Ok, rób jak uważasz. Moim zdaniem szkoda Twojego wysiłku, ale skoro czujesz się coraz lepiej to życzę Ci aby tak pozostało i po zakończeniu diety waga nie poszybowała w górę. Pozdrawiam.biegacz_27 pisze:Jednak też czytałem o dietach 1000kcal i 1500kcal - i nie ma w ty nic złego wiec nie wiem w czym problem. Z czystym sumieniem moge powiedzieć ze waga ruszyła w dół ... a biega sie o niebo lepiej.
Ile kg zrzuciliście dzięki bieganiu? wpływ na wyniki?
-
- Wyga
- Posty: 65
- Rejestracja: 14 sty 2012, 03:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
-
- Wyga
- Posty: 98
- Rejestracja: 02 maja 2012, 12:04
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa Mokotów
Ja biegając od początku kwietnia zrzuciłem około 4 kg. Początek był trudny, kiedy postanowiłem porządnie zacząć biegać i wziąć się za siebie. Na starcie nie traciłem kg, jednak szybko zdiagnozowałem, że po prostu za mało jem. Dorzuciłem dodatkowe jedzenie (do poziomu normalności) i gramy/kilogramy zaczęły lecieć tłuszczu zrzuciłem wiecej, widzę to po swojej budowie, pasku i koszulkach!
- jack73
- Stary Wyga
- Posty: 166
- Rejestracja: 20 mar 2012, 20:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków i okolice ;)
Myślę, że forumowicze mają rację. Mój brat w ciągu 5 miesięcy zapierd... zrzucił 15 czy 16kg, ale tak "wydoił" organizm z różnych mikroelementów ..., że lekarz i masażysta mu powiedzieli, że za szybko, za mało paliwa itp. itd. Ograniczył masakrycznie jedzenie i to był błąd, zaczął mieć różne dziwne problemy, przed czym mnie ostrzega regularnie . Na dłuższą metę to chyba bardziej racjonalne jest stopniowe przestawianie metabolizmu. Ja przynajmniej mniej się zacząłem przejmować ilością jedzenia (chociaż czytam na forum info i się uczę) a raczej tym utrzymaniem 5-6 posiłków.
Moim celem nie było zbijanie wagi, raczej podniesienie sprawności ...
Artykuł o kataboliźmie - dzięki za wrzucenie linka! Pozwala to lepiej spojrzeć na żywienie
Tak czy inaczej zrobisz jak uważasz, mam nadzieję, że bez szkody dla zdrowia (oby)!
Moim celem nie było zbijanie wagi, raczej podniesienie sprawności ...
Artykuł o kataboliźmie - dzięki za wrzucenie linka! Pozwala to lepiej spojrzeć na żywienie
Tak czy inaczej zrobisz jak uważasz, mam nadzieję, że bez szkody dla zdrowia (oby)!
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 328
- Rejestracja: 16 maja 2010, 19:11
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Właśnie wróciłem... 6:10, kilometrów nie liczę, ale ok. 60 powinno być. Dla tych co znaja Wawe i okolice: Metro Racławicka, Most Siekierkowski, Józefów, Wiązowna, Rembertów, węzeł Marsa, Most Siekierkowski, Metro Racławicka.Stary Koń pisze:A co na obiad? Planowane/zrealizowane?oskee pisze:
Ja dziś wrzuciłem pod 1000 kcal na samo śniadanie... ale zaraz idę zrobić wybieganie 5-6h
Wypiłem chyba z 5l izotoników i wody temp. 28st. C w cieniu, zjadłem 2 batoniki musli i loda
No obiad chłodnik z jajeczkiem i zaraz sprawdzę co jeszcze mi moje kochanie przygotowało
Aha... jak wychodziłem 71,4 kg a teraz 68,8 kg.
- radslo1
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 731
- Rejestracja: 29 mar 2012, 17:28
- Życiówka na 10k: 39:53
- Życiówka w maratonie: 3:21:47
- Lokalizacja: Żelechów/Warszawa
Drogi kolego biegacz_27.
Idź do jakiegoś dietetyka i pogadaj z facetem o tym co jesz, ile i ile biegasz. Wizyta nie jest droga, przynajmniej jeśli weźmiesz pod uwagę nietrafione wysiłki. Jeśli nie wierzysz ludziom, którzy dobrze radzą to może ktoś z dyplomem do Ciebie przemówi. Niech facet ułoży Ci dietę i zacznij ją stosować co do joty tylko nie spodziewaj się efektu zaraz następnego dnia. Ktoś z forumowiczów radził aby zastosować jakąś dietę przez około 3 tygodnie. Nie dojdziesz do dobrych efektów strzelając w stylu "a dziś to sobie zjem 2000 kcal i jak nie poskutkuje to zjem 1000 kcal". Około 1000 to mają dwa piwa ale wartości odżywczych co niemiara .
oskee, ja znam Warszawę i okolice. Na Boga trochę przeleciałeś . Może wybierzesz się do mnie następnym razem. Z centrum Wawy to 35 km będzie .
Idź do jakiegoś dietetyka i pogadaj z facetem o tym co jesz, ile i ile biegasz. Wizyta nie jest droga, przynajmniej jeśli weźmiesz pod uwagę nietrafione wysiłki. Jeśli nie wierzysz ludziom, którzy dobrze radzą to może ktoś z dyplomem do Ciebie przemówi. Niech facet ułoży Ci dietę i zacznij ją stosować co do joty tylko nie spodziewaj się efektu zaraz następnego dnia. Ktoś z forumowiczów radził aby zastosować jakąś dietę przez około 3 tygodnie. Nie dojdziesz do dobrych efektów strzelając w stylu "a dziś to sobie zjem 2000 kcal i jak nie poskutkuje to zjem 1000 kcal". Około 1000 to mają dwa piwa ale wartości odżywczych co niemiara .
oskee, ja znam Warszawę i okolice. Na Boga trochę przeleciałeś . Może wybierzesz się do mnie następnym razem. Z centrum Wawy to 35 km będzie .
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
o, poddaję się i kolegom radzę to samo. szkoda czasu.byłeś z kontuzją u specjalisty? tak bylem pisalem o tym wczesniej - smiech na sali - kasa wyrzucona w bloto - powiedzial mi tyle co wiedzialem - ze samo przejdzie
spróbowałeś choć przez 3 tygodnie jeść zgodnie z radami? tak jem od tygodnia, tyle ile potrzbuje, 5 malych posiłków dziennie do 1000/1500kcal dziennie
próbowałeś biegać w lekkich butach? - nie bo takowych nie mam, probowalem natomiast w 3 innych nie robi to roznicy, biegam w nowych (4miesiecznych)
robisz ćwiczenia na gorset mięśniowy? ?????
gdyby to była prowokacja, byłaby to Prowokacja Roku.
aż szkoda, że to prawda...
-
- Wyga
- Posty: 65
- Rejestracja: 14 sty 2012, 03:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Wow. Sporo. Jak rozwiązałeś problem nawadniania organizmu? Kupowałeś izotoniki po drodze? Miałeś jakieś przy sobie? Pas biegowy ? Plecak? Bo chyba nie taszczyłeś ze sobą 5l baniakaoskee pisze:
Właśnie wróciłem... 6:10, kilometrów nie liczę, ale ok. 60 powinno być. Dla tych co znaja Wawe i okolice: Metro Racławicka, Most Siekierkowski, Józefów, Wiązowna, Rembertów, węzeł Marsa, Most Siekierkowski, Metro Racławicka.
Wypiłem chyba z 5l izotoników i wody temp. 28st. C w cieniu, zjadłem 2 batoniki musli i loda
Pozostaje mieć nadzieję, że ktoś kto trafi na ten wątek będzie umiał wyciągnąć wnioski z podanych linków i innych informacjiQba Krause pisze: o, poddaję się i kolegom radzę to samo. szkoda czasu.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 328
- Rejestracja: 16 maja 2010, 19:11
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Pas z bidonem 0,75 (w zasadzie to butelka po jakimś napoju) no i zatrzymywaliśmy się 3 razy uzupełnić płyny. Sporo wody wylałem też na siebie
Niestety odwodnienie i tak było znaczne (pomarańczowy sik) i na ostatnich 8km, które wypadało w słońcu praktycznie bez żadnego cienia przeszliśmy na 5 min do marszu bo dostałem gęsiej skórki.
Niestety odwodnienie i tak było znaczne (pomarańczowy sik) i na ostatnich 8km, które wypadało w słońcu praktycznie bez żadnego cienia przeszliśmy na 5 min do marszu bo dostałem gęsiej skórki.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 599
- Rejestracja: 02 sty 2012, 20:30
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
0,1 kg to -1000 kcal. Prawidłowo powinno się tracić ok. 1kg na tydzień. Trzeba policzyć to co wchodzi i to co wychodzi. Im więcej biegasz tym więcej wchodzi. Przy czym bieganie do 1 godz. nie zrobi wielkiej szkody. Chyba że się faktycznie żyje o lisciu sałaty. Odporność na odchudzanie można sobie skutecznie wytrenowac przez głupie niekonsekwentne zrywy po 1-2 tyg. Wtedy to już zadna dieta nie pomoże bez męki. Takie solidne odchudzanie to można w życiu zrobić 1-2 razy. Spalenie np. 20 kg tłuszczu robi ogromne spustoszenie w organizmie np. wzrost cholesterolu. Jak ktoś jednak lubi eksperymentować na sobie to ok. Nauka na tym może skorzystać.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 7
- Rejestracja: 25 kwie 2012, 12:10
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Diety typu 1000, 1500 kcal itd. może na początku przyniosą jakieś efekty, ale nie na długo. Pomijając bardzo prawdopodobny powrót do wagi sprzed diety – z nawiązką – po kilku tyg. takiego odżywania, każdy kolejny trening to będzie bieg przez mękę. Takie diety są wyniszczające i z czasem, szczególnie jak się uprawia jakieś sporty, organizm nie będzie dawał sobie rady z wysiłkiem fizycznym i to naprawdę wcześniej czy później "wyjdzie w praniu"
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 4
- Rejestracja: 24 maja 2012, 14:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Madziulek pisze:Diety typu 1000, 1500 kcal itd. może na początku przyniosą jakieś efekty, ale nie na długo. Pomijając bardzo prawdopodobny powrót do wagi sprzed diety – z nawiązką – po kilku tyg. takiego odżywania, każdy kolejny trening to będzie bieg przez mękę. Takie diety są wyniszczające i z czasem, szczególnie jak się uprawia jakieś sporty, organizm nie będzie dawał sobie rady z wysiłkiem fizycznym i to naprawdę wcześniej czy później "wyjdzie w praniu"
Sama nie wiem, jak odnieść się do treści Twojego posta. Ta dieta odmieniła moje życie o 180°, dlatego to naturalne, że zaliczam się do grona jej gorących zwolenników. Zaczynałam w lipcu zeszłego roku mając na wadze trzycyfrowy wynik, niebezpiecznie zbliżyłam się do 115 kg przy 176 cm wzrostu. Dzięki diecie 1200 kalorii połączonej z pływaniem, nie tylko zmieniłam garderobę na cztery rozmiary mniejszą - nauczyłam się zdrowych nawyków, pielęgnuję kiełkującą pewność siebie, czuję niezaspokojone pragnienie ruchu. Czterdzieści kilogramów temu, paradoksalnie, uciekałam od wszelkich form aktywności fizycznej - byłam święcie przekonana, że okazały nadbagaż wciśnie mój szkielet w podłoże podczas biegania, hyhy.
Faktycznie niskokaloryczna dieta połączona z wysiłkiem może jedynie zaprowadzić spustoszenie w organizmie. Bo przecież, z odchudzaniem, jak ze wszystkim innym - trzeba zachować ZDROWY umiar. Wiem po sobie. Po tylu miesiącach tryumfalnego poczynania sobie z nadbagażem, dopadły mnie kompulsy. Jeszcze rano moją strategią na życie było położyć się i czekać aż pęknę. Fatalnie? No fatalnie. Ale przynajmniej mam dowód, że organizm wciąż chce jeść, wciąż chce trawić, wciąż chce pracować.
Postanowiłam zmienić strategię, bo czuję jednak, że emanują ze mnie nieśmiałe objawy ED. Zwalniam. Podnoszę zawartość kaloryczną posiłków, ale! Ale sport, sport, sport (...), sport... Bieganie? Czemu nie!
Największym dystansem, jaki dotychczas pokonałam w biegu, była pogoń za autobusem nadjeżdżającym na zatoczkę przystanku, dlatego ciężko było mi ocenić swoje możliwości.
Tymczasem, mam za sobą trzydzieści minut równego tempa zakończone przekonaniem, że zaraz zwrócę śniadanie, wypluwszy jednocześnie płuca. Nauczyło mnie to przede wszystkim, że po bieganiu nie wolno usiąść. Gdy wstałam, jedynym co utrzymywało mnie w przeświadczeniu, że posiadam nogi, było PIEKIELNE napięcie mięśni łydek. Czułam, jakby ktoś chciał mi je powyrywać. Doprawdy, dziwaczne uczucie. Jednocześnie mieć wrażenie, że moje nogi gdzieś odpadły po drodze, oraz świadomość, że jednak je mam - przecież bolą.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 599
- Rejestracja: 02 sty 2012, 20:30
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Ja mam podobne doświadczenia, ale z dietą wysykobiałkową. Bez niej nie byłoby mowy w mojej sytuacji o rozpoczęciu biegania. Zrzuciłem większość nadbagażu, a chęć do biegania przyszła po tym. Stąd moja rezerwa do biegania jako sposobu na odchudzanie. Sport i otyłość to są rzeczy wykluczające się bardzo często, ale nie na poziomie "bolących stawów i mięśni" tylko w "głowie grubasa". W końcu otyłość pojawia się najpierw w głowie a potem na wadze.
Tak jak pisałem też wcześniej (ale to tylko przemyślenia z mojego przypadku) bieganie do 1 godz. w tempie "na odchudzanie", nawet przy ograniczonej liczbie kalorii, nie zrobi krzywdy. Pod warunkiem, że się jest w stanie zapanować nad skłonnością do objadania. Jednak przy długim wybieganiu na poziomie 2-3 godz., to już nie ma żartów. Zresztą podobnie jak z piciem. W pierwszym przypadku organizm sobie radzi z czasowym brakiem wody. Jednak niepicie przy dystansie 20 km jest już co najmniej igraniem ze zdrowiem.
Tak jak pisałem też wcześniej (ale to tylko przemyślenia z mojego przypadku) bieganie do 1 godz. w tempie "na odchudzanie", nawet przy ograniczonej liczbie kalorii, nie zrobi krzywdy. Pod warunkiem, że się jest w stanie zapanować nad skłonnością do objadania. Jednak przy długim wybieganiu na poziomie 2-3 godz., to już nie ma żartów. Zresztą podobnie jak z piciem. W pierwszym przypadku organizm sobie radzi z czasowym brakiem wody. Jednak niepicie przy dystansie 20 km jest już co najmniej igraniem ze zdrowiem.
- biegacz_27
- Wyga
- Posty: 98
- Rejestracja: 19 gru 2011, 00:05
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
MNoże moje też odmieni - jestem na niej juz 10 dzien i czuje sie swietnie + biegam co drugie dzien 6 km ,,, jest coraz lepiej - kilka tygodni, moze miesiecy i liczę że efekty przyjdączwarta_plaga_egipska pisze:Madziulek pisze:
Sama nie wiem, jak odnieść się do treści Twojego posta. Ta dieta odmieniła moje życie o 180°, dlatego to naturalne, że zaliczam się do grona jej gorących zwolenników.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 4
- Rejestracja: 24 maja 2012, 14:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Radziłabym Ci jedno...biegacz_27 pisze: MNoże moje też odmieni - jestem na niej juz 10 dzien i czuje sie swietnie + biegam co drugie dzien 6 km ,,, jest coraz lepiej - kilka tygodni, moze miesiecy i liczę że efekty przyjdą
... Prrrr, Szalony!
Ja to jestem dziewczę młode, uczące się, stroniące od pracy, z tyłkiem przyrośniętym do krzesła. Mi "wolno". Poza tym, zaczynałam pod kontrolą lekarza. 1000 kalorii to granica, poniżej której się nie schodzi. Z trzech powodów. Po pierwsze, nie ma możliwości zawarcia wszystkich potrzebnych składników odżywczych i mineralnych w puli 1000 kalorii. Po drugie, powszechnie wiadomo, że drastyczne obcięcie dostaw pokarmów jest zagrożeniem dla zdrowia. Po trzecie... sorry, ale każdemu jojo jest potrzebne jak czerep na d***e. Więc weź Ty nie rób sobie krzywdy.
Już ja widziałam te Twoje dzienne jadłospisy. Powariowałeś, 750 kalorii? Nie jesteś na tym głodny? Jeśli zachowujesz właściwe proporcje składników odżywczych w posiłkach, to u Ciebie się rozkłada mniej więcej tak: pochłaniasz nie więcej niż 45g białka, 100g węglowodanów, niespełna 20g tłuszczu. Łot D'hel? Wszystko źle. Białka wcinasz 1-1,4g na kilogram ciała, z węglami nie schodzisz poniżej 150g, zdrowe tłuszcze nie bolą. I powtarzaj to jak mantrę.