Aniad1312 Run 4 fun - not 4 records ;)
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
12 kwietnia 2012
No więc w planach były interwały. No i plany się zrealizowały.
Wczoraj nie jadłam obiadu, więc stwierdziłam, że dzisiaj to już by wypadało coś ciepłego wchłonąć. Zrobiłam makaron z pesto, bo 1-uwielbiam, 2-szybko. Ale trochę ten...dużo go sypnęłam, bo jedna paka była na wykończeniu i musiałam otworzyć nową. No i jak wyłożyłam to na talerz, to się ekhm ekhm, zadziwiłam Nawet miałam obawy, czy nie spotkają mnie przygody, które Pardita poruszała w pewnym wątku , ale na szczęście dałam radę
No i też byłam ciekawa, jak dam radę w 4 dniu treningu pod rząd. Na początku było ciut ciężko, ale po 4 interwale zaczęło być już coraz lepiej.
Tak więc dzisiejszy trening taki był:
Dobieg do stadionu: 1.96km po 5:41
Interwały: 10x400m. Przerwa też po 400m, pierwsze kółko marsz, a potem już marsz z truchtem, bo jak szłam to mi się nudziło po 200m. A już nie chciałam nic zmieniać w Garminiaku, bo pewnie bym sobie wszystko pokasowała - znając siebie
Ok, to jedziemy z listą.
1- 3:51
2- 4:09
3- 4:24
4- 4:13
5- 4:16
6- 4:13
7- 4:10
8- 4:16
9- 3:55
10- 3:50
Po 10. marsz przez 200m, a potem ostatnie 200m na maksa, żeby nogi odmulić
Powrót: 2.70 po 5:50.
1km po 6:01
2km po 6:05
0.7km po 5:12, a ostatnie metry ok. 5, nawet część poniżej.
A.... tak się chwalę, bo wyszło lepiej, niż się spodziewałam.
No i jak myślicie? Dobrze jest?
Samopoczucie ok. Tylko chyba miałam źle zawiązane buty i lewa podeszwa coś mnie pobolewa.
ps. Po ostatnim treningu moim Mizuno strzelił tysiak.Ależ to zleciało
No więc w planach były interwały. No i plany się zrealizowały.
Wczoraj nie jadłam obiadu, więc stwierdziłam, że dzisiaj to już by wypadało coś ciepłego wchłonąć. Zrobiłam makaron z pesto, bo 1-uwielbiam, 2-szybko. Ale trochę ten...dużo go sypnęłam, bo jedna paka była na wykończeniu i musiałam otworzyć nową. No i jak wyłożyłam to na talerz, to się ekhm ekhm, zadziwiłam Nawet miałam obawy, czy nie spotkają mnie przygody, które Pardita poruszała w pewnym wątku , ale na szczęście dałam radę
No i też byłam ciekawa, jak dam radę w 4 dniu treningu pod rząd. Na początku było ciut ciężko, ale po 4 interwale zaczęło być już coraz lepiej.
Tak więc dzisiejszy trening taki był:
Dobieg do stadionu: 1.96km po 5:41
Interwały: 10x400m. Przerwa też po 400m, pierwsze kółko marsz, a potem już marsz z truchtem, bo jak szłam to mi się nudziło po 200m. A już nie chciałam nic zmieniać w Garminiaku, bo pewnie bym sobie wszystko pokasowała - znając siebie
Ok, to jedziemy z listą.
1- 3:51
2- 4:09
3- 4:24
4- 4:13
5- 4:16
6- 4:13
7- 4:10
8- 4:16
9- 3:55
10- 3:50
Po 10. marsz przez 200m, a potem ostatnie 200m na maksa, żeby nogi odmulić
Powrót: 2.70 po 5:50.
1km po 6:01
2km po 6:05
0.7km po 5:12, a ostatnie metry ok. 5, nawet część poniżej.
A.... tak się chwalę, bo wyszło lepiej, niż się spodziewałam.
No i jak myślicie? Dobrze jest?
Samopoczucie ok. Tylko chyba miałam źle zawiązane buty i lewa podeszwa coś mnie pobolewa.
ps. Po ostatnim treningu moim Mizuno strzelił tysiak.Ależ to zleciało
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
15 kwietnia 2012
Ło jacie. Ale biegania I to gdzie! Nad morzem
Gdzieś tam chyba wspomniałam wcześniej, że jadę na szkolenie. No i pojechałam sobie A ranki postanowiłam wykorzystać na bieganie. Zakwaterowanie miałam tak blisko morza, że w łazience Garminiak łapał mi zasięg Minuta marszu i już byłam na plaży
Prognozy nie były zbyt ciekawe, miało być pochmurno, z elementami słońca, a w niedzielę chmurzasto i wietrznie.
No więc rano w sobotę o g.7 wyruszyłam na bieg. Słoneczko świeciło, wbrew prognozom. No nie powiem, na początku cykałam, bo to plaża pusta i you never know. Więc najpierw zrobiłam rozgrzewkę na tzw. naobkoło (2km) i dalej biegłam już plażą (8km). Pierwszą osobą, którą napotkałam była 70letnia (na moje oko) truchtająca pani
Wrażenia - cudowne....Cisza, spokój, delikatne fale, szum morza...Wyłączyłam natychmiast mp3 i tak sobie biegłam wolno...
A słońce świeciło caaały dzień. Dlatego z kumpelą poszłyśmy po obiedzie na spacer. Kolejne 10km po plaży, a w ciągu dnia dokulało się jeszcze kilka kaemów spacerowych w przerwach między sesjami szkoleniowymi.
Takie widoki podziwiałam
A na koniec cudny zachód słońca
Takie malutkie słońce, a tyle światła dało
W sumie dzień pierwszy - bieg 10km po 6:06.
Spacer: 15km
Niedziela
Od rana prze-cudnie ciepło (mimo wiatru) i słonecznie.
Wyruszyłam już o 6:30, bo chciałam zrobić 15km.
Pobiegłam trasą z dnia poprzedniego, już od razu plażą.
I znowu pierwsza napotkana osoba to starsza pani (ale już jakaś inna) truchtająca
Biegłam wolno, bez napinania się. Czułam zmęczenie dystansami dnia poprzedniego, więc wolałam nie przeginać. Pobiegłam 7, 5km i zawróciłam. Ech, brak słów na opisanie tego, co czułam. Zachwyt Z tego zachwytu między 10 a 11 km (chyba 10.6) stanęłam i zdjęcie:
I z tego wrażenia zapomniałam włączyć Garminiaka - umknęło mi w zapisie 0.5km.
Tak więc maszyna wykazała mi 14.5km po 6:04. Druga połowa - słońce w plecy, grzało niemiłosiernie
No i wyobraźcie sobie...wracam po biegu, chwilka na rozciaganie się...W domku byłam chyba 8:15, wychodzę wyprysznicowana i ubrana w celu udania się na śniadanie ok 8:50...a słońce zaszło. taki to miałam prezent Już nie mówiąc o tym, że zawsze marzyłam, żeby rano nad morzem sobie pobiegać
Dziś ze względu na powrót do domu mało spaceru, pewnie ze 3km by się ukulało.
Zdjęcia z serii mobilki mobilki, więc w przypadku zachodu ciut kuleją, ale Nokia dała radę.
A tak w ogóle, to biegałam cały tydzień oprócz piątku. I wyszło na to, że kilometraż tygodniowy mam naprawdę niezły: 70km (po odliczeniu marszu w przerwach przebieżkowych). Wobec tego jutro odpoczywam
Ło jacie. Ale biegania I to gdzie! Nad morzem
Gdzieś tam chyba wspomniałam wcześniej, że jadę na szkolenie. No i pojechałam sobie A ranki postanowiłam wykorzystać na bieganie. Zakwaterowanie miałam tak blisko morza, że w łazience Garminiak łapał mi zasięg Minuta marszu i już byłam na plaży
Prognozy nie były zbyt ciekawe, miało być pochmurno, z elementami słońca, a w niedzielę chmurzasto i wietrznie.
No więc rano w sobotę o g.7 wyruszyłam na bieg. Słoneczko świeciło, wbrew prognozom. No nie powiem, na początku cykałam, bo to plaża pusta i you never know. Więc najpierw zrobiłam rozgrzewkę na tzw. naobkoło (2km) i dalej biegłam już plażą (8km). Pierwszą osobą, którą napotkałam była 70letnia (na moje oko) truchtająca pani
Wrażenia - cudowne....Cisza, spokój, delikatne fale, szum morza...Wyłączyłam natychmiast mp3 i tak sobie biegłam wolno...
A słońce świeciło caaały dzień. Dlatego z kumpelą poszłyśmy po obiedzie na spacer. Kolejne 10km po plaży, a w ciągu dnia dokulało się jeszcze kilka kaemów spacerowych w przerwach między sesjami szkoleniowymi.
Takie widoki podziwiałam
A na koniec cudny zachód słońca
Takie malutkie słońce, a tyle światła dało
W sumie dzień pierwszy - bieg 10km po 6:06.
Spacer: 15km
Niedziela
Od rana prze-cudnie ciepło (mimo wiatru) i słonecznie.
Wyruszyłam już o 6:30, bo chciałam zrobić 15km.
Pobiegłam trasą z dnia poprzedniego, już od razu plażą.
I znowu pierwsza napotkana osoba to starsza pani (ale już jakaś inna) truchtająca
Biegłam wolno, bez napinania się. Czułam zmęczenie dystansami dnia poprzedniego, więc wolałam nie przeginać. Pobiegłam 7, 5km i zawróciłam. Ech, brak słów na opisanie tego, co czułam. Zachwyt Z tego zachwytu między 10 a 11 km (chyba 10.6) stanęłam i zdjęcie:
I z tego wrażenia zapomniałam włączyć Garminiaka - umknęło mi w zapisie 0.5km.
Tak więc maszyna wykazała mi 14.5km po 6:04. Druga połowa - słońce w plecy, grzało niemiłosiernie
No i wyobraźcie sobie...wracam po biegu, chwilka na rozciaganie się...W domku byłam chyba 8:15, wychodzę wyprysznicowana i ubrana w celu udania się na śniadanie ok 8:50...a słońce zaszło. taki to miałam prezent Już nie mówiąc o tym, że zawsze marzyłam, żeby rano nad morzem sobie pobiegać
Dziś ze względu na powrót do domu mało spaceru, pewnie ze 3km by się ukulało.
Zdjęcia z serii mobilki mobilki, więc w przypadku zachodu ciut kuleją, ale Nokia dała radę.
A tak w ogóle, to biegałam cały tydzień oprócz piątku. I wyszło na to, że kilometraż tygodniowy mam naprawdę niezły: 70km (po odliczeniu marszu w przerwach przebieżkowych). Wobec tego jutro odpoczywam
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
18 kwietnia 2012
Miałam wyjść wczoraj, ale czułam się jeszcze zmęczona. Odpuściłam. Niestety, nie odpuściłam miłości do słodyczy i wchłonęłam ich tyle, że ło ho ho Innych produktów jedzeniowych również wszelako dużo
Pobiegałam więc dzisiaj rano.
10.64km po 5:36.
Ostatnie 0.64km to przebieżki 2x 200m, 1x 100m trucht i 1x 100m marsz. srednie tempo tego odcinka (oprócz marszu) to 4:45.
Z ciekawostek:
1. Moje piszczele na haju dzisiaj były, że ho ho...
2. 200m od domu, twarz pt. "jak by padało", koloru mojej opaski na włosy, czyli mocny róż. Pani wychodząca ze sklepu pyta mnie z troską w głosie: "Nie zimno pani?"
Słoneczności Wam
Miałam wyjść wczoraj, ale czułam się jeszcze zmęczona. Odpuściłam. Niestety, nie odpuściłam miłości do słodyczy i wchłonęłam ich tyle, że ło ho ho Innych produktów jedzeniowych również wszelako dużo
Pobiegałam więc dzisiaj rano.
10.64km po 5:36.
Ostatnie 0.64km to przebieżki 2x 200m, 1x 100m trucht i 1x 100m marsz. srednie tempo tego odcinka (oprócz marszu) to 4:45.
Z ciekawostek:
1. Moje piszczele na haju dzisiaj były, że ho ho...
2. 200m od domu, twarz pt. "jak by padało", koloru mojej opaski na włosy, czyli mocny róż. Pani wychodząca ze sklepu pyta mnie z troską w głosie: "Nie zimno pani?"
Słoneczności Wam
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
21 kwietnia 2012
Dwa dni przerwy od ostatniego treningu. Abo mi-sie-nie-chcialo.
Dzisiaj wstałam jednak dzielnie. Miałam wstać na 6, ale jak usłyszałam deszcz za oknem, to uznałam, że niekoniecznie...
No więc start był o 7.
Najpierw: 5:08km po 5:46
Przebieżki 10x100m + marsz w przerwach.
1-4:06
2-3:56
3-3:50
4-3:46
5-3:27
6-3:37
7-3:57
8-3:30
9-3:42
10-3:17
Powrót:5:13km po 5:30.
Przebieżki miały być na koniec, potem zmieniłam zdanie, że może jednak podbiegi, ale że wędkarzom nie chciałam sapać nad spławikami, to pognałam jednak przebiechy (bo podbieg akurat był w miejscu, gdzie koczowali fiszingowcy).
Jutro pewnie coś dłuższego, czy wolniejszego to nie wiem, choć pewnie tak.
Zobaczę jak będzie z piszczelami, bo dzisiaj przestały hajować dopiero po przebieżkach.
Dwa dni przerwy od ostatniego treningu. Abo mi-sie-nie-chcialo.
Dzisiaj wstałam jednak dzielnie. Miałam wstać na 6, ale jak usłyszałam deszcz za oknem, to uznałam, że niekoniecznie...
No więc start był o 7.
Najpierw: 5:08km po 5:46
Przebieżki 10x100m + marsz w przerwach.
1-4:06
2-3:56
3-3:50
4-3:46
5-3:27
6-3:37
7-3:57
8-3:30
9-3:42
10-3:17
Powrót:5:13km po 5:30.
Przebieżki miały być na koniec, potem zmieniłam zdanie, że może jednak podbiegi, ale że wędkarzom nie chciałam sapać nad spławikami, to pognałam jednak przebiechy (bo podbieg akurat był w miejscu, gdzie koczowali fiszingowcy).
Jutro pewnie coś dłuższego, czy wolniejszego to nie wiem, choć pewnie tak.
Zobaczę jak będzie z piszczelami, bo dzisiaj przestały hajować dopiero po przebieżkach.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
22 kwietnia 2012
Według założeń miało być 20km.
Prawie było. Niestety, przez lenistwo nie zabrałam pasa z bidonami na wodę i czułam, że słabo jest, słabo. Na 8km wleciałam do kumpeli po wodę (akurat mieszka za miastem, przebiegałam, to skorzystałam )
Najpierw 16.76km po 5:43.
Potem zdecydowałam, że zrobię kilka przebieżek, sztuk 5, tradycyjnie po 100m.
1-4:01
2-4:09
3-3:58
4-3:53
5-3:36
Po przebieżkach jeszcze się pokulałam trochę, ale niewiele. Myślałam, że uda mi się dobić do tych 20kaemów, ale naprawdę pić mi się chciało, więc odpuściłam. To pokulanie wyniosło 2.32km po 5:20.
Razem 19km + 0.5km w przebieżkach.
No i to by chyba było na tyle, bo co tu więcej pisać?
Udanej niedzieli
Według założeń miało być 20km.
Prawie było. Niestety, przez lenistwo nie zabrałam pasa z bidonami na wodę i czułam, że słabo jest, słabo. Na 8km wleciałam do kumpeli po wodę (akurat mieszka za miastem, przebiegałam, to skorzystałam )
Najpierw 16.76km po 5:43.
Potem zdecydowałam, że zrobię kilka przebieżek, sztuk 5, tradycyjnie po 100m.
1-4:01
2-4:09
3-3:58
4-3:53
5-3:36
Po przebieżkach jeszcze się pokulałam trochę, ale niewiele. Myślałam, że uda mi się dobić do tych 20kaemów, ale naprawdę pić mi się chciało, więc odpuściłam. To pokulanie wyniosło 2.32km po 5:20.
Razem 19km + 0.5km w przebieżkach.
No i to by chyba było na tyle, bo co tu więcej pisać?
Udanej niedzieli
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
29 kwietnia 2012
Środa, 25 kwietnia 10km po 5:23.
Czwartek, 26 kwietnia
cz.1 5km po 5:31
cz.2 przebieżki 8x100m + trucht
cz.3 3km po 5:09
Dzisiaj
XXIX Bieg Kosynierów.
Od rana na nogach, przygotowanie i praca w biurze zawodów, ciągłe myślenie, czy wszystko się uda, czy zawodnicy będą dobrze przyjęci, czy nie zabraknie wody itd...
O 11 start. Upał niemożebny.
10km po 5:26. Wg Garmina 54:28, wg pomiaru 1 sekunda więcej.
I załapałam się na Im w kat. 35 z terenu mojej gminy
Sorki, że to zdjęcie tak daje po oczach, ale już mi się nie chce kombinować i zmniejszać.
Mam nadzieję, że uczestnicy Biegu wyjechali od nas zadowoleni.
Przebieg kwietniowy: 203.86km.
Środa, 25 kwietnia 10km po 5:23.
Czwartek, 26 kwietnia
cz.1 5km po 5:31
cz.2 przebieżki 8x100m + trucht
cz.3 3km po 5:09
Dzisiaj
XXIX Bieg Kosynierów.
Od rana na nogach, przygotowanie i praca w biurze zawodów, ciągłe myślenie, czy wszystko się uda, czy zawodnicy będą dobrze przyjęci, czy nie zabraknie wody itd...
O 11 start. Upał niemożebny.
10km po 5:26. Wg Garmina 54:28, wg pomiaru 1 sekunda więcej.
I załapałam się na Im w kat. 35 z terenu mojej gminy
Sorki, że to zdjęcie tak daje po oczach, ale już mi się nie chce kombinować i zmniejszać.
Mam nadzieję, że uczestnicy Biegu wyjechali od nas zadowoleni.
Przebieg kwietniowy: 203.86km.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
1 maja 2012
Witaj maj, pierwszy maj...coś tam coś tam tralalalala
20.3km, średnio po 5:39
Z przystankami na picie, bo tym razem zabrałam pas z bidonami. Generalnie mogłam sobie darować postoje, ale robiłam je z pełną premedytacją. Co se będę żałować, w taką pogodę...
Tempo nawet mnie zdziwiło. Jeszcze bardziej mnie zdziwiło to, że biegło mi się te 20km lżej niż 10km w niedzielę na Kosynierach.
Dzisiaj spaliłam równiutkie 1400kcal. Gonię Mimika, nie ma co
Witaj maj, pierwszy maj...coś tam coś tam tralalalala
20.3km, średnio po 5:39
Z przystankami na picie, bo tym razem zabrałam pas z bidonami. Generalnie mogłam sobie darować postoje, ale robiłam je z pełną premedytacją. Co se będę żałować, w taką pogodę...
Tempo nawet mnie zdziwiło. Jeszcze bardziej mnie zdziwiło to, że biegło mi się te 20km lżej niż 10km w niedzielę na Kosynierach.
Dzisiaj spaliłam równiutkie 1400kcal. Gonię Mimika, nie ma co
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
3 maja 2012
15.76km po 5:33
Tempo w miarę szybkie, ale tylko dlatego że co 1-2km robiłam chwilę postoju na wodopój. Przy 14km dłuższy postój na rozciąganie.
Przy 15 spotkałam kumpla, który dał mi "ope-er" że biegam w taką pogodę, a po chwili okazało się, że sam wraca z treningu
Nie wiem czemu, ale któreś okrążenie w Garminiaku zamiast 1km wyszło 16.75m. Dziwne. Nie mogłam skapować, czemu mam podany dystans 15.76 km, a na tarczy widzę że jest 16 lapów + niecały 17km. Jak zrzuciłam trening, to się pokapowałam, ale czemu tak się stało, to nie wiem. Zrzucę to na karb temperatury.
Znów jakaś niewyżyta jestem, więc kto wie, może rower mnie czeka? O ile nie zacznie padać, bo slońce coraz bardziej marne za oknem. Generalnie powinnam trochę popracować w sensie poczytania i opisania tego co się przeczytało, ale tak mi się nie chce, no tak mi się nie chce...Jak mi się chciało, to musiałam zajmować się czymś innym. Samo życie...
Dzisiaj włączyłam starą playlistę, m.in. Lilly Allen. Lubię Alfie, a dzisiaj jakoś tak dobrze biegło mi się w rytm uderzeń bębna wielkiego (ile dobrze to nazywam ) A już przy fragm. między 1:44 a 2:00 to nic tylko tańcować kujawiaki
15.76km po 5:33
Tempo w miarę szybkie, ale tylko dlatego że co 1-2km robiłam chwilę postoju na wodopój. Przy 14km dłuższy postój na rozciąganie.
Przy 15 spotkałam kumpla, który dał mi "ope-er" że biegam w taką pogodę, a po chwili okazało się, że sam wraca z treningu
Nie wiem czemu, ale któreś okrążenie w Garminiaku zamiast 1km wyszło 16.75m. Dziwne. Nie mogłam skapować, czemu mam podany dystans 15.76 km, a na tarczy widzę że jest 16 lapów + niecały 17km. Jak zrzuciłam trening, to się pokapowałam, ale czemu tak się stało, to nie wiem. Zrzucę to na karb temperatury.
Znów jakaś niewyżyta jestem, więc kto wie, może rower mnie czeka? O ile nie zacznie padać, bo slońce coraz bardziej marne za oknem. Generalnie powinnam trochę popracować w sensie poczytania i opisania tego co się przeczytało, ale tak mi się nie chce, no tak mi się nie chce...Jak mi się chciało, to musiałam zajmować się czymś innym. Samo życie...
Dzisiaj włączyłam starą playlistę, m.in. Lilly Allen. Lubię Alfie, a dzisiaj jakoś tak dobrze biegło mi się w rytm uderzeń bębna wielkiego (ile dobrze to nazywam ) A już przy fragm. między 1:44 a 2:00 to nic tylko tańcować kujawiaki
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
9 maja 2012
Niedziela 6.05.2012
Najpierw: 10km po 5:53
Potem: Podbiegi 6x100m + trucht w przerwach.
Na końcu: 3km po 5:24
Wtorek 8.05.2012
Rower
36.66 km w 2h 02m, średnia prędkość 18.1km
Dzisiaj
9.56km po 5:32. Wiadukt zaliczony, przy wbiegu wyciągałam szkity na maksa, czego efektem było tempo 4:15 na szczycie
Na końcu 2 szybsze akcenty, bo nie chciało mi się osobno przebieżek śmigać.
1-250m po 4:25
chwila postoju
2- 270m po 4:27
Birdie, dzisiaj przypomniałam sobie Nelly. Miodzio. Zwłaszcza od momentu 1min56sek
Niedziela 6.05.2012
Najpierw: 10km po 5:53
Potem: Podbiegi 6x100m + trucht w przerwach.
Na końcu: 3km po 5:24
Wtorek 8.05.2012
Rower
36.66 km w 2h 02m, średnia prędkość 18.1km
Dzisiaj
9.56km po 5:32. Wiadukt zaliczony, przy wbiegu wyciągałam szkity na maksa, czego efektem było tempo 4:15 na szczycie
Na końcu 2 szybsze akcenty, bo nie chciało mi się osobno przebieżek śmigać.
1-250m po 4:25
chwila postoju
2- 270m po 4:27
Birdie, dzisiaj przypomniałam sobie Nelly. Miodzio. Zwłaszcza od momentu 1min56sek
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
10 maja 2012
Dla odmiany wieczorowa pora - wyjście o 19:30
W planach były interwały 10x400m. Ale pogoda szybko je zmodyfikowała i wyszło po 200m. Nie wiem, czy w takim razie mogę to nazwać interwałem, ale sobie nazwę, a co - wolno mi!
W przerwach marsz.
I tak:
Dobieg na stadion: 1.95km po 5:49.
Interwały:
1-3:45
2-4:14
3-4:05
4-3:51
5-3:40
6-3:39
7-3:49
8-3:35
9-3:40
10-3:33
A później w konwersacyjnym tempie, miło sobie konwersując:6.73km po 6:12
Bardzo fajny trening, bez szarpania, na spokojnie, z rozciąganiem w międzyczasie...
I najciekawsza część imprezy: 855 kcal na minusie
Dla odmiany wieczorowa pora - wyjście o 19:30
W planach były interwały 10x400m. Ale pogoda szybko je zmodyfikowała i wyszło po 200m. Nie wiem, czy w takim razie mogę to nazwać interwałem, ale sobie nazwę, a co - wolno mi!
W przerwach marsz.
I tak:
Dobieg na stadion: 1.95km po 5:49.
Interwały:
1-3:45
2-4:14
3-4:05
4-3:51
5-3:40
6-3:39
7-3:49
8-3:35
9-3:40
10-3:33
A później w konwersacyjnym tempie, miło sobie konwersując:6.73km po 6:12
Bardzo fajny trening, bez szarpania, na spokojnie, z rozciąganiem w międzyczasie...
I najciekawsza część imprezy: 855 kcal na minusie
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
11 maja 2012
Po pracy musiałam jakoś odreagować. Do wyboru miałam rower, albo basen. A że przypomniało mi się, że w czerwcu karnet traci ważność, to prosto po tzw. godzinach, śmignełam na bahaj. Idę, patrzę...szkółki dziecięce...patrzę jeszcze raz, wejść, nie wejść, popływam wśród tej dzieciarni, nie popływam....Poszłam. Popływałam.
40 długości, czyli 2kaemy.
Dziwne, bo nie czuję się zmęczona jakoś bardzo...Z reguły byłam. Może miałam dobry dzień
Po pracy musiałam jakoś odreagować. Do wyboru miałam rower, albo basen. A że przypomniało mi się, że w czerwcu karnet traci ważność, to prosto po tzw. godzinach, śmignełam na bahaj. Idę, patrzę...szkółki dziecięce...patrzę jeszcze raz, wejść, nie wejść, popływam wśród tej dzieciarni, nie popływam....Poszłam. Popływałam.
40 długości, czyli 2kaemy.
Dziwne, bo nie czuję się zmęczona jakoś bardzo...Z reguły byłam. Może miałam dobry dzień
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
13 maja 2012
Trochę dzisiaj pobiegałam.
17.3km po 5:35.
Później 10 przebieżek po 100m (przerwa w marszu) średnio od 4:00 do 3:39.
Powrót 0.825m po 5:10. I ten powrót to już ciężko było....
Dzisiaj rozważałam wypad na Opel Szpota do Swarzędza, ale jak sobie pomyślałam o tym pośpiechu - szybki wyjazd, szybki powrót, potem znowu wyjazd...To mi się odechciało Trochę mi szkoda, bo pogoda super i może fajnie by się pobiegło. Ale co tam. Przy dzisiejszym dystansie minus kaloryczny, więc zaraz czekoladowe Grycany pójdą w ruch...
Trochę dzisiaj pobiegałam.
17.3km po 5:35.
Później 10 przebieżek po 100m (przerwa w marszu) średnio od 4:00 do 3:39.
Powrót 0.825m po 5:10. I ten powrót to już ciężko było....
Dzisiaj rozważałam wypad na Opel Szpota do Swarzędza, ale jak sobie pomyślałam o tym pośpiechu - szybki wyjazd, szybki powrót, potem znowu wyjazd...To mi się odechciało Trochę mi szkoda, bo pogoda super i może fajnie by się pobiegło. Ale co tam. Przy dzisiejszym dystansie minus kaloryczny, więc zaraz czekoladowe Grycany pójdą w ruch...