Kiedy mówisz STOP !

...czyli wszystko co nie zmieściło się w innych działach a ma związek z bieganiem lub sportem.
Awatar użytkownika
Ewa123
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 320
Rejestracja: 05 lis 2011, 14:17
Życiówka na 10k: 40,16
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Beskidy

Nieprzeczytany post

Księżna pisze:
Ewa123 pisze:
blink pisze:Ewa123.
To nie jest uproszczenie. Statystycznie zdecydowanie bardziej ryzykujesz, życiem i zdrowiem, jadąc choćby z Łodzi do Krakowa, czy wchodząc na pierwsze lepsze przejście dla pieszych, niż startując w na dystansie 42 km – w słońcu nawet. Chodzi o to, że stosunkowo "łatwiej" zginąć na drodze, niż się na śmierć zabiegać.
Ale ludzki organizm to nie statystyka :oczko: Jak ostatnio widać na forum.
E-tam... regularnie nabywam kontuzji wynikających z życia codziennego. Częściej uderzam się o framugę drzwi, spadam ze schodów niż upadam z roweru czy w trakcie biegu.

A tak poważniej - odnośnie wpisu blink - wydaje mi się, że chodzi też o pewną kwestię: odcięcie prądu podczas wysiłku typu bieg, może/ma uchronić organizm przed poważniejszym uszkodzeniem.
Jeśli kierowca jadący vis a vis ma odcięcie prądu i uderza w nasze auto... to nasz mózg niewiele może zrobić by nas ochronić.
Ale wiesz, że to nie była aluzja, zaznaczyłam wyżej :oczko:
PKO
DariaB
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 295
Rejestracja: 12 kwie 2011, 20:45
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Ale ilu jest tych umierajacych na trasie maratonu? W ciagu 116 lat bostonskiego maratonu, gdzie startuje do 27tys biegaczy, byly chyba 3 przypadki smierci. Dwa to byly zawaly serca, ktore i tak by sie zdarzyly z maratonem czy bez, goscie byli po zawalach, jeden mial zawalone tetnice zlogami tluszczowymi.
Co roku maraton konczy 98% uczestnikow, nawet w tym roku, kiedy temperatura siegnela zenitu (30C od poczatku na sd i slonce na calej trasie) maraton ukonczylo 96% startujacych. Ponad 2000 skorzystalo z pomocy medycznej, kilka tuzinow wyladowalo w szpitalu, wyszli tego samego, albo nastepnego dnia i tylko nieco ponad 300 skorzystalo z odroczenia, czyli ponad 22tysiace to idioci, ktorzy swiadomie narazali siebie i swoje rodziny na utrate zdrowia i zycia?
I wiesz, czasami nie wiesz, kiedy powiedziec stop, bo tego po prostu nie czujesz, czyli nie czujesz nic wiecej niz takie samo zmeczenie fizyczne jak podczas treningu i nagle upadasz, bez ostrzezenia.
I jeszcze o jakiej ruinie zdrowia mowisz? Obracam sie w srodowisku ludzi, ktorzy biegaja srednio i dlugodystansowo od kilku dziesiatek lat, rekordzista ma 67lat i dochodzi do 100 maratonow, zdrowie, dziekuje, lepsze niz tez palacy 3 paczki dziadek, tempo nie zabojcze, ale to jest to co go trzyma. Znam 85 latka, ktory od 60 lat biega codziennie narazajac swoje zdrowie i zycie, ale wszyscy wiedza, ze jak przestanie to bedzie to jego koniec, wiec wszystko kwestia priorytetow.
Jak wiesz w zyciu nie ma gwarancji, pojedziesz na maraton, przebiegniesz, pozniej bedziesz wracal do domu i wjedzie w ciebie pijany gosc.....
"You don't stop running because you get old. You get old because you stop running..."
Jack Kirk aka. Dipsea Demon
Awatar użytkownika
Księżna
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3089
Rejestracja: 01 lis 2011, 23:29
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: ...karocą po drogach mknę

Nieprzeczytany post

Ewa, wiem czytałam :hejhej:
MARKOW
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 35
Rejestracja: 01 lis 2011, 16:13
Życiówka na 10k: 47:50
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Moim skromnym, większość objawów bohaterstwa można uznać za głupotę, albo inaczej rzecz ujmując bohaterstwo to głupota, którą ktoś się zachwycił.
Zazwyczaj wszystkich którzy doprowadzają się do stanu totalnego wyczerpania łączy jedno – zależy im. Z tego czy innego powodu. Ktoś komu nie zależy na wyniku nie wyciśnie sprintem ostatnich metrów dla lepszego czasu, dystansu, większej satysfakcji. Widziałem na jednej z dziesiątek komendanta policji który koniecznie chciał pokazać swoim ludziom obstawiającym trasę, że da radę. Przewyższało to oczywiście jego możliwości, ale biegł aż do odcięcia. Można powiedzieć, że jest głupi ale jemu po prostu zależało. Uznał to za ważny dla siebie cel i zależało mu na jego osiągnięciu na tyle, że był w stanie podjąć ryzyko i zaakceptować niedogodności.
Jest w tym wszystkim pewna prawidłowość, jak w każdej dziedzinie życia, że amator zabierający się za coś jest największym zagrożeniem dla samego siebie. Z biegiem czasu każdy uczy się jak wykonywać coś bez robienia samemu sobie krzywdy, poznaje swoje możliwości, tworzy bazę doświadczeń, wie jak się przygotować. Doświadczonemu sportowcowi trudniej zaliczyć zgon na trasie niż amatorowi. Zna zasady, zna siebie, i wszystkimi swoimi umiejętnościami dąży do osiągnięcia celu.
Świetnym polem do obserwacji takich skrajnych sytuacji, odcięć i samozniszczenia są np. biegi ultra, setki na orientację, różnego rodzaju rajdy itp. Tam po wielu godzinach a czasem i po kilku dniach ostrej rywalizacji nawet weterani mimo doświadczenia, znajomości samego siebie i świetnego przygotowania często przybliżają się niebezpiecznie do granicy odcięcia, żeby wydusić z siebie jeszcze więcej.
Wszystko zależy od tego jak bardzo ZALEŻY CI na osiągnięciu CELU i co on dla Ciebie znaczy.
Ot i cała filozofia.
Obrazek
Ryszard N.
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2241
Rejestracja: 15 maja 2010, 23:49

Nieprzeczytany post

Fajnie to napisałeś. Pamiętam tekst lecz obecnie nie jestem go w stanie odnaleźć. Dziewczyna w swojej relacji opisywała dwudniowe zawody, bez przerwy na sen. Szczególnie w pamięci utkwił mi w pamięci fragment w której relacjonowała jak to biegnąc w drugim dniu wydawało jej się, że obok niej ktoś biegnie. Oczywiście, nikogo nie było. Koleżanka opisywała klasyczne objawy jakie daje zmęczenie mózgu spowodowane wysiłkiem i deficytem snu.
gasper
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2876
Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Nieprzeczytany post

co tak sie czepiacie maratonu? w Poznaniu jest cykl GP - jak na mecie nie mam ochoty paść na glebe to znaczy, że się oszczędzałem :) a to tylko 5 km - inna sprawa, że po 5 minutach człowiek czuje sie lepiej niż przed startem :)
Ryszard N.
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2241
Rejestracja: 15 maja 2010, 23:49

Nieprzeczytany post

Toż pisałem, że to lans to lekko nachwytałem. Procedura jest prosta, bieg, później "na twarz", następnie procedury medyczne. Ważne!!! Nie wolno zbyt szybko "ozdrowieć". Traci się na autentyczności i jakoś dramaturgia nie taka jak miała być,...A no i sanitariusz/ratownik może opier....lić. Że niby słabo umarłeś ? :)
Awatar użytkownika
kulawy pies
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1911
Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
Życiówka na 10k: słaba
Życiówka w maratonie: megasłaba
Lokalizacja: hol fejmu

Nieprzeczytany post

oj tam, aj tam zaraz jakieś bohaterstwo, głupota...
jak się człowiek porządnie zmęczy to musi sobie poleżeć, i tyle.

szczerze mówiąc, jedyne przypadki śmierci podczas maratonów o jakich słyszałem - to te wynikające z niewykrytych schorzeń, ew. karygodnych błędów nawadniania.

psa można zabiegać na śmierć. konia też. zdrowego człowieka nie za bardzo.
zresztą co ja tu będę pisał, Kawauchi wie lepiej.

Obrazek
--------------------

no i w gruncie rzeczy, biegamy po to, żeby się jednak troszkę złachać, czyż nie?

zdrówko
mastering the art of losing. even more.
Awatar użytkownika
Iwan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1161
Rejestracja: 23 mar 2004, 11:36
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Coś na temat:
"Biec czy nie biec dalej?"
http://runners-world.pl/trening/Biec-cz ... -4621.html
"Nie żyję, by lepiej biegać. Biegam, by lepiej żyć" R.W.
Ryszard N.
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2241
Rejestracja: 15 maja 2010, 23:49

Nieprzeczytany post

IWAN, ten tekst we fragmencie, zahacza o tzw. artybucję zewnętrzną w psychologii sportu. Mówiąc po ludzku, jak sprzedać porażkę. Wziąść sprawę na grzbiet i powiedzieć, coś nie zagrało, coś spieprzyłem, czy szukać uwarunkowań na zewnątrz. Czyli ktoś nie dawał zmian, pogoda, buty, itd.
Awatar użytkownika
Jarlaxle
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 206
Rejestracja: 23 kwie 2008, 22:44
Życiówka na 10k: 32:22
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Kulawy Pies ma bardzo zdrowe podejście i się z nim w pełni zgadzam. Zawody są do tego żeby pójść na te 110% i się zajechać.

"Biec czy nie biec dalej?", zauważyłem jedną rzecz u kilku znajomych którzy przerywali zawody z rożnych powodów, mają potem dużo większą skłonność żeby w przyszłości robić to samo przy innych startach, z coraz bardziej błahych powodów.
10km- 32:22
21.097km- 1:12:03
https://www.strava.com/athletes/mbujala
Awatar użytkownika
Ewa123
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 320
Rejestracja: 05 lis 2011, 14:17
Życiówka na 10k: 40,16
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Beskidy

Nieprzeczytany post

Jarlaxle pisze:Kulawy Pies ma bardzo zdrowe podejście i się z nim w pełni zgadzam. Zawody są do tego żeby pójść na te 110% i się zajechać.

"Biec czy nie biec dalej?", zauważyłem jedną rzecz u kilku znajomych którzy przerywali zawody z rożnych powodów, mają potem dużo większą skłonność żeby w przyszłości robić to samo przy innych startach, z coraz bardziej błahych powodów.
Tak, zdrowe, ale wszystko zalezy od tego, co dla kogo znaczy "zajechać się". Mój trener zawsze powtarzał -"biegaj i rzygaj". Jednak nikt nikogo z trasy nie zbierał na sygnale.
DariaB
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 295
Rejestracja: 12 kwie 2011, 20:45
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Bo trzeba sie na prawde mocno postarac, zeby byc z trasy na sygnale odwiezionym
"You don't stop running because you get old. You get old because you stop running..."
Jack Kirk aka. Dipsea Demon
Awatar użytkownika
Iwan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1161
Rejestracja: 23 mar 2004, 11:36
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Ryszard N. pisze:IWAN, ten tekst we fragmencie, zahacza o tzw. artybucję zewnętrzną w psychologii sportu. Mówiąc po ludzku, jak sprzedać porażkę. Wziąść sprawę na grzbiet i powiedzieć, coś nie zagrało, coś spieprzyłem, czy szukać uwarunkowań na zewnątrz. Czyli ktoś nie dawał zmian, pogoda, buty, itd.
Zgadza się. Bo nie wszyscy sobie z tym radzą. I mówię tu znowu o amatorach, u których często występuje "przerost formy nad treścią", a nie o profesjonalistach walczących o podium i kasę.
Przykład.
Mam znajomego, który lubi lub to samo co koledzy:
Jarlaxle pisze:Kulawy Pies ma bardzo zdrowe podejście i się z nim w pełni zgadzam. Zawody są do tego żeby pójść na te 110% i się zajechać.
Ma jednak ten niefart, że zawodowo jest taksówkarzem. Po maratonie w Łodzi, gdzie też "poprawiał życiówki" i się "zjechał" nie jeździ zarobkowo już drugi tydzień - noga w gipsie. Nie wiadomo czy na miesiącu zwolnienia się temat zakończy.
Zamiast 2-4 tyś. utargu dostanie 600-700 zł z ZUS za zwolnienie. Tyle, że za miesiąc albo trzy... jak ZUS "zatrybi" machinę biurokratyczną i łaskawie przyśle. Do tego czasu nic. Ani grosza.
Co ma teraz powiedzieć rodzinie? Żeby sobie zjadła jego "życiówkę"? Medal oddała do lombardu? Żyła jego sportową pasją?
To jest właśnie to, czego u ludzi nie rozumiem...
"Nie żyję, by lepiej biegać. Biegam, by lepiej żyć" R.W.
Ryszard N.
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2241
Rejestracja: 15 maja 2010, 23:49

Nieprzeczytany post

Kulawy, napisz kiedy ostatnio leżałeś w folii na poboczu,...oczywiście, nie mam na myśli czarnego worka,...:)
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ