Podstawowy błąd początkujących : za dużo, za często za szybko.sylvetta83 pisze:Przezyłam horror.![]()
Od poczatku biegło mi sie zle. Pierwszy kilometr- but mnie gniótł, bolało kolano i dwa razy mi sie rozwiązała sznurówka.I w ogóle jakos ciezko. Ale postanowiłam to przetrwać.
No i tak biegałam , biegłam ...az dobiegłam do parku. No to na droge rowerową. W połowie juz miałam kryzys, ale stwierdziłam ze sie głupio wrócic, bo nie wiadomo którędy bliżej do domu.
Finał - 9, 3 km zrobiłam dzis.
W 1h 4 minuty. Pierwszy kil. biegłam prawie 12 minut-wspominałam jak to wyglądało. Pozostałe ok.6, 7, albo 5 minut.
Dwa ostatnie najszybciej;)- syndrom konia??;)
Efekt był taki - ze doprowadziłam sie do stanu, w którym maszerowanie bolało bardziej niz bieganie.
Boje sie jutra...Jeszcze mi sie nogi telepią.
Nie piszcze mi, ze to głupie, bo ja to wiem. To wrecz typowe dla mnie zachowanie.
Organizm trzeba przyzwyczaić do takiego wysiłku, nie chodzi o siły tym bardziej jeśli jesteś wysportowana, tylko o stawy, ścięgna i mięśnie. Treningi przez pierwsze tygodnie powinno się kończyć z poczuciem średniego zmęczenia. Poza tym czas biegu na początek tak z 30-40 min maks. wydłużany tygodniowo o 10%, trening co drugi dzień żeby czas na regeneracje był. Pamiętaj cierpliwość to ważna cecha biegaczy.
Na koniec jak czujesz że masz gorszy dzień, biegnie się ciężko i coś pobolewa a w planach masz wpisane 45min biegu to odpuść, organizm daje sygnały, nie lekceż tego tylko dlatego że coś masz zapisane, słuchaj swojego ciała.