Do czego są nam potrzebne "życiówki" ?

...czyli wszystko co nie zmieściło się w innych działach a ma związek z bieganiem lub sportem.
Ryszard N.
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2243
Rejestracja: 15 maja 2010, 23:49

Nieprzeczytany post

Gdy spytać niektórych biegaczy, szczególnie tych „biegających dla przyjemności” to okazuje się, że do niczego. Inną grupą, której „życiówki” są zbędne są osoby biegają wolno oraz osoby, które od dawna nie są w stanie poprawić swoich wyników i snują opowieści o tym, że już ich rywalizacja nie interesuje. Oczywiście w każdym z tych przypadków jest więcej ściemy i asekuracji niż realnego braku zainteresowania poprawą swoich osiągnięć. Interesuje mnie jednak to co by było gdyby istotnie wynik uzyskany w zawodach był sprawą drugorzędną lub zupełnie nie istotną.

Po pierwsze, skoro wynik jest nie ważny, to po diabła nam plany treningowe.
Przez pewien czas tak biegałem, zakładałem buty, słuchawki w uszy i w drogę. Trzy-cztery razy w tygodniu po 10 km zwykle w czasie 50-52 min. To właśnie takie bieganie spowodowało, że kiedyś za namową kolegi postanowiłem przebiec półmaraton. To był mój debiut biegowy i w tym debiucie zrobiłem czas 1:51. Bez planów, bez tej całej wypasionej otoczki biegowej. Bez obozów biegowych, diet, trenerów, super butów, pulsometrów, itd.

Po drugie, czy lekceważąc uzyskiwane wyniki, potrzebne są nam starty.
Czy potrzebne są wędrówki wzdłuż i wszerz Polski, Europy i nie rzadko świata. Po diabła. Dla przyjemności można pobiegać za chałupą. Zwykle otoczenie biegowe znacznie fajniejsze niż na jakichś tam zawodach.

Obrazek

Co więcej, jakiś mknący do galerii z rodziną przez uchylone okno nas nie opieprzy, możemy iść pobiegać kiedy chcemy a nie kiedy ustalono w regulaminie, bezczelny organizator nie zrobi nam psikusa i nie zaserwuje kiepskiej zupki, wody będziemy mieli pod dostatkiem. Rozumiem, że w podróżowaniu jest jakiś element poznawczy. Sądzę jednak, że dotyczy to wąskiej grupy osób biegających. Większość jedzie na jeden dzień, czasem w tym samym dniu wraca do domu, często w danej miejscowości byliśmy już wielokrotnie. Ok., można powiedzieć, że startując poznajemy ludzi, nawiązujemy przyjaźnie. Ja za domem, nad jeziorkiem również,…

Po trzecie, czy ambitna i przemożna chęć uzyskania lepszego wyniku nie jest tym determinantem który wypycha nas za drzwi swojego mieszkania.
Poprawa wyniku to zwykle plan, plan to zwykle reżim treningowy, reżim treningowy to obowiązek. „Życiówka” zbędna? No to może dzisiaj nie pójdę pobiegać,..? Determinację związaną ze zrzuceniem wagi już mamy za sobą. Już ważymy tyle ile chcemy. Na tym nie „pojedziemy” dłużej.

Powracając do tytułowego pytania,… Po co jest nam potrzebna poprawa tzw. „życiówek”? Ile w tym mówieniu o tym, że nie interesuje mnie wynik, rywalizacja, itd. Jest asekuracji i lekkiej ściemy?
Mnie poprawa wyników interesuje. Jakkolwiek nic mi się ostatnio nie udaje to jednak nadal jest to główny motywator. Bez perspektywy poprawy wyników bieganie traci dla mnie masę swojego uroku. Gdy zaczynałem moją motywacją było zgubienie wagi (-32). Obecnie panuję nad tym. Nie mogę jednak lekceważyć „parcia na wynik”. Dla mnie oznaczało by to otyłość.
PKO
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

viewtopic.php?f=1&t=23724 :)
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
Ewa123
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 320
Rejestracja: 05 lis 2011, 14:17
Życiówka na 10k: 40,16
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Beskidy

Nieprzeczytany post

Generalnie jestem sceptyczna do stwierdzeń tego typu, iż komuś na wyniku nie zależy, ani na jego poprawie... Jakoś sobie nie wyobrażam, ale ogólnie lubie rywalizację, choć tak naprawdę najważniejsze jest pokonywanie siebie i własnych słabości. Ale co w momencie, gdy dochodzimy do punktu, iż progresu jest brak a zyciówka wydaje sie juz nie do poprawienia...? Wypalenie...?
przecinek84
Wyga
Wyga
Posty: 60
Rejestracja: 22 mar 2012, 22:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Właśnie dzisiaj rozmyślałem o poruszonym przez Ciebie temacie. Od ok 2 miesięcy biegam regularnie. Wiem, że to nie dużo i, że moja wiedza jest mała! Przeczytałem kilka książek i artykułów na temat techniki biegu, diety, treningu.

Dzisiaj postanowiłem podszkolić technikę i pobiegałem boso po łące! Fantastyczne przeżycie! Pomyślałem sobie, że to coś cudownego tak po prostu biec przed siebie bez żadnych ram treningowych. Po prostu biec!

Po co mi życiówki i specjalistyczne treningi. Wezmę to na czuja! Może od czasu do czasu pobiegnę w zawodach, ale dla samego poczucia klimatu zawodów i poznania ciekawych ludzi.

Takie są moje przemyślenia na dzisiaj! Zobaczymy co będzie jutro i pojutrze i popojutrze........
Ryszard N.
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2243
Rejestracja: 15 maja 2010, 23:49

Nieprzeczytany post

Ewa123 pisze:Generalnie jestem sceptyczna do stwierdzeń tego typu, iż komuś na wyniku nie zależy, ani na jego poprawie... Jakoś sobie nie wyobrażam, ale ogólnie lubie rywalizację, choć tak naprawdę najważniejsze jest pokonywanie siebie i własnych słabości. Ale co w momencie, gdy dochodzimy do punktu, iż progresu jest brak a zyciówka wydaje sie juz nie do poprawienia...? Wypalenie...?
Ewa, też się nad tym zastanawiam. Opracowałem sobie nawet taką życzliwą mi filozofię. Wyznaczyłem sobie jakieś cele. Jednakże, gdyby się okazało, że szybko je osiągnę to prawdziwa tragedia. one są ustawione na granicy moich możliwości przy solidnym treningu. Muszę w związku z tym dochodzić do optimum powoli, systematycznie. Wykonanie tego planu w jednym roku ? dosłownie tragedia,...
Ryszard N.
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2243
Rejestracja: 15 maja 2010, 23:49

Nieprzeczytany post

przecinek84 pisze:Właśnie dzisiaj rozmyślałem o poruszonym przez Ciebie temacie. Od ok 2 miesięcy biegam regularnie. Wiem, że to nie dużo i, że moja wiedza jest mała! Przeczytałem kilka książek i artykułów na temat techniki biegu, diety, treningu.

Dzisiaj postanowiłem podszkolić technikę i pobiegałem boso po łące! Fantastyczne przeżycie! Pomyślałem sobie, że to coś cudownego tak po prostu biec przed siebie bez żadnych ram treningowych. Po prostu biec!

Po co mi życiówki i specjalistyczne treningi. Wezmę to na czuja! Może od czasu do czasu pobiegnę w zawodach, ale dla samego poczucia klimatu zawodów i poznania ciekawych ludzi.

Takie są moje przemyślenia na dzisiaj! Zobaczymy co będzie jutro i pojutrze i popojutrze........
To może się radykalnie zmienić. Gdy debiutowałem w maratonie, gdzieś w okolicy 35 km dominującą myślą która kołatała się w mojej skatowanej głowie było,...co ja tutaj k...a robię i nigdy więcej,...
Po dotarciu do mety czasie 4:03 ( planowałem 3:59:59 ) nie mogłem się schylić aby odpiąć chipa. Gdy się już pochyliłem miałem problem aby powstać.
Po dalszych 15-tu minutach zacząłem kombinować jak tu poprawić wynik,...
Na drugi dzień po maratonie miałem urodziny,...50-te. prezent mi się nie do końca udał ale wystartowałem, ukończyłem a nawet przebiegłem.
mozaika
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 7
Rejestracja: 17 maja 2012, 08:54
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Po osiągnięciu jednego celu wyznaczasz kolejny. To przecież takie normalne. A jeżeli szybciej osiągniesz cel to przecież jest powód do radości. Kolejny cel powinien wydawać się jeszcze bardziej ambitny.
Ryszard N.
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2243
Rejestracja: 15 maja 2010, 23:49

Nieprzeczytany post

mozaika pisze:Po osiągnięciu jednego celu wyznaczasz kolejny. To przecież takie normalne. A jeżeli szybciej osiągniesz cel to przecież jest powód do radości. Kolejny cel powinien wydawać się jeszcze bardziej ambitny.
Kurcze, nie wpadłem na to,...:)
Ostatnio zmieniony 22 maja 2012, 08:38 przez Ryszard N., łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
maly89
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4862
Rejestracja: 10 paź 2011, 23:05
Życiówka na 10k: 37:44
Życiówka w maratonie: 02:56:04
Lokalizacja: Gdańsk / Lidzbark Warmiński
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Z tym bieganie dla samego siebie, dla samej idei i bez chęci bicia rekordów to jest tak trochę jakbyśmy powiedzieli, że gramy, przykładowo w piłkę nożną, bez chęci zwycięstwa, ot tak dla samej idei grania w piłkę. Może i coś takiego się zdarza, ale to raczej rzadkość. Każdy ma jakieś tam ambicje. Pokonywanie własnych barier, przesuwanie granic to jest coś co nas napędza :)
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Jest to jakaś motywacja - czasami być może toksyczna ale jednak pozytywna, trudno ją jakoś stopniować czy tez kalkulować. Twój przykład z maratonem fajny, ja miałem podobnie niemniej na ostatnich kilometrach z myślami "co ja tutaj robię" zdecydowanie zwyciężała myśl "idziesz Danka, idziesz, musisz" - że pojadę klasykiem. Miało być 3:30 i zabrakło 7 sekund - z jednej strony trochę żal, z drugiej satysfakcja, że dobry w sumie czas na pierwszy raz i większa, ze mimo głębokiego kryzysu nie odpuściłem, że dałem więcej niż miałem. Nie było żadnych myśli, że nigdy więcej tylko o razu chęci poprawienia tego wyniku. Z drugiej strony ostatnie 10km w Skawinie gdzie chciałem zejść poniżej 45 minut a wyszła życiówka 43 minuty - zająłem miejsce 250 któreś osiągając dosyć średni wynik amatorski a cieszyłem się jakbym co najmniej tam wygrał, magia życiówki i uroki takiego biegu. A podchodząc rozsądnie mogłem nie żyłować się na końcówce, poprawić życiówkę o jakąś mniejszą wartość tak by sobie coś zostawić na przyszłość - tak pokalkulować, rozmienić przyjemność na więcej razy, rozłożyć motywację - ale czy wtedy, też bym się tak cieszył - wątpię. Wnioski z tych dwóch biegów: życiówka ważna rzecz, zrobienie założenia ważna rzecz ale i świadomość, że dałem z siebie wszystko, że powalczyłem - to wszystko powinno się składać w całość i uzupełniać
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
Iwan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1161
Rejestracja: 23 mar 2004, 11:36
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Ryszard N. pisze:Gdy spytać niektórych biegaczy, szczególnie tych „biegających dla przyjemności” to okazuje się, że do niczego. Inną grupą, której „życiówki” są zbędne są osoby biegają wolno oraz osoby, które od dawna nie są w stanie poprawić swoich wyników i snują opowieści o tym, że już ich rywalizacja nie interesuje. Oczywiście w każdym z tych przypadków jest więcej ściemy i asekuracji niż realnego braku zainteresowania poprawą swoich osiągnięć. Interesuje mnie jednak to co by było gdyby istotnie wynik uzyskany w zawodach był sprawą drugorzędną lub zupełnie nie istotną.
:usmiech:
Ryszard są jeszcze tacy jak ja, których rywalizacja (w bieganiu) nie tyle "już nie interesuje", co nigdy nie interesowała. Mówię szczerze (znamy się trochę), nie wciskam Ci kitu. Ja biegam tylko i wyłącznie dla zdrowia. Mam pracę siedzącą i zwyczajnie łapię nadwagę, gdy się dłuższy czas nie ruszam. Na drugim miejscu jest dopiero przyjemność. Życiówki mnie nie interesują. Nawet nie pamiętam jaki miałem pierwszy "życiowy" czas w zawodach na 15 km.
Przez pierwsze 7 lat pobiegłem chyba tylko 2 razy zawody - 15 skierniewicką i jakąś dychę u siebie w mieście. Poza tym 3 x w tygodniu trening 10km. i do domu... :oczko:
Tę 15-stkę w Skierniewicach pobiegłem w 2004 (sam początek mojego biegania), by "wkręcić" w bieganie kuzyna, który tam mieszka. Udało się!
10-ka była w Łodzi. W 2008 lub 2009 roku. Chciałem się przebiec główną ulicą miasta i zobaczyć jak to jest w biegu ulicznym. Nic ponadto. Czasu z tej pierwszej 10 też nie pamiętam i nie zapisałem.
Dopiero po 7 latach biegania strzeliła mi do głowy myśl (2011), by przebiec maraton. Też z ciekawości. No, i u siebie w Łodzi, by się nie wysilać z dojazdem. Pierwszy odnotowany czas na 10 km mam z 2011 r. Czas z maratonu z 2012.
Wszystko.
Czy to oznacza, że nie jestem "prawdziwym biegaczem" lub jestem pozerem?
maly89 pisze:Z tym bieganie dla samego siebie, dla samej idei i bez chęci bicia rekordów to jest tak trochę jakbyśmy powiedzieli, że gramy, przykładowo w piłkę nożną, bez chęci zwycięstwa, ot tak dla samej idei grania w piłkę.
Czyli przykładowo jeśli mam samochód marki Subaru Impreza WRC lub Toyotę Celica, to muszę koniecznie ścigać się w rajdach...? :hejhej:
"Nie żyję, by lepiej biegać. Biegam, by lepiej żyć" R.W.
misthunt3r
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 474
Rejestracja: 27 lip 2009, 13:11
Życiówka na 10k: 48:42
Życiówka w maratonie: 4:14:37
Lokalizacja: Toruń

Nieprzeczytany post

Iwan pisze:Czyli przykładowo jeśli mam samochód marki Subaru Impreza WRC lub Toyotę Celica, to muszę koniecznie ścigać się w rajdach...? :hejhej:
Zwykłym samochodem? No niby możesz w grupie N. A jak się chcesz pościgać to kupujesz samochód rajdowy lub modyfikujesz swój.
Nasze działania prawie zawsze mają jakiś cel.
Obrazek
Because Running Sucks
Ryszard N.
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2243
Rejestracja: 15 maja 2010, 23:49

Nieprzeczytany post

Oczywiście, Iwan jesteś biegaczem a nie pozerem. Myślę jednak, że raz przebiegnięty maraton stanowi "inspirację" do powtórek. Po za tym Iwan muszę Cię zmartwić. Bieganie w wykonaniu Polskich amatorów w znakomitej większości przypadków, nie ma nic wspólnego z pro zdrowotnym działaniem sportu. Amatorzy Polscy biegają za dużo i mało efektywnie. Co więcej, jak widzę te tuningi, super diety i inne czary to tylko patrzeć jak ktoś zacznie okadzać nogi zielskiem,...
Bieganie, jak wiele dyscyplin życia, wymaga obok systematycznej pracy, talentu i predyspozycji. Nie chcę już podawać po raz kolejny przykładów grupy Polskich 60-cio latków których wyniki w zestawieniu z większością młodzieńców z tego i innych forów, tych młodzieńców po prostu ośmieszają. Oczywiście, te uwagi tyczą się również mojej osoby.
Gdyby miał określić swoje bieganie w kategorii przyjemności lub jej braku to wygląda to następująco.
Najfajniej mi się biega gdy nie realizuję jakiegokolwiek planu i gdy się nie przygotowuję do maratonu. Wówczas występuje jednak inny problem. Mam kłopot z dyscypliną i w tym czasie częściej spoglądam na obwód pasa niż do dzienniczka treningowego. Plany mnie motywują i inspirują.
Czy są mi potrzebne życiówki? Ależ oczywiście TAK. Lubię się sprawdzać, lubię sobie stawiać wyzwania. To, że albo nic z nich nie wychodzi lub nie wiele to dobrze i źle. Dobrze ponieważ nadal mam daleko do granicy moich potencjalnych możliwości, źle, ponieważ konsekwentnie mnie to wkurza,...
Pytanie jest jeszcze inne,...
Czy kiedyś dotrę do granicy która pewnie jest w moim zasięgu,...? Tu odpowiedź nie jest taka oczywista. Trening i bieganie "na wynik" wymaga pewnej dyscypliny. Na przykład żywieniowej. Z tym mam jednak problem. Miał bym zrezygnować z Tiramisu? Nigdy!!!
misthunt3r
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 474
Rejestracja: 27 lip 2009, 13:11
Życiówka na 10k: 48:42
Życiówka w maratonie: 4:14:37
Lokalizacja: Toruń

Nieprzeczytany post

A jakieś szczegóły w kwestii skuteczności okadzania nóg zielskiem? ;)
Obrazek
Because Running Sucks
Awatar użytkownika
Iwan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1161
Rejestracja: 23 mar 2004, 11:36
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Ryszard N. pisze: Po za tym Iwan muszę Cię zmartwić. Bieganie w wykonaniu Polskich amatorów w znakomitej większości przypadków, nie ma nic wspólnego z pro zdrowotnym działaniem sportu. Amatorzy Polscy biegają za dużo i mało efektywnie. Co więcej, jak widzę te tuningi, super diety i inne czary to tylko patrzeć jak ktoś zacznie okadzać nogi zielskiem,...
Tak. Daje się to zauważyć zwłaszcza na na forach dla biegaczy. Ich sprawa...
Ryszard N. pisze: Najfajniej mi się biega gdy nie realizuję jakiegokolwiek planu i gdy się nie przygotowuję do maratonu. Wówczas występuje jednak inny problem. Mam kłopot z dyscypliną i w tym czasie częściej spoglądam na obwód pasa niż do dzienniczka treningowego. Plany mnie motywują i inspirują.
Mnie motywuje waga łazienkowa i SportTracks. :oczko:
Lubię sobie patrzeć na te wykresy, sprawdzać zależności i wyciągać wnioski. Namiastką klasycznych życiówek jest dla mnie TRIMP , a celem - przebiec tą samą trasę w takim samym lub lepszym czasie ale z niższym tętnem (przy tej samej lub zbliżonej temperaturze otoczenia). Jeśli mam akurat "lenia" to odpalam SportTracks, moment patrzę na wykresy zastanawiając się "jaki wynik był by dzisiaj?" lub "żal by było puścić krzywą formy w dół, a wagi w górę"... :oczko:
Jestem wzrokowcem więc na razie takie oglądanie zawsze pomagało. Zakładałem ciuchy i szedłem biegać.
Każdy ma inną motywację i żadna nie jest zła o ile pozwala biegać zachowując sprawność i zdrowie.
misthunt3r pisze:A jakieś szczegóły w kwestii skuteczności okadzania nóg zielskiem? ;)
Podobno okłady z pokrzywy sprzyjają szybszemu przebieraniu nimi... :hejhej:
"Nie żyję, by lepiej biegać. Biegam, by lepiej żyć" R.W.
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ