Przykład dla Gwynbleidda:
Moja żona, biegaczka początkująca, niecały rok biegania, gospodyni domowa z trojką dzieci bez żadnych predyspozycji czy doświadczeń biegowych, życiówka na 10km przed maratonem 50,40, dwa miesiące treningu do maratonu - wynik z Poznania 3,52 z zaliczeniem wizyty w WC (byłoby poniżej 3,50)- no i do tego negative splita pobiegła. Oczywiście statystycznie masz rację bo mój kumpel w Wawie z życiówki 48min pobiegł 4,16 i takie przykłady można mnożyć
Ja po 4 m-cach treningu z życiówki 45,12 pobiegłem 3.30 debiut - z kalkulatora - oboje te debiuty robiliśmy z przebiegów tygodniowych lekko powyżej 50 km, młodzi specjalnie nie jesteśmy (głównie duchem). Wszystkie maratony zamykałem na wynik zbliżony do kalkulatora
Większość ludzi po prostu bardzo źle biega maraton, 90% biegaczy zaczyna to biec zdecydowanie za szybko dlatego zaliczają ścianę na końcu - jakby biegli mądrzej robili by czasy może i zbliżone do kalkulatora albo niewiele słabsze. W 3 maratonach w zeszłym roku od 10km poprawiałem swoją pozycję o 500-600 pozycji, w Poznaniu od 30 km wyprzedziłem prawie 300 osób - nie trzymali tempa, zwalniali, jeden z tej licznej grupy tylko utrzymał moje, wyższe tempo.
Co do tych fizjologicznych opisów też nieco mieszasz - maraton biegniesz na przemianach tłuszczowych, na niskich intensywnościach, palisz tłuszcze i węgle - tu pojawia się kwestia proporcji i tempa - do palenia tłuszczy potrzeba 8x więcej tlenu niż do palenia węgli, jak zabraknie węgli organizm zgłasza większe zapotrzebowanie na tlen i to jest koniec, pojawia się trzeci zakres i zaczyna się zjazd. Przy dobrym rozkładzie sił nie dochodzi do tego i nawet w końcówce można pobiec na spalaniu węglowodanowym, w wysokim zakresie i szybciej, nawet dużo szybciej niż średnia - to jest bardzo przyjemna forma kończenia maratonu
