DOMinika - myślami w 2013
Moderator: infernal
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
wtorek
skromna ósemka, w tym 3 x 3' (nachylenie 3%, tempo 4,0min/km) plus 1 x 3' bez naczylenia w tempie 3,36min/km.
bywało lepiej
ale jeszcze trochę odpocznę...
skromna ósemka, w tym 3 x 3' (nachylenie 3%, tempo 4,0min/km) plus 1 x 3' bez naczylenia w tempie 3,36min/km.
bywało lepiej
ale jeszcze trochę odpocznę...
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
a zatem telenoweli dalszy ciąg...
Niestety skończyło się na antybiotyku. Jeszcze nie dla mnie, dla Bartusia:( , ale kto wie czy i mnie to nie czeka (ponad 3 tygodnie infekcji gardła i górnych dróg oddechowych to długo...)
Przedwczoraj w Bartulek nocy dostał gorączki, rano zabrałam go do lekarza (ach, jakże nie zdziwiło mnie, że państwowa służba zdrowia zaproponowała mi termin za tydzień... jeszcze nie udało nam się załapać na usługi na które rzekomo płacę podatki...F***)
Moje 30 mint biegu było "agresją pod górkę", a raczej ujściem ogólnej frustracji. I pozostał godny podziwu głód biegania.
Dziś znowu nie pobiegam, bo nie będzie z kim Bartusia zostawić, także taka frustracja może znaleźć ujście w weekend.
No ale zobaczymy, jak to będzie, bo nagle wszystkie plany stanęły pod znakiem zapytania.
Ale każda mama wie, że jak przytuli się do ciepłego ciałka, to... wszystko inne nie ma znaczenia.
a że telenowela...
"życie, życie jest..." no właśnie... sinusoidą, jednak w moim przypadku, ogólnie rzecz ujmując, wspinającą się gdzieś tam do góry. Wiem, że będzie lepiej.
Ostatnio spotakała mnie też sytuacja, która znacznie poprawiła mój nastrój w kwestaich wago-dieto podobnych. Otóż jakaś młoda, chuda dziewczyna na siłowni, podeszł do mnie ze słowami, że podziwia mnie już od jakiegoś czasu jak ćwiczę (no, akurat to słyszałam nie raz, choć zazwyczaj z ust panów...) i że mam doskonałą figurę i co ona ma zrobić, żeby mieć takie ciało jak ja... Spojrzałam w lustro - no rzeczywiście, pomimo pewnego wzrostu masy, jest znacznie lepiej niż rok temu. Mam mięśnie tam gdzie powinnam, ale wciąż wyglądam jak kobieta;)
Niestety skończyło się na antybiotyku. Jeszcze nie dla mnie, dla Bartusia:( , ale kto wie czy i mnie to nie czeka (ponad 3 tygodnie infekcji gardła i górnych dróg oddechowych to długo...)
Przedwczoraj w Bartulek nocy dostał gorączki, rano zabrałam go do lekarza (ach, jakże nie zdziwiło mnie, że państwowa służba zdrowia zaproponowała mi termin za tydzień... jeszcze nie udało nam się załapać na usługi na które rzekomo płacę podatki...F***)
Moje 30 mint biegu było "agresją pod górkę", a raczej ujściem ogólnej frustracji. I pozostał godny podziwu głód biegania.
Dziś znowu nie pobiegam, bo nie będzie z kim Bartusia zostawić, także taka frustracja może znaleźć ujście w weekend.
No ale zobaczymy, jak to będzie, bo nagle wszystkie plany stanęły pod znakiem zapytania.
Ale każda mama wie, że jak przytuli się do ciepłego ciałka, to... wszystko inne nie ma znaczenia.
a że telenowela...
"życie, życie jest..." no właśnie... sinusoidą, jednak w moim przypadku, ogólnie rzecz ujmując, wspinającą się gdzieś tam do góry. Wiem, że będzie lepiej.
Ostatnio spotakała mnie też sytuacja, która znacznie poprawiła mój nastrój w kwestaich wago-dieto podobnych. Otóż jakaś młoda, chuda dziewczyna na siłowni, podeszł do mnie ze słowami, że podziwia mnie już od jakiegoś czasu jak ćwiczę (no, akurat to słyszałam nie raz, choć zazwyczaj z ust panów...) i że mam doskonałą figurę i co ona ma zrobić, żeby mieć takie ciało jak ja... Spojrzałam w lustro - no rzeczywiście, pomimo pewnego wzrostu masy, jest znacznie lepiej niż rok temu. Mam mięśnie tam gdzie powinnam, ale wciąż wyglądam jak kobieta;)
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
na wariata
wariatka...
Zrobiliśmy z mężem zakładkę, on przyjechał ze Szczyrku, ja wyjechałam.
Nie do Szczyrku.
Praca i bieganie.
Dzisiaj 5,7 km.
Czekam co z tego wyniknie.
Zdrowie się ustabilizowało, tzn. choroba od tygodnia nie rozwija się i nie ustępuje.
Na szczęście Bartusiowi po antybiotyku lepiej...znowu rozrabia
Ja wyspałam się, chyba po raz pierwszy od 2 lat...no, ale jak to po wyspaniu bywa, człowiekowi chce się spać jeszcze bardziej...
Zapraszam jutro na FAAS Testy do CH Malta w Poznaniu.
W niedzielę do CH Renoma we Wrocławiu.
11-19.
wariatka...
Zrobiliśmy z mężem zakładkę, on przyjechał ze Szczyrku, ja wyjechałam.
Nie do Szczyrku.
Praca i bieganie.
Dzisiaj 5,7 km.
Czekam co z tego wyniknie.
Zdrowie się ustabilizowało, tzn. choroba od tygodnia nie rozwija się i nie ustępuje.
Na szczęście Bartusiowi po antybiotyku lepiej...znowu rozrabia
Ja wyspałam się, chyba po raz pierwszy od 2 lat...no, ale jak to po wyspaniu bywa, człowiekowi chce się spać jeszcze bardziej...
Zapraszam jutro na FAAS Testy do CH Malta w Poznaniu.
W niedzielę do CH Renoma we Wrocławiu.
11-19.
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
Muszę się wyleczyć, inaczej starty nie mają sensu:( Niestety z zapchanymi zatokami i "gulą" w gardle biega się źle, mięśnie nie są dotlenione Wczoraj już po 5 minutch nie byłam w stanie oddychać, dusiłam się.Tylko czy to infekcja, alergia??? (w tym wieku?) czy jeszcze inne paskuda. Jedno wiem - miesiąc to za długo, trzeba iść do lekarza.
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
Bieganie mnie wkurza.
Przy zapchanych zatokach jest wręcz nieprzyjemne.
Dzisiaj 2 x 14 km na rowerze i basen plus sauna (ale pływanie z zatkanymi zatpkami też nie jest przyjemne). Tzn. to drugie 14 jeszcze mnie czeka...
I wizyta u lekarza.
Antybiotyk na 10 dni, jakieś psikadła do nosa.
Może pomoże.
Jak nie, zaczniemy niekonwencjonalnych sposobów szukać...
Generalnie dół trwa...
I niecne plany;)
Przy zapchanych zatokach jest wręcz nieprzyjemne.
Dzisiaj 2 x 14 km na rowerze i basen plus sauna (ale pływanie z zatkanymi zatpkami też nie jest przyjemne). Tzn. to drugie 14 jeszcze mnie czeka...
I wizyta u lekarza.
Antybiotyk na 10 dni, jakieś psikadła do nosa.
Może pomoże.
Jak nie, zaczniemy niekonwencjonalnych sposobów szukać...
Generalnie dół trwa...
I niecne plany;)
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
Co tu napisać?
Że mi się nie poprawia, że piąty dzień antybiotykoterapii nie przynosi rezultatów?
Jestem słaba, nawet z łóżka nie chce mi się już wstać (ale muszę latać po chusteczki, bo nos zawalony, zatoki rozszadza, radło jak drut kolczasty). Gorączka poniżej normy, nie chce dobić do 36...
A bieganie? No, dziś będzie o 19 na Eurosporcie... i tenisa też pooglądam.
Nawet myśleć mi się nie chce za bardzo... a przecież TAKA pogoda! Taka cudna wiosna (a mnie wkurza, że ludzie zadowoleni, że biegają, że opalają się...). No i weekend się zbliża...
ajaj
Że mi się nie poprawia, że piąty dzień antybiotykoterapii nie przynosi rezultatów?
Jestem słaba, nawet z łóżka nie chce mi się już wstać (ale muszę latać po chusteczki, bo nos zawalony, zatoki rozszadza, radło jak drut kolczasty). Gorączka poniżej normy, nie chce dobić do 36...
A bieganie? No, dziś będzie o 19 na Eurosporcie... i tenisa też pooglądam.
Nawet myśleć mi się nie chce za bardzo... a przecież TAKA pogoda! Taka cudna wiosna (a mnie wkurza, że ludzie zadowoleni, że biegają, że opalają się...). No i weekend się zbliża...
ajaj
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
ja nie mogę to chociaż Młody ćwiczy:):)
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
Uspakajam tych, co się martwili- żyję;)
Uspakajam konkurencję - wciąż nie jestem zdrowa;)
Uspakajam upatrujących w moich ostatnich poczynaniach szaleństwa i głupoty- nic z tych rzeczy, po prostu odpuszczam ściganie się;)
W końcu mamy EURO! I spok...ój jest ważny;)
Zapraszam w czwartek na imprezę inauguracyjną strefę PUMA SOCIAL ZONE.
Będę ja i gwiazdeczki.
Wstęp wolny.
Atrakcje gwarantowane.
O tym, co i dlaczego w ostatnim czasie tak, a nie inaczej?
Długo nie robiłam nic, bo zaufałam lekarzom i brałąm antybiotyk.
Po 6 dniach, gdy nic się nie poprawiło, pani doktor postanowiła uraczyć mnie innym antybiotykiem.
Żadnego wymazu z gardła, tak na czuja...
Ja p* służbę zdrowia. Prywatną służbę zdrowia, bo o państwowej nie wspominam...
Zatem już nie na antybiotyku, ale okropnie osłabiona pojechałam w Tatry.
I było bardzo miło.
Może potem napiszę o moich spacerach, refleksjach i takich tam...
Uspakajam konkurencję - wciąż nie jestem zdrowa;)
Uspakajam upatrujących w moich ostatnich poczynaniach szaleństwa i głupoty- nic z tych rzeczy, po prostu odpuszczam ściganie się;)
W końcu mamy EURO! I spok...ój jest ważny;)
Zapraszam w czwartek na imprezę inauguracyjną strefę PUMA SOCIAL ZONE.
Będę ja i gwiazdeczki.
Wstęp wolny.
Atrakcje gwarantowane.
O tym, co i dlaczego w ostatnim czasie tak, a nie inaczej?
Długo nie robiłam nic, bo zaufałam lekarzom i brałąm antybiotyk.
Po 6 dniach, gdy nic się nie poprawiło, pani doktor postanowiła uraczyć mnie innym antybiotykiem.
Żadnego wymazu z gardła, tak na czuja...
Ja p* służbę zdrowia. Prywatną służbę zdrowia, bo o państwowej nie wspominam...
Zatem już nie na antybiotyku, ale okropnie osłabiona pojechałam w Tatry.
I było bardzo miło.
Może potem napiszę o moich spacerach, refleksjach i takich tam...
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
ŁIKEND Z BIEGIEM MARDUŁY
Retrospekcje.
Tatry i zakopiański łikend, miałam w planach już kilka miesięcy wcześniej.
Z racji zawodowych musiałam jechać. Zresztą - chciałam.
Bez formy, a zatem bez spinania. Bez konieczności walki o laury pierszeństwa. Ot, wycieczka w góry.
Po bezsensowanej antybiotykoterapi, w czwartek, gdy tylko dotarliśmy na miejsce, wybrałam się na pierwsze od kilku dni bieganie. Takie spokojne, lekkie 15km ścieżką pod Reglami.
Od razu poczułam się lepiej- choć nogi ciężkie, wiosenna lekkość uleciała.
Wieczorem wybraliśmy się Maćkiem na zakopiański clubbing;)
A w piątek rano, niestety, deszczowo. Szaro, mgliście. Oj, bałam się, że niedzielny bieg będzie mało przyjemny...
Włąściwie w piątek miałam nie biegać, ale skusiłam się na 12 minut:) Test coopera, tak bez rozgrzewki, na spokojnie - każde okrążenie po 1,30. Jak w zegarku. 3,2 km. I od razu lepsze samopoczucie.
Wieczorem znowu niezdrowe, regionalne przysmaki. I piwo.
Myśli, że fajnie jest tak...bez celu sportowego.
Ot, dla frajdy i niczego więcej.
Bo biegać kocham bezwzględnie.
W sobotę rano - promienie słońca wyciągnęły nas z łóżka przed czasem. A ósmej już start.
10 km na Morskie Oko.
Miło.
Widok, jaki zaserwował nam poranek, na koniec biegu, rozwiał wszelkie wątpliwości dotyczące biegu.
Pięknie.
To kocham w górach.
To mnie tam ciągnie, nawet jeżeli zdaniem niektórych, ta miłość nie jest odwzajemniona
Retrospekcje.
Tatry i zakopiański łikend, miałam w planach już kilka miesięcy wcześniej.
Z racji zawodowych musiałam jechać. Zresztą - chciałam.
Bez formy, a zatem bez spinania. Bez konieczności walki o laury pierszeństwa. Ot, wycieczka w góry.
Po bezsensowanej antybiotykoterapi, w czwartek, gdy tylko dotarliśmy na miejsce, wybrałam się na pierwsze od kilku dni bieganie. Takie spokojne, lekkie 15km ścieżką pod Reglami.
Od razu poczułam się lepiej- choć nogi ciężkie, wiosenna lekkość uleciała.
Wieczorem wybraliśmy się Maćkiem na zakopiański clubbing;)
A w piątek rano, niestety, deszczowo. Szaro, mgliście. Oj, bałam się, że niedzielny bieg będzie mało przyjemny...
Włąściwie w piątek miałam nie biegać, ale skusiłam się na 12 minut:) Test coopera, tak bez rozgrzewki, na spokojnie - każde okrążenie po 1,30. Jak w zegarku. 3,2 km. I od razu lepsze samopoczucie.
Wieczorem znowu niezdrowe, regionalne przysmaki. I piwo.
Myśli, że fajnie jest tak...bez celu sportowego.
Ot, dla frajdy i niczego więcej.
Bo biegać kocham bezwzględnie.
W sobotę rano - promienie słońca wyciągnęły nas z łóżka przed czasem. A ósmej już start.
10 km na Morskie Oko.
Miło.
Widok, jaki zaserwował nam poranek, na koniec biegu, rozwiał wszelkie wątpliwości dotyczące biegu.
Pięknie.
To kocham w górach.
To mnie tam ciągnie, nawet jeżeli zdaniem niektórych, ta miłość nie jest odwzajemniona
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
W ramach roztrenowania i cieszenia się z biegania wygrałam pierwszą edycję niezwykle urokliwego Maratonu Mazury. Trasa wiodła głównie leśnymi ścieżkami, właściwie nie było płaskich fragmentów. Pięknie!
Od połówki tylko wyprzedzałam, a towarzyszył mi Bartek prowadzący Biegam bo Lubię w Wydminach.
Czas 2,55 wybiegany równo i radośnie. To lubię. Tak lubię.
I lubię maratony...
Nie lubię asfaltu...
Wyzwanie na to moje teraźniejsze bieganie to Spontaniczność. I powoli głowa przygotowuje się do ultra, choć wcześniej jeszcze jedno zadanie do zrealizowania...
Od połówki tylko wyprzedzałam, a towarzyszył mi Bartek prowadzący Biegam bo Lubię w Wydminach.
Czas 2,55 wybiegany równo i radośnie. To lubię. Tak lubię.
I lubię maratony...
Nie lubię asfaltu...
Wyzwanie na to moje teraźniejsze bieganie to Spontaniczność. I powoli głowa przygotowuje się do ultra, choć wcześniej jeszcze jedno zadanie do zrealizowania...
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
Wszystko wskazuje, że ten maraton to był naprawdę dobry pomysł. Od razu chce mi się biegać. Już dzień po maratonie czułam, że mnie roznosi. Wczoraj 90minut mocnego crossu. Jest lepiej, zdrowie, odpukać też lepiej, choć wciąż coś nie gra. Ale to już pikuś.
Zapisałem się na maraton do Krynicy. Może uda się pobiec.
Zapisałem się na maraton do Krynicy. Może uda się pobiec.
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
Po EURO. Hurrrraaaa!!!!!!!!!
Choć wczorajszy finał oglądało się bardzo przyjemnie;)
Choć wczorajszy finał oglądało się bardzo przyjemnie;)
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
1 lipca 6,5 km, tempo nieznane
2 lipca 10,3 km w 50 minut
3 lipca 11,7 km, 54 minuty (dynamiczny bieg zakończony 3 x 2' tempo 3,40)
4 lipca 10,8 km, 52 minuty spokojnego biegu
2 lipca 10,3 km w 50 minut
3 lipca 11,7 km, 54 minuty (dynamiczny bieg zakończony 3 x 2' tempo 3,40)
4 lipca 10,8 km, 52 minuty spokojnego biegu
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
5 lipca - 8,4 km pod górkę plus 15' ćwiczeń siłowych (dynamicznych).
Plus 6 km w pełnym skwarze.
6 lipca - 7,5 km (spokojny bieg zakończony 3 minutówkami). Jutro może uda się wystartować w półmaratonie.
Plus 6 km w pełnym skwarze.
6 lipca - 7,5 km (spokojny bieg zakończony 3 minutówkami). Jutro może uda się wystartować w półmaratonie.
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
7 lipca, Półmaraton Księżycowy
1,26,20. Miało być po 4,0 ale upał i "parność", a także niezbyt higieniczny dzień... zrobiły swoje. Poza tym nawet nie siliłam się na walkę z pierwszymi kobietami, byłam przekonana, że "dowiozę" szóste miejsce biegnąc po 4,15. Jakież było moje zdziwienie, gdy na 19 km zaczęła wyprzedzać mnie jakaś dziewczyna. Przyspieszyć na końcówce o ponad pół minuty na kilometrze - bezcenne;) i motywujące. W sumie wyszedł fajny trening, fajny pobyt w Rybniku. Powinno być więcej nocnych biegów - atmosfera nie do zastąpnienia. I nie chodzi tylko o pioruny szalejące dookoła;)
Na razie moje plany kończą się na Krynicy (ale czy maraton, czy ultra to się jeszcze zobaczy). Z moją aktualną wytrzymałością (przy kompletnym braku szybkości) miło by się seteczkę przebiegło. A tymczasem kontynuuję erę planowanego chaosu.
8 lipca, 4,5km w "międzyczasie".
9 lipca, poranne 6,3 km (ale duszno! Po drodze jeszcze wzywanie karetki dla zasłabniętego w lesie). To nie są temperatury dla normalnych ludzi. Chyba trzeba dalej biegać w klimatyzowanej siłowni bo na wstawanie o czwartej rano nie piszę się.
A strasznie chce mi się biegać...
1,26,20. Miało być po 4,0 ale upał i "parność", a także niezbyt higieniczny dzień... zrobiły swoje. Poza tym nawet nie siliłam się na walkę z pierwszymi kobietami, byłam przekonana, że "dowiozę" szóste miejsce biegnąc po 4,15. Jakież było moje zdziwienie, gdy na 19 km zaczęła wyprzedzać mnie jakaś dziewczyna. Przyspieszyć na końcówce o ponad pół minuty na kilometrze - bezcenne;) i motywujące. W sumie wyszedł fajny trening, fajny pobyt w Rybniku. Powinno być więcej nocnych biegów - atmosfera nie do zastąpnienia. I nie chodzi tylko o pioruny szalejące dookoła;)
Na razie moje plany kończą się na Krynicy (ale czy maraton, czy ultra to się jeszcze zobaczy). Z moją aktualną wytrzymałością (przy kompletnym braku szybkości) miło by się seteczkę przebiegło. A tymczasem kontynuuję erę planowanego chaosu.
8 lipca, 4,5km w "międzyczasie".
9 lipca, poranne 6,3 km (ale duszno! Po drodze jeszcze wzywanie karetki dla zasłabniętego w lesie). To nie są temperatury dla normalnych ludzi. Chyba trzeba dalej biegać w klimatyzowanej siłowni bo na wstawanie o czwartej rano nie piszę się.
A strasznie chce mi się biegać...