Kiedy mówisz STOP !

...czyli wszystko co nie zmieściło się w innych działach a ma związek z bieganiem lub sportem.
Awatar użytkownika
kisio
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1774
Rejestracja: 26 sie 2010, 08:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

A dlaczego rozróżniacie 'zajechanie' amatora od zawodowca? Przecież to jest paradoksalnie najbardziej obiektywne kryterium oceny ich wysiłku. Świadomość, że się dało z siebie wszystko. Nie 90%, nie 99%, wszystko. I nie ważne, czy lecisz ten maraton w 2:13 czy 4:40. Wygrywasz z tym co ma każdy bez względu na poziom wytrenowania - z granicą, która jest w nas samych.

Ścigamy się z życiówkami, kolegami, własnymi ambicjami. Ale w końcu każdy ma świadomość, że ściga się tak na prawdę z samym sobą. Najlepiej wspominam te zawody, po których miałem świadomość, że dałem z siebie wszystko. Nawet jeśli życiówki mam już od dawna mocno poprawione, to dalej wspominam 5tkę, na której prawie wymiotowałem na mecie albo dychę z prawie trzykilometrowym finiszem.

Widzę w Waszych postach dużo troski o tych biednych, nieprzygotowanych, amatorów, z nadwagą i milionem innych powodów dla których nie powinni biegać. Pamiętacie taki wątek: 'ile razy słyszałeś, że nie nadajesz się do biegania?' :D

Moim zdaniem nie ma nic złego w tym, ze amator dociera do granicy swoich możliwości na równi z zawodowcami. Raczej należy mu się równy im szacunek.
PKO
Awatar użytkownika
Księżna
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3089
Rejestracja: 01 lis 2011, 23:29
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: ...karocą po drogach mknę

Nieprzeczytany post

joanna1012 pisze:ale mnie dalej nurtuje techniczne pytanie :) bez żadnych światopoglądowych uwzniośleń
jak to jest technicznie możliwe, że organizm nie wysyła wcześniej sygnałów ostrzegawczych
no bo przecież nikt mi nie wmówi że walcząc o wynik gdyby wiedział że za chwile zemdleje to by dalej biegł - chyba jednak jest to dla biegnącego jakieś zakoczenie ? jest ? nie jest?
ja nie mam żadnych osiągnięć biegowych ani wielkich wyników i może dlatego nie umiem tego zrozumieć. Mi nogi po prostu zwalniają i już tak trochę po za głową.
joanna, odniosę do siebie, bo nie znam ogólnych zasad i prawideł:-)
Hm... może by mi wysłał sygnał gdybym walczyła o wynik? Ale pewnie gdybym walczyła o "cyfrę" to bym zignorowała.
A może wysyłał, tylko ja mam kłopot z odbiorem... jak ze stanem zapalnym dwóch mięśni... poczułam, że 'coś-gdzies' się dzieje gdy obraz usg pokazywał niezłą sieczkę.
Nie wiem - sama się zastanawiam...
I np.: czemu nie odcięło mnie zupełnie, ale odcięło mi połączenie mózg-nogi i to w innej kolejności....
Moja głowa zgasiła światło, a nogi wlokły się ku mecie poza moją świadomością.
Awatar użytkownika
Iwan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1161
Rejestracja: 23 mar 2004, 11:36
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

kulawy pies pisze:
natomiast zupełnie nie potrafię identyfikować się z bieganiem maratonów "pod kontrolą", i z zapasem.
Dla mnie to ma sens. Po co mam wypruwać z siebie flaki?
Jestem masochistą? Nie..
Dostanę inny medal? Nie...
Żona lub znajomi inaczej na mnie popatrzą? Nie...
Ja na siebie inaczej spojrzę? Nie...
Bo niby dlaczego? Bo mam lepszy czas? I co to zmienia nawet, gdy jest lepszy od poprzedniego o 30 minut? Przybliża mnie to do podium? Nie... Bo to "liga" po za moim fizycznym zasięgiem. Więc znowu jestem z jakimś tam wynikiem sam. Nic mi po tym. Z mojego punktu widzenia nic to nie zmieni, a naraża na kontuzje.
Opłaca się pobiec na luzie i zaprezentować uśmiech na mecie zamiast wykrzywionej bólem twarzy? Oczywiście!
Szybciej dojdę do siebie po biegu i chętniej pobiegnie następny maraton? Oczywiście!
Opłaca się - zamiast gonić za nowym wynikiem - pojeździć sobie po Polsce lub świecie zaliczając kolejne imprezy - na luzie dla przyjemności? Pytanie retoryczne...

Różnica jest dla mnie namacalna. Ja po maratonie w Łodzi poszedłem spokojnie i prawie bez zakwasów do biura (we wtorek), a znajomy o którym wspominałem jeszcze długo nie pójdzie do pracy. I tyle...
kisio pisze:A dlaczego rozróżniacie 'zajechanie' amatora od zawodowca? Przecież to jest paradoksalnie najbardziej obiektywne kryterium oceny ich wysiłku. Świadomość, że się dało z siebie wszystko. Nie 90%, nie 99%, wszystko. I nie ważne, czy lecisz ten maraton w 2:13 czy 4:40.
Raczysz żartować...
Ten co leci na 2:13 "jest w pracy" i dostaje za to konkretną kasę z której się utrzymuje lub przynajmniej próbuje. A ten na 4:40... co?
Ostatnio zmieniony 26 kwie 2012, 12:22 przez Iwan, łącznie zmieniany 1 raz.
"Nie żyję, by lepiej biegać. Biegam, by lepiej żyć" R.W.
Qba Krause
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 11474
Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31

Nieprzeczytany post

joanna: to jest tak, że kres naszych fizycznych możliwości (tak jak np. maksymalna prędkość samochodu) jest zazwyczaj dalej niż to jak nasz MÓZG pozwala nam się złachać (działa jak tempomat). Jednym z celów treningu jest zmniejszenie tego marginesu. Oczywiście, że mózg daje sygnały o zmęczeniu, ale czasami dobrze wytrenowany zawodnik potrafi te sygnały zlekceważyć aż do momentu, kiedy mózg nie ma innej możliwości i by uniknąć totalnej katastrofy - wyciąga wtyczkę.

mój kolega, instruktor kilku dyscyplin, swego czasu tak na zawodach zwalczył sygnały od zmęczonego organizmu, że dostał zawału. co ciekawe, kilka miesięcy potem śmigał jak wcześniej...
być jak brad pitt w Indiana Jonesie.

Do Things Always.

komentarze do bloga
blogspot
Awatar użytkownika
Iwan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1161
Rejestracja: 23 mar 2004, 11:36
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Qba Krause pisze: mój kolega, instruktor kilku dyscyplin, swego czasu tak na zawodach zwalczył sygnały od zmęczonego organizmu, że dostał zawału. co ciekawe, kilka miesięcy potem śmigał jak wcześniej...
Pogratulować... Ciekawe jak długo jeszcze? Rok? Dwa?
Przepraszam ale to akurat rzadki przykład głupoty i braku instynktu samozachowawczego.
Jeśli myśli, że jego serce jest dalej takie samo jak przed zawałem to jest w grubym błędzie.
"Nie żyję, by lepiej biegać. Biegam, by lepiej żyć" R.W.
Qba Krause
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 11474
Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31

Nieprzeczytany post

Iwan, tu się zgadzamy :) ale jeżeli on chce szafować własnym życiem nawet nie zdrowiem to nadal pozostaje moim kolegą :)
być jak brad pitt w Indiana Jonesie.

Do Things Always.

komentarze do bloga
blogspot
Awatar użytkownika
kulawy pies
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1911
Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
Życiówka na 10k: słaba
Życiówka w maratonie: megasłaba
Lokalizacja: hol fejmu

Nieprzeczytany post

e,j Iwan, to po jaką cholerę w ogóle biegłeś ten maraton, skoro bieganie dla ciebie jest rekreacją a nie sportem

przecież maraton jest niezdrowy - co zresztą podkreślał, wielokrotnie przez ciebie przywoływany Skarżyński.
uczestnictwo w maratonie jest kilkukrotnie droższe niż w jakiejś piątce po lesie.

a poza tym, trawestując:

Po co mam wypruwać z siebie flaki?
Jestem masochistą? Nie..
Dostanę za to jakąś nagrodę? nie
Żona lub znajomi inaczej na mnie popatrzą? Nie...
Ja na siebie inaczej spojrzę? Nie...
Bo niby dlaczego? Bo przebiegłem 42km zamiast pięciu? I co to zmienia ?


stary, piątka lepsza, co się będziesz męczył.

po piątce możesz bez zakwasów iść do biura już w poniedziałek, nie musisz czekać do wtorku.

zdrówko
mastering the art of losing. even more.
Awatar użytkownika
Iwan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1161
Rejestracja: 23 mar 2004, 11:36
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

kulawy pies pisze:e,j Iwan, to po jaką cholerę w ogóle biegłeś ten maraton, skoro bieganie dla ciebie jest rekreacją a nie sportem

przecież maraton jest niezdrowy - co zresztą podkreślał, wielokrotnie przez ciebie przywoływany Skarżyński.
uczestnictwo w maratonie jest kilkukrotnie droższe niż w jakiejś piątce po lesie.
Jak to po co? Z ciekawości czy dam radę i by wyrobić sobie własne zdanie na temat maratonu... :usmiech:
A co do Pana Jerzego to polecam Ci jego rozdział pt. "Dlaczego warto przebiec maraton." z książki pt. "Bieg maratoński" str. 119.
Tam znajdziesz odpowiedź i może zmienisz zdanie o Panu Skarżyńskim. :oczko:

Po przebiegnięciu maratonu podzielam opinię:
Maraton jest bardzo niezdrowy. Byłby zdrowszy, gdyby miał 20-30 kilometrów długości. 42 km to stanowczo za dużo.. Jednak nie ma na świecie rzeczy, która tak wspaniale służyłaby zdrowiu jak przygotowania do biegu maratońskiego!
dr.med. Thomas Wessinghage, mistrz Europy na 5 000 m.
Poza tym jest to już dla mnie jedna z nielicznych dyscyplin, gdzie mogę stanąć w tych samych zawodach z młodymi zawodowcami "jak równy z równym". Jeśli odpowiednio dobiorę bieg (miejsce), to ze światową czołówką. Nie oznacza to jednak, że muszę biec na jakiś założony, wyśrubowany wynik, by się "zarżnąć" - i tak ich nie dogonię nawet jak będę miał mocno "z górki". Wystarczy mi to, że biorę udział w święcie biegaczy jakim jest maraton.
"Nie żyję, by lepiej biegać. Biegam, by lepiej żyć" R.W.
LadyE
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3884
Rejestracja: 28 lut 2010, 19:33

Nieprzeczytany post

Iwan pisze: Jak to po co? Z ciekawości czy dam radę i by wyrobić sobie własne zdanie na temat maratonu... :usmiech:
wiec raz Ci powinien wystarczyc ;)

sa tacy dla ktorych samo uczestnictwo to za malo ;)
jakby chodzilo tylko o towarzystwo to mozna sie przeciez umowic z kims na przebiegniecie takiego dystansu, jak Ci zalezy na kims mlodszym to mysle ze i o takie towarzystwo nie powinno byc trudno. polecicie bez spinania, na luzie, tak zeby sie nie zarznac ... ale zaloze sie ze to nie bedzie to samo ;)
Ryszard N.
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2241
Rejestracja: 15 maja 2010, 23:49

Nieprzeczytany post

Nie, LadyE, nie wystarczy. Przebiegłaś raz i dystans już Cię "ma". Gdy biegłem pierwszy raz, w okolicy 35 km myślę, co ja tutaj robię, po dobiegnięciu do mety nie mogłem się schylić by odpiąć chipa. Gdy się pochyliłem nie mogłem się podnieść. Po piętnastu minutach zacząłem kombinować,...co tu zrobić aby pobiec lepiej. Ot, cała magia.
LadyE
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3884
Rejestracja: 28 lut 2010, 19:33

Nieprzeczytany post

Ryszard w takim razie nie mowimy o jednorazowym sprawdzianie a o nieustannym podnoszeniu poprzeczki ;) to naturalne ze za kazdym kolejnym razem chcialoby sie ja podniesc wyzej. problem w tym ze czasami trudno ocenic na ile mozna sobie pozwolic ;) na ile napiac line tak zeby nie pekla ... bo przy jej zbytnim luzowaniu gdy dobiegniesz do mety z usmiechem na ustach bedziesz na siebie zly wiedzac ze mogles dac z siebie wiecej
Awatar użytkownika
Iwan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1161
Rejestracja: 23 mar 2004, 11:36
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

LadyE pisze:
Iwan pisze: Jak to po co? Z ciekawości czy dam radę i by wyrobić sobie własne zdanie na temat maratonu... :usmiech:
wiec raz Ci powinien wystarczyc ;)
Całkiem możliwe, że wystarczy. Zwyczajnie jeszcze nie wiem. :usmiech:
LadyE pisze:....jak Ci zalezy na kims mlodszym to mysle ze i o takie towarzystwo nie powinno byc trudno. polecicie bez spinania, na luzie, tak zeby sie nie zarznac
Brzmi baaaaardzo kusząco... :hejhej:
LadyE pisze:Ryszard w takim razie nie mowimy o jednorazowym sprawdzianie a o nieustannym podnoszeniu poprzeczki ;) to naturalne ze za kazdym kolejnym razem chcialoby sie ja podniesc wyzej.
U mnie ten proces prawie nie występuje... Kiedyś tą poprzeczką był dystans. Dzisiaj już nie.
Za to w ramach biegu ma być możliwie miło, bezpiecznie i w miarę komfortowo.
Rzyganie z wysiłku nie jest ani jednym ani drugim. :oczko:
"Nie żyję, by lepiej biegać. Biegam, by lepiej żyć" R.W.
ojciec
Wyga
Wyga
Posty: 133
Rejestracja: 03 gru 2011, 11:33
Życiówka na 10k: 35:10
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Ja tam rzygając z wysiłku czuję się szczęśliwy.
Ryszard N.
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2241
Rejestracja: 15 maja 2010, 23:49

Nieprzeczytany post

LadyE, jedni mniej więcej wiedzą gdzie jest kres ich możliwości, inni twierdzą, że ogranicza ich tylko ich wyobraźnia. I jedni i drudzy są w jakimś sensie bliscy swojej prawdy. Jeden rzuca sobie wyzwanie którego kresu do końca nie jest w stanie zdefiniować, inny porusza się w pewnej przestrzeni która gwarantuje mu komfort i bezpieczeństwa. Ile potrafimy wie tylko nasza głowa. Nie sposób jej jednak spytać.
Warto poczytać,...
http://www.emsep.blogspot.de/2012/04/z- ... i-sie.html
LadyE
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3884
Rejestracja: 28 lut 2010, 19:33

Nieprzeczytany post

Iwan pisze:Za to w ramach biegu ma być możliwie miło, bezpiecznie i w miarę komfortowo.
z tym "bezpiecznie" moze byc problem ;)

a co do rzygania ...
raz jeden malo brakowalo. to byl zwykly trening. bieg wolny, nagle chwycilo mnie przy 4km, dlaczego? pojecia nie mam ...
inna sprawa slonce ... niektorzy juz tak maja. ja zreszta tez. moge stac w cieniu, nagle po prostu robi sie slabo. mala tolerancja na goraco i tyle ;)

a na maratonie wszystko moze sie zdarzyc ... dla wiekszosci to max wysilek jakiego sie podejmuja raz na pol roku, zaskoczenie z powodu takiej a nie innej reakcji organizmu? jak moze w takim razie dziwic. wiekszosc biegnie na czas wyznaczony przez kalkulatory. malo kto trenuje pod maraton robiac sprawdziany o takim samym dystansie na treningach ...
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ