Strasb - w pogoni za formą

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Wtorek 14/08/2012

Miał być bieg, ale był niedoczas i udało się tylko sprawdzić w jakiej kondycji jest przytaszczony z Polski rower. Hmm przerzutka przednia nie za bardzo działa i siodełko niedostatecznie podniosłam, ale jak zaczęłam jechać to zajechałam w sumie aż do Lutry. Tam zawrotka a po niej niebawem skręciłam zamiast w "dolną" w "górną drogę" (tą, którą biegłam ostatnie długie wybieganie przed obozem. Nic to, powiedziałam sobie, nieźle ta dróżka faluje, ale podjadę, przynajmniej trening zrobię. No i niebawem zaczął się ten podjazd. Za każdym zakrętem wydawało mi się, że tam już musi sie kończyć. A kończyć się nie chciał, ledwo już dawałam radę aż się okazało, że już w zasadzie w centrum Lozanny jestem, jeszcze raz źle skręciłam po drodze. :bum: Miałam więc na koniec szaleńczy zjazd do domu. Rowerowania było więc nieco więcej niż godzina, podjazdu zabójcy (dla kogoś w mojej formie :hahaha: ) ze 4 kilosy.

Czwartek 16/08/2012

Po południu złożyłam ważny projekt, na wieczór powstał spontaniczny plan opijania tej i innych okazji. Ale przed udało się wyskoczyć na trening.

około 55'E w tym przebieżki 6x20s p=1' w marszo-truchcie, buty Light Silence

Biegło się kiepsko, brak mocy jako i na obozie było. I to nie była tylko kwestia temperatury. W połowie zresetował się garmin, stąd czas około.

Sobota 18/08/2012

Temperatura taka, że odważyłam się wychynąć na trening dopiero po 21ej. Na szczęście oświetlonych chodników nie brakuje, zdziwione spojrzenia imprezowiczów to nie żaden problem. :oczko: Nie wiedziałam co pobiec, bo w sobote w zasadzie w rozpisce trening lajtowy ale na niedzielę był w planie mega-hike, więc kusiło odrobić long run. Wyszło tak, że nie było specjalnie długo ale trochę popodbiegałam (kiepsko jest, czasem prawie w miejscu nogami kręcę :lalala: ) w tym podbieg killer na koniec (12.5% nachylenia). Potem trochę Ministerstwa Dziwnych Kroków i przebieżki. W domu rozciąganie, ze szczególnym uwzględnieniem dwójek, które od obozu cały czas coś przykurczone.

1h01'E + spr + przebieżki 6x20s p=1', buty Hyperspeed

W wyniku własnego niezdecydowania przetestowałam Hyperspeedy bez wkładek. Bo 5 minut przed treningiem wyprałam wkładki, a potem jednak stwierdziłam, że chcę te buty założyć. Pomimo paru groźnie łypiących ze środka szwów w okolicach pięty, łysy bucik okazał się super wygodny, chyba wkładki dostają długi urlop, szczególnie jeśli bez nich zniknie obcieranie boku stopy przy paluchu.

Od środy do piątku jeszcze rowerowanie do i z pracy (~5km każde) - dość płasko, ale w każdą stronę jedna zauważalna górka jest.
Ostatnio zmieniony 03 wrz 2012, 22:39 przez strasb, łącznie zmieniany 2 razy.
Kiprun
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Niedziela 19/08/2012

17km po górach, około 900m w górę/ 550m w dół, piekarnik :trup:, buty Salomon

W szwajcarskiej Jurze: z Motiers przez wodospady Poeta Raisse na Mont Chasseron i na dół do Sainte Croix. Ostatnie 20' po asfalcie w Ste Croix były chyba najgorsze, myślałam, że sie ugotuję. Początek ostry, szybko zaczęła się wspinaczka w stronę wodospadów i potem niemal przez nie. Stromo, często ślisko, ale przynajmniej cień był. I w sumie power, napierałam na przedzie grupy. :hahaha: Potem wyszliśmy na niby przyjaźniejsze tereny, ale zaczęło nas przypiekać. Przerwa na piknik lunchowy w ostatnim skrawku cienia i potem ku szczytowi Mont Chasseron. Ze szczytu piękny widok, przypominający ten majowy z Mont Tendre, tylko u stóp było Jezioro Neuchatel a nie Genewskie (to było nieco dalej, mocno przymglone). Zdjęcia - będą. W restauracji na szczycie obsługa tak kiepska, że w sumie już się z tego śmialiśmy zamiast narzekać. :hahaha: Po odświeżeniu lodami ruszyliśmy w dół, niooosło mnie jak nie wiem. Pod koniec odmówił współpracy jeden kijek trekingowy, ale to już w zasadzie na alsfalcie, a na nim nawet lepiej bez. Na ostatnim odcinku przez miasteczko naprawdę myślałam, że się wtopię w asfalt. Moment, gdy weszliśmy do klimatyzowanego pociągu - bezcenny. Świetny dzień, super międzynarodowa ekipa.
Ostatnio zmieniony 23 sie 2012, 13:37 przez strasb, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Środa 22/08/2012

45' biegu w tym przebieżki 6x20s p=1', dodatkowo trochę rozciągania, buty Evo

Oczywiście bieganie było teoretycznie w planie we wtorek, ale są pewne temperatury i wilgotność, które przekraczają wszelkie granice przyzwoitości. Jedyna akcja, to jakiej byłam zdolna, to wietrzenie się na balkonie, z szwajcarskim winkiem, holenderskimi serami i sałatą z włoskim octem, wpatrując się we francuskie światełka na drugim brzegu jeziora. :bum: W nocy lunęło, więc pełna nadziei wyszłam szurać w środę rano, jednak szybko okazało się, że wstałam i tak za późno, po kwadransie topiłam się we własnym pocie. Do tego miałam wrażenie, że ciągnę za sobą własne sztywne nogi, które mi przeszkadzają. Tak po półgodzince lewa się nieźle rozgrzała, prawa wciąż nie do końca. Nad jeziorem spotkałam zawodników z dzisiejszego mitingu Diamentowej Ligi, machających luźne przebieżki po trawie. Ja pełzłam tak wolno, że aż się zainteresowali, co to za ślimak. :hahaha: A przy ostatniej przebieżce urządzili sobie mały wyścig kończąc z uśmiechem tuż przy mnie. Ubrani byli w długie spodnie i kurtki, może dla nich to wciąż za zimno było. :hahaha: Potem spotkałam jeszcze dwie inne grupki, także wieczorem grillując nad jeziorem w ekipą z pracy. Tyle ciekawostek, stricte biegowo - mizeria. :lalala:
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Nie wyrabiam z pisaniem...i bieganiem trochę też - jak nie urlop to goście. :hahaha:

Na Malcie nie biegałam - w tej temperaturze wyzwaniem było zwyczajnie funkcjonować, co dopiero biegać. Choć ambitnie buty wzięłam. W ostatni wieczór wreszcie obczaiłam miejsce gdzie po zapadnięciu zmroku trochę ludzi biegało (i pot się z nich lał), ale ja siły na trening już nie miałam.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek



Pierwszy trening w Lozannie już w zupełnie innych okolicznościach - jesień mamy pełną gębą:

Czwartek 30/08/2012

bieg 1h po pagórkach w tym przebieżki 7x20-25''
buty Hyperspeed bez wkładek - jest super wygodnie


Między jednym deszczem a drugim, rześkim wieczorkiem, z nową koleżanką. Zapowiada się, że nas się może niezła babska ekipa dzielnicowa zebrać. :hej: Najpierw zbiegłam nad jezioro, tam przerwa na 10' rozciągania. Z Victorią potem się przeczołgałyśmy z 35' po pagórkach okolicznych po kilka razy. Po pożegnaniu z nią z 10' spokojniej i do parku na przebieżki (średnie tempo dotąd ponoć 6:34 min/km, ale mam słabą baterię + nieskalibrowany footpod). Z liczeniem u mnie widać kiepsko, bo przebieżek zrobiłam 7 - ani to 6, ani 8. Tempo ich ponoć wszystkich poniżej 4min/km, co tym bardziej potwierdza, że garmin bardzo dziwne rzeczy pokazuje (jak przerwa w tempie 2:53 min/km). :hahaha:
Ostatnio zmieniony 05 wrz 2012, 22:33 przez strasb, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Sobota 01/09/2012

Fatalna pogoda (jak było widać na relacjach z UTMB), pomiędzy deszczami wyprawa z teściami na Les Pleiades (1360 m n.p.m.), od około 1000 m wisiały chmury, zero widoczności, deszcz, wiatr, na pocieszenie odbyliśmy spacer w nieco zaciśniejszym lesie poniżej.

Niedziela 02/09/2012

Zamiast long runa cały długi dzień w górach. Z Leysin na Tour d'Ai (2331m n.p.m.) i z powrotem. Około tysiąca poziomych metrów w tym via ferrata. Moja pierwsza, po przejściu znajomi dopiero się przyznali, że oceniana jako trudna. W wielu miejscach rozmieszczenie uchwytów nie jest wygodne dla niezbyt wysokich osób, ręce mam obolałe na maksa. Kilka kryzysów po drodze, jedno odpadnięcie. Ale nic to, ja strachajło to zrobiłam.

Po trzech dniach ulew, mgieł i zimnych wiatrów ranek w górach był cudowny i słoneczny, choć na szczytach bielił się śnieg, ten, który spowodował m.in. skrócenie UTMB. Południowy piknik na cudnym "balkonie" w słoneczku. Zato via ferrata i stroma część zejścia w zasadzie w całości w chmurze, nie było panoramy, ale może to i lepiej przy przejściach o nachyleniu 100 stopni. :bum:
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Poniedziałek 03/09/2012

47'E, buty Hyperspeed

O moje czworogłowe! Myślę, że to w dużej mierze przez brak kijków trekkingowych wczoraj, jede wyzionął ducha po jakiś kilkuset metrach od startu. Tylko dlatego, że umówiłam się z babeczką z sąsiedztwa, postanowiłam zabrać te moje mega zakwasy na trening. I męża przy okazji. Było umówione, że będzie powoli. Ruszyliśmy, a tu moim sztywnym nogom wydaje sie, ze starsznie szybko. Rzut oka na garmina - tempo 7min/km, czyli relaksacyjnie, jak miało być. Gdyby nie ciągła konwersacja, to bym pewnie prędzej czy później skróciła ten trening a tak to nawet pod górkę do domu wbiegłam.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Uporałam się wreszcie z relacją z obozu - rychło w czas. :hahaha: Ogólnie blog wydaje się być już zaktualizowany, może jeszcze w wolnym czasie trochę zdjęć dorzucę.

Nie było też jeszcze poobozowej refleksji, a więc może czas na nią. Obóz sam w sobie był ekstra, świetne towarzystwo, pełna obsługa, nic tylko biegać i do Fantazji chodzić. :hahaha: Niemniej moja forma na obozie była kiepska, mocy brakowało od początku, szybko doszło zmęczenie i piszczele szczególnie cienko piszczały. Przy pozabiegowych ćwiczeniach też słabizna, ale tu żadnego zaskoczenia, bo core stability zaniedbałam dawno. Podczas analizy nagranego biegu diagnoza brzmiała, że pomimo ładnego lądowania na śródstopiu brak mi siły, ciężko podnieść kolano wyżej i nie ma dynamicznego wybicia z palców. Mocne wybijanie się z palców nie jest moim celem, na wyścigi na bieżni jak znalazł, ale pociąga za sobą duże obciążenia, bieganie naturalne raczej zachęca do unoszenia nogi bez pchania. Czyli wracamy do braku nr 1 - potrzebna siła. Reasumując - jestem za słaba, by szybko biegać ze śródstopia, niemniej biegać z pięty wogóle nie mogę. Czyli kierunek jest prosty - wzmacniać core ile wlezie. Po wezwaniu na dywanik zalecono mi również powrót do ćwiczeń od Jonatana. Ogólna rozpiska to 4 treningi biegowe w tygodniu, dwa razy easy + przebieżki, raz interwały, raz long z pracą na podbiegach (najlepiej na zróżnicowanym podłożu). Szczerze i uczciwie muszę przyznać, że cienko widzę regularne zapodawanie hardcorów w domu, ale chyba uda się zapisać na pilates tak ze dwa razy w tygodniu. Ćwiczenia od Jo jakoś łatwiej upchnę. Z nowości od powrotu z obozu dość regularnie roweruję i widzę pewne postępy.

Głównym biegowym celem pozostaje 20km Marseille-Cassis 28 października. Trzeba przestać zamulać, czas zacząć na serio biegać. Kusi mnie też Defi de Jubile 13 października czyli ostra masakra w górach nieopodal. Ale w taki razie musiałabym naprawdę się sprzężyć. Albo wersja marszowa.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Piątek 07/09/2012

trening 1h10' = 20' rozgrzewki + 10x(400m/200m)+ 10' schłodzenie, buty Light Silence

Zmotywowana ostatecznie pięknym treningiem Kachity z wczoraj przestałam wreszcie zamulać. Śmignęłam pobiegać i to nawet interwały. Żeby za dużo nie myśleć, to było danie gotowe rodem z obozu - 10x 400m w tempie teoretycznie na dychę. Tylko, że ja nie mam pojęcia, ile to teraz dla mnie na dychę wypada. Wyszło w każdym razie na pewno szybciej, nie tylko z cyferek, ale i odczucia. W każdym razie fajnie.

5:23/5:32/5:28/5:25/5:21/5:19/5:21/5:15/5:10/4:55 min/km

Przerwy 100m marsz + 100m trucht. Skończyła się zimnica i dziś dla odmiany się na treningu gotowałam...w obozowej koszulce. :hej: Przed i po interwałach nieco rozciągania. Po treningu szybki powrót do laboratorium by sprawdzić wyniki eksperymentu, a potem rowerkiem do domu.

W Lozannie już od jakiegoś czasu czuć w powietrzu zbliżający się maraton, ludziska trenują pilnie. Pod koniec treningu na stadion przybył człowiek w VFF, niestety sposón w jaki biegał wcale nie przywodził na myśl, naturalnej lekkości a raczej nadgorliwe praktykowanie wyczytanych gdzieś teorii. :lalala:
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Sobota 08/09/2012

55' biegu w tym przebieżki 6x20s p~45s + trochę rozciągania; buty Evo

Dziś grzało solidnie, na zakupach pot strużką leciał po plecach. W mieszkaniu nie było tak źle, więc nie piłam za dużo w ciągu dnia, więc na wieczornym treningu szybko mnie ścięło. Biegliśmy na dwie pary Evo, najpierw 35' człapania, potem przebieżki, po nich małe rozciąganie i ostatni kwadransik pod górę do domu. Na podbiegu myślałam tylko o tym, jak mi się chce pić, więc szybko zostałam z tyłu.

Jutro w planach long z międzynarodową ekipą a potem jeszcze rowerek. No to ja zmykam się nawadniać. :ojoj:
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Niedziela 09/09/2012

1h08' biegu z malejącą prędkością, buty Hyperspeed

W kwestii planowanego longa to nie do końca wyszło, bo nie miałam już siły dokręcić tak ze 20 minut po bieganiu z grupą. Słońce grzeje jak w środku lata, a panowie z grupy odpalili takie turbo na początku, że moje trzeci dzień z rzędu biegające nogi szybko trafił szlak. Reszta organizmu też miała się coraz gorzej, niemniej doczołgałam się z godnościom.

Zobaczymy, czy się wystarczająco zregeneruję na rowerek.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

No i był rowerek, nie wiem, czy tak do końca regeneracyjnie, choć na podjazdach (podjazdkach raczej) starałam się nie szarpać, tylko dać popracować przerzutkom. :oczko: W sumie około 42km (Lozanna-Vevey-Lozanna) w jakieś 2h30? Nie wiem dokładnie ile, bo nie sprawdzałam ile nam zeszło na przerwie na przepyszne lody.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Środa 12/09/2012

ok. 53' biegu w tym 6 przebieżek, buty Evo

Miałam biegać wczoraj wieczór, pogoda już nieco się popsuła, ale nie lało w trybie ciągłym. Zakwasy po weekendzie już prawie sobie poszły. Wróciłam z pracy nie za późno, ale jak po wejściu do domu zapachniało kolacją, to już wiedziałam, że jestem zgubiona. :bum: Jutro rano też jest dzień, a zawsze to parę godzin więcej na regenerację, tłumaczyłam sobie. :oczko: Przebudziłam się, wokół kompetnie ciemno (mamy okiennice), pierwsza myśl - jak fajnie, że to jeszcze środek nocy. W tym momencie zadzwonił budzik. Nastawiłam ucha - zza okna dochodził dźwięk ulewy. Szybko się rozgreszyłam i odpłynęłam. Przebudziłam się jakoś tuż po kwadransie, potoki za oknem jakby ucichły, zmotywowałam się, by chociaż wstać i to sprawdzić. No zimno, ale źle nie wygląda. Chwila zapasów mentalnych i ubieram ciuszki biegowe. Mąż otwiera jedno oko - "co się stało, że się ubierasz w środku nocy???". :bum: Czapka na głowę i lecimy. Garminy oba niesprawne, innego zegarka żal na potencjalną ulewę, lecę na czuja, zrobię po prostu tę samą pętlę, co w sobotę. Ledwo mży, pod tym względem dobrze, ale nóżki jednak trochę ciężkie. Przez pierwsze ze 2km kombinuję, gdzie by tu pętlę jednak skrócić. Mija mnie grupka 5-6 roześmianych biegnących dziewczyn, ależ szybko leciały, dla mnie grawitacja mniej łaskawa. Robi mi się za ciepło pod kurtką, ale jednocześnie pada nieco mocniej i czasem zawiewa. Po około 20 minutach nogi się rozbujały, pada i wieje na tyle, że zniknął problem przegrzewania się pod kurtką. :hahaha: Od około połowy trasy pada już pewnie tak mocno, jak w momencie, gdy zadzwonił budzik, ale mnie to rybka, lecę sobie, nóżki się kręcą, dobrze mi. Na ostatniej długiej prostej nad jeziorem zrobiłam przebieżki. Ludzie, którzy właśnie przypłynęli rejsowym statkiem z Francji kulili się pod parasolami i nieco dziwnie na mnie patrzyli. :hej: Przebieżki zdały mi się nieco krótki i już wiem dlaczego, robiłam po 20 podwójnych kroków, a powinno być 30-45. Nic to, chociaż przerwy były w truchciku zamiast marszu, by nie zmarznąć. Po przebieżkach aura nie sprzyjała robieniu jakiś odpoczynków, rozciągania etc. tylko powlokłam się pod górkę do domu. Przy zdejmowaniu ubrania w domu chyba tylko na bieliźnie znalazłam pewne małe suche fragmenty, z warstwy zewnętrznej kapało.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Czwartek 23/09/2012

16'E + 5*1000m p=3'25''-3'30' + 8'E, buty Light Silence'

Czwartek to z przykazania pana redahtora naczelnego dzień interwałowy tudziez niebacznie zobowiazalam sie wczoraj tu i owdzie do odprawienia tysiaczkow. Problem w tym, ze garminy mam dwa, w tym zero dzialajacych. Problem - bateria. Baterie nowe mam, nie mam natomiast odpowiedniego srubokretu, by ja wymienic. Mialam nadzieje, ze w pracy sie takowy znajdzie, ale nie. W poludnie nie pobiegalam w sumie nawet nie z tego powodu, ale glodna bylam, a czasu bylo albo na obiad, albo na trening. Po 18ej czas w zasadzie juz byl, wciaz nie bylo zegarka. Ten codzienny to nawet sekundnika nie posiada. Len wewnetrzny juz podpowiedzial przelozenie treningu, ale maz kochany nakazal - idz i czyn swoja powinnosc. W koncu sciagnelam szybko pierwsza z brzegu aplikacje stoper na telefon i ruszylam. Na krotko plus rekawki, na poczatku bylo po prostu zimno. Skoro juz i tak taszczylam komore, to i muze sobie zapodalam. Na terenach sportowych sporo ludzi, trening rugbystow, a na boisku do noznej wewnatrz bieżni nawet dwa osobne mecze. Na biezni tez pusto nie bylo.

Rozgrzewke bieglo sie dobrze, po niej chwilka rozciagania, pare cwiczen na stopy i do ataku. Planowane tempo tysiaczkow bylo okolo 5:45 czyli po 34.5'' na 100m. Pierwszy na bardzo przyjemnej swiezosci, sprawdzilam tempo po 100m, potem staralam sie na czuja je utrzymac, zalapowalam po 500m i nastepnie na koniec. Dla ulatwienia rachunkow przerwy postanowilam robic - to co zostalo do pelnej minuty + 3 minuty. Pierwsze 50-100m w marszu potem trucht. Swiezosc skonczylam sie kolo trzeciego powtorzenia, ale szybko przyszedl drugi oddech. Moze to po komplemencie od pilkarzy? Niestety nie zalapowalam, kiedy to bylo. :bum:

1000m 2.53.3+2.47.9 (5:41 in/km)
p= 3:19
1000m 2.50.5+2.41.7 (5:32 min/km)
p= 3:28
1000m 2.47.4+2.46.6 (5:34 min/km)
p=3:26
1000m 2.50.6+2.45.9 (5:36 min/km)
p=3:24
1000m 2:47.8+2.42.0 (5:30 min/km)

Jak widac wyszlo zgodnie z zalozeniami tempa... na zeszlotygodniowe czterysetki. :hahaha: Nie bieglo sie zle, ale trzeba uczciwie przyznac, ze to wciaz moje tempo na dyszke nie jest. Niemniej mam satysfakcje z tego treningu. Nawet schlodzenie pod gorke bieglam zwawo. W labie chwila na napicie sie czegos, cieplejsza bluza na grzbiet i na rowerku do domu. Pod gorke na dosc ciezkim przelozeniu, na szczescie wialo nieco mniej niz podczas biegu.

Chyba moc nadchodzi. Mam trzy hipotezy, dlaczego dzis tak dobrze sie biegalo: wreszcie odpowiednia temperatura; doping muzyka; czekolada (dostalam od sympatycznej kolezanki w podziece za pomoc) zaladowana tuz przed. :oczko:
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Sobota 15/09/2012

ok. 50' niecalkiem E, ale przyjemnie, buty Light Silence


Strasb nadaje ze srodka Jeziora Genewskiego, plyne sobie na babski lunczyk do Francji. A wczesniej zaliczylam ok.50 minut energicznego porannego biegania w obstawie 3 panow, nogi niosly jal dawno, tym dziwniejsze, ze wczoraj po powrocie z pracy bylam pewna, ze mnie chorobsko rozklada. Widac aspiryna dziala cuda. Garminy wciaz niezywe, czas biegu wedlug cywilnego szwajcarskiego zegarka. :oczko:
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Niedziela - byłam jak zombie po poprawianiu artykułu do późna w nocy, po południu wyjeżdżaliśmy do Strasbourga. W południe byłam już w połowie przebrana w ciuchy biegowe, ale odpuściłam.

Dziś rano to już zupełnie inna historia:

Poniedziałek 17/09/2012

long run 1h30', buty Hyperspeed

Wyruszyłam jeszcze w porannym chłodku, wreszcie przyszła okazja przetestować bluzę z tchibo, choć po wybiegnięciu z cienia szybko powędrowała na pas, więc test był głównie tego, czy nie przeszkadza zawiązana w pasie - nie przeszkadza. Potuptałam do bram parku Pourtales i lasu na Robertsau - to tam klepałam cierpliwie kilometry na długich wybieganiach przed połówką w Strasbourgu, tak więc podróż sentymentalna. Zbyt dynamicznie nie było, ale może dlatego, że praktycznie na czczo? I nogi ciężkie jakieś, ale głowa pracowała dobrze.
ODPOWIEDZ