ssn - ruszać się

Moderator: infernal

ssn
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 16
Rejestracja: 08 lis 2012, 14:30
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Witam serdecznie wszystkich biegaczy :)
Mam na imię Bartek.
Trochę cyferek: 23 lata, 186 cm wzrostu, 68 kg.

Trochę mojej historii:
Pierwsze podejście do biegania miałem około rok temu. Skłonił mnie do tego brak ruchu zimą i irytujący mnie ciągły spadek sprawności fizycznej. Dopóki ruszałem się trochę na wuefach w szkole i na pierwszym roku studiów wszystko było ok. Potem zaczęły się bóle kręgosłupa - siedzący tryb życia. Jedyna aktywność sportowa: 1600-2000 km przejeżdżane co roku pomiędzy kwietniem i wrześniem rozwiązują problem tylko na jakiś czas. Każdej zimy problem wraca.
W marcu skończyłem I stopień studiów, wróciłem do domu, podjąłem pracę jako informatyk - znowu siedzący tryb życia. Do pracy chodziłem na 9, więc 3x w tygodniu wstawałem przed 7 i przed pracą robiłem 18-20 km + czasem w niedziele 40-60 i było wszystko w porządku. Jednak od października wróciłem na studia, tym razem w Warszawie. Roweru nie mogę tu trzymać, więc postanowienie: będę biegał.

Pierwsze "bieganie" - 14 października: 4 km zrobione w 30 minut (więcej marszu niż biegu). Jednak z każdą próbą stosunek marszu do biegu się zmieniał, a więc i dystans rósł. Po kilku dniach widząc, że robię pewne postępy postawiłem sobie cel: 40 minut nieprzerwanego biegu jeszcze w tym roku. Cel zrealizowałem 27 listopada i powtórzyłem 29 listopada, żeby potwierdzić, że się nie pomyliłem :)

Nie mam parcia na wysokie wyniki, po prostu chcę utrzymać formę i czerpać satysfakcję z nabijanych kilometrów i minut biegu. Ale jakiś cel trzeba sobie postawić. Zastanawiam się co będzie "bezpieczniejsze" dla takiego żółtodzioba jak ja:
- wydłużanie czasu biegu, np. dążyć do godziny ciągłego biegu
- biegać dalej po 40 minut, ewentualnie zwiększając powoli tempo
Może ktoś pomoże? :)
New Balance but biegowy
ssn
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 16
Rejestracja: 08 lis 2012, 14:30
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Dzisiaj skróciłem bieganie, bo jutro kolos i trzeba się pouczyć. Miałem nie iść wcale, ale uznałem, że nie ma co sobie odpuszczać.
Wyszło tylko 30 minut. Dystans 5.72 km. Tempo 5:40 min/km. Tym sposobem pierwsze przebiegnięte 100 km mam już za sobą.
Dość chłodno, po drodze przygoda z pieskiem (owczarkiem niemieckim). Poza tym w porządku, trochę boli kość/mięsień nad prawym kolanem. Może zbyt "twardo" biegam...

Endo
ssn
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 16
Rejestracja: 08 lis 2012, 14:30
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Dzisiaj lepiej i więcej. I po prostu inaczej. Dotychczas w czasie biegu co pewien czas zaglądałem do telefonu, żeby sprawdzić tempo, albo słuchałem komunikatów przez słuchawki. Tym razem po prostu wrzuciłem telefon do kieszeni i biegłem swoim tempem. Wyszło 45 minut biegu w tempie około 5:45 min/km.
Lekki mróz, delikatnie prószył śnieg. Czas poszukać czegoś cieplejszego na dolne części ciała, bo co nieco marznie.
Endo
ssn
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 16
Rejestracja: 08 lis 2012, 14:30
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

5.26 km w tempie 5:30 min/km
Dziś już konkretna zima. Nigdy nie biegałem w takich warunkach i nie bardzo wiedziałem jak się ubrać. Skończyło się na trzech warstwach na górze i dwóch na dole. Zestaw byłby idealny gdyby nie wiatr - trochę przewiewało, dlatego skończyłem wcześniej.
Endo
ssn
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 16
Rejestracja: 08 lis 2012, 14:30
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

7 km w tempie 5:50 min/km
Planowałem zrobić małą pętlę i wrócić do domu, ale na światłach na Marymonckiej akurat było zielone i pobiegłem prosto w ulicę Dewajtis. Wracać było szkoda, więc zrobiłem całą pętlę. Na Podleśnej trochę nieprzyjemnie powiało w twarz. Dalej znośnie. Tylko ten katar ;]
Endo
ssn
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 16
Rejestracja: 08 lis 2012, 14:30
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Dawno nic nie pisałem, ale to nie znaczy, że nie ruszałem się przez ten czas. Fakt, że zluzowałem trochę z bieganiem z powodów, które opiszę później, ale końcówkę roku spędziłem dosyć aktywnie. Miejscem tej aktywności były Gorce, a dokładniej Obidowa i okolice - niedaleko Nowego Targu.

Piątek, 28 grudnia.
Na kwaterę dotarliśmy około 11 rano. O 12 już wychodziliśmy w góry. Na początek raczej delikatnie. Weszliśmy na Stare Wierchy tj. około 2 km przy okazji pokonując różnicę poziomów około 200 m. Potem zejście na dół i wycieczka do sklepu. Razem około 8 km w około 2,5 godziny.

Sobota 29 grudnia.
Dotarła reszta ekipy, więc już w komplecie, ośmioosobową grupą znowu ruszyliśmy w drogę. Tym razem w kierunku południowym. Najpierw wejście na szczyt Bukowina, a potem zejście do Nowego Targu. Około 9 km zrobione w 3 godziny. Potem jeszcze 2h spacerów po Nowym Targu.

Niedziela 30 grudnia.
Wyprawa na Turbacz. Start o 9. Początek przez Stare Wierchy, dalej czerwonym szlakiem do schroniska Turbacz. Następnie powrót szlakami: żółtym i czarnym do Bukowiny i zejście do Obidowej. Powrót około 15:30. Wg map internetowych około 16 km i 450 m przewyższenia. Potem jeszcze wycieczka do sklepu - 4 km.

Poniedziałek 31 grudnia
Start trochę po 10:00. Na początek na Stare Wierchy, a potem do Klikuszowej idąc cały czas po szczytach górujących nad wsią. Około 10 km.
Następnie busem do Nowego Targu, gdzie znowu trochę pospacerowaliśmy.

Wtorek 1 stycznia
Pobudka o 5:50, żeby zdążyć na pociąg do Nowego Targu na 8:43. Bus miał być o 7:03. Niestety nie przyjechał. Pozostał marsz. Tempo zabójcze. Do Zakopianki doszliśmy w 45 minut - 5,5 km. Z bagażami.
Niestety i tak było za późno by jechać do Nowego Targu, więc złapaliśmy autobus do Krakowa i dopiero tam wsiedliśmy w nasz pociąg.

Razem około 53 km + spacery po Nowym Targu.


Teraz muszę zrobić trochę przerwy. Przed świętami bolały mnie stawy, głównie kolana i prawe biodro. Nie wiem jaki to ma związek z bieganiem i dlaczego tak się dzieje. Może zbyt słaba rozgrzewka?
W górach raczej mi nie dokuczały, a przynajmniej nie czułem. Teraz też jest mniej więcej dobrze. Mimo wszystko zluzuję na kilka dni.
ODPOWIEDZ