Fizjologia wysiłku
-
- Ekspert/Fizjologia
- Posty: 942
- Rejestracja: 25 cze 2001, 23:45
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Kontakt:
Niestety z chłopcem jest co raz gorzej. Lekarze walczą o utrzymanie go przy życiu. Nie wiadomo czy była jakaś wada wrodzona układu krwionośnego, czy bieg na granicy wyczerpania miał wpływ na zaistaniałą sytuację.
W sytuacji gdy zawodnik trenuje dużo, długo i często, na deficycie energetycznym, po prostu brakuje w organizmie węglowodanów. Gdy brakuje węglowodanów nie ma glikolizy i nie ma kwasu mlekowego. Gdy nie ma węglowodanów nie ma również lipolizy, czyli dostarczania energii z tłuszczów.
Przy przetrenowaniu parasympatycznym mamy do czynienia z tzw. paradoksem mleczanowym - przesuwa się szybkość progowa w prawo i zwiększa się szybkość na progu mleczanowym ale zawodnik nie jest w stanie wytrzymać praktycznie żadnego większego obciążenia powyżej progu.
Hipoglikemia w trakcie treningu to takie uczucie, że chce się zapukać do obcego domu i poprosić o kromkę chleba, zjeść ogryzek leżący na ziemi, wyrwać dziecku ciastko.
Dlatego na długich wybieganiach, szczególnie w górach, trzeba mieć coś do jedzenia, najprościej bułkę z dżemem, rodzynkami a na rowerze bidon, banan i min. 5 zł na coś do jedzenia w przydrożnym sklepie.
R.
W sytuacji gdy zawodnik trenuje dużo, długo i często, na deficycie energetycznym, po prostu brakuje w organizmie węglowodanów. Gdy brakuje węglowodanów nie ma glikolizy i nie ma kwasu mlekowego. Gdy nie ma węglowodanów nie ma również lipolizy, czyli dostarczania energii z tłuszczów.
Przy przetrenowaniu parasympatycznym mamy do czynienia z tzw. paradoksem mleczanowym - przesuwa się szybkość progowa w prawo i zwiększa się szybkość na progu mleczanowym ale zawodnik nie jest w stanie wytrzymać praktycznie żadnego większego obciążenia powyżej progu.
Hipoglikemia w trakcie treningu to takie uczucie, że chce się zapukać do obcego domu i poprosić o kromkę chleba, zjeść ogryzek leżący na ziemi, wyrwać dziecku ciastko.
Dlatego na długich wybieganiach, szczególnie w górach, trzeba mieć coś do jedzenia, najprościej bułkę z dżemem, rodzynkami a na rowerze bidon, banan i min. 5 zł na coś do jedzenia w przydrożnym sklepie.
R.
- wojtek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 10535
- Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
- Życiówka na 10k: 30:59
- Życiówka w maratonie: 2:18
- Lokalizacja: lokalna
- Kontakt:
Kiedys wykladowca powiedzial , ze mial taki glod tlenowy , ze kore z drzew zarl . Czlowieka juz nie ma a ja ten zart doskonale pamietam .
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
-
- Wyga
- Posty: 121
- Rejestracja: 12 paź 2004, 22:20
Kierunek dyskusji zaczyna mnie przerażać. Wiedziałem że wyczynowy sport jest niebezpieczny, ale że aż tak!!
Mam nadwagę i zaczynam się z tego cieszyć. Mam nadzieję, że moja skłonność do obżarstwa nie jest objawem hipoglikemi (wiem - głupi żart).
Ale poważnie mówiąc - jakby nie spojrzeć na wyczynowy sport - to wszyscy wyczynowcy balasują ciągle na granicy pomiędzy zdrowiem i kalectwem. Te wieczne kontuzje, przetrenowania. Patrząc na to z boku jestem coraz bardziej przekonany o konieczności wspierania sportu masowego kosztem wyczynowego. bo jak wytłumaczyc działalność, która wspomaga wyniszczenie organizmu człowieka (na jego własne życzenie) dla kilku chwil radości telewidzów, o której i tak zapomną za klika dni?
Wracając do fizjologii. Czy w takim razie nie powinien istnieć nakaz (oczywiście wraz ze wskazaniem źródła finansowania) prowadzenia obowiązkowych badań fizjologicznych każdego sportowca wyczynowego? Przecież taki wypadek jak z chodziarzami może się jeszcze kiedyś zdarzyć. (To z kolei wymusza wzrost nakładów na sport wyczynowy - i gdzie tu kompromis)
A propos nieodpowiedzialności trenerów - może ktoś mi wytłumaczy - jaki cel ma trening - marszobieg na Szrenicę ze Szklarskiej Poręby i z powrotem, w temperaturze minus 28 stopni - tak że wszyscy zamiast biegać to trzymają ręcę w gaciach, żeby nie odmrozić genitaliów - a potem 2 dni leżą w łóżkach. Obóz kadry młodzików kajakarzy 1989 rok. Takich przykładów mam więcej. Przecież w kontekście podanych powyżej przykładów hipoglikemii i hipotermii to jest PRZESTĘPSTWO!.
(Edited by Wojtonos at 9:00 am on Jan. 12, 2005)
Mam nadwagę i zaczynam się z tego cieszyć. Mam nadzieję, że moja skłonność do obżarstwa nie jest objawem hipoglikemi (wiem - głupi żart).
Ale poważnie mówiąc - jakby nie spojrzeć na wyczynowy sport - to wszyscy wyczynowcy balasują ciągle na granicy pomiędzy zdrowiem i kalectwem. Te wieczne kontuzje, przetrenowania. Patrząc na to z boku jestem coraz bardziej przekonany o konieczności wspierania sportu masowego kosztem wyczynowego. bo jak wytłumaczyc działalność, która wspomaga wyniszczenie organizmu człowieka (na jego własne życzenie) dla kilku chwil radości telewidzów, o której i tak zapomną za klika dni?
Wracając do fizjologii. Czy w takim razie nie powinien istnieć nakaz (oczywiście wraz ze wskazaniem źródła finansowania) prowadzenia obowiązkowych badań fizjologicznych każdego sportowca wyczynowego? Przecież taki wypadek jak z chodziarzami może się jeszcze kiedyś zdarzyć. (To z kolei wymusza wzrost nakładów na sport wyczynowy - i gdzie tu kompromis)
A propos nieodpowiedzialności trenerów - może ktoś mi wytłumaczy - jaki cel ma trening - marszobieg na Szrenicę ze Szklarskiej Poręby i z powrotem, w temperaturze minus 28 stopni - tak że wszyscy zamiast biegać to trzymają ręcę w gaciach, żeby nie odmrozić genitaliów - a potem 2 dni leżą w łóżkach. Obóz kadry młodzików kajakarzy 1989 rok. Takich przykładów mam więcej. Przecież w kontekście podanych powyżej przykładów hipoglikemii i hipotermii to jest PRZESTĘPSTWO!.
(Edited by Wojtonos at 9:00 am on Jan. 12, 2005)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 358
- Rejestracja: 23 gru 2003, 09:43
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
- Kontakt:
To nie samo trenowanie jest niebezpieczne tylko nie przestrzeganie pewnych oczywistych praw i brak wyobraźni. Lekceważenie gór na obozach sportowych to nagminna sprawa - nie tylko przez trenerów (ale przede wszystkim) ale i przez zawodników. Niektórym się wydaje, że jak wyjdzie na trening w górskim terenie to nie musi zabezpieczać się na wypadek niepogody czy osłabnięcia. Ludziom wydaje się, że są "sportowcy" i góry to tylko taki trudniejszy teren do krosu. Wiem co mówię gdyż osobiście przeżyłem zarówno niefrasobliwość trenera (chociaż miałem czerwone światełko... ale głupi bo młody byłem) jak i swoją. Idąc w góry mam zawsze picie, jedzenie i cieplejszą odzież. Biegając po górach lekceważyłem te podstawowe środki... głupota, owszem. Na szczęście szybko przejrzałem na oczy. Trenowanie na czuja akurat nie ma z tym nic wspólnego. Nawet znajomość fizjologii nic nie da jak głupota i nierozwaga przeważa.Dlatego na prawdę trenowanie na "czuja" bez znajomości co najmniej podstaw fizjologii jest bardzo niebezpieczne.
Laszlo
[url]http://www.laszlo.pl[/url]
[url]http://www.laszlo.pl[/url]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 358
- Rejestracja: 23 gru 2003, 09:43
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
- Kontakt:
Sens i cel określa przygotowanie do takiego treningu. Jeżeli trzeba trzymać cokolwiek aby nie zamarzło to lepiej nie wychodzić na trening. Jak się odpowiednio ubierzesz i nasmarujesz to zapewniam, taki trening daje swoje nie tylko fizycznie ale i psychicznie. I do tego ta herbatka ciepła na Hali Szrenickiej.... Ja się czułem twardszy po takich treningach - warunek to odpowiednie przygotowanie logistyczne, gdyż w przewiewnych gaciach to bym się nie odważyłjaki cel ma trening - marszobieg na Szrenicę ze Szklarskiej Poręby i z powrotem, w temperaturze minus 28 stopni - tak że wszyscy zamiast biegać to trzymają ręcę w gaciach, żeby nie odmrozić genitaliów - a potem 2 dni leżą w łóżkach.

Żeby nie odbiegać od tematu: przypadki "potrzeby zjedzenia konia" podczas treningu miałem trenując pod okiem trenera jak i pod swoim. Zawsze mam jednak 20zł w kieszeni - na wypadek silnej potrzeby zjedzenia czegoś lub podjechania do domu. Nie ma co demonizować takich "hipo"
(Edited by Laszlo at 9:49 am on Jan. 12, 2005)
Laszlo
[url]http://www.laszlo.pl[/url]
[url]http://www.laszlo.pl[/url]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 761
- Rejestracja: 15 lut 2003, 20:05
- bebej
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2102
- Rejestracja: 01 lis 2004, 09:47
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Przeźmierowo koło Poznania
- Kontakt:
http://www.cukrzyca.pl/pacjenci/page.php?id=informacje3 czy to nie cukrzyca?
-
- Wyga
- Posty: 121
- Rejestracja: 12 paź 2004, 22:20
I to jest całkowita racja. Co innego jeśli trening w górach traktuje się jako wzmocnienie psychiki, ogólnej odporności, także formy fizycznej - a sportowcy są odpowiednio zabezpieczeni - tak jak Laszlo. Taki trening może dużo dać.Quote: from Laszlo on 9:34 am on Jan. 12, 2005[br. Nawet znajomość fizjologii nic nie da jak głupota i nierozwaga przeważa.
Ja od tego obozu mam problemy z kostką (chyba to jakieś wiązadła - nie znam się). po prostu trener nie widział różnicy pomiędzy crossem a biegiem po skalistej ścieżce. Krzywo stanąłem, szarpnęło i po ptokach.
W sprawie hipoglikemii. Właśnie dzisiaj syn znajomej wylądował u lekarza - cały osłabiony, z niską temperaturą. A chudy jest jak szczapa. Z wyników wychodzi cukier we krwi - 3 mmol. Zobaczymy co powiedział lekarz.
- Kazim
- Stary Wyga
- Posty: 160
- Rejestracja: 15 sty 2004, 22:54
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
Wojtanos napisał:
"Wyczynowcy balansują ciągle na granicy pomiędzy zdrowiem i kalectwem."
Chm przechodząc przez jezdnię, jadąc samochodem, rok temu mój znajomy zginął schodząc po schodach we własnym domu jednorodzinnym. Uwaga życie grozi śmiercią lub kalectwem.
"Wyczynowcy balansują ciągle na granicy pomiędzy zdrowiem i kalectwem."
Chm przechodząc przez jezdnię, jadąc samochodem, rok temu mój znajomy zginął schodząc po schodach we własnym domu jednorodzinnym. Uwaga życie grozi śmiercią lub kalectwem.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1296
- Rejestracja: 21 mar 2003, 16:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Miałem OSOBIŚCIE taką kiedyś przygodę... Wyszliśmy w Tatry w styczniu na wycieczkę biegową. Wystartowaliśmy z Gronika (ośrodek Wojsk Lotniczych) w Dolinę Małej... nad Reglami, Kościeliska, Chochołowska, Starorobociański., Chochołowska... jak zbiegliśmy do Chochołowskiej 3-ch z nas podbiegło do schroniska napić się wody z cukrem. A nas 3-ch "twardzileli" nie. Po 20 minutach chciałem się napić wody z potoku.... chcialem ukucnąc, nie byłem w stanie skurcze... ukleknąc ... to samo!! W końcu się położyłem i piłem wodę. Byłem TOTALNIE wykończony. Ledwo co szedłem!! Doszedłem do Kościeliskiej resztkami sił i stamtąd podjechałem jakimś busem do Gronika.. Zjadłem 2 DUŻE objady, przespałem się i .... po południu poszedłem na trening.
Uczucie wtedy było NIESAMOWITE czułem kompetny brak energii a jak tylko uzupełniłem braki dobrym jedzeniem to było super.
To co napisałem było do "jedzenia kory"
:)

To co napisałem było do "jedzenia kory"

Ibex
-
- Wyga
- Posty: 121
- Rejestracja: 12 paź 2004, 22:20
Nie zgadzam się. Sportowcy (lub częściej trenerzy) mają świadomość czym grozi prawdziwy wyczyn, a Twój znajomy, gdyby wiedział że zgninie - pewnie nie zszedłby po tych schodach. Rozróżnijmy wypadek od świadomego działania.Quote: from Kazim on 9:24 pm on Jan. 12, 2005
Wojtanos napisał:
"Wyczynowcy balansują ciągle na granicy pomiędzy zdrowiem i kalectwem."
Chm przechodząc przez jezdnię, jadąc samochodem, rok temu mój znajomy zginął schodząc po schodach we własnym domu jednorodzinnym. Uwaga życie grozi śmiercią lub kalectwem.
- Kazim
- Stary Wyga
- Posty: 160
- Rejestracja: 15 sty 2004, 22:54
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
Wszyscy znamy zagrożenia przy przejściu przez ulicę i jadąc samochodem, a jednak tragedie się zdarzają. Może pośpiech, zmęczenie, rozkojarzenie, brak wiadomości. Trenerzy popełniają również błędy może przerost ambicji. Czy w ogóle można definitywnie stwierdzić taki trening tego zawodnika wzmocni, a tego zabije? Każdy z nas ma inne możliwości. Dla każdego jest inna granica. Po pewnym czasie ta granica też się zmienia.
- bebej
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2102
- Rejestracja: 01 lis 2004, 09:47
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Przeźmierowo koło Poznania
- Kontakt:
Zgadzam sie, ale im wiecej danych i wiedzy która analizuje te dane tym mniejsze ryzyko błedu, a wieksze prawdopodobieństwo sukcesu. Wszystkiego nie da sie przewidzieć, komputer ma za mała pamięć, aco dopiero ludzki umysł. Z drugiej strony cos takiego jak plany treningowe pod danego zawodnika to juz prawie standard na wyzszym poziomie,Ten standard + kompleksowa opieka medyczna czyni sport mimo wszystko bezpiecznym. Z wyswiechtanym powiedzeniem przez sport do kalectwa nie zgadzam sie. Ideą sportu kwalifikowanego jest oprócz wyniku zdrowie, a ze częśc zapomina o tym lub poswieca sie dla wyniku to juz ich problem, Na marginesie, to dla mnie juz nie jest sport.Quote: from Kazim on 11:11 am on Jan. 13, 2005
Trenerzy popełniają również błędy może przerost ambicji. Czy w ogóle można definitywnie stwierdzić taki trening tego zawodnika wzmocni, a tego zabije? Każdy z nas ma inne możliwości. Dla każdego jest inna granica. Po pewnym czasie ta granica też się zmienia.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 448
- Rejestracja: 04 lis 2003, 22:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
Nie wiem skad Ryszard wyciaga wniosek, ze w tym przypadku jest to hipoglikemia, kiedy jedno jest pewne: zawodnik mial zawal mozgu. To wiadomo na pewno. Natomiast lekarze nie znaja przyczyny. Jesli chodzi o kondycje, to dla niego 10 km bylo jak bulka z maslem. Mnie sie wydaje, ze moze odgrywal tu role tzw. niesprzyjajacy splot wypadkow.
(Edited by sms at 3:01 pm on Jan. 15, 2005)
(Edited by sms at 3:01 pm on Jan. 15, 2005)