Witam
Podczas biegania zauważyłem, że sztywnieją mi mięśnie nóg, szczególnie gdy na początku przyjmę za dużą prędkość biegu, bądź słabo się rozciągnę. Chodzi głównie o te mięśnie: piszczelowy przedni i strzałkowy długi, być może jeszcze strzałkowy krótki i prostownik długi palców jednak tego nie jestem pewien. Generalnie po całej zewnętrznej stronie łydki mam nogę zesztywniałą do tego stopnia, że nie jestem w stanie biegać, ponieważ stopa jest tak zablokowana, że nie mogę nią wykonać żadnego ruchu w kostce: ani obrócić w poziome prawo lewo, ani w pionie góra dół. Czuję, że te mięśnie są maksymalnie napięte od wypełnionej krwi i nie są w stanie wykonać jakiegokolwiek ruchu rozciągania/kurczenia. Jeśli chcę biegać to krok wygląda jakbym miał zabetonowane stopy - są to ciężkie, głośne odgłosy uderzeń całą stopą o podłoże, gdy normalnie ląduje na pięcie. Problem przechodzi po dłuższej przerwie w bieganiu ok. 10-15 min o ile przebiegłem już odpowiedni dystans i łydka przyzwyczaiła się do wysiłku.
Moje pytanie jest następujące: co powinienem robić, aby pozbyć się tego problemu? Chciałbym biec cały czas. Podejrzewam, że nie powinienem tak pędzić na początku treningu, ale nie wiem czy to jest jedyna przyczyna, ponieważ takiego objawu nigdzie w internecie nie znalazłem, ani żaden ze znajomych biegaczy nie spotkał. Nadmienię też, że po regularnym treningu przez 1-2 miesiące te sztywnienie zanika, myślę, że też ze względu na podświadomy już odpowiedni dobór rytmu biegu.
Biegam prawie w jednej linii, mam więc taką teorię, że akurat na te mięśnie, które sztywnieją wypada największe obciążenie i być może przejmują one niejako funkcję szkieletu w związku z czym najszybciej się męczą. Jestem wysoki biegaczem, mam 85 kg, nie wiem, czy to coś pomoże w rozwiązaniu problemu.
Dołączam rysunki anatomii łydek, gdzie ukazane są mięśnie o których mówię:
http://www.womkat.edu.pl/files/standary ... e/noga.jpg
http://www.olimpec.pl/cwiczenia/miesnie ... -przod.jpg
sztywniejące mięśnie nóg
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1219
- Rejestracja: 09 paź 2012, 11:09
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Czy Twoje pierwsze zdanie sugeruje, że (a) zaczynasz "z kopyta" bez dobrej rozgrzewki; (b) rozciągasz zimne mięśnie przed bieganiem? Jeśli tak, to hmmmmm.....
Co do Twojej teorii... nie bardzo wiem co ma do tego bieganie w jednej linii, ale istotnie, jedną z przyczyn Twoich problemów może być to, że sztywniejące/napięte mięśnie to mogą być te, które biorą na siebie zbyt duże obciążenie.... ale raczej nie "przejmując funkcję szkieletu" tylko wykonując robotę za inne mięśnie, które są za słabe (równowaga mięśniowa). Lub działają za słabo... może przez nieprawidłową postawę/technikę (a dlaczegóż to "normalnie lądujesz na pięcie")? Albo dietę/stres i inne czynniki pośrednie?
Czy jesteś pewien, że to wypełnienie krwią powoduje napęcznienie? Normalnie praca mięśni szkieletowych powoduje ruch krwi (żylnej, tętnice mają własne mięśnie). A może to nie krew tylko limfa w naczyniach limfatycznych?
Co do Twojej teorii... nie bardzo wiem co ma do tego bieganie w jednej linii, ale istotnie, jedną z przyczyn Twoich problemów może być to, że sztywniejące/napięte mięśnie to mogą być te, które biorą na siebie zbyt duże obciążenie.... ale raczej nie "przejmując funkcję szkieletu" tylko wykonując robotę za inne mięśnie, które są za słabe (równowaga mięśniowa). Lub działają za słabo... może przez nieprawidłową postawę/technikę (a dlaczegóż to "normalnie lądujesz na pięcie")? Albo dietę/stres i inne czynniki pośrednie?
Czy jesteś pewien, że to wypełnienie krwią powoduje napęcznienie? Normalnie praca mięśni szkieletowych powoduje ruch krwi (żylnej, tętnice mają własne mięśnie). A może to nie krew tylko limfa w naczyniach limfatycznych?
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 3
- Rejestracja: 02 lut 2013, 12:17
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Nigdy nie zaczynam z kopyta, zawsze porozciągam się tak 5-10 min, ale może za mało, bo od zawsze byłem dosyć sztywny.
Tak czuję, że najbardziej pracują ze wszystkich. W mojej teorii wydawało mi się, że gdy biegnie się jednym śladem to bardziej obciążone są zewnętrze mięśnie łydek i ud, ale teraz pomyślałem, że to też może zależeć kto jak ląduje, czy zewnętrzną częścią stopy czy wewnętrzną... Ja jestem supinatorem.
Ląduję na pięcie raczej z powodu butów z dużą amortyzacją. Może przesadziłem, że ląduję zupełnie na pięcie, raczej pięta o milisekundy wyprzedza resztę stopy w kontakcie z podłożem, pada pod minimalnym kątem. Chociaż nie wątpie, że mojej technice biegania brakuje wiele.
Może stres ma coś do tego, bo nigdy nie miałem problemu sztywniejących goleni, raczej brakło mi tchu i się zatrzymywałem, a teraz dopiero co zacząłem biegać i już muszę się zatrzymywać.
Nigdy nie słyszałem o wpływie stresu na mięśnie. Czym to się objawia?
Być może limfa, nie znam się, te mięśnie, aż zarysowują się na skórze, nawet gdy stopa wisi bezwładnie i są twarde jak nie wiem co, butelkę można by na nich stłuc
Nie jest to skurcz, są po prostu napięte.
Myślę, że po naprawdę długiej rozgrzewce może ten problem zniknąć, ale tak mam, że mnie zawsze ciągnie, żeby biegać i często zaniedbuję tą rozgrzewkę i jest ona symboliczna jednak zawsze jest.
Jednym z głównych podejrzanym jest wg mnie technika biegania. Przyjrzę się jej lepiej.
Znacie jakieś inne potencjalne powody mojego stanu rzeczy?
Tak czuję, że najbardziej pracują ze wszystkich. W mojej teorii wydawało mi się, że gdy biegnie się jednym śladem to bardziej obciążone są zewnętrze mięśnie łydek i ud, ale teraz pomyślałem, że to też może zależeć kto jak ląduje, czy zewnętrzną częścią stopy czy wewnętrzną... Ja jestem supinatorem.
Ląduję na pięcie raczej z powodu butów z dużą amortyzacją. Może przesadziłem, że ląduję zupełnie na pięcie, raczej pięta o milisekundy wyprzedza resztę stopy w kontakcie z podłożem, pada pod minimalnym kątem. Chociaż nie wątpie, że mojej technice biegania brakuje wiele.
Może stres ma coś do tego, bo nigdy nie miałem problemu sztywniejących goleni, raczej brakło mi tchu i się zatrzymywałem, a teraz dopiero co zacząłem biegać i już muszę się zatrzymywać.
Nigdy nie słyszałem o wpływie stresu na mięśnie. Czym to się objawia?
Być może limfa, nie znam się, te mięśnie, aż zarysowują się na skórze, nawet gdy stopa wisi bezwładnie i są twarde jak nie wiem co, butelkę można by na nich stłuc

Myślę, że po naprawdę długiej rozgrzewce może ten problem zniknąć, ale tak mam, że mnie zawsze ciągnie, żeby biegać i często zaniedbuję tą rozgrzewkę i jest ona symboliczna jednak zawsze jest.
Jednym z głównych podejrzanym jest wg mnie technika biegania. Przyjrzę się jej lepiej.
Znacie jakieś inne potencjalne powody mojego stanu rzeczy?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 382
- Rejestracja: 13 kwie 2012, 22:22
- Życiówka na 10k: 47:22
- Życiówka w maratonie: brak
rozciagaj sie mocno po bieganiu
zmeczony miesien = napiety miesien
trzeba mu pomoc odpaczac i "rozluznic sie" przez rozciaganie
i jezeli myslisz ze to przez rozgrzewke to gdzie problem zeby po rozgrzewac sie dluzej i sprawdzic czy problem zniknie ??
zmeczony miesien = napiety miesien
trzeba mu pomoc odpaczac i "rozluznic sie" przez rozciaganie
i jezeli myslisz ze to przez rozgrzewke to gdzie problem zeby po rozgrzewac sie dluzej i sprawdzic czy problem zniknie ??

-
- Wyga
- Posty: 132
- Rejestracja: 13 cze 2011, 14:54
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
mam podobny problem. bardzo podobny. choć jestem bardzo lekka i mój styl biegania z zewnątrz na taki wygląda, to tak naprawdę biegam bardzo siłowo i napinam mięśnie, szczególnie opisany przez ciebie obszar lewej nogi. męczyłam się z tym kilka dobrych lat, obserwowałam, próbowałam.
moim zdaniem to problem stylu biegania. zacietrzewienia i braku w nim luzu
i przerwy w treningu to nie jest rozwiązanie problemu.
jak najbardziej można sobie pomagać rozciąganiem, ćwiczeniami siłowymi (moje mięśnie to dobrze przepłukuje, ważne jest też "osadzenie" ich w silnej, stabilnej "ramie" z mięśni), magnezem z potasem, solą (jeśli bardzo mało jej spożywasz to może być ważne), ale to tylko dodatek.
decydująca jest praca nad rytmem i stylem biegania. warto zdać sobie sprawę, że najprawdopodobniej zbyt mocno zaciskasz ten obszar. mnie pomaga joga plus koncentracja na luzie w czasie biegania. na lekkim kroku i miękkim lądowaniu.
dla mnie ważny jest też kontakt z podłożem, buty - kanapy "roztelepują" mi stopę i prowadzą także do tychże objawów. nie znaczy to, że każdemu pomoże od razu przejście na buty minimalistyczne, ale dążenie w tym kierunku - tak.
pozdrawiam i nie przejmuj się za bardzo nogą, to ty nią kierujesz
ps: też jestem supinatorem
moim zdaniem to problem stylu biegania. zacietrzewienia i braku w nim luzu

jak najbardziej można sobie pomagać rozciąganiem, ćwiczeniami siłowymi (moje mięśnie to dobrze przepłukuje, ważne jest też "osadzenie" ich w silnej, stabilnej "ramie" z mięśni), magnezem z potasem, solą (jeśli bardzo mało jej spożywasz to może być ważne), ale to tylko dodatek.
decydująca jest praca nad rytmem i stylem biegania. warto zdać sobie sprawę, że najprawdopodobniej zbyt mocno zaciskasz ten obszar. mnie pomaga joga plus koncentracja na luzie w czasie biegania. na lekkim kroku i miękkim lądowaniu.
dla mnie ważny jest też kontakt z podłożem, buty - kanapy "roztelepują" mi stopę i prowadzą także do tychże objawów. nie znaczy to, że każdemu pomoże od razu przejście na buty minimalistyczne, ale dążenie w tym kierunku - tak.
pozdrawiam i nie przejmuj się za bardzo nogą, to ty nią kierujesz

ps: też jestem supinatorem
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 3
- Rejestracja: 02 lut 2013, 12:17
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
ronja, też uważam, że dużo ma tutaj technika biegania. Gdy rozciągam się z kolegą robimy te same ćwiczenia z taką samą ilością powtórzeń i tyle samo czasu spędzamy na rozgrzewce, a mimo to ja potrzebuję startu z przerwami, więc rozgrzewka to nie jedyny powód. Również lekko biegam, mówiono mi nawet, że z taką miękkością kroku na pewno padam na palce podczas gdy czuję, że to pięta jest pierwsza.
Chyba największym błędem, którego ciągle próbuję się oduczyć to pochylenie tułowia do przodu - to powoduje, że strefy, które mi sztywnieją są dociążane. To jedno, a drugie - przez pochylenie gorzej oddycham, bo wtedy po bardziej męczącym odcinku podczas biegu przymykam oczy i chce mi się spać(!) - sytuacja oczywiście znika jak zadzieram głowę do góry.
Rytm łapię dopiero jak się wybiegam, tj. w okolicach ok. 7-8 kilometra, wtedy już jestem po „fazie sztywnej”. Chciałbym nad nim pracować, by był od samego początku, ale jakoś nie wychodzi. Jak długo biegnę to się w końcu pojawia i zostaje.
Na te mięśnie może mieć też wpływ długi krok. Niektórzy biegacze, których mijam robią kroki czasami nawet 2x częściej ode mnie. Przy ponad 190 cm wzrostu nie umiem po prostu robić krótszych.
Ale tak jak mówisz, również uważam styl biegu za głównego winowajcę, popracuję nad nim.
Chyba największym błędem, którego ciągle próbuję się oduczyć to pochylenie tułowia do przodu - to powoduje, że strefy, które mi sztywnieją są dociążane. To jedno, a drugie - przez pochylenie gorzej oddycham, bo wtedy po bardziej męczącym odcinku podczas biegu przymykam oczy i chce mi się spać(!) - sytuacja oczywiście znika jak zadzieram głowę do góry.
Rytm łapię dopiero jak się wybiegam, tj. w okolicach ok. 7-8 kilometra, wtedy już jestem po „fazie sztywnej”. Chciałbym nad nim pracować, by był od samego początku, ale jakoś nie wychodzi. Jak długo biegnę to się w końcu pojawia i zostaje.
Na te mięśnie może mieć też wpływ długi krok. Niektórzy biegacze, których mijam robią kroki czasami nawet 2x częściej ode mnie. Przy ponad 190 cm wzrostu nie umiem po prostu robić krótszych.
Ale tak jak mówisz, również uważam styl biegu za głównego winowajcę, popracuję nad nim.