Ból kolana zaatakował mnie po biegu sylwestrowym. Robiłem sobie schłodzeniowy trucht do depozytu i szatni, w pewnym momencie przyśpieszyłem i poczułem ukłucie w prawym kolanie. Po chwili ustąpiło, więc zignorowałem je. Wieczorem nic nie bolało. W Nowy Rok wstałem z lekkim bólem, który ustępował, gdy prostowałem nogę. Sądziłem, że da się to jakoś rozbiegać, ale niestety, nabiegałem ledwo 5km i musiałem odpuścić. Ból od zewnętrznej strony kolana promieniował w górę, jakby po mięśniu uda, a kiedy próbowałem truchtu z niemal wyprostowaną nogą, bolał również piszczel :/
W tym tygodniu zamierzam zaaplikować sobie tylko pływanie i siłownię na górne partie mięśni, pobiegam testowo dopiero w poniedziałek. Zrobiłem sobie mnóstwo galaretki, żeby ewentualne braki mazi w torebkach stawowych kolan uzupełnić. Co jeszcze radzicie? Jakaś maść, voltaren? Najłatwiej byłoby od razu do ortopedy się pewnie udać, ale wiadomo, jak to z terminami jest
