Ech... części komentujących to chyba się już menopauza zaczęła i nie radzą sobie z nagłymi uderzeniami gorąca
Gratulacje dla autora i jeszcze lepszych wyników w przyszłości

Sama w minionym roku zaczęłam swój biegowo-warzywny tunning, aż mnie znajomi przestali na chodniku rozpoznawać, i tak jak obserwuję u ludzi, to tycie i chudnięcie to wyjątkowo śliski i grząski temat. Każdy swoje wie i wychodzi z założenia, że na pewno jest tak jak mu się wydaje i tylko lecą kolejne teksty "jak można się tak spaść?!". Ano można, a pierwsze nazwisko jakie mi przychodzi do głowy to Leszek Blanik.
W swoim bliższym i dalszym otoczeniu nie widzę ludzi-robotów, zawsze idealnie wymiarowych, zawsze z każdej strony pod linijkę. A już zwłaszcza nie widzę takich, którzy to się nigdy nie shańbili zjedzeniem pizzy, kebaba, czy też kubła popcornu z colą w kinie

Nałapanie dodatkowych kg to prosta sprawa, zrzucenie balastu w sumie też. Jak dla mnie kluczowy jest moment pomiędzy, bo zwykle oznacza zmianę o 180 stopni i przestawienie się na zupełnie inne tory. Zmiana nawyków, nastawienia, myślenia (choćby o tym @Tamarind17, że zdrowo oznacza drogo). A jak wiadomo old habits die hard

buntuje się ciało, buntuje się umysł, no i pochrupało by się coś słodkiego / słonego do filmu. Myślę, że gdy przetrwa się etap przeskakiwania myślenia na zdrowsze tory to potem jest z górki.