Kasia - Biegać!!!

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
kapan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 891
Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
Życiówka na 10k: 38:51
Życiówka w maratonie: 2:59:29

Nieprzeczytany post

W tym tyg. już się biegowo lenię. Wczoraj nie wyszłam, bo mi się nie chciało. Teraz wyjdę, jadę na 24 do pracy, a w piątek już wyjeżdżamy do Skierbieszowa (k. Zamości). Wąwozy czekają. Niby 50, spokojnie powinnam dać radę, bo nawet trochę się rozbiegałam, ale jakoś nie daje mi spokoju pytanie, dlaczego na tej imprezie w zeszłym roku zwycięzcy biegali 10h?
http://ino.lublin.pttk.pl/skorpion
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
kapan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 891
Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
Życiówka na 10k: 38:51
Życiówka w maratonie: 2:59:29

Nieprzeczytany post

w czw. przed Skorpionem 60' z przebieżkami dł 30''-1' w zal. dł. drogi niezlodowaciałej.
pt. wolne
sob 9:56 ok 60 km po wąwozach, z 15 pkt tylko jeden nie był umieszczony w wąwozie. Biegane wszystko w dół, po drogach i łąkach a to co było pod górę, nie po drodze - wszystko przemaszerowane (po tym jak poprawiając mapę, zauważyłam, że szłam w tempie biegnącego pod górę męża). Martwi mnie duża strata do Janka i spółki. Szczegóły wkrótce.
Do dzisiaj nie biegałam, dzisiaj 70' po ośnieżonych łąkach i lesie, bardzo wcześnie rano.
Rafał 66
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 185
Rejestracja: 26 sty 2011, 11:01
Życiówka na 10k: 42:33
Życiówka w maratonie: 3:19:33

Nieprzeczytany post

Sorry, pomyliłem się - uciekam stąd :oczko: .
sarenka70
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 522
Rejestracja: 14 lip 2012, 07:57
Życiówka na 10k: 38:03
Życiówka w maratonie: 2:57:35

Nieprzeczytany post

wczoraj -wolne
dzis dobre 11km z tego 9 km w tempie 5:20 puls 153;mrozny wiatr troche snieg pruszyl biegalo sie dosc opornie.w tym zrobilam 5 przebiezek (3:51,4:10;4:00,4:00,3:48)wolniutko i chyba dam sobie spokoj z przebiezkami.poprostu spokojne wybieganka musza narazie starczyc 2-3 tygodnie a po tym treningowym starcie zaczne trenowac wedlug jakiegos planu-o ile sie da.a do tego czasu biegac i cieszyc sie bieganiem.w domu 15 min.cwiczen.

dziwnie na dworzu slonce probuje wyjsc z za chmur,lekko pruszy sniezek i ptaszki cwierkaja-czekam na wiosne :uuusmiech:
sarenka70
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 522
Rejestracja: 14 lip 2012, 07:57
Życiówka na 10k: 38:03
Życiówka w maratonie: 2:57:35

Nieprzeczytany post

Kasiu przepraszam wpisalam sie na Twoim blogu :usmiech:
Awatar użytkownika
kapan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 891
Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
Życiówka na 10k: 38:51
Życiówka w maratonie: 2:59:29

Nieprzeczytany post

:hahaha: Nic nie szkodzi, cieszę się, że tak szybko wracasz do biegania.

Będzie o skorpionie, kotlet trochę odgrzewany, ale może komuś będzie smakował. Pozytywnie nastawiłam się już przed startem, bo nasze poszukiwania opieki do dzieci przez internet i informację turystyczną zakończyły się tel. od Pawła - szefa imprezy do Wojtka abyśmy się już nie wygłupiali, dziewczyny z biura się zajmą. I rzeczywiście tak się zajęły, że dzieci jak już się dotyczyliśmy na metę wcale nie były zainteresowane naszym towarzystwem, tylko kontynuowały szaleństwa. Cóż mają lepszą formę od nas, my nie mieliśmy siły na nic.

Tradycyjnie wystartowaliśmy razem z założeniem, że zobaczy się jak będzie. Mi wydawało się, że przeważnie kończyło się to razem, ale Wojtek uświadomił mi, że w zeszłym roku tylko raz (z sześciu) dobiegliśmy razem do mety, z odpoczynkiem od swojego towarzystwa w środku. Samodzielna nawigacja zwykle kończyła się nie najlepiej, ale chyba trochę się nauczyłam. Tym razem jednak czuliśmy się ze sobą dobrze, nie kłóciliśmy się, w ogóle niewiele gadaliśmy skoncentrowani na mapie. Byliśmy szczęśliwi, że mamy tyle czasu dla siebie. Warunki zimowe, wokół piękne tereny, lekko pofałdowane gęsto pocięte wąwozami, a wejścia do takich wąwozów strome, dobrze, że tylko 14 z 15 punktów umieszczono w wąwozie, bo wydostać się z takiego wąwozu ciężko. Wojtek się śmieje ze swoich kilogramów i że go musiałam stamtąd wytaczać, a nie pomyślał, że mogłam mieć też z tego jakąś przyjemność (podtrzymywałam go za tyłek). Za to strome zejścia kończyły się czasem zjazdem.

Z nawigacją zaskakująco dobrze, jeśli chodzi o formę to trudno ją oceniać, bo jak już pisałam sporo było przemaszerowane. W trakcie czułam się przez cały czas dobrze, cały czas na rezerwie, ale po zawodach, jeszcze nigdy nie byłam tak zmęczona, nawet nie od razu, tylko przez następnych parę dni. Co prawda nie pomógł mi w regeneracji nawał pracy, ale takie życie. Impreza z niewiarygodnym klimatem, pewnie ze względu na dobre towarzystwo (zarówno organizatorów, jak i uczestników). Wracając czułam się jakbym wracała z 2-tyg wyjazdu w góry. Taki bardzo intensywny wypoczynek, wchłonęłam trochę przyrody i nadszedł czas powrotu. Tym razem nie udało nam się wyjechać po organizatorach, pomimo, że się bardzo nie śpieszyliśmy. Na powrocie zatrzymaliśmy się w Kazimierzu na obiadek i zwiedzanko. I już tęskni mi się za następna wyrypą.

przebiegi: http://orientrack.pl/event/view/skorpion13

wyniki: http://ino.lublin.pttk.pl/skorpion/
Awatar użytkownika
kapan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 891
Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
Życiówka na 10k: 38:51
Życiówka w maratonie: 2:59:29

Nieprzeczytany post

sob 60' BC I/II po ośnieżonych łąkach z mężem i ojcem
ndz. 60' łupała mnie noga, spuchło poniżej kostki
Jutro dam jej odpocząć.
Awatar użytkownika
kapan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 891
Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
Życiówka na 10k: 38:51
Życiówka w maratonie: 2:59:29

Nieprzeczytany post

Kostka potrzebowała dłuższego odpoczynku. Teraz noga z nieznanych powodów nieźle się kręci.
Zaczęłam biegać.
W czw. 75'
pt. jakieś 15' Zostałam zaskoczona przez śnieg, mróz i silny wiatr i zamiast od razu wrócić po jakąś kurteczkę i spodnie, to przez 15' zamarzałam.
sob. 10x3'/1' Najpierw powoli, jak żółw ociężale, a potem coraz lepiej się biegało. razem 62'
ndz. 2h bez 2' z mężem po lesie Sobieskiego, w tym trochę po wydmach, całość w tempie przyzwoitym.
Jak już zaczęłam biegać, to i humor się poprawił. A i cieszą mnie nowe buty z Lidla. (lżejsze i bardziej drapieżne od poprzedników)
Awatar użytkownika
kapan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 891
Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
Życiówka na 10k: 38:51
Życiówka w maratonie: 2:59:29

Nieprzeczytany post

W tym tygodniu dużo pracowałam, a poza sobotą nie wiele biegałam.
wt. krótkie rozbieganko
czw. 1h łąkobiegania
sob. 50 km na orientację, 8:18 (brutto, czyli czas łącznie ze spóźnieniem na start) po Ośnieżonych łąkach w okolicach Sandomierza. Ilość śniegu na łąkach: min. do pół łydki, max. do pasa, słońce, temp. delikatnie na minusie, silny mroźny wiatr. Na trasie wypiłam 0,75 l soku porzeczkowego i zjadłam batonika zbożowego, wkład do nawigacji ujemny

RDS, czyli wyjazd na wariackich papierach
Coś nie szło nam ze zbieraniem się do Gorzyc k. Sandomierza, byliśmy oboje przemęczeni, dzieciaki przez ostatnie dni zmagały się z przeziębieniem i gorączką, Godz. 16.00 – zapada pierwsza decyzja: młoda może iść na angielski, Wojtek ją odprowadza i idzie na zakupy, my z młodym idziemy spać. Po 17.00 orientuję się, że nie uprałam ciuchów, a głupio zrobiłam wychodząc akurat w nich na trening. Wrzucam je do pralki. Godz. 18.00 ciuchy już wiszą na grzejniku, Wojtek wrócił z młodą, rozważania pt. jechać czy nie jechać trwają. Wojtek dzwoni do Janka z pytaniem o warunki na drodze. Niestety są dobre. Jedziemy!
O 23 dotarliśmy do bazy. Dzieci miały towarzystwo do szaleństwa. Cieszymy się, że jednak ruszyliśmy nasze 4 litery. Pochłaniamy tyle jedzenia, ile się da, trochę rozmawiamy ze znajomymi. Idziemy spać. Rano wita mnie kawa, mimo to bardzo nie chce mi się wstawać i wszystko robię tak powoli, jakbym miała już te 50 z hakiem w nogach. Pakuje plecaczek, oklejam kartę startową, źle zamykam camelbeka i zalewam trochę rzeczy. Jem rozmawiam z dziećmi, daję im leki, które wcześniej musiałam odnaleźć w czeluściach plecaka. A czas płynie…Zaczynamy rozmawiać z Pawłem, który wrócił nieco wcześniej do bazy z 100km na temat warunków na trasie. Paweł pożycza mi swoje stuptuty do biegania. Raczej się nie śpieszę, nagle orientuję się, że już wystartowali. Zaczynam biegać w panice, potem myślę, że właściwie co mi się śpieszy – niech torują. Dwa zdania z Hubertem, którego chyba moje roztrzepanie rozbawiło. Jeszcze szukam zegarka, który był na ręce schowany pod bluzą biegową z dziurką na kciuka i windstoperem. Okazało się, że Wojtek też nie wybiegł – jest w toalecie. A jeszcze karta startowa się przyda, tulaski dla dzieci i tym sposobem mamy już 10 min. w plecy.
Wybiegamy, początek niestety po wąskiej drodze z TIR-ami. W panice uciekam na pobocze, które okazuje się być rowem zakrytym śniegiem. Zapadłam się po pas, niezdarnie wyłażę. Inny kierowca, który ma dużo miejsca, aby nas wyminąć pokazuje środkowy palec. Mam ochotę wracać do bazy, przejść się z dziećmi po okolicach, może odwiedzić Park Dinozaurów… ale zaczęłam zastanawiać się nad przesłaniem kierowcy, może nic złego nie miał na myśli. Pokazał Fuck you, jak to mam zrozumieć … hmmm pierdol się?, z kim? Najchętniej z mężem, ale tak na śniegu?
Na horyzoncie po drugiej stronie widzimy chodnik. Trochę ośnieżony, ale i tak się cieszymy.I udało nam się nawet dogonić jakiś zawodników. Pierwszy punkt znajdujemy bez problemów, na drugi za mostem prowadzę wzdłuż Sanu przez śniegi, a potem jeszcze głębsze śniegi i krzaki, a 50m dalej równolegle do Sanu idzie wał, wygodny do biegania, na który docieramy pod koniec przebiegu. Trzeba było biec za Jankiem! Zaliczyłam parę gleb, jedną kłótnię małżeńską, dwa rozstania… raz mąż się obraził oraz jedną ważną rozmowę, na którą jakoś wcześniej nie było czasu i co (nie) najważniejsze punkty zaliczane bez większych problemów. Piękna okolica, ślady bytności bobrów, stada sarenek, szaraczek patrzący na nas ze zdumieniem... Na końcówce wyłączało zasilanie, pola zwiedzone w tą i z powrotem i jeszcze raz w tamtą, w śniegu do kolan równolegle do drogi wzdłuż szerokiego rowu z wodą, na koniec poszukiwanie przejścia między płotami.
A i jeszcze chciałam się pochwalić nowatorskim wariantem misiaczka na powrocie do domu autem, który skończył się w lesie, przed szlabanem.
Miało być spacerowo, a udało mi się zmasakrować. Słaba jestem, trenować trzeba. Impreza z niewiarygodnym klimatem. Cieszę się, że jednak pojechaliśmy. Podziękowania dla organizatorów! A i jeszcze o moim osobistym kandydacie do nagrody fair play: chłopak, który kawałek biegł z nami, po zdobyciu ostatniego punktu nie miał siły na nic, po powrocie do bazy stopem o wszystkim powiedział i poprosił o nkl, choć nikt by się o tym nie dowiedział.
Awatar użytkownika
kapan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 891
Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
Życiówka na 10k: 38:51
Życiówka w maratonie: 2:59:29

Nieprzeczytany post

“Porażka nie oznacza, że przegrałam tylko że jeszcze nie osiągnąłam sukcesu.
Porażka nie oznacza, że nic nie zyskałam, tylko że się czegoś nauczyłam.
Porażka nie oznacza, że jestem głupcem, tylko że mam dość wiary aby próbować.
Porażka nie oznacza, że mam się wstydzić, tylko że ośmieliłam się próbować.
Porażka nie oznacza, że mam rezygnować, tylko że muszę postępować w inny sposób. Porażka nie oznacza, że jestem gorszy, tylko że nie jestem doskonały.
Porażka nie oznacza, że straciłem czas, tylko że mogę zacząć od nowa.
Porażka nie oznacza, że powinienem się poddać, tylko że muszę bardziej się starać.
Porażka nie oznacza, że nigdy mi się nie uda, tylko że muszę mieć więcej cierpliwości.”

John. C. Maxwell, Postawa zwycięzcy
ODPOWIEDZ