No bo właśnie nie jest to chyba temat nadający się do tego działu ale postanowiłam dać co poniektórym nadzieję na lepsze jutro

.Nie pamiętam kto pisał o tym że jak się w coś mocno wierzy to to się w końcu stanie.Co prawda u mnie nie jest z tym tak do końca ale prawie.
Wczoraj po raz pierwszy od długo już (nie pamiętam dokładnie) przebiegłam około 350 metrów.Tak tak i proszę się nie śmiać

bo dla mnie to wyczyn warty gwiazdki z nieba.
A teraz do technicznej strony biegu.Wiem że to niezdrowe ale doszłam do pewnej techniki biegania z chondromalacją tzn. jak biegnę to mam troszkę przysztywnawą nogę prawą w kolanku i dzięki temu trochę mniej boli podczas biegu (przynajmniej mnie) choć jak tak biegnę to wyglądam conajmniej jak paralityk

Poza tym doszłam już do tego że jak się przebiegłam to dużo mocniej czuję ból "w rzepce" przy wchodzeniu i schodzeniu ze schodów oraz jak biegnę to czuję że boli mnie w miejscu gdzie jest mój mały kawałek łąkotki przyśrodkowej i boli mnie piszczel.A właściwie sam koniec tych obu kości na dole

bliżej kolana.
Ale chciałam się tylko podzielić swoim małym "sukcesem".

))
W górach jest wszystko co kocham...