłaszcza teraz, miesiąc przed Run Toruń - póki co skutecznie powstrzymuje mnie od wyjścia na dwór, przynajmniej dopóki są takie - mocno zimowe - warunki... Rozciągania nie zrobiłem....
10 km: 56:58 (śr. 5:42/km; HR śr./max.: 145/162)
10 km: 56:58 (śr. 5:42/km; HR śr./max.: 145/162)