Wczorajszy Panewnicki Bieg Dzika zaliczony. Aga zgłaszam startowałem jako Biegam Bo Lubię Katowice

.
Ból mięśni nóg czworogłowy i dwugłowy po wcześniejszym Tae Bo i przenoszeniu 2 ton węgla z piątku na sobotę, zaowocował kryzysem. Na ostatnim czwartym kółku musiałem zastosować "Galloweya", czyli po prostu dwa razy przejść do marszu, bo tak bolały nogi. Tętno i serce ok. z oddechem też nie było problemu, tylko nogi nie słuchały. Temperaturę 30 st. C i zaduch też jakoś znosiłem. Tylko te nogi. Przemogłem się i dałem radę, i nawet jeszcze udało mi się kogoś na ostatniej pętli przegonić. Mój Kliford natomiast spisał się znakomicie, choć nigdy ze mną nie biegł tak długiego dystansu. Husky to husky. Biorąc pod uwagę mój brak przygotowania do biegu i okoliczności związane z wysiłkiem w ostatnich dniach to jestem bardzo zadowolony z siebie.
Czas skromny, bo 2:14:55, ale na prawdę pobiegłem bez przygotowania biegowego totalnie na pałę, dlatego jestem z siebie zadowolony, a i w żadnych zawodach nie zająłem jeszcze tak dobrego miejsca

, byłem 50.