Czy jesteś uzależniony?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2264
- Rejestracja: 15 maja 2010, 23:49
Platon, w artykule przytoczono przykłady osób "uzależnionych od wysiłku", chociaż wydaje mi się, że należało by to inaczej zdefiniować. Czy osoba która startuje w 42 maratonach w 42 dni to osoba której problem polega na tym, że "jest uzależniona od wysiłku",...? Mam wątpliwości. Bardziej to postrzegam jako próbę dowartościowania swojej osoby, z resztą zupełnie be sensowną. Oczywiście, tłum wiwatuje, no bo to nie są stawy, kości, mięśnie, itd tłumu tylko jakiegoś szaleńca lub grupy szaleńców. Na okoliczność tego przypadku dokonałem konsultacji z ortopedą. Aby było jasne, nie wybrałem się do niego po to aby zasięgnąć opinii w sprawie kilku osobników którzy mają problem ze swoim ego, tak przy okazji. Lekarz ortopeda pracujący na co dzień w klinice sportowej, który nie jedno już widział a nawet widział dużo, skomentował to w sposób jednoznaczny. O ile czasem ktoś robi coś głupiego, jeżeli nie trafiają do niego racjonalne argumenty, to aby go zniechęcić próbuję bzdurę obśmiać. W tym konkretnym przypadku, zainteresowani wymagają jednak miłosierdzia. To nie może i nie pozostanie bez negatywnego skutku na ich zdrowie. Jeżeli nie bezpośrednio to jest to odłożone w czasie. Wydarzenie się dokonało, ktoś tam tego dokonał, ktoś nie dokonał. To jest nie istotne. Nikt o tym nie dyskutował dłużej niż jeden dzień, przy okazji,... Czy efekt został osiągnięty? Osoby które w tym brały udział powiedzą, że tak. No bo cóż mają powiedzieć? Przemożna potrzeba zapisania się w sposób specjalny w annałach, popycha ludzi w różne kierunki. Trochę to funkcjonuje na zasadzie takiej, że jak dyscyplina w której jestem "taki sobie" nie daje mi satysfakcji to muszę stworzyć nowy wymiar, muszę wymyślić nową konkurencję, która z uwagi na specyficzną formułę będzie wyłącznie dla mnie lub dla bardzo wąskiej grupy ludzi.
Czy osobnik który w sobotę startuje w Kaliszu na 100 km i je kończy a następnie, dzień później w niedzielę w maratonie, to miłośnik biegania, amator ekstremalnych wyczynów czy zwykły idiota. Ja bywam radykalny w swoich ocenach i dla mnie definicja tego "wyczynu" jest jednoznaczna.
Bieganie samo w sobie jest zajęciem dosyć nudnawym. Bardzo szybko się okazało, że satysfakcji z biegania "po płaskim" osiągnąć już nie sposób. Postanowiono biegać pod górę. Jakoż chwilę później, okazało się, że pod górę to też takie sobie a po za tym człek się szybko męczy. Wymyślono bieg z góry, na łeb na szyję, kolana jęczą, stawy piszczą ale tego jeszcze w moim dzienniczku nie było. Nagminne poszukiwanie nowych wrażeń a tak naprawdę aplauzu i podziwu wygenerowało biegi pustynne, wysoko górskie, w tropikalnej dżungli, na Antarktydzie w Himalajach, we wnętrzu wulkanu oraz bagnach i rowach melioracyjnych. Część z tych imprez to imprezy biegowe, część z bieganiem wiele wspólnego nie mają i stanowią odpowiedź na powszechne zapotrzebowanie społeczne na "ekstremum". Części z nich bliżej do zawodów pływackich niż biegowych, część z nich uczestnikowi w taki czy inny sposób przypomni o sobie po czasie. Oczywiście, uczestnik nigdy tego nie zinterpretuje w taki sposób, że mam problem bo złapała mnie jakiś czas temu głupawka.
Pijący zwykle mówi, że jest smakoszem i w każdym momencie może to przerwać. Ale zwykle nie przerywa,...
Czy osobnik który w sobotę startuje w Kaliszu na 100 km i je kończy a następnie, dzień później w niedzielę w maratonie, to miłośnik biegania, amator ekstremalnych wyczynów czy zwykły idiota. Ja bywam radykalny w swoich ocenach i dla mnie definicja tego "wyczynu" jest jednoznaczna.
Bieganie samo w sobie jest zajęciem dosyć nudnawym. Bardzo szybko się okazało, że satysfakcji z biegania "po płaskim" osiągnąć już nie sposób. Postanowiono biegać pod górę. Jakoż chwilę później, okazało się, że pod górę to też takie sobie a po za tym człek się szybko męczy. Wymyślono bieg z góry, na łeb na szyję, kolana jęczą, stawy piszczą ale tego jeszcze w moim dzienniczku nie było. Nagminne poszukiwanie nowych wrażeń a tak naprawdę aplauzu i podziwu wygenerowało biegi pustynne, wysoko górskie, w tropikalnej dżungli, na Antarktydzie w Himalajach, we wnętrzu wulkanu oraz bagnach i rowach melioracyjnych. Część z tych imprez to imprezy biegowe, część z bieganiem wiele wspólnego nie mają i stanowią odpowiedź na powszechne zapotrzebowanie społeczne na "ekstremum". Części z nich bliżej do zawodów pływackich niż biegowych, część z nich uczestnikowi w taki czy inny sposób przypomni o sobie po czasie. Oczywiście, uczestnik nigdy tego nie zinterpretuje w taki sposób, że mam problem bo złapała mnie jakiś czas temu głupawka.
Pijący zwykle mówi, że jest smakoszem i w każdym momencie może to przerwać. Ale zwykle nie przerywa,...
- gonefishing
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 767
- Rejestracja: 04 cze 2012, 09:55
- Życiówka na 10k: 41'25"
- Życiówka w maratonie: 4h01'38"
- Lokalizacja: Gabon
Generalnie jest to tak, że 99,9% ludzi uzależnionych od wysiłku to ludzie, którzy wiodą poza tym zupełnie normalne i udane życie. niestety pisze się zazwyczaj o tym 0,01% - bo to sensacja.
Z tego co piszesz Ryszard należę do tych złych. Nierzadko (choć tą porą najmniej lubię biegać) wracam z biegu 22 czy 23. Wynika to jednak z tego, że mam sporo innych zajęć w ciągu dnia. Tylko w weekendy biegam rano. Lubię wysiłek - nie ukrywam, jak pisałem wcześniej nosi mnie gdy nie pobiegam, więc nawet gdy nie czytałem tego tematu dyskusji zacząłem sądzić, że to jest jakieś uzależnienie.
"Bieganie samo w sobie jest zajęciem dosyć nudnawym."
No właśnie w moim przypadku nie. Na początku było inaczej - nudziło mnie. Z czasem przestało. Musiałem jednak biegać z muzyką. Obecnie muzyka przeszkadza mi w bieganiu. Podczas biegania muzyką są własne myśli. Układam sobie to i owo w głowie. Myślę np. o tym jak i co w pracy czy szkole rozwiązać. Mam wtedy wolny umysł i wszystko rozwiązuje się łatwiej. Przyroda, las, jezioro, ptaki - czasami zaskroniec. To wciąga.
Czy czuję się uzależnionym amatorem biegania? Tak, jak najbardziej!I jak to leczyć - może stoperan
Co do spraw pro zdrowotnych. Byłem wczoraj u lekarza - mam potwierdzoną Przewlekłą Obturacyjną Chorobę Płuc (POChP). Od wcześniejszego badania (sprzed biegania) wczorajsza spirometria wykazała poprawę o 9%.
Pozdrawiam.
Z tego co piszesz Ryszard należę do tych złych. Nierzadko (choć tą porą najmniej lubię biegać) wracam z biegu 22 czy 23. Wynika to jednak z tego, że mam sporo innych zajęć w ciągu dnia. Tylko w weekendy biegam rano. Lubię wysiłek - nie ukrywam, jak pisałem wcześniej nosi mnie gdy nie pobiegam, więc nawet gdy nie czytałem tego tematu dyskusji zacząłem sądzić, że to jest jakieś uzależnienie.
"Bieganie samo w sobie jest zajęciem dosyć nudnawym."
No właśnie w moim przypadku nie. Na początku było inaczej - nudziło mnie. Z czasem przestało. Musiałem jednak biegać z muzyką. Obecnie muzyka przeszkadza mi w bieganiu. Podczas biegania muzyką są własne myśli. Układam sobie to i owo w głowie. Myślę np. o tym jak i co w pracy czy szkole rozwiązać. Mam wtedy wolny umysł i wszystko rozwiązuje się łatwiej. Przyroda, las, jezioro, ptaki - czasami zaskroniec. To wciąga.
Czy czuję się uzależnionym amatorem biegania? Tak, jak najbardziej!I jak to leczyć - może stoperan
Co do spraw pro zdrowotnych. Byłem wczoraj u lekarza - mam potwierdzoną Przewlekłą Obturacyjną Chorobę Płuc (POChP). Od wcześniejszego badania (sprzed biegania) wczorajsza spirometria wykazała poprawę o 9%.
Pozdrawiam.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2264
- Rejestracja: 15 maja 2010, 23:49
Kamil, majo niedopatrzenie, ja też jestem w tej grupie osób które z bieganiem ewidentnie przesadzają i efekt odstawienny mam w sobie wyraźny,...
Unikał bym też klasyfikacji według klucza dobry/zły. W sumie to zawsze wybór człowieka. Ja nie odnoszę się do osób biegających ponad miarę. W opinii zawodowo biegających osób Polski amator biega dużo i nie efektywnie, co więcej, nadużywa określenia "trenuję". Zwykle jednak biega. Bardziej poruszają mnie te "dziwadła" biegowe i około biegowe które rozgrywają się na pograniczu lub po za granicą kompletnej demolki organizmu.
Oczywiście, do każdej sprawy można "dobrać" odpowiednie, logiczne uzasadnienie. Ja jednak tego nie kupuję i jakkolwiek może ktoś powiedzieć, że z zazdrości to jednak bliżej mi tu do kpiny niż do podziwu.
Unikał bym też klasyfikacji według klucza dobry/zły. W sumie to zawsze wybór człowieka. Ja nie odnoszę się do osób biegających ponad miarę. W opinii zawodowo biegających osób Polski amator biega dużo i nie efektywnie, co więcej, nadużywa określenia "trenuję". Zwykle jednak biega. Bardziej poruszają mnie te "dziwadła" biegowe i około biegowe które rozgrywają się na pograniczu lub po za granicą kompletnej demolki organizmu.
Oczywiście, do każdej sprawy można "dobrać" odpowiednie, logiczne uzasadnienie. Ja jednak tego nie kupuję i jakkolwiek może ktoś powiedzieć, że z zazdrości to jednak bliżej mi tu do kpiny niż do podziwu.
- klosiu
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3196
- Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
- Życiówka na 10k: 43:40
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
Artykuł jest napisany z perspektywy człowieka niećwiczącego, dla którego przetruchtanie 3km to ogromny wysiłek. I dla takich ludzi.
Dlatego patrzy się tu na biegaczy jak na uzależnionych - to nie może być normalne, że ktoś się z własnej nieprzymuszonej woli tak męczy .
A mechanizm jest podobny, jak przy grubasach "uzależnionych" od wysokiego stężenia insuliny i nie wyobrażających sobie dnia bez czekolady czy ciasta, albo ludzi oglądających 3 godziny dziennie telewizję - też sobie nie wyobrażają dnia bez gadającego pudełka.
To też często wywołuje kłótnie z partnerem/partnerką i zabiera czas. Ponadto skraca długość życia.
I gdybyśmy, my sportowcy amatorzy, zaczęli pisać artykuły o takich ludziach, to prawdopodobnie wyglądałoby to podobnie jak ten artykuł na Onecie. Nawiasem mówiąc, poziomem niezbyt odbiega od typowych onetowych artykułów i Ryszard N. zupełnie niepotrzebnie pisze te sążniste posty. Bo i nie ma o czym .
Dlatego patrzy się tu na biegaczy jak na uzależnionych - to nie może być normalne, że ktoś się z własnej nieprzymuszonej woli tak męczy .
A mechanizm jest podobny, jak przy grubasach "uzależnionych" od wysokiego stężenia insuliny i nie wyobrażających sobie dnia bez czekolady czy ciasta, albo ludzi oglądających 3 godziny dziennie telewizję - też sobie nie wyobrażają dnia bez gadającego pudełka.
To też często wywołuje kłótnie z partnerem/partnerką i zabiera czas. Ponadto skraca długość życia.
I gdybyśmy, my sportowcy amatorzy, zaczęli pisać artykuły o takich ludziach, to prawdopodobnie wyglądałoby to podobnie jak ten artykuł na Onecie. Nawiasem mówiąc, poziomem niezbyt odbiega od typowych onetowych artykułów i Ryszard N. zupełnie niepotrzebnie pisze te sążniste posty. Bo i nie ma o czym .
The faster you are, the slower life goes by.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2264
- Rejestracja: 15 maja 2010, 23:49
A Twój ten mały post to jest o czym,...
Wyjaśnij mi bo mam ochotę się odnieść ale nie ma do czego,...
Wyjaśnij mi bo mam ochotę się odnieść ale nie ma do czego,...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
http://www.youtube.com/watch?v=QwusaZX6ofs
ryszard, twój "problem" to pudełko w którym tkwisz. w tym pudełku maratonpowinno się biegać 2 razy w seoznie, nie więcej, bo niezdrowo, trzeba tez oczywiście mieć odpowiednie buty z amortyzacją nawadniać się i rozciągać.
tymczasem są ludzie, którzy z czystej miłości do biegania, gór, z pragnienia poznania samego siebie w kontakcie z naturą podejmują się dokonania rzeczy, których twoje pudełko nie mieści.
http://www.irunfar.com/2012/07/the-larger-picture.html
rysiu, serio, nie jest ci niewygodnie w tym pudełeczku?
ryszard, twój "problem" to pudełko w którym tkwisz. w tym pudełku maratonpowinno się biegać 2 razy w seoznie, nie więcej, bo niezdrowo, trzeba tez oczywiście mieć odpowiednie buty z amortyzacją nawadniać się i rozciągać.
tymczasem są ludzie, którzy z czystej miłości do biegania, gór, z pragnienia poznania samego siebie w kontakcie z naturą podejmują się dokonania rzeczy, których twoje pudełko nie mieści.
http://www.irunfar.com/2012/07/the-larger-picture.html
rysiu, serio, nie jest ci niewygodnie w tym pudełeczku?
- krunner
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 978
- Rejestracja: 14 wrz 2011, 10:32
- Życiówka na 10k: 42:53
- Lokalizacja: Warszawa
Artykuł nie jest głupi ani przesadzony. Opisywane są trochę inne realia - amerykańskie. Poza tym pada stwierdzenie, że tylko niewielki procent uprawiających sporty jest uzależniony.
Poda stwierdzenie, że ok. 1/3 kończących maraton jest chora, a jakiś komentujący stwierdza, że to nie może być - on ukończył maraton i nigdy nie chorował. Litości
A nawet patrząc na polskie realia i np. na to forum:
Jak się poczyta niektóre wpisy, przeczyta pewne blogi osób, które piszą lub pisały blogi w przeszłości, ich stosunek do treningów, to ... No właśnie
Ja na szczęście zawsze trzymałem umiar i zamierzam tak dalej robić. Czyli np. nigdy nie trenować więcej niż 4 razy w tygodniu (licząc wszystkie sporty, które uprawiam, czyli np. jak 2 x rower, to tylko 2 x bieganie). Jedna z podstawowych zasad.
krunner
Poda stwierdzenie, że ok. 1/3 kończących maraton jest chora, a jakiś komentujący stwierdza, że to nie może być - on ukończył maraton i nigdy nie chorował. Litości
A nawet patrząc na polskie realia i np. na to forum:
Jak się poczyta niektóre wpisy, przeczyta pewne blogi osób, które piszą lub pisały blogi w przeszłości, ich stosunek do treningów, to ... No właśnie
Ja na szczęście zawsze trzymałem umiar i zamierzam tak dalej robić. Czyli np. nigdy nie trenować więcej niż 4 razy w tygodniu (licząc wszystkie sporty, które uprawiam, czyli np. jak 2 x rower, to tylko 2 x bieganie). Jedna z podstawowych zasad.
krunner
- klosiu
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3196
- Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
- Życiówka na 10k: 43:40
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
Ryszard, właśnie nie specjalnie o czym pisać. Artykuł jest kompletnie nieprzystający, tak jakby dajmy na to poeta usiłował zrozumieć sposób myślenia matematyka teoretycznego i wymyślał na ten temat swoje teorie, używając swojej terminologii.
A spodobał Ci się, bo tak jak pisze Qba, odruchowo uważasz, że przekraczanie swoich ograniczneń, i tuningowanie organizmu do przenoszenia coraz to większych obciążeń, co fascynuje wielu ludzi, w tym mnie, jest czymś złym i szkodliwym.
A ja po prostu lubię np całodzienne wycieczki górskie, czy to rowerowe, czy piesze. Uwielbiam też rywalizację na zawodach i adrenalinkę którą ona daje. A codzienny trening jest środkiem który mi to umożliwia.
A spodobał Ci się, bo tak jak pisze Qba, odruchowo uważasz, że przekraczanie swoich ograniczneń, i tuningowanie organizmu do przenoszenia coraz to większych obciążeń, co fascynuje wielu ludzi, w tym mnie, jest czymś złym i szkodliwym.
A ja po prostu lubię np całodzienne wycieczki górskie, czy to rowerowe, czy piesze. Uwielbiam też rywalizację na zawodach i adrenalinkę którą ona daje. A codzienny trening jest środkiem który mi to umożliwia.
The faster you are, the slower life goes by.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 551
- Rejestracja: 30 paź 2011, 18:34
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
Cóż, każdy ma swoje pudełeczko Ty Qba masz do biegania stosunek mistyczny, a Ryszard podchodzi do sprawy bardziej naukowo. Każdy jego racjonalny argument, np. negatywne opinie lekarzy o startach amatorów w biegach ultra, Ty będziesz zbijał tekstem o miłości do biegania czy pragnieniu poznania samego siebie. Taka dyskusja do niczego nie doprowadzi.
- gonefishing
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 767
- Rejestracja: 04 cze 2012, 09:55
- Życiówka na 10k: 41'25"
- Życiówka w maratonie: 4h01'38"
- Lokalizacja: Gabon
Tekst totalnie bez sensu.Platini76 pisze:... negatywne opinie lekarzy o startach amatorów w biegach ultra, Ty będziesz zbijał tekstem o miłości do biegania czy pragnieniu poznania samego siebie.
Więc można i tak:
Jak lekarz zaleci sport to zawsze można włączyć Eurosport. Dodatkowo posadzić szanowne 4 litery na kanapie nogi na pufę, a do tego Cola oraz Chipsy.
Taka dyskusja faktycznie nie ma sensu.
Najgorzej właśnie jeśli do czegoś podchodzi się czysto naukowo (teoretycznie), bez pasji. Nasuwa się wtedy jedno stwierdzenie. Po co to w ogóle robić!
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
a co do tego ma nauka. Kilian biega po kilka godzin dziennie, Krupicka też, podobnie Joe Grant, Dakota Jones, ktokolwiek z ultrasów. Nic im się nie dzieje więc nauka nie ma tu nic do rzeczy. Przystosowany organizm spokojnie znosi takie obciążenia.Platini76 pisze:Cóż, każdy ma swoje pudełeczko Ty Qba masz do biegania stosunek mistyczny, a Ryszard podchodzi do sprawy bardziej naukowo. Każdy jego racjonalny argument, np. negatywne opinie lekarzy o startach amatorów w biegach ultra, Ty będziesz zbijał tekstem o miłości do biegania czy pragnieniu poznania samego siebie. Taka dyskusja do niczego nie doprowadzi.
Dla mnie argumenty Ryszarda nie są racjonalne. Nikt nie mówi, żeby 100-kilowy amator z fatalną kondycją i techniką jechał na 100km po górach. Mówimy o tym, że przygotowany biegacz, nawet amator, może biegać zdrowo i szczęśliwie o wiele więcej niż się wydaje Ryszardowi, z całym moim szacunkiem i sympatią do jego osoby
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 551
- Rejestracja: 30 paź 2011, 18:34
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
Dlaczego sugerujesz, że to jest wybór zero-jedynkowy? Jest dużo przestrzeni między pasją a uzależnieniem. Ja nic nie mam przeciwko pasji. Natomiast nie zaakceptuję u siebie pasji totalnie niekontrolowanej, bo to do niczego dobrego nie prowadzi.kamilwroblewski78 pisze:Najgorzej właśnie jeśli do czegoś podchodzi się czysto naukowo (teoretycznie), bez pasji. Nasuwa się wtedy jedno stwierdzenie. Po co to w ogóle robić!
Sam jestem chyba umiarkowanym pasjonatem biegania. Podobnie jak krunner wymyśliłem sobie ograniczenia, których staram się przestrzegać i dobrze mi z nimi.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 551
- Rejestracja: 30 paź 2011, 18:34
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
Zawodowców do tego nie mieszajmy. Oni po prostu z tego żyją, wyciskają z siebie maksa i z założenia ryzykują zdrowiem dla pieniędzy i sławy. Stwierdzenie, że organizm zawodowca to "spokojnie znosi" kwestionuje większość lekarzy sportowych.Qba Krause pisze:a co do tego ma nauka. Kilian biega po kilka godzin dziennie, Krupicka też, podobnie Joe Grant, Dakota Jones, ktokolwiek z ultrasów. Nic im się nie dzieje więc nauka nie ma tu nic do rzeczy. Przystosowany organizm spokojnie znosi takie obciążenia.
Fragment o 100-kilowym amatorze to oczywista oczywistość. Reszta to już Twoje subiektywne zdanie. "Biegać zdrowo i szczęśliwie" każdy może sobie tłumaczyć jak mu wygodnie. Ja to subiektywnie widzę inaczej, z całym szacunkiem do Twojej osobyQba Krause pisze:Dla mnie argumenty Ryszarda nie są racjonalne. Nikt nie mówi, żeby 100-kilowy amator z fatalną kondycją i techniką jechał na 100km po górach. Mówimy o tym, że przygotowany biegacz, nawet amator, może biegać zdrowo i szczęśliwie o wiele więcej niż się wydaje Ryszardowi, z całym moim szacunkiem i sympatią do jego osoby
- klosiu
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3196
- Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
- Życiówka na 10k: 43:40
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
Platini, ale taki Krupicka zdaje się najpierw biegał, a później zaczął podpisywać kontrakty. Większość innych ultrasów też, to jest sport który trzeba kochać, a później, jak są wyniki, to są i kontrakty.
Killianowi też chyba nikt nie każe włazić na skaliste szczyty i ryzykować zdrowiem. Zarabia na czym innym.
Tak że nie myl przyczyny ze skutkiem .
Killianowi też chyba nikt nie każe włazić na skaliste szczyty i ryzykować zdrowiem. Zarabia na czym innym.
Tak że nie myl przyczyny ze skutkiem .
The faster you are, the slower life goes by.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 551
- Rejestracja: 30 paź 2011, 18:34
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
Potwierdzasz, że ryzykuje zdrowiem i na dodatek nie robi tego zarobkowo? Dla mnie to właśnie jest przegięcie. Tak samo jak nie rozumiem himalaistów wybierających najtrudniejszą ścianę i koniecznie zimą, albo nurków-amatorów schodzących na 100m. Mogliby spokojnie czerpać przyjemność ze swojej pasji bez zbędnego ryzyka, ale im już nie wystarcza po prostu chodzić po górach albo nurkować, bo to "nudne" jak napisał Ryszard.klosiu pisze:Killianowi też chyba nikt nie każe włazić na skaliste szczyty i ryzykować zdrowiem. Zarabia na czym innym.
Tak że nie myl przyczyny ze skutkiem .