
Kalorie a bieganie
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
na psychikę chyba wręcz zbawienny 

- maly89
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4862
- Rejestracja: 10 paź 2011, 23:05
- Życiówka na 10k: 37:44
- Życiówka w maratonie: 02:56:04
- Lokalizacja: Gdańsk / Lidzbark Warmiński
- Kontakt:
Powiem tak - lepiej nie robic takiego dnia, ale jak sobie raz ba jakis czas pozwolisz na male odstepstwo to nic Ci sie nie stanie.shake10 pisze: A co myślicie o ostatnim pytaniu - czyli dniu rozpusty raz na tydzień/dwa tygodnie? Czy ma to jakiś negatywny wpływ na wagę/dietę/organizm czy wręcz przeciwnie?
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 11
- Rejestracja: 15 lis 2012, 10:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
No właśnie mój kolega który trochę się zajmuje kulturystyką cały tydzień trzyma się diety a raz w tygodniu "karmi" swoją psychikę. Uważa, że jest analogicznie jak z treningiem - powinno się raz na tydzień zrobić dzień przerwy w treningu. Oczywiście to tylko "analogia" ale coś w tym jest...
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
Mi się wydaje, że to lekka bzdura. Jeśli stosuje się pewien system odżywiania to jest on co najwyżej lekko modyfikowany w stosunku do zmieniających się obciążeń treningowych i do niego po prostu się człowiek przyzwyczaja traktując jako coś normalnego - nie walczy z nim, jest on dobry wtedy kiedy nie odczuwamy permanentnie głodu (nie głodzimy się w żadnej formie) i dyskomfortu na dłuższą metę (żadne jestem głodny ale to przejściowe, przyzwyczaję się, pocierpię dwa tygodnie i takie tam podobne). Gdy stosujemy taką dietę po pewnym czasie przyzwyczajamy się do takiej formy żywienia i nabieramy tego jako jedzenie nawykowe-sposób życia, przestaje się tęsknić za dawnymi przysmakami i te pokusy zaczynają być coraz mniej groźne. Wprowadzanie jednego dnia łamiącego świadczyć może o tym, że stosowana dieta jest niezbilansowana i trzeba nadgonić zaległości (więc po co - cały system bez sensu - 6 dni cierpień za kilka godzin odbicia?), w ten sposób ciężko się będzie przyzwyczaić i mentalnie będzie trudniej na dłuższym dystansie, trzecia rzecz - przy bardzo obciążającym, ciężkim i długotrwałym treningu łaknienie zaczyna spadać, gdy dojeżdżam z pracą do punktu maksymalnego te odwieczne pokusy (ciasteczko czekoladowe, lody, piwko itp) zaczynają mi, że tak powiem koło dupy latać - wiszą mi i nie jest to kwestia, ze sobie zabraniam - po prostu nie mam wtedy na to ochoty, bilansuje się dietą i jest mi dużo łatwiej dojechać z optymalną, planowaną wagą do startu - daje to też luz psychiczny w tej kwestii. Na roztrenowaniu pokusy jednak wracają. Jak dla mnie taki dzień rozpusty to strzał w kolano, już lepiej trzymać dietę jako sposób/system a jak jest ciężko to czasem popełnić drobne grzeszki
Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31

a ja mam trochę inne zdanie. na pewno przyzwyczajenia się zmieniają ale pewne upodobania zostają, i choć na codzien nie można im pofolgować, to raz na jakiś czas, dla czystej przyjemności, można sobie pozowlić na odstepstwo od deity, moim osobistym zdaniem bez szkody dla ogólnego jej efektu.
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
Oczywiście, ze tak, nie jestem tu jakimś ortodoksem i w tym względzie |"nie jedno mam za paznokciami" - ale mowa jest o systemowym jednym dniu rozpusty w tygodniu a to pewna różnica, nie widzę sensu ani sensu w porównywaniu tego do dnia regeneracyjnego w cyklu treningowym.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
- klosiu
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3196
- Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
- Życiówka na 10k: 43:40
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
Cheat day pomaga odpocząć od reżimu diety, oczywiście zakładając, że dieta jest jakimś sporym wyrzeczeniem, tak nie powinno być, jeśli chce się ją utrzymać.
Ale cheat day nie polega na wrąbaniu pizzy, dwóch czekolad, kilograma pyrów i 8 piw
, tylko zjedzeniu w miarę z UMIAREM tego co na codzień nie wolno. I tylko taki ma sens.
Poza tym mihumor ma rację - dieta powinna być taka, żeby nie powodować zbytniego obciążenia psychicznego albo nadmiernego głodu, wtedy nie ma potrzeby robienia luźnego dnia.
Kulturyści to co innego - ich diety nie są ukierunkowane na sprawność, tylko na wygląd i jako takie są okresami mocno nienormalne
. Po czymś takim czasem trzeba odpocząć.
Ale cheat day nie polega na wrąbaniu pizzy, dwóch czekolad, kilograma pyrów i 8 piw

Poza tym mihumor ma rację - dieta powinna być taka, żeby nie powodować zbytniego obciążenia psychicznego albo nadmiernego głodu, wtedy nie ma potrzeby robienia luźnego dnia.
Kulturyści to co innego - ich diety nie są ukierunkowane na sprawność, tylko na wygląd i jako takie są okresami mocno nienormalne

The faster you are, the slower life goes by.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 11
- Rejestracja: 15 lis 2012, 10:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
U mnie sprawa sprowadza się do słodyczy
Codzienne jedzenie oczywiście pozbawione jest słodyczy (poza miodem) i nie mam jakiegoś ciśnienia na ich jedzenie, ale czasami mam taką ochotę wtrąbić sobie cała czekoladę :D Mimo, że nie jem słodyczy na codzień nie jest to dla mnie jakieś obciążenie psychiczne z którym bym sobie nie dawał rady aczkolwiek je lubię - pewnie większość tak ma :D Stąd moje pytanie.

- kisio
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1774
- Rejestracja: 26 sie 2010, 08:34
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Ja mam 'dzień na czekoladę' kiedy oddam krew :D Raz na dwa miesiące :D
Moim zdaniem okazji do 'cheat dayów' jest na tyle dużo (rodzinny obiad, wyjście do znajomych), że wprowadzanie tego systemowo jest już przegięciem
Moim zdaniem okazji do 'cheat dayów' jest na tyle dużo (rodzinny obiad, wyjście do znajomych), że wprowadzanie tego systemowo jest już przegięciem

- F@E
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2302
- Rejestracja: 16 paź 2009, 17:09
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: TG
Ja myślę że polega na wrąbaniu wszystkiego co dobre, inne szkoły natomiast myślą inaczej, bilans kaloryczny nie będzie aż taki wielki ponieważ rozłoży się.
"Wizja bez działania jest marzeniem, działanie bez wizji jest koszmarem"
- maly89
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4862
- Rejestracja: 10 paź 2011, 23:05
- Życiówka na 10k: 37:44
- Życiówka w maratonie: 02:56:04
- Lokalizacja: Gdańsk / Lidzbark Warmiński
- Kontakt:
Otóż tokisio pisze:Moim zdaniem okazji do 'cheat dayów' jest na tyle dużo (rodzinny obiad, wyjście do znajomych), że wprowadzanie tego systemowo jest już przegięciem

- F@E
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2302
- Rejestracja: 16 paź 2009, 17:09
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: TG
W tym systemie tak, w diecie 10PŻ nie, wiele ludzi nieświadomie o nią się ociera...Przy diecie Głupkawskiego czyli wszystko chude, lub mało lub inne zajawki też by się przydało zrobić cheat day. Z drugiej jednak strony jeżeli ktoś powadzi bogate życie to nie trzeba samo się poukłada...maly89 pisze:Otóż tokisio pisze:Moim zdaniem okazji do 'cheat dayów' jest na tyle dużo (rodzinny obiad, wyjście do znajomych), że wprowadzanie tego systemowo jest już przegięciem
"Wizja bez działania jest marzeniem, działanie bez wizji jest koszmarem"
-
- Wyga
- Posty: 80
- Rejestracja: 27 paź 2012, 16:50
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Podbijam temat, bo szukam odpowiedzi na nurtujące mnie od jakiegoś czasu pytanie
Ile to właściwie tych magicznych kalorii powinnam dostarczać organizmowi dziennie? Z jednej strony czytam o tych 2000-24000 kcal dziennie dla kobiet, a z drugiej o 1300 kcal, które zjada biegający mężczyzna
Tak "pi razy drzwi" byłby ktoś w stanie określić?
Kobieta, 24 lata, 170 cm, ok. 65-66 kg (na razie), praca siedząca, ale po pracy biegająca w tej chwili ok. 50 km/ tydz. i tą tendencję chcąca utrzymać, również dodatkowy ruch, czasami jakiś basen, ćwiczenia w domu, łyżwy itp.
Chcąca do kwietnia zrzucić ok 5 kg.
Wiem oczywiście, że kcal to nie wszystko, ale generalnie mam niezłe rozeznanie CO powinnam jeść, tylko zaczęła mnie zastanawiam kwestia ILE- może na tym powinnam się skupić?


Kobieta, 24 lata, 170 cm, ok. 65-66 kg (na razie), praca siedząca, ale po pracy biegająca w tej chwili ok. 50 km/ tydz. i tą tendencję chcąca utrzymać, również dodatkowy ruch, czasami jakiś basen, ćwiczenia w domu, łyżwy itp.
Chcąca do kwietnia zrzucić ok 5 kg.
Wiem oczywiście, że kcal to nie wszystko, ale generalnie mam niezłe rozeznanie CO powinnam jeść, tylko zaczęła mnie zastanawiam kwestia ILE- może na tym powinnam się skupić?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 599
- Rejestracja: 02 sty 2012, 20:30
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Może spróbuj "Waga startowa". Tam jest podane ile gram zależności od ilości treningów. Do tego kiedy jeść, co jeść, jakie proporcje itd. Wszystko oparte o wyniki różnych badań.ven. pisze:Podbijam temat, bo szukam odpowiedzi na nurtujące mnie od jakiegoś czasu pytanieIle to właściwie tych magicznych kalorii powinnam dostarczać organizmowi dziennie? Z jednej strony czytam o tych 2000-24000 kcal dziennie dla kobiet, a z drugiej o 1300 kcal, które zjada biegający mężczyzna
Tak "pi razy drzwi" byłby ktoś w stanie określić?
Kobieta, 24 lata, 170 cm, ok. 65-66 kg (na razie), praca siedząca, ale po pracy biegająca w tej chwili ok. 50 km/ tydz. i tą tendencję chcąca utrzymać, również dodatkowy ruch, czasami jakiś basen, ćwiczenia w domu, łyżwy itp.
Chcąca do kwietnia zrzucić ok 5 kg.
Wiem oczywiście, że kcal to nie wszystko, ale generalnie mam niezłe rozeznanie CO powinnam jeść, tylko zaczęła mnie zastanawiam kwestia ILE- może na tym powinnam się skupić?
- maly89
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4862
- Rejestracja: 10 paź 2011, 23:05
- Życiówka na 10k: 37:44
- Życiówka w maratonie: 02:56:04
- Lokalizacja: Gdańsk / Lidzbark Warmiński
- Kontakt:
ven. pisze:Podbijam temat, bo szukam odpowiedzi na nurtujące mnie od jakiegoś czasu pytanieIle to właściwie tych magicznych kalorii powinnam dostarczać organizmowi dziennie? Z jednej strony czytam o tych 2000-24000 kcal dziennie dla kobiet, a z drugiej o 1300 kcal, które zjada biegający mężczyzna
Tak "pi razy drzwi" byłby ktoś w stanie określić?
Kobieta, 24 lata, 170 cm, ok. 65-66 kg (na razie), praca siedząca, ale po pracy biegająca w tej chwili ok. 50 km/ tydz. i tą tendencję chcąca utrzymać, również dodatkowy ruch, czasami jakiś basen, ćwiczenia w domu, łyżwy itp.
Chcąca do kwietnia zrzucić ok 5 kg.
Wiem oczywiście, że kcal to nie wszystko, ale generalnie mam niezłe rozeznanie CO powinnam jeść, tylko zaczęła mnie zastanawiam kwestia ILE- może na tym powinnam się skupić?
Uważam, że 1300 to dość drakońska dieta, która może mocno spowolnić metabolizm. Ja bym radził znaleźć odpowiednią ilość kalorii na własną rękę. Jedz daną ilość kcal i sprawdzaj czy waga spada, czy rośnie, czy stoi w miejscu. Zacznij powiedzmy od 2000kcal. Aczkolwiek od razu mówię, że 5kg przy Twojej wadze wcale nie będzie łatwe do zrzucenia. Moja siostra ma podobną wagę, identyczny wzrost i dość ciężko to idzie. Ale to wszystko kwestia organizmu więc powodzenia.
Owsianka & Twaróg - czyli patenty Małego na walkę z kilogramami
Ostatnio zmieniony 15 sty 2013, 10:59 przez maly89, łącznie zmieniany 1 raz.