Nie wiem co napiać, bo yacool trochę moje uwagi zacznie odbierać do siebie, ale co tam, w końcu nie kłamię. Relatywizm jest dośc duży przy analizie każdego treningu, a jak porównać maraton do biegów sprinterskich to już 2 rózne swiaty.
Tego typu pytania, jak w tym watku, są mimo wszystko zbyt ogólnikowe i dlatego tak rózne wnioski mozna wyczytac na forum .Napisze tak - to wszystko zależy. Rekordzistka Polski na 100 i 200m, Ewa Kasprzyk stosuje z powodzeniem, z tego co wiem i podpatrzyłem, trening z obciazeniem i to w róznych wariantach.
Raczej nie polecam biegania z obciążeniem. Raz biegałem z obciążeniem i żałowałem. Nie dość że utrudniony bieg to w dodatku następnego dnia czułem się... no dziwnie. Nie wiem jak to określić.
Ja tam w swoich biegach mam naturalne obciążenie ;D. Dosyć wielka górka, nie zbyt stroma, ale jednak. Praktycznie przebiegam 2 razy przez nią, bo muszę przecież wrócić do domu :D.
Cztery lata temu na każdy trening ja i Maciek Kreczmer zakładaliśmy na nogi trzykilogramowe ciężarki. Estonka Kristina Smigun ostrzegała nas, ale zlekceważyliśmy to. Wyniki były lepsze, ale źle to się skończyło dla naszych kolan. Zrobiły się przykurcze mięśni. Problemy mamy do dziś.
Wiem że temat jak gdyby już trochę wymarły od kilku lat, ale że na forum jestem od wczoraj i jest to moje pierwsze pytanie, dla którego się zresztą zarejestrowałem, to mam nadzieję że znajdzie się ktoś kto na nie odpowie. Wcześniej przeczytałem całą dyskusję i nie rozwiała moich wątpliwości.
Ogólnie bieganie traktuję jako element treningu do innej dyscypliny, konkretniej zapasów. Głównie dla zrzucenia niechcianego tłuszczu, poprawy kondycji i zwiększenia siły nóg. Biegam z dużymi przerwami od zeszłego roku - na początku brałem to na poważnie, kilka razy brałem udział w zawodach (troszkę ponad 20 min. na 5km, chyba 52 na 10), później z powodu szkoły i lenistwa biegałem coraz rzadziej i bardziej dla okazyjnej przyjemności.
Nie wiem jak teraz stoję z formą bo nie jestem w stanie ustalić 5km trasy u siebie, ale myślę że jest podobna, może trochę gorsza od tamtej szczytowej. W każdym razie jakieś kilka miesięcy temu mama kupiła mi w biedronce dwa obciążniki na kostki po 1,5kg, na długo o nich zapomniałem bo koniec 3 klasy LO i nie ma czasu na sport, ale ostatnio zabrałem się za ostry trening i zacząłem ich używać. Jeżeli chodzi o różnicę między bieganiem z, a bez to jest kolosalna. Ta sama trasa staje się dużo bardziej męcząca, ale po jej skończeniu i zdjęciu obciążników ,,siły wracają". Zamierzam jeszcze dołożyć obciążniki na nadgarstki niedługo.
Jeżeli chodzi o to co chcę osiągnąć, to nie zamierzam biegać maratonów ani bić rekordów na 5 czy 10km, podobnie jak nie chce śmigać na 100m, za chwilę zacznę pewnie nabierać masę mięśniową więc będzie się to mijać z celem, biegać chcę dla treningu mięśni nóg i poprawy kondycji. Czy w takim wypadku, gdy nie będą to duże dystanse to też odbije mi się od razu na kolanach?
Czy jakbym przeplatał trening z obciążnikami i bez nich, na przykład co drugi dzień zmiana (od tygodnia biegam codziennie i na razie nogi nie protestują, a czują się wręcz coraz lepiej) to czy taki trening ma sens?
Ewentualnie - czy wystarczy że zrezygnuję z obciążenia na kostki i zastąpię je tymi na nadgarstki?