Qba - misja 3:59/km
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
sobota, 10 listopada
14,3km, Merrell Trail Glove.
Mój kumpel Marek trochę biega, ostatnio narzekał na ból kolan, zaproponowałem pomoc. Umowiliśmy się więc na wspólne bieganie.
Musiałem się spieszyć, żeby zdążyć na umówioną godzinę, z domu nad Rusałkę - 4,5km tempem narastającym mniej więcej od 4:40/km do 4:00/km, średnia z 4,5 km wyszła 4:18/km. Także od progu akcencik Starałem się wybierać trawniki nad chodniki żeby oszczędzić trochę bieżnik ale nie zawsze się dało. w sumie na treningu jakieś 7-8 km po twardym postaram się nie ranić merelkow zbyt duża ilością asfaltu i betonu.
razem z Markiem 5km wkoło Rusałki, po jakieś 6:00/km, spędzone na rozmowie o technice biegania. Marek jest fizjoterapeutą po AWFie więc szybko skumał o co chodzi. Na koniec krótka sesja boso na trawie na stadionie, i pożegnaliśmy się - mam nadzieję, że moje sugestie pomogą Marasowi pozbyć sie bólu.
do domu również w pośpiechu - mieliśmy z Anią jechać na zakupy. znowu naradtające tempo, podobnie jak w tamtą stronę, średnia z 4km ok. 4:20/km.
jestem ciekaw jak to wyglądało na tętnach (jeszcze nie zrzuciłem treningu do kompa) ale samopoczucie bardzo dobre, nie czułem jakiegoś super złachania a zrobiłem całkiem mocne akcenty, czułem się dośc luźno, swobodnie, choć przy 4:00/km wysiłek był znaczny. ciekawe...
niedziela wolna od biegania, byliśmy z dziewczynami na paradzie św. marcińskiej Emilce bardzo się podobały konie a najbardziej ogniozion ognioziejec? ;D
kilka rogali (a jak!) i miłe uczucie, że dzięki tradycji świętomarcińskiej dzień niepodległości w pozku nie wyglądał tak jak w stolycy
tyle.
14,3km, Merrell Trail Glove.
Mój kumpel Marek trochę biega, ostatnio narzekał na ból kolan, zaproponowałem pomoc. Umowiliśmy się więc na wspólne bieganie.
Musiałem się spieszyć, żeby zdążyć na umówioną godzinę, z domu nad Rusałkę - 4,5km tempem narastającym mniej więcej od 4:40/km do 4:00/km, średnia z 4,5 km wyszła 4:18/km. Także od progu akcencik Starałem się wybierać trawniki nad chodniki żeby oszczędzić trochę bieżnik ale nie zawsze się dało. w sumie na treningu jakieś 7-8 km po twardym postaram się nie ranić merelkow zbyt duża ilością asfaltu i betonu.
razem z Markiem 5km wkoło Rusałki, po jakieś 6:00/km, spędzone na rozmowie o technice biegania. Marek jest fizjoterapeutą po AWFie więc szybko skumał o co chodzi. Na koniec krótka sesja boso na trawie na stadionie, i pożegnaliśmy się - mam nadzieję, że moje sugestie pomogą Marasowi pozbyć sie bólu.
do domu również w pośpiechu - mieliśmy z Anią jechać na zakupy. znowu naradtające tempo, podobnie jak w tamtą stronę, średnia z 4km ok. 4:20/km.
jestem ciekaw jak to wyglądało na tętnach (jeszcze nie zrzuciłem treningu do kompa) ale samopoczucie bardzo dobre, nie czułem jakiegoś super złachania a zrobiłem całkiem mocne akcenty, czułem się dośc luźno, swobodnie, choć przy 4:00/km wysiłek był znaczny. ciekawe...
niedziela wolna od biegania, byliśmy z dziewczynami na paradzie św. marcińskiej Emilce bardzo się podobały konie a najbardziej ogniozion ognioziejec? ;D
kilka rogali (a jak!) i miłe uczucie, że dzięki tradycji świętomarcińskiej dzień niepodległości w pozku nie wyglądał tak jak w stolycy
tyle.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
dopisek do sobotniego treningu:
4,5km do Lasku, od progu domu:
1. km 4:50, śr. HR 133
2. km 4:25, śr. HR 147
3. km 4:19, śr. HR ok. 150 (byłoby gdyby nie przerwa na czekanie na światłach, 30s)
4. km 4:06, śr. HR 152 (z górki)
+0,5km po około 4:00/km (GPS mi odjechał w tunelu), HR śr. 155
4,5km do domu
0,5km po ok. 4:30/km (GPS odjechał w tunelu), HR śr. 131
1. km 4:38 (pod górkę), HR śr. 143
2. km 4:25, HR śr. 150
3. km 4:21, HR śr. 154
4. km 4:01, HR śr. 160.
no.
4,5km do Lasku, od progu domu:
1. km 4:50, śr. HR 133
2. km 4:25, śr. HR 147
3. km 4:19, śr. HR ok. 150 (byłoby gdyby nie przerwa na czekanie na światłach, 30s)
4. km 4:06, śr. HR 152 (z górki)
+0,5km po około 4:00/km (GPS mi odjechał w tunelu), HR śr. 155
4,5km do domu
0,5km po ok. 4:30/km (GPS odjechał w tunelu), HR śr. 131
1. km 4:38 (pod górkę), HR śr. 143
2. km 4:25, HR śr. 150
3. km 4:21, HR śr. 154
4. km 4:01, HR śr. 160.
no.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
poniedziałek, 12 listopada
do pracy 10km po 5:39/km, HR śr. 123 Puma Faas 50
z pracy 11km średnio po 4:47/km, Puma Faas 50
w środku 5 x 1km I na przerwie 1km Easy.
poszczególne odcinki:
4:08, HR śr. 152
4:12, HR śr. 158
4:01, HR śr. 158
4:09, HR śr. 158
4:07, HR śr. 159.
jeszcze trochę brakuje.
ciekawe ile razy w tygodniu biega się interwały?
do pracy 10km po 5:39/km, HR śr. 123 Puma Faas 50
z pracy 11km średnio po 4:47/km, Puma Faas 50
w środku 5 x 1km I na przerwie 1km Easy.
poszczególne odcinki:
4:08, HR śr. 152
4:12, HR śr. 158
4:01, HR śr. 158
4:09, HR śr. 158
4:07, HR śr. 159.
jeszcze trochę brakuje.
ciekawe ile razy w tygodniu biega się interwały?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
kurczaki, znowu się zaległości zrobiły
wtorek, 13 listopada
do pracy 10km po 5:48/km. Puma Faas Trail 250.
ciężko się biegało po poniedziałkowych interwałach. tętno ok. 125 bpm.
z pracy 9km po 5:25/km. tętno dość wysokie jak na to tempo. Puma Faas Trail 250
środa
rano 13 km - do Urzędu Miasta po PESEL Kalinki i z powrotem. Adidas Adipure Adapt.
trochę przerw na światłach, ale i tak fajne, niskie tętna i uczucie luzu.
I zakres, Easy, czyli poniżej 135 bpm trzymany nawet przy 4:55-5:00/km, bardzo fajnie.
przyczyny: superkompensacja po mocniejszych treningach, więcej snu, porządne śniadanie, ładna pogoda.
wieczorem na próbę i z powrotem, razem 5,4km, Easy. Puma Faas 50.
czwartek,
do pracy 10km, z pracy 10,5km, Puma Faas Trail 250. na spokojnie, dość ciężko znowu.
z pracy do domu z ramką cyfrową pod pachą, nie biegło się zbyt wygodnie...
piątek, 16 listopada.
do pracy 9km, z pracy 8,8km, Puma Faas Trail 250. znowu raczej spokojnie.
niezbyt ładna pogoda, stąd te buty.
może uda się w weekend coś szybciej albo mocniej. albo mocniej i szybciej.
wtorek, 13 listopada
do pracy 10km po 5:48/km. Puma Faas Trail 250.
ciężko się biegało po poniedziałkowych interwałach. tętno ok. 125 bpm.
z pracy 9km po 5:25/km. tętno dość wysokie jak na to tempo. Puma Faas Trail 250
środa
rano 13 km - do Urzędu Miasta po PESEL Kalinki i z powrotem. Adidas Adipure Adapt.
trochę przerw na światłach, ale i tak fajne, niskie tętna i uczucie luzu.
I zakres, Easy, czyli poniżej 135 bpm trzymany nawet przy 4:55-5:00/km, bardzo fajnie.
przyczyny: superkompensacja po mocniejszych treningach, więcej snu, porządne śniadanie, ładna pogoda.
wieczorem na próbę i z powrotem, razem 5,4km, Easy. Puma Faas 50.
czwartek,
do pracy 10km, z pracy 10,5km, Puma Faas Trail 250. na spokojnie, dość ciężko znowu.
z pracy do domu z ramką cyfrową pod pachą, nie biegło się zbyt wygodnie...
piątek, 16 listopada.
do pracy 9km, z pracy 8,8km, Puma Faas Trail 250. znowu raczej spokojnie.
niezbyt ładna pogoda, stąd te buty.
może uda się w weekend coś szybciej albo mocniej. albo mocniej i szybciej.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
sobota, 17 listopada
10km po lasku Marcelińskim, NB Minimus Trail.
pobiegłem rano do lasku, z nadzieją, że uda się coś pokombinować. udało się
ściezka zdrowia taka sama jak kilka tygodni temu - 5 serii po 10x wskok obunóż na ławeczkę/trucht/20-30 sekund skip A/trucht/20-30 sekund wieloskok.
Fajnie
niedziela wolna, dziecko chore, trza było w domu siedzieć i pocieszać.
poniedziałek,
do pracy 10km, z pracy 9km, powoluśku, Minimusy.
10km po lasku Marcelińskim, NB Minimus Trail.
pobiegłem rano do lasku, z nadzieją, że uda się coś pokombinować. udało się
ściezka zdrowia taka sama jak kilka tygodni temu - 5 serii po 10x wskok obunóż na ławeczkę/trucht/20-30 sekund skip A/trucht/20-30 sekund wieloskok.
Fajnie
niedziela wolna, dziecko chore, trza było w domu siedzieć i pocieszać.
poniedziałek,
do pracy 10km, z pracy 9km, powoluśku, Minimusy.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
oki , znowu uzupełnienie za kilka dni
wtorek, 20 listopada
do pracy 10km po 5:33/km, HR śr. 126 bpm.
z pracy 10km, w tym 4 interwałki.
najpierw 0,75km po 4:00/km,
3 min trucht,
0,58km po 4:18/km
3 min trucht
0,55km po 4:10.
3-4km spokojnie i na koniec 1km po 4:00/km.
wtorek w Minimusach.
środa, 21 listopada
do pracy 10km, z pracy 7km, spokojnie, Minimusy,
czwartek, 22 listopada
do pracy 10km spokojnie, z pracy 10,8km spokojnie. SKORA Base (przysłali mi drugą parę ))))))))))))) )
tyle.
wtorek, 20 listopada
do pracy 10km po 5:33/km, HR śr. 126 bpm.
z pracy 10km, w tym 4 interwałki.
najpierw 0,75km po 4:00/km,
3 min trucht,
0,58km po 4:18/km
3 min trucht
0,55km po 4:10.
3-4km spokojnie i na koniec 1km po 4:00/km.
wtorek w Minimusach.
środa, 21 listopada
do pracy 10km, z pracy 7km, spokojnie, Minimusy,
czwartek, 22 listopada
do pracy 10km spokojnie, z pracy 10,8km spokojnie. SKORA Base (przysłali mi drugą parę ))))))))))))) )
tyle.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
update
piątek - wolne od biegania, dużo spraw do załatwienia przed sobotnimi chrzcinami Kalinki
sobota- od rana walka z czasem, trudny, stresujący dzień, na szczęście wszystko się udało, co najważniejsze, Kalinka jest dzieckiem Bożym
w niedzielę udało się pobiegać:
15km, nad Rusałkę, tam pętelka Kulawego z ZBN i do domu.
fajnie, poznałem trochę nowych ścieżek, powkurzałem się na własną indolencję nawigacyjną, tempo średnie nie wyszło może imponujące ale na usprawiedliwienie mam ukształtowanie terenu, ukształtowanie swojego mózgu oraz astmę.
chrzciny poprzedniego dnia były u taty, który ma kota. a jam na kota alergię, silną. kilka godzin spędzonych z alergenami odczuwał przez kilka dni, i muszę wyciszać lekami. nic to, biegamy dalej
średnie tempo 5:11/km, HR śr. 141. ostatnie 3km poniżej 5'/km. Skora Base.
poniedziałek
tradycyjnie do pracy i z pracy.
razem 19,7km Easy. Skora Base.
wtorek
to samo
razem 19,6km. Skora Base.
środa
j.w.
do pracy po 5:14/km, HR śr. 136, na granicy Easy, ale czułem się b. dobrze, powoli schodzi efekt kota.
z pracy 10km po 4:56/km, HR śr. 142. milutko, jakoś tak weszło na 5'/km więc leciałem jak nogi chciały
Skora Base. Znowu w nich biegam na okrągło
piątek - wolne od biegania, dużo spraw do załatwienia przed sobotnimi chrzcinami Kalinki
sobota- od rana walka z czasem, trudny, stresujący dzień, na szczęście wszystko się udało, co najważniejsze, Kalinka jest dzieckiem Bożym
w niedzielę udało się pobiegać:
15km, nad Rusałkę, tam pętelka Kulawego z ZBN i do domu.
fajnie, poznałem trochę nowych ścieżek, powkurzałem się na własną indolencję nawigacyjną, tempo średnie nie wyszło może imponujące ale na usprawiedliwienie mam ukształtowanie terenu, ukształtowanie swojego mózgu oraz astmę.
chrzciny poprzedniego dnia były u taty, który ma kota. a jam na kota alergię, silną. kilka godzin spędzonych z alergenami odczuwał przez kilka dni, i muszę wyciszać lekami. nic to, biegamy dalej
średnie tempo 5:11/km, HR śr. 141. ostatnie 3km poniżej 5'/km. Skora Base.
poniedziałek
tradycyjnie do pracy i z pracy.
razem 19,7km Easy. Skora Base.
wtorek
to samo
razem 19,6km. Skora Base.
środa
j.w.
do pracy po 5:14/km, HR śr. 136, na granicy Easy, ale czułem się b. dobrze, powoli schodzi efekt kota.
z pracy 10km po 4:56/km, HR śr. 142. milutko, jakoś tak weszło na 5'/km więc leciałem jak nogi chciały
Skora Base. Znowu w nich biegam na okrągło
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
oj ciężko mi ostatnio te wpisy idą...
piątek 19km, Skora Base.
sobota 16km, Skora Base. 2km końcówki trochę szybciej.
poniedziałek, 19km, Skora Base. w trakcie 0,7km po 4:15/km, oraz podbieg 1km po 4:33/km.
wtorek, 18km, Skora Base.
tyle bym napisał ale mi się nie chce...
piątek 19km, Skora Base.
sobota 16km, Skora Base. 2km końcówki trochę szybciej.
poniedziałek, 19km, Skora Base. w trakcie 0,7km po 4:15/km, oraz podbieg 1km po 4:33/km.
wtorek, 18km, Skora Base.
tyle bym napisał ale mi się nie chce...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
kolejny wpis z kilku dni
środa, 5 grudnia
dyszka do pracy po 5:30/km, Skora Base.
z powrotem się śpieszyłem, więc najkrótszą drogą 5,5km, średnio po 4:49/km. Skora Base
czwartek, 6 grudnia
Mikołajki. wolne od biegania.
piątek, 7 grudnia
inną trasą 9,2km do pracy, w śniegu, cudownie, po 5:25/km, Skora Base.
z powrotem po 5:18/km, jakieś 9km. Skora Base.
przycisk start/stop niestety źle działa. chodzi z trudem, często nie wraca, a na tym treningu zablokował mi się na pauzie niedaleko domu. ambit niestety musi polecieć do kliniki do finlandii.
sobota, 8 grudnia
10km po Lasku Marcelińskim, zaśnieżonym, przepięknym. wreszcie mogłem wypróbować Ibebugi w ich naturalnym środowisku. Wszystko grało, nie przepuściły wilgoci, trzymanie świetne dzięki kolcom.
spokojne bieganie po 5:18/km, Icebug Spwider.
niedziela, 9 grudnia
wolne
poniedziałek, 10 grudnia
dycha do pracy. śnieg wszędzie więc założyłem Merrelle, dobrze się sprawdziły, troszkę jeżdżą ale dzięki temu mocniej pracują mięśnie, nie przeszkadza mi to.
średnio po 5:40/km, Merrell Trail Glove.
z powrotem dyszka, po 5:20/km, Merrell Trail Glove.
uff...
środa, 5 grudnia
dyszka do pracy po 5:30/km, Skora Base.
z powrotem się śpieszyłem, więc najkrótszą drogą 5,5km, średnio po 4:49/km. Skora Base
czwartek, 6 grudnia
Mikołajki. wolne od biegania.
piątek, 7 grudnia
inną trasą 9,2km do pracy, w śniegu, cudownie, po 5:25/km, Skora Base.
z powrotem po 5:18/km, jakieś 9km. Skora Base.
przycisk start/stop niestety źle działa. chodzi z trudem, często nie wraca, a na tym treningu zablokował mi się na pauzie niedaleko domu. ambit niestety musi polecieć do kliniki do finlandii.
sobota, 8 grudnia
10km po Lasku Marcelińskim, zaśnieżonym, przepięknym. wreszcie mogłem wypróbować Ibebugi w ich naturalnym środowisku. Wszystko grało, nie przepuściły wilgoci, trzymanie świetne dzięki kolcom.
spokojne bieganie po 5:18/km, Icebug Spwider.
niedziela, 9 grudnia
wolne
poniedziałek, 10 grudnia
dycha do pracy. śnieg wszędzie więc założyłem Merrelle, dobrze się sprawdziły, troszkę jeżdżą ale dzięki temu mocniej pracują mięśnie, nie przeszkadza mi to.
średnio po 5:40/km, Merrell Trail Glove.
z powrotem dyszka, po 5:20/km, Merrell Trail Glove.
uff...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
nie pisałem tak długo, że zapomniałem większości szczegółów.
ale ok.
przez minione dwa tygodnie biegałem nieco mniej, jakieś 70-80km tygodniowo.
mniej notowałem szczegółów treningów, jako że Ambit poleciał do Finlandii do naprawy.
trochę biegam z Garminem ale nie zawsze o nim pamiętam.
kilka ważniejszych rzeczy:
BUTY - Skora Base - ok. 80km, Adidas Adipure Adapt ok. 40km, Merrell Trail Glove ok. 20km.
Icebug Spwider - 4km ale za to jakie...
o akcentach napiszę niebawem.
ale ok.
przez minione dwa tygodnie biegałem nieco mniej, jakieś 70-80km tygodniowo.
mniej notowałem szczegółów treningów, jako że Ambit poleciał do Finlandii do naprawy.
trochę biegam z Garminem ale nie zawsze o nim pamiętam.
kilka ważniejszych rzeczy:
BUTY - Skora Base - ok. 80km, Adidas Adipure Adapt ok. 40km, Merrell Trail Glove ok. 20km.
Icebug Spwider - 4km ale za to jakie...
o akcentach napiszę niebawem.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
no dobrze, może przy okazji Świąt skrobnę nieco...
przez ostatnie dwa tygodnie większość mojej uwagi zajmowała praca. pod nieobecność Ani większość bieżącej pracy biura jest na mojej głowie i kiedy przychodzi do zamykania miesiąca, kalkulacji podatków, rozliczeń itd. najzwyczajniej w świecie się denerwuję...
rzecz jasna, do tego doszły przygotowania świąteczne. z dwiema dziewczynkami trudno logistycznie ogarnąć zakupy, pieczenie, gotowanie itd., więc rozłożyliśmy sobie pracę na kilka tygodni, omijając w ten sposób dni największego tłoku w sklepach.
na domiar wszystkiego, przez trzy kolejne niedziele koncertowaliśmy z chórem w kościołach, tydzień temu mieliśmy nawet dwa koncerty, w różnych miejscach, z zupełnie innym repertuarem...
summa summarum, Adwent minął w mgnieniu oka. przez ten czas oczywiście biegałem ale czasu na dokładne zapisywanie treningów na blogu już nie starczało. jak nie mam dość czasu by zrobić coś tak, jakbym sobie wyobrażał, często wolę w ogóle tego nie robić - dlatego w ostatnim czasie wpisy były raczej z poczucia kronikarskiego obowiązku - w końcu na blogu zapisana jest cała moja historia biegowa, a to już ponad 3 lata...
w tych minionych tygodniach zrobiłem kilka mocniejszych treningów.
1. tego dnia gdy oddałem Suunto do serwisu wracając zrobiłem mocniejszą dychę - po 4:55/km po ośnieżonych chodnikach.
2. któregoś dnia spotkałem się z Kulawym Psem na Cytadeli a on pokazał mi swoją crossową pętlę - 4km cały czas w górę i w dół. jeżeli do tego dodać wuchtę śniegu i Piotrka popędzającego mnie non stop, dostajemy obraz jednego z najcięższych akcentów w ostatnich miesiącach. Kulawy powitał mnie słowami: "wiesz, że dzisiaj biegasz ciągły?" ale mylił się - dla mnie to było ciężkie jak bardzo mocne interwały. tyle że bez przerw. kolce Icebugów ledwo trzymały. niestety przyczepność jest też funkcją prędkości - biegnąc pod górę szybko i dynamicznie, na krótkim kontakcie, Piotrek nie potrzebował specjalnego trzymania. każdym mój kontakt z podłożem trwał o wiele dłużej, miałem mniejszy pęd pod górę i czasami but zdążył puścić.
plus taki, że zaliczyłem tylko jedną glebę - na którymś zbiegu nogi nie wytrzymały po prostu, było za szybko - poleciałem na śnieg, fiknąłem kozła zabawa przednia. musimy to powtórzyć.
3. innego dnia musiałem się pośpieszyć z powrotem do domu - 5,5km po ok. 4:25/km.
duża część treningów bez kontrolowania tempa - co prawda mam Garmina ale kilka razy go nie naładowałem, kilka razy zostawiłem na parapecie w pracy, włączywszy w celu złapania fixa, zapomniawszy i wyszedłszy. polski język jest piękny
wigilia Bożego Narodzenia, poniedziałek, 24 grudnia
tegoroczne święta są pierwszymi bez mamy. czuć to na każdym kroku, niestety. wstałem wcześnie rano, sporo przed świtem. miałem w planach pobiec do lasku marcelińskiego wypróbować nowy nabytek - czołówkę Primus Primelight Race Adventure, nabytą bardzo okazyjnie w TKmaxx. Można powiedzieć, że sam sobie zrobiłem biegowy prezent gwiazdkowy - miało się okazać, że w tym roku Gwiazdor nie przewidział dla mnie innych biegowych upominków. Poprzedniego wieczoru spadło sporo śniegu i miałem nadzieję na piękny trening w świeżym białym puchu, niestety w nocy przyszło ocieplenie i zamiast białego puchu była szara chlapo-ciapa. po kilku minutach przestałem się przejmować wilgocią pod nogami i omijać kałuże. lekkie Trail Glove momentalnie przemokły, jednak nie czułem dyskomfortu. pobiegłem do lasku, włączyłem lampkę - świeci świetnie, nie byłem jednak w stanie się w pełni nacieszyć jej możliwościami, zalegała ciężko mgła, dodatkowo padał deszcz ze śniegiem. z lasku pobiegłem na cmentarz, do mamy. zaśpiewałem jej kolędę - głos mi się łamał... i poszedłem realizować kolejne punkty programu - ostatnie przedświąteczne zakupy.
sama wieczerza wigiljjna była słodko-gorzka. dobrze było być razem z rodziną ale tak bardzo brakowało mamy. czytałem modlitwę, którą bardzo lubiła, z kartki zapisanej jej własnoręcznym pismem. dziadkowie trzymali się dzielnie, ale tata był bardzo smutny. ech, najlepszym prezentem na Święta byłoby dla mnie gdyby potrafił znaleźć w sobie więcej radości, nadziei, pogody...
tyle. pewnie dzisiaj - w Boże Narodzenie - pobiegać nie dam rady, może jutro wstanę wcześniej...
Wesołych Świąt wszystkim! To są Święta Bożego Narodzenia, więc życzę Bożego błogosławieństwa, tego zbliżenia z Bogiem, które po raz pierwszy dokonało się wtedy w stajence, gdy Wszechmocny stał się człowiekiem, nagim i bezbronnym, takim jak my.
przez ostatnie dwa tygodnie większość mojej uwagi zajmowała praca. pod nieobecność Ani większość bieżącej pracy biura jest na mojej głowie i kiedy przychodzi do zamykania miesiąca, kalkulacji podatków, rozliczeń itd. najzwyczajniej w świecie się denerwuję...
rzecz jasna, do tego doszły przygotowania świąteczne. z dwiema dziewczynkami trudno logistycznie ogarnąć zakupy, pieczenie, gotowanie itd., więc rozłożyliśmy sobie pracę na kilka tygodni, omijając w ten sposób dni największego tłoku w sklepach.
na domiar wszystkiego, przez trzy kolejne niedziele koncertowaliśmy z chórem w kościołach, tydzień temu mieliśmy nawet dwa koncerty, w różnych miejscach, z zupełnie innym repertuarem...
summa summarum, Adwent minął w mgnieniu oka. przez ten czas oczywiście biegałem ale czasu na dokładne zapisywanie treningów na blogu już nie starczało. jak nie mam dość czasu by zrobić coś tak, jakbym sobie wyobrażał, często wolę w ogóle tego nie robić - dlatego w ostatnim czasie wpisy były raczej z poczucia kronikarskiego obowiązku - w końcu na blogu zapisana jest cała moja historia biegowa, a to już ponad 3 lata...
w tych minionych tygodniach zrobiłem kilka mocniejszych treningów.
1. tego dnia gdy oddałem Suunto do serwisu wracając zrobiłem mocniejszą dychę - po 4:55/km po ośnieżonych chodnikach.
2. któregoś dnia spotkałem się z Kulawym Psem na Cytadeli a on pokazał mi swoją crossową pętlę - 4km cały czas w górę i w dół. jeżeli do tego dodać wuchtę śniegu i Piotrka popędzającego mnie non stop, dostajemy obraz jednego z najcięższych akcentów w ostatnich miesiącach. Kulawy powitał mnie słowami: "wiesz, że dzisiaj biegasz ciągły?" ale mylił się - dla mnie to było ciężkie jak bardzo mocne interwały. tyle że bez przerw. kolce Icebugów ledwo trzymały. niestety przyczepność jest też funkcją prędkości - biegnąc pod górę szybko i dynamicznie, na krótkim kontakcie, Piotrek nie potrzebował specjalnego trzymania. każdym mój kontakt z podłożem trwał o wiele dłużej, miałem mniejszy pęd pod górę i czasami but zdążył puścić.
plus taki, że zaliczyłem tylko jedną glebę - na którymś zbiegu nogi nie wytrzymały po prostu, było za szybko - poleciałem na śnieg, fiknąłem kozła zabawa przednia. musimy to powtórzyć.
3. innego dnia musiałem się pośpieszyć z powrotem do domu - 5,5km po ok. 4:25/km.
duża część treningów bez kontrolowania tempa - co prawda mam Garmina ale kilka razy go nie naładowałem, kilka razy zostawiłem na parapecie w pracy, włączywszy w celu złapania fixa, zapomniawszy i wyszedłszy. polski język jest piękny
wigilia Bożego Narodzenia, poniedziałek, 24 grudnia
tegoroczne święta są pierwszymi bez mamy. czuć to na każdym kroku, niestety. wstałem wcześnie rano, sporo przed świtem. miałem w planach pobiec do lasku marcelińskiego wypróbować nowy nabytek - czołówkę Primus Primelight Race Adventure, nabytą bardzo okazyjnie w TKmaxx. Można powiedzieć, że sam sobie zrobiłem biegowy prezent gwiazdkowy - miało się okazać, że w tym roku Gwiazdor nie przewidział dla mnie innych biegowych upominków. Poprzedniego wieczoru spadło sporo śniegu i miałem nadzieję na piękny trening w świeżym białym puchu, niestety w nocy przyszło ocieplenie i zamiast białego puchu była szara chlapo-ciapa. po kilku minutach przestałem się przejmować wilgocią pod nogami i omijać kałuże. lekkie Trail Glove momentalnie przemokły, jednak nie czułem dyskomfortu. pobiegłem do lasku, włączyłem lampkę - świeci świetnie, nie byłem jednak w stanie się w pełni nacieszyć jej możliwościami, zalegała ciężko mgła, dodatkowo padał deszcz ze śniegiem. z lasku pobiegłem na cmentarz, do mamy. zaśpiewałem jej kolędę - głos mi się łamał... i poszedłem realizować kolejne punkty programu - ostatnie przedświąteczne zakupy.
sama wieczerza wigiljjna była słodko-gorzka. dobrze było być razem z rodziną ale tak bardzo brakowało mamy. czytałem modlitwę, którą bardzo lubiła, z kartki zapisanej jej własnoręcznym pismem. dziadkowie trzymali się dzielnie, ale tata był bardzo smutny. ech, najlepszym prezentem na Święta byłoby dla mnie gdyby potrafił znaleźć w sobie więcej radości, nadziei, pogody...
tyle. pewnie dzisiaj - w Boże Narodzenie - pobiegać nie dam rady, może jutro wstanę wcześniej...
Wesołych Świąt wszystkim! To są Święta Bożego Narodzenia, więc życzę Bożego błogosławieństwa, tego zbliżenia z Bogiem, które po raz pierwszy dokonało się wtedy w stajence, gdy Wszechmocny stał się człowiekiem, nagim i bezbronnym, takim jak my.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
dobra, może uda się podsumować tydzień.
poniedziałek, Wigilia Bożego Narodzenia
jak już pisałem, 8km Merrell Trail Glove, Easy, bez smyczy.
wtorek, Boże Narodzenie.
off
środa, II Święto. Skora Base, bez smyczy.
wieczorem graliśmy z Anią i szwagrem Piotrkiem w planszówki (prezent gwiazdorkowy dla Ani - K2), około 23 Piotrek się zwijał, wracał do domu biegiem, "odprowadziłem" go wpół drogi, zw głowie się kręciło, jakiś osłabiony byłem, z powrotem poniżej 5', około 4:45/km; wszystkiego razem 7,5 km.
czwartek, 27 grudnia
do pracy 9km, Skora Base, bez smyczy.
z pracy 7km, Skora Base, bez smyczy. trochę szybciej, coś koło 5:00/km.
piątek, 28 grudnia. bez smyczy
wybieganie z elementami siły biegowej w Lasku Marcelińskim - na 5km pętli 5 serii po 3 ćwiczenia: 12x wskok obunóż na ławeczkę, ok. 20 sekund skip A, ok. 20 sekund wieloskok. przerwy - minuta-dwie truchtu. do tego jeszcze kilka km po asfalcie, pod koniec trochę szybciej, poniżej 5'.
razem 14km, Adidas Adipure Adapt, czyli dokładka dla łydek. bardzo fajny trening.
sobota, 29 grudnia.
10km easy, bez smyczy. Skora Base.
tak to właśnie wygląda, że jeśli nie potrzebuję butów do jakichś zadań specjalnych, ręce same sięgają po Skory bardzo je lubię. wyszło w jakieś 50-52 minuty.
mam nadzieję jutro jeszcze coś dokręcić.
na razie tyle.
poniedziałek, Wigilia Bożego Narodzenia
jak już pisałem, 8km Merrell Trail Glove, Easy, bez smyczy.
wtorek, Boże Narodzenie.
off
środa, II Święto. Skora Base, bez smyczy.
wieczorem graliśmy z Anią i szwagrem Piotrkiem w planszówki (prezent gwiazdorkowy dla Ani - K2), około 23 Piotrek się zwijał, wracał do domu biegiem, "odprowadziłem" go wpół drogi, zw głowie się kręciło, jakiś osłabiony byłem, z powrotem poniżej 5', około 4:45/km; wszystkiego razem 7,5 km.
czwartek, 27 grudnia
do pracy 9km, Skora Base, bez smyczy.
z pracy 7km, Skora Base, bez smyczy. trochę szybciej, coś koło 5:00/km.
piątek, 28 grudnia. bez smyczy
wybieganie z elementami siły biegowej w Lasku Marcelińskim - na 5km pętli 5 serii po 3 ćwiczenia: 12x wskok obunóż na ławeczkę, ok. 20 sekund skip A, ok. 20 sekund wieloskok. przerwy - minuta-dwie truchtu. do tego jeszcze kilka km po asfalcie, pod koniec trochę szybciej, poniżej 5'.
razem 14km, Adidas Adipure Adapt, czyli dokładka dla łydek. bardzo fajny trening.
sobota, 29 grudnia.
10km easy, bez smyczy. Skora Base.
tak to właśnie wygląda, że jeśli nie potrzebuję butów do jakichś zadań specjalnych, ręce same sięgają po Skory bardzo je lubię. wyszło w jakieś 50-52 minuty.
mam nadzieję jutro jeszcze coś dokręcić.
na razie tyle.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
niedziela, 30 grudnia
udało się dokręcić
kładłem się w sobotę spać z silnym postanowieniem by wstać rano i pobiegać trochę dłużej, chciałem wyjść zanim dziewczyny wstaną by nie kraść zbyt wiele wspólnego czasu rodzinie. po półgodzinnej walce z budzikiem zwlokłem się z łóżka, było jeszcze ciemno, i poszedłem biegać. pierwsze kilka kilometrów po osiedlowych uliczkach, czekając na świt, potem już w Lasku Marcelińskim. razem wyszło 20km, spokojnym, niedzielnym tempem.
bez smyczy, Skora Base.
w południe Ania umówiła się z Dominiką na wspólne bieganie wkoło Rusałki, z ambicjami przebiegnięcia pierwszej dychy po urodzeniu Kalinki
Emilkę odstawiliśmy do dziadka, Kalinka pojechała z nami nad Rusałkę. Ania z Domi pobiegły a ja posiedziałem trochę w aucie z Kalinką. Kiedy zaczęła się wiercić i marudzić, zmontowałem wózek i zacząłem ostrożnie truchtać wkoło Rusałki. Kalinka nie protestowała, nawet zdrzemnęła się trochę.
Ani udało się nabiegać swoją dychę - jestem z niej bardzo dumny i mam nadzieję, że da radę przygotować się do wiosennego półmaratonu - a ja dodałem jakieś 7km do porannych dwudziestu. nadal bez smyczy, Skora Base.
ostatnie 1,5km razem z Anią i Domi - jak to fajnie pobiegać razem z żoną... uwielbiam to!
udało się dokręcić
kładłem się w sobotę spać z silnym postanowieniem by wstać rano i pobiegać trochę dłużej, chciałem wyjść zanim dziewczyny wstaną by nie kraść zbyt wiele wspólnego czasu rodzinie. po półgodzinnej walce z budzikiem zwlokłem się z łóżka, było jeszcze ciemno, i poszedłem biegać. pierwsze kilka kilometrów po osiedlowych uliczkach, czekając na świt, potem już w Lasku Marcelińskim. razem wyszło 20km, spokojnym, niedzielnym tempem.
bez smyczy, Skora Base.
w południe Ania umówiła się z Dominiką na wspólne bieganie wkoło Rusałki, z ambicjami przebiegnięcia pierwszej dychy po urodzeniu Kalinki
Emilkę odstawiliśmy do dziadka, Kalinka pojechała z nami nad Rusałkę. Ania z Domi pobiegły a ja posiedziałem trochę w aucie z Kalinką. Kiedy zaczęła się wiercić i marudzić, zmontowałem wózek i zacząłem ostrożnie truchtać wkoło Rusałki. Kalinka nie protestowała, nawet zdrzemnęła się trochę.
Ani udało się nabiegać swoją dychę - jestem z niej bardzo dumny i mam nadzieję, że da radę przygotować się do wiosennego półmaratonu - a ja dodałem jakieś 7km do porannych dwudziestu. nadal bez smyczy, Skora Base.
ostatnie 1,5km razem z Anią i Domi - jak to fajnie pobiegać razem z żoną... uwielbiam to!
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
poniedziałek, 31 grudnia
do pracy 10km, bez smyczy, Skora Base.
ciężkie, po siłce w Adaptach i niedzielnym wybieganiu. śmieszne, wyobrażałem sobie, że biegnę ostatnie 10km Transjury i goni mnie Maciek Więcek
w pracy zadzwoniłem do sklepu Salomona w Galerii Malta. Zbliżał się termin gdy mój Ambit miał wrócić z serwisu, co prawda mieli do mnie zadzwonić jak zegarek będzie w salonie ale nie mogłem się doczekać, poza tym mam różne doświadczenia ze słownością sprzedawców... i tym razem miałem rację, okazało się, że Ambit już na mnie czeka. co prawda Pan nie był w stanie stwierdzić jak poradzono sobie z reklamacją ale powiedział, że "coś naprawili" ok, po pracy pobiegłem do Malty odebrać zegarek. Pani, która mi go wydawała, również nie poinformowała mnie jak została załatwiona reklamacja, dała mi tylko kartkę, którą serwis przysłał z zegarkiem. Stało tam napisane, że zostawili mi mój stary pasek natomiast samo urządzenie wymienili na "service unit" czyli chyba po prostu zamienili mi na innego Ambita, dodając 3-miesięczną gwarancję po zakończeniu oryginalnej. ze sposobu i czasu załatwienia sprawy jestem zadowolony, sama obsługa w poznańskim salonie mogłaby być bardziej profesjonalna i wyczerpująca, nieco bardziej zaangażowana. nie mam jednak pretensji
ponieważ zegarek miał baterię na wyczerpaniu, nie odpalałem go, pobiegłem po prostu do domu.
w domu sprawdzę czy wszystko gra
razem 9,2km, Skora Base.
tyle
do pracy 10km, bez smyczy, Skora Base.
ciężkie, po siłce w Adaptach i niedzielnym wybieganiu. śmieszne, wyobrażałem sobie, że biegnę ostatnie 10km Transjury i goni mnie Maciek Więcek
w pracy zadzwoniłem do sklepu Salomona w Galerii Malta. Zbliżał się termin gdy mój Ambit miał wrócić z serwisu, co prawda mieli do mnie zadzwonić jak zegarek będzie w salonie ale nie mogłem się doczekać, poza tym mam różne doświadczenia ze słownością sprzedawców... i tym razem miałem rację, okazało się, że Ambit już na mnie czeka. co prawda Pan nie był w stanie stwierdzić jak poradzono sobie z reklamacją ale powiedział, że "coś naprawili" ok, po pracy pobiegłem do Malty odebrać zegarek. Pani, która mi go wydawała, również nie poinformowała mnie jak została załatwiona reklamacja, dała mi tylko kartkę, którą serwis przysłał z zegarkiem. Stało tam napisane, że zostawili mi mój stary pasek natomiast samo urządzenie wymienili na "service unit" czyli chyba po prostu zamienili mi na innego Ambita, dodając 3-miesięczną gwarancję po zakończeniu oryginalnej. ze sposobu i czasu załatwienia sprawy jestem zadowolony, sama obsługa w poznańskim salonie mogłaby być bardziej profesjonalna i wyczerpująca, nieco bardziej zaangażowana. nie mam jednak pretensji
ponieważ zegarek miał baterię na wyczerpaniu, nie odpalałem go, pobiegłem po prostu do domu.
w domu sprawdzę czy wszystko gra
razem 9,2km, Skora Base.
tyle
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
wtorek, 1 stycznia, Nowy Rok.
Pojechaliśmy z Anią do mamy, bo Emilka chciała spędzić czas z babcią. Kalinkę zapakowaliśmy do wózka i razem z Piotrkiem ruszyliśmy na bieganie wkoło Malty. Razem zrobiliśmy 6km po 7:00/km, co dla Ani było całkiem sporym wysiłkiem; był to też jej trzeci trening w przeciągu tygodnia - super! zmotywowana Ania montuje grupę koleżanek na półmaraton
Ania pozwoliła mi zrobić jeszcze jedno kółko, więc miałem motywację by pobiec jakić akcent. wyszła piątka po 4:15/km, fajnie.
razem 12 km, Skora Base. Ambit działa
środa, 2 stycznia
do pracy 10km, powolutku, Skora Base.
z powrotem 9km, po 5:05/km, Skora Base.
czwartek, 3 stycznia
do pracy 9km, w deszczu, ciężko. Skora Base.
z pracy w deszczu i wietrze, 7km bomisięniechciao... Skora Base.
trochę pobolewa prawy Achilles i stopa, zobaczymy czy się nie rozwinie jakieś coś niemiłego.
do masakry nad masakrami zostało 170 dni
tyle.
Pojechaliśmy z Anią do mamy, bo Emilka chciała spędzić czas z babcią. Kalinkę zapakowaliśmy do wózka i razem z Piotrkiem ruszyliśmy na bieganie wkoło Malty. Razem zrobiliśmy 6km po 7:00/km, co dla Ani było całkiem sporym wysiłkiem; był to też jej trzeci trening w przeciągu tygodnia - super! zmotywowana Ania montuje grupę koleżanek na półmaraton
Ania pozwoliła mi zrobić jeszcze jedno kółko, więc miałem motywację by pobiec jakić akcent. wyszła piątka po 4:15/km, fajnie.
razem 12 km, Skora Base. Ambit działa
środa, 2 stycznia
do pracy 10km, powolutku, Skora Base.
z powrotem 9km, po 5:05/km, Skora Base.
czwartek, 3 stycznia
do pracy 9km, w deszczu, ciężko. Skora Base.
z pracy w deszczu i wietrze, 7km bomisięniechciao... Skora Base.
trochę pobolewa prawy Achilles i stopa, zobaczymy czy się nie rozwinie jakieś coś niemiłego.
do masakry nad masakrami zostało 170 dni
tyle.