Aśka: back for my back ;)

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
Aśka
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 693
Rejestracja: 13 lis 2010, 20:52
Życiówka na 10k: 01:01:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Toronto

Nieprzeczytany post

W ramach rozrywki pokaze Wam, o ile mi sie fote wkleic uda, moja konstrukcje biurkowa na proste plecy :-P

Obrazek

Myszka za nisko nieco,niestety. Kupilam klekosiad, ale dla odmiany teraz siedze troche za nisko i dopasowac dziada nie moge
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
Aśka
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 693
Rejestracja: 13 lis 2010, 20:52
Życiówka na 10k: 01:01:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Toronto

Nieprzeczytany post

Heloł :)

dzisiaj piękny dzień: POTRUCHTAŁAM! za zezwoleniem mojej reh :D

a jak to się stało i jak do tego doszło? po kolei.

1. zainstalowałam w domu domową terapię master. koszt oryginały - kilka tysi. koszt mojej: 120 zł plus dwie stare psie smycze. będzie tjuningowana o wygodniejsze taśmy, ale chwilowo daje radę. wklejam zdjęcia, uwaga uwaga...
[URL=http://imageshack.us/photo/my-imag ... .jpg[/img]

Uploaded with ImageShack.us[/url]

i oryginał:
http://www.redcord.com/Excercises_2011.aspx?m=281 (już zdjęcia nie wrzucam, ale se kliknijta :D)

No, tak więc zamontowanie w domu tegoż ustrojstwa mocno pomogło wzmacniać brzuch i plecy.


2. wyjechałam na majówkę, przedłużoną nieco --> filmspringopen.eu, baaaardzo przyjemne warsztaty :D
Warsztaty polegają na wzięciu sprzętu w łapę i kręceniu filmu, więc przepasałam się pożyczonym gorsetem i stwierdziłam, że kto jak nie ja, dam radę. Dałam. Nie miałam czasu, ochoty ani siły ćwiczyć, trochę tam na piłce podziałałam, bo ją na wszelki wypadek wzięłam, ale generalnie ani snu, ani odpoczynku, nic jeno zasuw (przyjemny, a owszem ;)

Też Wam fotę dla urozmaicenia wkleję :D

Tu macie trochę mnie, chyba twarzy mojej jeszcze nie wrzucałam, swoją drogą, więc wyjście z szafy niejako ;D
Obrazek

A tu jak kleimy green screen, który moja grupa nieco rozdarła... :D

Obrazek

Najważniejsza rzecz, to że zaopatrzona w gorset, ruszyłam się mocniej z tej mojej kanapy, niż tylko na psie spacerki, ostrożny basenik itp. Bałam się, że będę wyć z bólu po tygodniu, okazało się, że wprawdzie nieco się uzależniłam od gorsetu, ale jest całkiem dobrze.

No i wczoraj wieczorkiem poszłam z psami, i tak jakoś mi się na trucht zebrało. Bałam się, czy aby na pewno i w ogóle, więc dziś się reh pytam. Zabiła mnie wzrokiem, ale powiedziała, że ok, skoro mnie tak rwie, to ostrożnie, powoli, minuta trucht na kilka minut marszu, i tak max 5 min truchtu żeby wyszło i wio, mogę lecieć. Rzecz jasna, co kilka dni, i psim obowiązkiem, poza wzmacnianiem brzucha, rozciąganiem się konkretnym i regularnym - basen. Na każdy truchcik - wizyta na basenie.

W to mi graj :)

Szału, rzecz jasna, nie było. Ile to ja nie biegam? Rok z okładem, meeen... Kondycha, aż miło :sss: Trochę się zasapałam i nie dałam rady dłużej, niż ta minutka... Masakra... Hehe :)

Teraz tylko to utrzymać, i powolutku, nie za szybko... Zresztą za szybko się nie da, bo wciąż plery bolą, nie czarujmy się :/ Ale jak widać, jadziem do przodu :) :) :)

Orajt, idę sprzątać, bo po wyjeździe tylko walnęłam walizką w podłogę i tak leży... A tu już ciuchów brak i jakoś trzeba w końcu pranie zrobić, heh ;)
Awatar użytkownika
Aśka
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 693
Rejestracja: 13 lis 2010, 20:52
Życiówka na 10k: 01:01:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Toronto

Nieprzeczytany post

drugi "bieg" był :) już kilka dni temu, w czwartek konkretnie :)

postanowiłam sobie 2-3x w tygodniu wyjść, ale muszę, cholera, sobie czas zorganizować. leżałam na tej kanapie, leżałam od października, wcześniej dogorywając raczej, niż jak człowiek nrmalny funkcjonując, i jeśli o treningi chodzi, i o wszelką aktywność - towarzyską, zawodową, książkową, jakąkolwiek, kurna.

i teraz, jak w sumie taki skok zdrowotny mam, że i niezależność, i bólu coraz mniej, to mi nagle z tego letargu się robi zajęć, że łomatko. robota powraca wprawdzie powoli, ale to powoli oznacza dzisiaj cały dzień przed kompem, jutro też, w tygodniu dwa wyjazdy i kilka spotkań... do tego już się coraz mniej od garów mogę wymigać, w końcu coraz zdrowszam :ble: psy też wyprowadzić trzeba, żeby w końcu chłopa nieco odciążyć.

do tego rehabilitacja 3x, joga 2x, basenu ciągle wcisnąć nie wciskałam jakoś regularnie, bo zimno było i mi się nie chciało, ale trzeba, plecy aż się drą, żebym znowu popływała.

i się okazuje, że muszę pomyśleć, gdzie te moje truchciczki wrzucić nagle, bo się niedoczas zrobił, heh :bum:

a moje truchciczki to serio truchcik, że matko. zaczynam totalnie od zera. przez rok kondycja zeszła do minimum chyba, no i muszę ciągle myśleć o tym, żeby prawidłową postawę trzymać. bieganie w tym wszystkim to wisienka na torcie, ważniejsze teraz wszystko inne, nawet jak na ten pseudo bieg idę.
tak więc zaczęłam od marszobiegu totalnego, robię sobie 5 powtórek: 1 min. trucht / 4 min. marsz.
czerwona na twarzy się nie robię i tchu nie gubię, ale nogi, cholera, czuję... :echech: wstyd... niby logiczne wyjaśnienia mam i się nie przejmuję, ale rety... no, kiedyś nadrobię :D dobrze, że w ogóle z powrotem chociaż truchtać mogę, bo już miałam momenty, że nic, tylko do księżyca wyć w tym łóżku...

rzecz jasna, plan wielki: na jesień jakaś piątka. myślę, że dam radę, a o większych liczbach, o radosnych moich trójkach nie wspominając, będę sobie myśleć, jak się Majów przepowiednia nie sprawdzi i nastanie kolejna wiosna :hej:
Awatar użytkownika
Aśka
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 693
Rejestracja: 13 lis 2010, 20:52
Życiówka na 10k: 01:01:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Toronto

Nieprzeczytany post

Dzien dobry :)
Tak Was wpadlam odwiedzic wszystkich, bo Scott Jurek w kraju, to i mi bieganie w glowie swita ;) Bylam na spotkaniu z nim, przesympatyczny czlowiek.
O, fota prosze
(mam nadzieję, że się dobrze doda, mój stały problem ;))
(JAKO ZALACZNIK CHYBA NA KONCU POSZLO)

Biegania na razie niet, bo mi za bardzo ciągle plecy się spinały i za bardzo bolało w efekcie, więc doszłam do wniosku, że jeszcze chwilkę poczekam, co się odwlecze, itd., młoda jestem, zdrowa nie do końca, ale że światło w tunelu spore, w sumie jestem na tego tunelu końcu, więc sobie spokojnie jeszcze trochę porobię innych rzeczy.

I tu nowość: karate is back w moim życiu. Trenowałam hmmm no, naście lat temu, i zawsze mi to sporą frajdę sprawiało. Teraz filmowaliśmy w 3D mistrzów, którzy powoli odchodzą na emeryturę, i przy okazji wróciłam do tematu. A stało się to tak, że wciąż stękając nieco i się zastanawiając, co z tymi moimi plerami, bo ciągle nie mogłam wyjść na prostą, zapytałam chłopaków, czy mają jakiegoś magika do polecenia. Chłopaki magika polecili, poszłam w ciemno wierząc, że skoro im pomaga, a się nie oszczędzają, to i mi pomoże. Na miejscu okazało się, że pan uprawia akupunkturę, więc trochę pesymizmem powiało, nie wierzyłam w te cuda. Uwierzyłam po pierwszym zabiegu. Następny poranek - 90% bólu mniej... Prawie zero, ale nie zapeszam. I tak od 2 tygodni praktycznie nie boli. Pobolewa. To jest to słowo, którego teraz używam, a nie że boli non stop mniej lub bardziej. Pobolewa. !,5 roku mi zajęło trafienie do tego pana, ale dobrze, że w końcu ;) Zmienił mi żywot, zaczynam się czuć normalnie. Tak normalnie normalnie, jak zdrowy człowiek. Jeszcze ostrożnie, jeszcze powoli, ale kuuurka, po spacerze z psami nie ląduję na kanapie w pozycji krzesełkowej z nogami w górę i odbarczając lędźwie, tylko idę sobie dalej przed komp, na którym pracuję dziś cały dzień. Wiem, nie mogę przeginać, ale dziś muszę, i czuję się... no, normalnie, cholera... Wierzycie? Ja wciąż nie do końca :D
Tyle moje plery, a teraz cd. karate. Pan dr też trenuje, i jako, że chłopaków, co mi go polecili, zna - polecił udać się do nich na trening. Ponoć bardzo dobrze mi to na plery zrobi. Tego mi tylko było trzeba usłyszeć, bo mnie ciągnęło mocno :) No i wróciłam, dwa treningi już za mną. Trochę mi zajmie przypominanie sobie wszystkiego, ale faktycznie czuję, że pracuję plecami, więc dwie pieczenie ;)

Z aktywności poza tym staram się regularnie RedCorda włączyć - z uwagi na liczbę i charakter wyjazdów bywa ciężko, ale lepszy rydz, niż nic. No i rozciąganie.
Bieganie owszem, później. Chciałabym jeszcze basen, ale jesienią i zimą mi się mało chce, bo zimno, jak się wyjdzie z taką świeżo suszoną głową na zewnątrz. Ale pewnie dołączę, bo w końcu jakieś krótkie tri przyszłą wiosną/latem by się chciało :D Już nie half IM, nie od razu, powolutku tym razem, bo wiadomo, że kręgosłup mimo igieł pana doktora mógłby powiedzieć "basta".

No, tyle apdejtu. O karate Wam tu pisać nie będę i RedCordzie, wpadnę raz na jakiś czas z kolejnym apdejtem, ale mam nadzieję, że za jakiś miesiąc-półtora już będę na tyle pewna siebie (i brzucha, i pleców ;)), że truchciki zacznę sobie rejestrować ;)) Już mnie ciągnie na ścieżkę, bo pogoda idealna, ale wolę nie przeginać.

Ok, wsjo ;)
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
Aśka
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 693
Rejestracja: 13 lis 2010, 20:52
Życiówka na 10k: 01:01:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Toronto

Nieprzeczytany post

hej :)

czas najwyższy regularnie biegać. zarzuciłam sobie plan ze strony micoach, żeby nie działać totalnie na ślepo, ale i niemal jak początkujący, bo przerwę miałam w cholerę długą. najpierw się trochę bawiłam w jakieś marszobiegi, ale kilka takich i już 15 minut truchtem daję radę, więc nie będę się totalnie pierniczyć.

regularność cholernie szwankuje i dlatego stwierdziłam, że tu wrócę z uzewnętrznianiem się. i z notowaniem. na razie szału zupełnie nie ma.
cel pierwszy: biegać. biegać tak, żeby plery nie bolały.
cel drugi: zadbać o plery. tak, żeby nie tylko nie bolały, ale żeby wzmocnic dziada, nie dać się więcej niespodziankom jak ta 1,5 roku temu itd.

na razie bieganie powolne zarzucam + red cord. chciałoby się od razu cuda niewidy, ale wtedy mi zapał schodzi po 3 dniach. tak więc powolutku, pomalutku, poniedziałek dziś, od poniedziałku zaczęłam znów regularnie, hehe :D



jak to się tu te obrazeczki robiło?

Obrazek

BIEG:
15 min., 3x przyspieszenie małe (subiektywne, dane z gps-a mówią, że obiektywnie tylko raz pocisnęłam żwawiej :D)

RED CORD
20-30 min full zestaw, tj. ręce, nogi, brzuch, plery

no i rozciaganie z 15, ofkrz. zawsze po rozciąganiu jest taka cholerna ulga dla pleców, łomatko!


Ok. tyle. mam nadzieję, że się uda regularnie pocisnąć. plan mam ze 3x w tygodniu, może 4. byle tyłek ruszyć, to się z powrotem wdrożę. bo nie ma co, fajnie się biegało :)
Awatar użytkownika
Aśka
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 693
Rejestracja: 13 lis 2010, 20:52
Życiówka na 10k: 01:01:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Toronto

Nieprzeczytany post

ok, już 3x poszło. nie jest źle. oby tak dalej.


Obrazek

wt 08/01/2013
BIEG:
15 min., 3x przyspieszenie (obiektywne ;))

śr 09/01/2013

BIEG:
15 min. spokojnie

RED CORD
30 min full zestaw



Nie jest źle. Najtrudniej utrzymać prosto plecy - tak, żeby później mniej bolało. W tym celu trza wzmocnić brzuch, a nie tylko przyjmować tzw. prawidłową postawę w czasie biegu, nad czym powoli acz intensywnie zaczęłam w końcu pracować (red cord). Cały myk przy biegu polega na tym, żeby ten brzuch napiąć, ale nie spiąć za bardzo, kolki nie złapać i generalnie nie biegać na sztywno, tylko jak najluźniej mimo wszystko. Pierwszy dzień był trudniejszy, dzisiaj trochę łatwiej. Oby tak dalej :)

A najbardziej szczęśliwe są, rzecz jasna, moje dwa psy, heh :)
ODPOWIEDZ