Witam
W końcu udało mi się jakoś w miarę normalnie pobiec zawody.... chociaż nie do końca
Startowałem w półmaratonie w Błoniach pod Warszawą a wieczorem trochę się popiło ze znajomymi więc startowałem na lekkim kacu (start o 10:00, kac nie jakis straszny ale po paru piwkach i drinkach

). Czas 1:50:53 uważam za sukces, planowałem poniżej 1:55 zrobić i się udało, tym bardziej, że nie napinałem się jakoś. Poza tym od pewnego czasu mam problemy z kolanem i za niedługo będę musiał pójść z nim do ortopedy pewnie.
W tym tygodniu trochę luzuję z bieganiem - tylko dwa lekkie treningi a w niedzielę 8 km w Blachowni.
Bartess, boroku - kuruj się, Ogrodzieniec czeka!

Duch ciało opuścił... nie ma mnie tu...