czwartek, 13 września
16'E + 5* (3' po 5:20 + 1'30'' trucht) + 16'E
razem: 7,975 km w 52:55
średnie tempo: 6:38 (5:11, 5:08, 5:12, 5:09, 5:14)
średnie tętno: 164
max tętno: 180
5 + 13 min rozciągania
Buty: Saucony Mirage
Wczoraj wieczorem jechałam godzinę na rowerze w strugach deszczu. W cywilnych ciuchach, czyt. dżinsach itp. Buty do tej pory mam mokre, przemarzłam doszczętnie. Dzisiaj na szczęście padało tylko rano, ale jest zimniej niż wczoraj, więc włożyłam nową koszulkę NB - rewelacja! Było mi tylko odrobinę za ciepło

Patent z siateczką na plecach - rewelacja!
Tak w ogóle to taki szybki trening interwałowy jest idealny na odreagowanie 10 godzin stresu w pracy

Pierwsze powtórzenie leci się jeszcze na złości i frustracji. Na drugim powoli oczyszcza się umysł. Gdzieś przed połową trzeciego w głowie kołaczą się myśli typu: "To już zasadniczo połowa. W sumie jeszcze tylko dwa powtórzenia. To więcej niż połowa, to już 60%. Czyli w sumie prawie jesteśmy w domu!" Przy czwartym myśli są już nieco bardziej zdesperowane

"Jeszcze tylko do Lidla. A potem do zajezdni. I do przystanku. Oddychaj, oddychaj! Co to za kolka cholerna! Ała, nogi mnie bolą. Daleko jeszcze?" A podczas ostatniego euforia z powodu końca treningu miesza się z rozpaczą nad bolącymi nogami i płucami, i robi się wszystko, żeby odwrócić uwagę od tego ostatniego - liczenie w myślach, koncentrowanie się na przejeżdżających samochodach, liczenie w myślach, "Byle do stu, no dobra, sto pięćdziesiąt, jeszcze dziesięć, już prawie, no czemu ten zegarek nie piszczy?!". Schłodzenie to milutki relaks, rozmyślanie o tym, co dobrego się zje i "Dlaczego nie ma nic słodkiego w lodówce, ale co tam słodkie, kasza gryczana z pieprzem i oliwą z oliwek, mniam, szkoda, że masło zjełczało, bo z masłem jest przecież dużo lepsza, no ale trudno, szkoda, że kasy nie wzięłam, bo bym masło kupiła, ale pewnie przy okazji wpadłaby czekolada, więc może w sumie lepiej." I tak jakoś ten trening zleciał

Czy wspominałam już, że lubię biegać?
Wszystkie powtórzenia biegane na czuja, nie chciało mi się latać z GPSem, na szczęście znalazłam prostą o odpowiedniej długości. Gdyby była tak z 15 metrów dłuższa, to by była idealna, tak musiałam trochę zakręcać, odległości nie są zbyt dokładne, bo sprawdzałam na GPSies tak trochę na oko. Ale różnice powinny być niewielkie, do 5 metrów. Czyli całkiem równo mi to wyszło

A, przy czwartym powtórzeniu musiałam się na chwilkę zatrzymać, żeby nakrzyczeć na pana ze słuchawkami, którego duży pies leciał w moją stronę. Potem z nerwów przyspieszyłam
Przy okazji dziwi mnie trochę, że lubię interwały, skoro nie lubię krótkich wyścigów, typu 3 czy 5 km... Hmmm... I zastanawiam się, czy martwić się tym, że przez pół godziny po treningu coś miałam z oczami - nie były to mroczki, ale jakoś słabo widziałam, wzrok mi się nie fokusował. Ale przeszło, więc chyba jednak nie będę się martwić.
W sobotę izi z przebieżkami, w niedzielę - się zobaczy, czy zostanie mi coś siły po maratonie

Stay tuned!
PS Chyba potrzebuję sobie kupić jakieś szybkie buciki. Mirage i Asicsy są chyba za miękkie 