Ja też się z Kulawym zgadzam,...prawie. Mówimy jednak o dwóch przypadkach. Kulawy mówi o zmuszeniu organizmu do maksymalnego wysiłku przez osobę wytrenowaną, w tej liczbie również dobrze wytrenowanego amatora, którym bez wątpienia jest Kulawy. Ja mówię o zmuszaniu się do wysiłku osoby albo z problemem zdrowotnym, albo dramatycznie nie przygotowanych do danego wysiłku, lub osobach które dramatycznie przeszacowały tempo w którym przemieszczały swoje ciało wzdłuż trasy biegu. Nie chcę naruszać cudzej prywatności i nie opublikuję zdjęć z kilku zawodów. Można by na nich zobaczyć skrajnie wycieńczone postacie, często z wyraźną nadwagą, których ktoś wkręcił w np. półmaraton. Osoby które dystans "zwymiotował" po drodze do sukcesu (?).Jarlaxle pisze:Kulawy Pies ma bardzo zdrowe podejście i się z nim w pełni zgadzam. Zawody są do tego żeby pójść na te 110% i się zajechać.
"Biec czy nie biec dalej?", zauważyłem jedną rzecz u kilku znajomych którzy przerywali zawody z rożnych powodów, mają potem dużo większą skłonność żeby w przyszłości robić to samo przy innych startach, z coraz bardziej błahych powodów.
Kiedy mówisz STOP !
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2241
- Rejestracja: 15 maja 2010, 23:49
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2876
- Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
- Kontakt:
chce jedynie zauważyć, że wytrenowany potrafi bardziej sie zajechać niż niewytrenowany - temu drugiemu jeszcze zajeżdżania nie udało sie wytrenowaćRyszard N. pisze:Ja też się z Kulawym zgadzam,...prawie. Mówimy jednak o dwóch przypadkach. Kulawy mówi o zmuszeniu organizmu do maksymalnego wysiłku przez osobę wytrenowaną, w tej liczbie również dobrze wytrenowanego amatora, którym bez wątpienia jest Kulawy. Ja mówię o zmuszaniu się do wysiłku osoby albo z problemem zdrowotnym, albo dramatycznie nie przygotowanych do danego wysiłku, lub osobach które dramatycznie przeszacowały tempo w którym przemieszczały swoje ciało wzdłuż trasy biegu. Nie chcę naruszać cudzej prywatności i nie opublikuję zdjęć z kilku zawodów. Można by na nich zobaczyć skrajnie wycieńczone postacie, często z wyraźną nadwagą, których ktoś wkręcił w np. półmaraton. Osoby które dystans "zwymiotował" po drodze do sukcesu (?).

-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2241
- Rejestracja: 15 maja 2010, 23:49
Sławek, wytrenowany "zajeżdża" się bardziej pod kontrolą,...
Ja jestem słabo wytrenowany ale mam też inne pryncypia,... Gość na 100 m przed metą maratonu z uśmiechem na twarzy, nigdy nie osiągnie dobrego wyniku. Ale też nigdy nie będzie odpoczywał przewieszony przez barierkę lub "leżakował" w folii termicznej.
Ja jestem słabo wytrenowany ale mam też inne pryncypia,... Gość na 100 m przed metą maratonu z uśmiechem na twarzy, nigdy nie osiągnie dobrego wyniku. Ale też nigdy nie będzie odpoczywał przewieszony przez barierkę lub "leżakował" w folii termicznej.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 21
- Rejestracja: 03 lip 2010, 01:04
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
może po prostu 'nie zawsze musi być przyjemnie, żeby było przyjemnie'Ja jednak rozumiem, to Ci co to BIEGAJĄ DLA PRZYJEMNOŚCI. Uwielbiam tą figurę.

ja bym się chętnie kiedyś zajechała ale za cienka na to jestem niestety...
a tak serio z wielu różnych sportów akurat bieganie jest chyba najbardziej komfortowe pod względem bezpieczeństwa/zdrowia. nawet jak się kończy zawody przewieszonym przez barierki.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2876
- Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
- Kontakt:
jak będzie 100 metrów przed metą widział na zegarze 1:59:30 to i sie uśmiechnie a na mecie może i poleżakuje w foliiRyszard N. pisze:Sławek, wytrenowany "zajeżdża" się bardziej pod kontrolą,...
Ja jestem słabo wytrenowany ale mam też inne pryncypia,... Gość na 100 m przed metą maratonu z uśmiechem na twarzy, nigdy nie osiągnie dobrego wyniku. Ale też nigdy nie będzie odpoczywał przewieszony przez barierkę lub "leżakował" w folii termicznej.

- kulawy pies
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1911
- Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
- Życiówka na 10k: słaba
- Życiówka w maratonie: megasłaba
- Lokalizacja: hol fejmu
Iwan pisze: ...Ma jednak ten niefart, że zawodowo jest taksówkarzem. Po maratonie w Łodzi, gdzie też "poprawiał życiówki" i się "zjechał" nie jeździ zarobkowo już drugi tydzień - noga w gipsie. Nie wiadomo czy na miesiącu zwolnienia się temat zakończy.
Zamiast 2-4 tyś. utargu dostanie 600-700 zł z ZUS za zwolnienie. Tyle, że za miesiąc albo trzy... jak ZUS "zatrybi" machinę biurokratyczną i łaskawie przyśle. Do tego czasu nic. Ani grosza.
Co ma teraz powiedzieć rodzinie? Żeby sobie zjadła jego "życiówkę"? Medal oddała do lombardu? Żyła jego sportową pasją?
To jest właśnie to, czego u ludzi nie rozumiem...
mam złe wieści.
amatorskie bieganie maratonów jest nieopłacalne ekonomicznie dla wszystkich bez wyjątku, nie tylko dla taksówkarzy z Łodzi ze złamaną nogą.
weźmy na tapetę choćby naszego dzisiejszego solenizanta, "forumowicza Ryszarda".
nie wiem ile tenże "solenizant - forumowicz Ryszard" wydał na okołomaratońskie przyjemności w ubiegłym roku, ale pewnie kosztowało go to kilka razy więcej
niż te cztery klocki twojego znajomego rykszarza.
sorry. nie robimy tego dla pieniędzy. ekonomicznie tu wszyscy tracą. pewnie nawet większość elity w dłuższej perspektywie czasowej zarobiłaby więcej, gdyby czas poświęcony na trening i odpoczynek, przeznaczyłaby na składanie długopisów, albo jakieś równie absurdalne zajęcie.
robimy to dlatego, że jest fajne, żeby dokarmić szczura*, żeby zmierzyć się z czymś większym niż codzienna tyra, może nawet żeby dotknąć czegoś nie do końca nazywalnego. mitu. archetypu. życia.
im więcej w to wkładamy - pasji, energii, poświęcenia - tym więcej otrzymujemy w zamian.
rzyganie na mecie, jakkolwiek nieestetyczne (i niewspółgrające z rozrzedzoną popkulturą hobby joggingu) również wpisuje się w to równanie.
tak się jakoś przypadkowo składa, że jedyny raz, kiedy urwał mi się film na mecie, miałem przyjemność reprezentować nasz kraj.
well, it was fun.
zdrówko
*szczur to ta część Ciebie, która mówi, że jesteś tym, kim chciałbyś być.
mastering the art of losing. even more.
- Iwan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1161
- Rejestracja: 23 mar 2004, 11:36
- Lokalizacja: Łódź
A wydawało mi się, że napisałem jasno. Niestety myliłem się. Nic nie zrozumiałeś z mojej myśli przewodniej więc spróbuję jeszcze raz...
Tak "karmiłem sobie szczura" jak byłem singlem. Teraz ostrożnie dozuję mu żarcie. Mowa jest o odpowiedzialności za swoje zdrowie w kontekście bezpieczeństwa rodziny.
Dlatego nie rozumiem egoistów obciążonych odpowiedzialnością za rodzinę, którzy narażają swoje zdrowie, by realizować wydumane wizje i marzenia w tym sportowe. Cały czas mówię o amatorach i to takich po 30, gdy realnych szans na wielkie sukcesy jest coraz mniej.
Jest jaśniej...?
Karmić sobie "szczura" na full możesz... jeśli nie masz na "wykarmieniu" żony i dzieci.kulawy pies pisze: ...
robimy to dlatego, że jest fajne, żeby dokarmić szczura*, żeby zmierzyć się z czymś większym niż codzienna tyra, może nawet żeby dotknąć czegoś nie do końca nazywalnego. mitu. archetypu. życia.
...
*szczur to ta część Ciebie, która mówi, że jesteś tym, kim chciałbyś być.
Tak "karmiłem sobie szczura" jak byłem singlem. Teraz ostrożnie dozuję mu żarcie. Mowa jest o odpowiedzialności za swoje zdrowie w kontekście bezpieczeństwa rodziny.
Dlatego nie rozumiem egoistów obciążonych odpowiedzialnością za rodzinę, którzy narażają swoje zdrowie, by realizować wydumane wizje i marzenia w tym sportowe. Cały czas mówię o amatorach i to takich po 30, gdy realnych szans na wielkie sukcesy jest coraz mniej.
Jest jaśniej...?
"Nie żyję, by lepiej biegać. Biegam, by lepiej żyć" R.W.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 788
- Rejestracja: 14 wrz 2010, 10:31
- Życiówka na 10k: 53
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Beskid
Ale to akurat jest proste - każdy pije według własnego pragnienia.Iwan pisze: To jest właśnie to, czego u ludzi nie rozumiem...
Ja, dajmy na to, kompletnie nie rozumiem dlaczego autor niniejszego wątku ma w nicku "Ryszard". Moim, skromnym oczywiście, zdaniem, "Rysiek" byłoby dużo bardziej adekwatnie, choć oczywiście nigdy, tylko z powodu niezrozumienia, nie odważyłbym się tego potępić. No, a jużna pewno nie w czambuł...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
otoż i właśnie.Iwan pisze:nie rozumiem
takoż.Iwan pisze:wydawało mi się
tyle.kulawy pies pisze:robimy to, (...) żeby dotknąć (...) życia.
- Gwynbleidd
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 830
- Rejestracja: 07 paź 2009, 18:12
- Życiówka na 10k: poniżej czterdziestu
- Życiówka w maratonie: powyżej trzech
Iwan pisze:Dlatego nie rozumiem egoistów obciążonych odpowiedzialnością za rodzinę, którzy narażają swoje zdrowie, by realizować wydumane wizje i marzenia w tym sportowe.
Dorzuciłbym jakąś myśl Kanta albo Heideggera ale że słabo się w tym orientuję to polecę Bondemkulawy pies pisze:żeby zmierzyć się z czymś większym niż codzienna tyra, może nawet żeby dotknąć czegoś nie do końca nazywalnego. mitu. archetypu. życia.

- Iwan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1161
- Rejestracja: 23 mar 2004, 11:36
- Lokalizacja: Łódź
Bond był bezdzietnym wdowcem...gwynbleidd pisze: Dorzuciłbym jakąś myśl Kanta albo Heideggera ale że słabo się w tym orientuję to polecę Bondem: There’s no point in living if you can’t feel alive

Będąc w tej sytuacji miał bym podobną filozofię.
"Nie żyję, by lepiej biegać. Biegam, by lepiej żyć" R.W.
- Katarina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 464
- Rejestracja: 13 mar 2006, 12:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
konia z rzędem temu, kto czuje się żywy jak mu prąd odcinagwynbleidd pisze:There’s no point in living if you can’t feel alive

cats do not go for a walk to get somewhere, but to explore
- grozes
- Wyga
- Posty: 90
- Rejestracja: 19 wrz 2009, 09:15
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Kontakt:
Dla mnie najgorsze momenty to te kiedy jest moc w nogach a głowa nie pozwala biegać...to jest dopiero frustracja( i nie zrozumienie ze strony trener;) bo na treningu jest moc a na starcie moc...kupy z tego wychodzi ) dlatego zawsze staram się zajechać.To moje zdania, singla co ma 3 psy na utrzymaniu:D dlatego ja wole się wyjechać i pocierpieć 10min niż miec kaca 3 dni po zawodach.Toć to moje zdanie i nikt z nim zgadzać się nie musi:D A ja zgadzam się z kulawym:D
www.brylu-canirun.blogspot.com Zapraszam:D
- kulawy pies
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1911
- Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
- Życiówka na 10k: słaba
- Życiówka w maratonie: megasłaba
- Lokalizacja: hol fejmu
wybacz, ale nie.Iwan pisze: Karmić sobie "szczura" na full możesz... jeśli nie masz na "wykarmieniu" żony i dzieci.
Tak "karmiłem sobie szczura" jak byłem singlem. Teraz ostrożnie dozuję mu żarcie. Mowa jest o odpowiedzialności za swoje zdrowie w kontekście bezpieczeństwa rodziny.
Dlatego nie rozumiem egoistów obciążonych odpowiedzialnością za rodzinę, którzy narażają swoje zdrowie, by realizować wydumane wizje i marzenia w tym sportowe. Cały czas mówię o amatorach i to takich po 30, gdy realnych szans na wielkie sukcesy jest coraz mniej.
Jest jaśniej...?
odpowiedzialność za rodzinę to fundamentalnie ważna sprawa (przynajmniej z mojej perspektywy - "wykarmiacza" żony i dzieci).
dlatego uważam, że doprowadzenie siebie ( i rodziny) do sytuacji finansowej w której byle noga w gipsie stanowi o ekonomicznym być albo nie być - jest głupotą i nieodpowiedzialnością daleko większą niż pociśnięcie na maratonie zakończone kontuzją.
co to za odpowiedzialność, która ulatnia się z powodu byle "ała"?????
-----------
bieganie maratonów jest bezpieczne. kurewsko bezpieczne. między innymi dlatego robi taką karierę w kulturze masowej.
można poudawać że się jedzie na wojnę, poudawać że się walczy,okryć się chwałą nieśmiertelną




ba, z mojej perspektywy samo bieganie jest kompromisem - i to konkretnie podgniłym. jakbym był singlem - siedziałbym teraz pewnie ze znajomymi pod Manaslu, ewentualnie przygotowywał się do jakiejś walki mma.
... no ale rodzina zobowiązuje, a i samo machanie nóżkami dostarcza czasem troszkę emocji, ot - tyle, żeby przeżyć.
----------
natomiast zupełnie nie potrafię identyfikować się z bieganiem maratonów "pod kontrolą", i z zapasem.
to dla mnie opowieść o zbuntowanych chłopcach, którzy chcą być podziwiani, ale nie chcą już strzelać.
jeszcze wspaniały komentarz Twożywa:

-----------------
kuźwa, miało być o rzyganiu a znów wyszła drętwa pogaduszka światopoglądowa.
zdrówko
mastering the art of losing. even more.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 252
- Rejestracja: 24 cze 2010, 12:25
- Życiówka na 10k: 58:30
ale mnie dalej nurtuje techniczne pytanie
bez żadnych światopoglądowych uwzniośleń
jak to jest technicznie możliwe, że organizm nie wysyła wcześniej sygnałów ostrzegawczych
no bo przecież nikt mi nie wmówi że walcząc o wynik gdyby wiedział że za chwile zemdleje to by dalej biegł - chyba jednak jest to dla biegnącego jakieś zakoczenie ? jest ? nie jest?
ja nie mam żadnych osiągnięć biegowych ani wielkich wyników i może dlatego nie umiem tego zrozumieć. Mi nogi po prostu zwalniają i już tak trochę po za głową.

jak to jest technicznie możliwe, że organizm nie wysyła wcześniej sygnałów ostrzegawczych
no bo przecież nikt mi nie wmówi że walcząc o wynik gdyby wiedział że za chwile zemdleje to by dalej biegł - chyba jednak jest to dla biegnącego jakieś zakoczenie ? jest ? nie jest?
ja nie mam żadnych osiągnięć biegowych ani wielkich wyników i może dlatego nie umiem tego zrozumieć. Mi nogi po prostu zwalniają i już tak trochę po za głową.