
Miałem pobiegac godzinę, miało być 10 km a było ze 3 km i 40 minut! Dżizass co za dzień. Od samego rana czułem, że dzisiaj będzie cos nie tak. No jakby mnie ktos zmuszał, jakby mi ktoś w plecy z broni celował...


Albo coś z ciśnieniem, albo zwyczajnie mi się nie chciało. Ot taki "królewski dzień"... słabe bieganie, więcej jedzenia niż zwykle, coś słodkiego...
Też tak czasem macie, że Wam się zupełnie nie chce albo, że idziecie na trening już zmuszenia i wracacie szybko do domu? Czy tylko ja taki leniuch od czasu do czasu jestem...